IT-SELF Małgorzata Osipczuk, www.it-self.pl, www.terapia-par-wroclaw.com
Forum Reklama Kontakt

Portal Pomocy Psychologicznej

Sobota 21 grudnia 2024

Szukaj w książkach

Wszystkie książki...

Książki

ZDĄŻYĆ Z PRAWDĄ. O SZTUCE KOMUNIKACJI W HOSPICJUM

ZDĄŻYĆ Z PRAWDĄ. O SZTUCE KOMUNIKACJI W HOSPICJUMKs. dr Piotr Krakowiak SAC


www.hospicja.pl

Format: 16,5 x 23,8 cm, wydanie I, 128 stron, oprawa miękka, ISBN 83-922170-1-2

Jak powiedzieć drugiemu człowiekowi, że jest nieuleczalnie chory, a jego życie dobiega kresu? Co na to rodzina, przyjaciele? Czy grę pozorów, wzajemnego udawania, że wszystko się jakoś ułoży, można przerwać? Czy można przygotować się do nadchodzącego pożegnania?

Książka mówi o sztuce komunikacji w hospicjum. Poprze autentyczne historie ludzi (pacjentów, wolontariuszy, pielęgniarek, lekarzy) uczy, jak rozmawiać z chorymi u kresu ich życia. Jest to szczególny podręcznik napisany dla osób zajmujących się ciężko i nieuleczalnie chorymi.

To fachowe studium wiedzy na temat komunikacji w obliczu nieuchronnej śmierci, poparte przykładami z życia i wiedzą teoretyczną. Opisuje codzienność hospicyjnej posługi, etapy choroby terminalnej i metody radzenia sobie z nią.

FRAGMENT KSIĄŻKI

s. 53
Gdyby zapytać w ulicznej sondzie o symbol kojarzący się ze słowem "hospicjum", zapewne byłaby nim trumna, klepsydra pogrzebowa albo nagrobny krzyż. Taką opinię rozpowszechniają niestety także pracownicy służby zdrowia. Odwiedzający naszych pacjentów zachowują się często tak, jakby przychodzili do prosektorium albo do zakładu pogrzebowego. Smutne miny, rozmowy szeptem i marsowe spojrzenia. A pacjenci potrzebują i bardzo cieszą się z każdego przejawu życia, normalności i dobrego słowa. Dlatego uśmiech i otwarte drzwi są kolejnymi elementami filozofii hospicyjnej. Warto o tym pamiętać. Wiele szpitali, a także hospicjów odwiedzili wolontariusze międzynarodowej organizacji zainspirowanej przed laty przez amerykańskiego studenta medycyny z grupy "Doktor Clown". Uśmiech i radość, podobnie jak dobra muzyka i poezja, a także wszystko, co sprawia człowiekowi przyjemność, jest potrzebne zarówno w szpitalach, jak i w hospicjach. W wielu ośrodkach medycyny paliatywnej są prowadzone zajęcia z muzykoterapii czy warsztaty artystyczne. Każda nowa inicjatywa tego typu jest potwierdzeniem motta Fundacji Hospicyjnej, że "Hospicjum to też Życie".

Cierpienie ma tak wiele twarzy

Historia z Bydgoszczy stała się nie tylko inspiracją do kampanii społecznej, ale także sprowokowała zespół Fundacji Hospicyjnej do poszukiwania sprzymierzeńców, którzy pomogliby rozwiązać przedstawiony w niej problem. W hospicjach troszczymy się o pacjenta, ale nie jesteśmy obojętni na problemy jego rodziny i otoczenia. Ta historia potwierdza fakt, że filozofia hospicyjna nie jest tylko pięknie brzmiącą deklaracją, ale rzeczywistością, którą z zaangażowaniem i oddaniem realizujemy.

To był styczniowy, chłodny poranek. Nic nie zapowiadało, że ten dzień utkwi w mojej pamięci na długo. Poranna kawa, rozmowy z koleżankami, sterty papierów i telefony od osób potrzebujących naszej opieki. Płaczące głosy dobiegające z słuchawki. Każdy dzielił się swoim bólem, jakby chciał odjąć choć odrobinę cierpienia. Kolejny pacjent opuścił naszą "poczekalnię" - tak nazywam hospicjum. Każdy tu na coś czeka: jedni na cień nadziei, inni na ukojenie bólu, inni jeszcze na koniec życia...

Robert też czekał. Był naszym pacjentem od kilku dni. Oczekiwał na swoje dzieci z nadzieją, że wreszcie je zobaczy. Choroba zabrała mu najpiękniejsze chwile życia, przykuła do łóżka, pozbawiając szans na dalszą pracę i opiekę nad dziećmi. Los napisał mu scenariusz, którego wystarczyłoby na kilka filmów. - Panie Robercie, ma pan raka - brzmiała ostania filmowa sekwencja. W krótkim czasie młody i silny mężczyzna stał się niemal rośliną. Choroba psychiczna żony sprawiła, że dzieci znalazły się w domu dziecka. Matka Roberta walczyła z bezdusznym prawem, starając się, by ukochane wnuki mogły zamieszkać z babcią. Warunki mieszkaniowe zdecydowały o odebraniu jej możliwości opieki nad wnukami.
Robert nie miał już wpływu na bieg wydarzeń. Bardzo pragnął spotkać się z dziećmi. To była jego ostatnia wola. Wiedzieliśmy, że mamy niewiele czasu. Podjęliśmy decyzję, że zrobimy wszystko, aby doprowadzić do tego spotkania. Szanse z każdą chwilą malały. Wysłaliśmy samochód do domu dziecka po Krzysia i Olę. Dzieci odbyły rozmowę z psychologiem, który wydał opinię, że są gotowe na spotkanie z ojcem. Robert jakby przeczuwał i czekał. Wreszcie na korytarzu naszego hospicjum pojawiły się dwie małe istotki. Były pełne radości, że zobaczą ukochanego tatę. Ich dziecinna ufność przesłoniła lęk i drżenie przed hospicjum, które niemal zawsze charakteryzują dorosłych odwiedzających to miejsce.

Weszłam z nimi do pokoju taty. Ich oczy spotkały się. Twarze rozświetliła radość i ulga, że zdążyli. Dzieci usiadły na łóżku taty. Ola uśmiechnęła się, przytulając brata i trzymając swoją maleńką rączkę w dłoni taty. Gdyby nie nasza obecność, można by pomyśleć, że jak co rano witają się z tatą. Ola wyrecytowała wierszyk. Jej radosny, dziecięcy szczebiot rozchodził się po pokoju. Prosiła tatusia, aby wyzdrowiał specjalnie dla nich, bo bardzo go kochają. Robert przytulał je ostatkiem sił.
Wiedzieliśmy, ile go to kosztowało i jak dzielnie przezwyciężał ból. Te proste, zwykłe słowa i gesty podziałały na każdego świadka tej sceny. Kilka godzin później Robert umarł, trzymając w dłoniach zdjęcie Oli i Krzysia.

Kto przytuli w kolejne wieczory Olę i Krzysia? Czy można oddać im rodzinne życie? Czy kilka metrów kwadratowych powierzchni, których brakuje mieszkaniu babci spowoduje, że resztę dzieciństwa spędzą w domu dziecka? Przecież można coś zrobić! Po wielu miesiącach rozstania udało nam się doprowadzić do spotkania dzieci z ojcem. Pamiętamy wyraz szczęścia na twarzy Roberta, kiedy ujrzał swoje pociechy po raz ostatni. Czy nie powinniśmy zrobić jeszcze więcej, tym razem dla jego dzieci? Aby nie musiały żyć w domu dziecka, pomóc w zamianie maleńkiego mieszkania ich babci na większe? Straciły mamę, zmarł ich tata i nie mogą zamieszkać z babcią.
Czy to nie za wiele jak na ich krótkie życie?

Nasi pacjenci odchodzą, pozostawiając swoich bliskich. Hospicjum także za nich czuje się odpowiedzialne. Są tu grupy wsparcia w żałobie, psycholog, kapelan i pracownik socjalny. Wszyscy pomagają im odnaleźć się w życiu codziennym nowej rzeczywistości. Dzieciom Roberta można było pomóc tylko w jeden sposób - zapewnić im kontakt z babcią. Za pośrednictwem akcji "Hospicjum to też Życie" udało się połączyć tę rodzinę. Interwencja telewizyjna zorganizowania przez Fundację Hospicyjną skruszyła administracyjne bariery i otworzyła ludzkie serca. Dobrze, że ta historia zakończyła się szczęśliwie.

<< powrót

Wszystkie książki...

Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl