Historie miłosne od wieków były głównym tematem w literaturze, muzyce, filmach. Niezliczone romanse opowiadały o rozterkach ludzi uwikłanych pomiędzy potrzebę serca a zasady. Tragedia niespełnionych kochanków, czy poszukiwanie doskonałej miłości, to od wieków ulubiony motyw twórczości artystów wszelkich kultur. To im zawdzięczamy naszą skłonność do rozrzewniania się nad losami bohatera, wiernie kroczącego za głosem swego serca.
W oczach osób uzależnionych od związków, owe historie miłosne rzadko bywają rozczulające i tracą zazwyczaj sporo ze swej romantyczności. Dla nich są odzwierciedleniem koszmaru, w który się uwikłali - pogoni za idealną miłością. Pogoń ta okazuje się bezowocnym, syzyfowym wysiłkiem. Angażują się z całych sił w jakiś związek, by po jakimś czasie stwierdzić, że to jednak nie to i zacząć wszystko od nowa. Często wiążą się z osobami raniącymi, uzależnionymi, które ich odrzucają i opuszczają. Choć bardzo pragną zaspokoić głód miłości, ciągle im się to nie udaje. Dlaczego tak się dzieje?
Jednym z jej aspektów jest współuzależnieniowe trwanie przy osobie, która rani i wykorzystuje. Siła przywiązania do tej relacji jest wprost proporcjonalna do kosztów, jakie się w niej ponosi. Chodzi o bycie w związku pomimo tego, a wręcz tym uporczywiej, im bardziej jest on niszczący. Jest to silna potrzeba posiadania kogoś pod kontrolą.
Inną, bardzo powszechną formą obsesyjnej miłości, jest chroniczne zauroczenie. Są ludzie, którzy stale się w kimś zakochują, lecz gdy tylko relacja zaczyna opadać na głębszy, bardziej stały grunt - zrywają związek uciekając w nowe zauroczenie. Innymi słowy, chodzi o "haj", jaki daje zdobywanie serc. O polowanie, nie o budowę związku opartego na miłości.
Obie te odmiany mają jeden wspólny mianownik: przymus pozostawania w niespełnionym związku lub związkach.
Potrzeba miłości i akceptacji jest nam wszystkim wrodzona. Inaczej jest z umiejętnością rozpoznawania i okazywania miłości - tego uczymy się od najmłodszych lat życia w kontaktach z najbliższymi. Jeśli życie w mojej rodzinie nie pokazało mi czym jest miłość - stworzę jej własne wyobrażenia na podstawie wszelkich dostępnych informacji. Będę konstruować wzorzec miłości czerpiąc wiedzę na jej temat od rówieśników, czy z masmediów. Na bazie filmów zbuduję spaczony obraz miłości, nierzadko utożsamiając ją z seksem. Będę gloryfikować zdradę, jeżeli odbywała się w imię "miłości". Problemy będę rozwiązywać idąc z drugą osobą do łóżka.
Współczesna cywilizacja zachęca do tego, by ulegać instynktowi - kierować się przede wszystkim spontanicznym uczuciem. Wpaja się nam przekonanie, że to zawsze będzie dobre. Na znaczeniu tracą takie wartości jak: wierność, lojalność czy odpowiedzialność. Paradoksalnie, zamiast sojuszników, widzimy w nich wrogów miłości. Małżeństwo nie jest już trwałą instytucją. Panuje zasada: nie układa Ci się z kimś, wymień go na lepszy model. Takie przedmiotowe traktowanie innych, sprowadza ich do roli obiektu, mającego zaspokoić czyjeś pragnienie "haju" związanego z zakochaniem.
Tak naprawdę to tej drugiej osoby nie ma. Są za to wyobrażenia tego, jaka powinna być. Jeśli jestem uwikłany w obsesję, wolę wyobrażenia od rzeczywistości. Chcę, żeby ta druga strona się dopasowała. Fantazjuję, pożywkę do swoich fantazji czerpiąc nierzadko z romantycznych książek lub filmów.
Z drugiej strony, mogę tak bardzo pragnąć drugiej osoby, że będę udawać kogoś, kim nie jestem, byle tylko jej nie stracić. "Będę wszystkim, czego potrzebujesz", "zrobię wszystko, czego chcesz" - takie słowa słychać w popularnych piosenkach o miłości. Są jednak osoby, które przyjęły je za swoje życiowe motto. Ludzie owładnięci miłością starają się dopasować do drugiego człowieka, zupełnie zapominając o swoich potrzebach, czy ograniczeniach.
Życiu w fantazjach sprzyja rozwijający się Internet. Nie muszę spotykać się z drugim człowiekiem, lecz tylko z własnym wyobrażeniem o nim. Świetnie do tego nadają się czaty. Wirtualnie wchodzę do pokoju, w którym ludzie rozmawiają ze sobą na różne tematy. Nie muszę się w nic emocjonalnie angażować. Ot, zaczynam rozmowę z kimkolwiek, kto choć na chwilę przykuł moją uwagę. Zamieniam parę słów. Jeżeli mi podpasuje, piszę dalej, jak nie - zmieniam partnera. W ten sposób wybieram osobę, która mi odpowiada. Ale niezupełnie tak jest... Ponieważ nie widzę swojego rozmówcy i nie do końca mogę go poznać, tworzę sobie jakieś wyobrażenie o nim, o tym kim jest, o jego osobowości i charakterze. Dostrzegam tylko to, co chcę widzieć. Do zawiązania prawdziwej przyjaźni i pięknego związku potrzeba czasu: miesięcy, lat. Tu, mogę mieć wszystko od razu, ponieważ to, czego nie wiem, uzupełniam swoimi wyobrażeniami. Sama też mogę być w tych rozmowach kimkolwiek zechcę. To przecież do niczego nie zobowiązuje. Nie ma potrzeby do końca być prawdziwą. Tu wszystko rozgrywa się błyskawicznie: szybkie relacje, często powierzchowne. Jeśli jestem uzależniona od miłości, to jest to coś, co mnie urządza. Mogę podreperować moje poczucie własnej wartości.
Bliskość z drugim człowiekiem wymaga otwartości. Ale, gdy jestem otwarty, staję się podatny na zranienie. Dla niektórych taka bliskość jest niebezpieczna. Wolę zwierzać się obcym osobom, które mnie nawet nie znają, niż komuś, kto jest blisko. Tak bardzo boję się zaufać, że odrzucam i opuszczam bliskie mi osoby - w myśl zasady: zranię Ciebie szybciej, niż Ty zdążysz to zrobić mi. Obsesyjnie szukam miłości, ale nie jestem w stanie stworzyć związku.
Każdy potrzebuje miłości, po to aby się rozwijać, żyć i przetrwać. To naturalna potrzeba, która w pierwszej kolejności powinna być zaspokajana poprzez najbliższych. Kiedy rodzice nie okazują miłości, nie mówią o tym, że mnie kochają, to wzrastam w poczuciu, że czegoś mi brakuje. Dążę do uzupełnienia tego braku, aby nie przytłaczało mnie ogromne poczucie pustki i osamotnienia. Niektórzy mówią o tej pustce jak o dużej ciemniej dziurze, która znajduje się w nich samych.
Wiele osób wychowanych było w rodzinach, gdzie panował deficyt miłości. W dorosłym życiu starają się go sobie wynagrodzić. Jednak bardzo często nie robią tego w zdrowy sposób, oparty na zaufaniu - lecz podświadomie odgrywają "rolę" dziecka. Nie próbują się spotkać z drugą osobą, jak dorosły z dorosłym, lecz stawiają tą osobę na pozycji rodzica, oczekując od niej troski i opieki, której nie zaznali jako dziecko. Wierzą, że ktoś inny może tę "dziurę" zapełnić i zamienić się w kochającego rodzica. Więc narzucają mu rolę, która nie należy do niego, a to powoduje, że dziura tylko się powiększa. Poczucie pustki staje się coraz większe.
Miłość jest pięknym uczuciem. Zakochanie dodaje skrzydeł. Dlaczego więc obsesja miłości jest destrukcyjna? Przede wszystkim dlatego, że nie jest prawdziwą miłością. Prawdziwa miłość zgadza się na niedoskonałość drugiej osoby. Jest otwarta i zgadza się na prawdę - przyjmuje innych takimi, jacy są. Nie idealizuje ich. Zdarza się, że w pogoni za wyimaginowanym ideałem, ludzie rezygnują ze swoich zasad, poświęcają rodzinę i zatracają siebie. Tracą czas i energię na coś, czego nigdy nie osiągną. Rozczarowani popadają w przygnębienie - bo nie mogą zdobyć i utrzymać tego, czego tak bardzo pragną. W gruncie rzeczy pogłębia się ich osamotnienie, ponieważ nie znajdując tej wymarzonej miłości zaczynają wierzyć, że nie zasługują na żadną.
Miłość nie jest jakimś wyimaginowanym, powierzchownym uczuciem. Jest oparta na prawdzie, a nie na wyobrażeniach. Kto kocha, jest świadomy, że życie niesie ze sobą ból i rozczarowania, ale nie pozwala, by zrujnowało to jego miłość.
Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Dziewczyno, przestań ciągle przepraszać!
Sex edukacja
O dojrzewaniu, relacjach i świadomej zgodzie
Złożony zespół stresu pourazowego
Krytyczni, wymagający i dysfunkcyjni rodzice
Zawód psycholog. Regulacje prawne i etyka zawodowa
Przekleństwo perfekcjonizmu. Dlaczego idealnie nie zawsze oznacza najlepiej
Komunikacja niewerbalna. Autoprezentacja, relacje, mowa ciała
Najwybitniejsze kobiety w psychologii XX wieku
Zrozumieć dziecko wykorzystywane seksualnie
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Jak zbudować związek idealny?
Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl