IT-SELF Małgorzata Osipczuk, www.it-self.pl, www.terapia-par-wroclaw.com
Forum Reklama Kontakt

Portal Pomocy Psychologicznej

Czwartek 28 marca 2024

Szukaj w artykułach

Wszystkie artykuły...

Artykuły

Koszmar zamknięty w czterech ścianach

Autor: Małgorzata Osipczuk

Źródło: www.psychotekst.pl

Sprawcą nadużyć seksualnych wobec dziecka
bywa najczęściej osoba z kręgu najbliższej rodziny

GWAŁT NA CIELE "molestowane dziecko jest poświęcone na rzecz spójności i trwałości zaburzonej rodziny..."

Sprawcą nadużyć seksualnych wobec dziecka bywa najczęściej osoba z kręgu najbliższej rodziny. Jakie konsekwencje dla psychiki młodej ofiary niesie ze sobą molestowanie?

Przemoc seksualna jest przemocą dramatyczną. Często jest tak, że trafiają do mnie na terapię ludzie z różnymi przerażającymi trudnościami życiowymi i nie pamiętają nawet tego rodzaju nadużyć. W toku terapii przypominają sobie fakty molestowania seksualnego.

Jeśli przemoc seksualna polega na jednokrotnym gwałcie i zdarzy się nastolatce - jest to zwykle pamiętane i jasne dla ofiary, że gwałciciel jest zły. Występuje wtedy cały zespół emocji odrzucających to zachowanie. Natomiast jeśli molestowanie seksualne trwa latami i polega na nadużyciu granic - np. pieszczotach erotycznych - to jest to niezwykle niszczące. Zazwyczaj bowiem ulega to wyparciu i dokonuje ogromnych spustoszeń w osobowości i dalszym życiu ofiary.

Jeśli dziecko wcześnie zostanie obiektem manipulacji seksualnych ze strony jednego rodzica to jednocześnie, najczęściej, nie doznaje właściwie żadnego wsparcia ze strony drugiego rodzica. Jedyną opieką jaką dziecko zna i jakiej doświadcza jest w gruncie rzeczy to nadużycie: "tata jest tylko wtedy miły, gdy mnie pieści tam, a mama to w ogóle nie jest dla mnie miła". Dziecko dochodzi do wniosku, że jest to rodzaj miłości, jedyny zresztą jaki zna. Może bać się z tym rozstać, choć jednocześnie nie cierpieć tego rodzaju zbliżeń, ale boi się pustki i utraty rodziców. W przyszłości powoduje to ogromne komplikacje, w tym także natury seksualnej. Z jednej strony dziewczynka może zachowywać się bardzo prowokująco, bo tego ją nauczono w domu, z drugiej strony może mieć ogromny opór przed seksem. Przerażające jest to, że ofiara domowej przemocy seksualnej często staje się później ofiarą napaści, gwałciciele bowiem potrafią intuicyjnie wyczuć w niej "dobry materiał" na ofiarę. Mężczyzna, który jako dziecko był wykorzystywany seksualnie może stać się pedofilem w dorosłym życiu.

Czy kobiety, matki także nadużywają seksualnie swoje dzieci?

Przemoc seksualna ze strony matek wobec np. synów zdarza się bardzo często, ale chłopcom zazwyczaj trudno jest rozpoznać seksualny pierwiastek w kontaktach z własną matką. Przyznanie przez mężczyznę, iż mama wykorzystywała go seksualnie jest trudniejsze niż kobiecie, iż tak zachowywał się jej tata, czy wujek. Zwykle jest tak, że to mężczyzna ma seksualną inicjatywę, więc takie akty nadużycia wydają się być wbrew męskiej naturze. Panowie - ofiary swoich matek - są "wykastrowani psychicznie". Najczęściej związują się ze swoją "mamusią" aż do jej starości, bądź znajdują sobie żonę taką, która będzie ich traktować w podobny sposób. Będą więc jej podlegli, bez własnego zdania i świadomości swojej roli.

Schemat rodziny kazirodczej jest taki: ojciec molestuje dziecko, a matka zdaje się tego nie dostrzegać. Czy rzeczywiście możliwe jest, aby o tym nie wiedziała?

Zaburzenie związane z nadużyciem seksualnym jest chorobą całej rodziny i zwykle polega na tym, że para rodziców zupełnie nie rozumie się seksualnie, ich pożycie w tym zakresie nie układa się. Mężczyzna może więc szukać sobie partnerki spoza rodziny, może też skierować swoją uwagę na córkę. Dzieje się tak wtedy, gdy mężczyźnie z pewnych względów łatwiej jest zwrócić się do dziewczynki niż do dorosłej kobiety. To wynika z jego lęków i silnych kompleksów, on po prostu boi się kobiet. Jeśli chodzi o matki wykorzystywanych dzieci - to czasem same to odkrywają, choć rzeczywiście prawda wolno do nich dociera. Sądzę, że one to widzą, tylko, że mają ogromny lęk w sobie przed stratą męża. Prawdopodobnie wiedzą podświadomie, że wynika to m.in. z niepowodzenia ich pożycia małżeńskiego. Można powiedzieć, że molestowana córka jest poświęcona na rzecz spójności i trwałości zaburzonej rodziny. To są często najstarsze córki w rodzinie wyróżniane przez ojców w jakiś specjalny sposób. Nikt na zewnątrz oczywiście nie zdaje sobie sprawy jak w rzeczywistości ojciec traktuje tę córkę. Dziecko molestowane seksualnie doznaje właściwie podwójnej krzywdy od rodziców: krzywdy nadużywania i krzywdy zaniedbania.

Czy kobieta, która była w dzieciństwie molestowana może wybrać sobie na męża kogoś, kto będzie postępował podobnie jak jej ojciec?

Tak, dzieje się w tym przypadku podobnie jak z córkami alkoholików, które nadzwyczaj często wiążą się z mężczyznami mającymi problem z piciem. Ludzie mają nieświadomą tendencję do powtarzania błędów poprzednich pokoleń, choćby nawet bardzo starali się tego uniknąć.

Co zrobić by nie powtórzyć wadliwych rodzinnych schematów?

Odpowiedź jest jedna - przejść terapię. Najlepiej gdy zrobimy to wkraczając w dorosłe życie. Ale na terapię nigdy nie jest za późno - można to zrobić również wtedy, gdy już się jest w takim trudnym związku. Zawsze jest coś, co można naprawić, zrozumieć, uratować.

OKALECZANIE SŁOWEM "wszystkie obelgi, krzyki, drwiny, przytyki i ostre ocenianie wchłonęliśmy w siebie i mamy je w głowie"

Charakteryzując wadliwe relacje rodzinne psychologowie, poza biciem i seksualnym wykorzystywaniem opisują inny rodzaj przemocy. Nie okalecza on co prawda ciała ale pozostawia również blizny w psychice dziecka...

Jest to przemoc emocjonalna - niewidoczna i często nie rozpoznawana. Jeśli ktoś wyrósł w domu, w którym wciąż słyszał, iż jest "niedojdą", "niezdarą", to może nie wiedzieć, iż jest to przemoc. On po prostu sądzi sam o sobie, że rzeczywiście jest "do niczego". Część z przemocy słownej, której sami doznajemy wbudowuje się w naszą samoocenę. To taki Wewnętrzny Krytyk. Najczęściej o tym nie wiemy, że byliśmy ofiarami słownej przemocy sączonej nam do uszu przez lata. Te wszystkie obelgi, krzyki, drwiny, przytyki i ostre ocenianie wchłonęliśmy w siebie i mamy je w głowie. Niska samoocena wynika często z doznanej słownej przemocy, która rozgrywa się na przestrzeni lat . Przemoc słowna to nie tylko ewidentne epitety, to także stwierdzenia typu: "z niczym sobie nie poradzisz", "znowu ci się nie udało?!", "bez mamy to sobie nie dasz rady w życiu...", "wszystko trzeba zrobić za Ciebie", "jesteś beznadziejny!", itp. Również permanentny krzyk, zastraszanie tonem mieści się w definicji przemocy słownej. Przemoc słowna jednak wcale nie musi być wykrzyczana, może być wypowiedziana grzecznym tonem. I chyba jest wtedy jeszcze gorsza, bowiem na krzyk można odpowiedzieć choćby również krzykiem . Ale jeśli ktoś powie do Ciebie spokojnie: "no co zrobić, jesteś takim nieudacznikiem..." - naprawdę trudno jest nie przyjąć tej fatalnej informacji. Takich wyrażeń mamy "tony" w głowie. W trakcie terapii zwracam wciąż pacjentom uwagę na to, co oni sami o sobie mówią, np.: "No ja to, jak zwykle, znowu niewłaściwą decyzję podjąłem", "ja to nigdy nie potrafię zrobić czegoś do końca dobrze". Takie i inne ostre oceny na swój temat, przekonania, że to co robię jest bez sensu, bezwartościowe - to właśnie zaindukowana przez rodziców niska samoocena.

Skąd się bierze w rodzicu tendencja do słownego poniewierania własnych dzieci?

Rodzic sam doświadczył w dzieciństwie koszmaru słownej przemocy. No ogół dorośli, którzy przez swoich rodzicieli byli mile traktowani - nie sączą własnym dzieciom tego jadu do głów. Symptomatyczne jest to, że osoby na które się krzyczy, później też krzyczą na innych.

Czy przyczyniające się do cierpienia słowa wyrządzają długotrwałe rany?

Ofiara przemocy fizycznej wie, że była bita. Natomiast osoba, która głównie podlegała przemocy słownej może sobie tego zupełnie nie uświadamiać. Wydaje jej się, że inni, po ciężkich przejściach - biciu, molestowaniu - mają prawo mieć problemy ze sobą i ze światem. A ona? Sądzi, że miała dzieciństwo raczej normalne, w porządku, więc jej problemy biorą się z niedoskonałości jej samej. "To ze mną jest coś nie w porządku! Po prostu jestem wariatem!". Czasami w tzw. "normalnych", "porządnych" domach panuje przeraźliwa cisza, prawie się nie rozmawia. Nie ma żadnej drastyczności, ale za to wielka pustka. Nikt nikim się nie interesuje, mówi się po cichu, ale to co się mówi jest dla odbiorcy bardzo trudne. Brakuje miłości, jest tam bardzo "zimno". Ludzie wychowani w takich rodzinach mają ogromny kłopot z określeniem przyczyn swoich trudności. Zastanawiają się niejednokrotnie: czy może ulegają jakiejś histerii? Może sobie "wymyślili" problemy? Jeśli człowiek bierze całą winę na siebie za psychiczne zaburzenia - taka reakcja jest najlepszym wskaźnikiem, że to właśnie w rodzinie coś źle się działo.

Magdalena Radwańska jest psychologiem i licencjonowanym psychoterapeutą kanadyjskiego instytutu IIPLCARR, pracuje na bazie programu terapeutycznego "Żywa Nadzieja" we Wrocławiu

Źródło: www.psychotekst.pl

(publikacja: 2002-01-22)

<< powrót

Wszystkie artykuły...

Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl