Samotność ma wiele odcieni. Można mieć poczucie, że jest się na nią skazanym, ale może być również kwestią wyboru. Ten czarny kraniec samotności to izolacja, pustka, wyobcowanie i odrzucenie. A ten jasny to poczucie wolności, możliwości decydowania o sobie i posiadania własnej, intymnej przestrzeni. Najboleśniejszą i jednocześnie najczęstszą obecnie formą samotności jest osamotnienie. Uczucia osamotnienia się nie wybiera i jest ono niezależne od tego, czy w danym momencie jesteśmy sami, czy otaczają nas ludzie. Osamotnienie zresztą zwykle określane jest jako samotność w tłumie. Może dotykać nas ono nie tylko w otoczeniu pełnym nieznanych nam ludzi – w autobusie, kolejce czy poczekalni, można go doświadczać również w rozmowie z żoną, mężem, rodzicem czy przyjacielem, czyli z osobami, które określamy jako naszych bliskich. Osamotnienie odczuwamy, gdy nikt z otaczających nas ludzi nie wykazuje zainteresowania naszym światem wewnętrznym. Gdy w sytuacji kryzysowej sięgamy po telefon i uświadamiamy sobie, że nie ma osoby, którą mielibyśmy odwagę prosić o pomoc, i równocześnie mamy przekonanie, że i w sobie samym nie potrafimy znaleźć oparcia. Osamotnienie to zarówno brak silnych więzi z innymi ludźmi, jak i brak kontaktu z samym sobą. Ten drugi aspekt odróżnia osamotnienie od samotności, po którą sięgamy, gdy chcemy przyjrzeć się własnym przeżyciom. Jest ona przestrzenią, w której poszukujemy wolności i własnej siły – gdy nie ma nikogo, zaczynamy szukać oparcia w samych sobie. W osamotnieniu natomiast tej siły nie znajdujemy, bo natrafiamy jedynie na poczucie opuszczenia, cierpienie i pustkę. Samotność jest zwykle bardziej krótkotrwała i zależna od sytuacji zewnętrznej, osamotnienie zaś jest stanem, który może towarzyszyć nam przez całe życie. Badania (K.Kmiecik-Baran) wskazują, że osamotnienie wiąże się z pewnymi właściwościami osobowości, tj. małe poczucie własnej wartości, introwersja, zewnętrzne poczucie kontroli, mała potrzeba przynależności, niska samoocena, wysoki poziom lęku społecznego i ogólnego, zmniejszona aktywność, poczucie alienacji, nadmierna koncentracja na sobie, nieśmiałość, brak pewności siebie.
Stan osamotnienia często ma swoje źródło w doświadczeniu bycia opuszczonym w dzieciństwie. Gdy dziecko w najwcześniejszych latach swojego życia nie doświadczy bliskości, to jako dorosły człowiek często nie wie, jak tę prawdziwą bliskość się buduje i odczuwa. Opuszczenie może przybierać bardzo różne formy. Pierwszą, która przychodzi na myśl, jest opuszczenie fizyczne – porzucenie dziecka lub śmierć rodzica. To jest forma najbardziej widoczna, ale jest też wiele tych mniej jawnych, a również prowadzących do poczucia osamotnienia.
Wojciech Kruczyński mówi wręcz o wirusie samotności zaszczepionym w dzieciństwie i ujawniającym się potem w różnych momentach dorosłego życia. Powraca on wciąż na nowo, dopóki nie odkryjemy jego źródła. Dziecko w łonie matki znajduje się w środowisku bezpiecznym i w naturalny sposób zaspokajającym jego potrzeby. Jest tam ciepło i miękko. Natomiast poród sam w sobie jest trudnym, a bywa i bolesnym doświadczeniem, brutalnym wyrwaniem w nieznany i niekoniecznie przyjazny świat zewnętrzny. Dlatego też niemowlę jest szczególnie wyczulone na brak poczucia bezpieczeństwa i zaspokajania jego potrzeb. Dodatkowo w pierwszych latach życia dziecko tworzy prototyp swoich późniejszych relacji z ludźmi.
Kontakt z matką i jej wrażliwa odpowiedź na wzywanie jej przez dziecko, powoduje, że świat przestaje być taki niebezpieczny i przesycony samotnością. Zdarza się jednak, że matka nie odpowiada na wołania i dziecko pozostaje samo ze swoim przerażeniem. Nie reaguje ona, bo nie potrafi odnaleźć się w nowej roli, bo jest przekonana, że dziecko powinno nauczyć się, że je o określonych porach, albo też "zrozumieć", że nie jest pępkiem świata, być może też jest pogrążona w depresji i nie potrafi wykrzesać z siebie wystarczająco sił, by w pełni zająć się swoim dzieckiem. Niezależnie jednak od przyczyny, to wczesne opuszczenie wzbudza w dziecku i późniejszym dorosłym poczucie, że miłość jest czymś niebezpiecznym, czymś, co wiąże się z byciem odrzuconym. Pozostawanie w samotności jest wtedy mniej bolesne niż zabita rozczarowaniem nadzieja.
W przypadku chłodu i obojętności matki możliwa jest także inna reakcja – walki o jej miłość i poczucie bezpieczeństwa. Jeśli matka jest uległa, to dziecko przekonuje się, że gdy szarpie dostatecznie mocno, to udaje mu się wyszarpnąć dla siebie trochę uczucia. Takie dziecko w przyszłości prawdopodobnie zostanie despotą i oprawcą dla swoich najbliższych. Tresura najbliższych prowadzi do ich uprzedmiotowienia, a przedmioty - jak wiadomo - wiernie służą swojemu właścicielowi, ale więzi z nimi nie da się zbudować.
Bliskość nierozerwalnie łączy się też z zaufaniem. To zaufanie dziecka do rodziców jest absolutne, bo długo postrzega ono ich jako istoty idealne. Zawód spowodowany oszustwem czy wykorzystaniem informacji powierzonych w zaufaniu rodzicowi przez dziecko nagle i boleśnie konfrontuje je z tym, że rodzice mogą być nieprzewidywalni i zadawać ból. Jeśli ta zdrada była bardzo dotkliwa dla dziecka bądź często się powtarzała, to dziecko przyswaja sobie „prawdę”, że świat jest zagrażający i lepiej się zbytnio nie zbliżać do innych ludzi, jeśli nie chce się doświadczyć zranienia.
Poczucie osamotnienia można wyhodować w dziecku również wtedy, gdy daje mu się zbyt dużo. Brzmi to paradoksalnie, ale zbyt dużo - tak samo jak zbyt mało - oznacza brak uważności na faktyczne potrzeby dziecka. Klasycznym przykładem tego jest przekarmianie dzieci – rodzic wie lepiej niż dziecko, ile powinno ono zjeść. Ale dotyczy to wszelkiej nadmiernej troski o dziecko, ciągłego zamartwiania się i pilnowania, by dziecku nic się nie stało. Rodzi to w dziecku przekonanie, że bliskość jest czymś, co odbiera całą wolną przestrzeń, czymś, co grozi uduszeniem.
Wbrew pozorom również rodzic idealny nie jest wcale pożądany. Matka idealna równa się idealnej kobiecie, a skoro już się taką posiada, to po co szukać partnerki. Żadna kobieta nie będzie wtedy dość dobra, zresztą prawdopodobnie na żadną nie będzie już zwyczajnie miejsca. Gdy idealnej matki jednak zabraknie, wtedy pojawi się niewyobrażalna pustka i samotność. Ponadto taka więź z rodzicem, który zaspokaja każdą naszą potrzebę, wiąże się często z poczuciem, że poświęcił on dla nas całe swoje życie. A w takiej sytuacji bliskość kojarzy się dwubiegunowo – jako zdrada samego siebie i rezygnacja z własnej przestrzeni po jednej stronie oraz jako uwiązanie długiem wdzięczności, którego nigdy nie będzie się w stanie spłacić - po drugiej. Bliskość staje się wtedy okupiona ogromnymi kosztami, tak dużymi, że trudno znaleźć miejsce fizyczne (przestrzeń i czas) i emocjonalne dla kogoś jeszcze poza rodzicem. Do tego bliskość kojarzy się zawsze z dużą różnicą w zakresie dawania i brania, a tym samym także hierarchii osób ją tworzących.
Bywa też, że matki kochają warunkowo, wtedy gdy dziecko zgadza się z nimi i postępuje zgodnie z ich oczekiwaniami. Gdy zainteresowanie ze strony matki jest niewystarczające i dawkuje ona ilość okazywanych ciepłych uczuć, dziecko odkrywa, że może znaleźć oparcie w fantazjach o swojej wielkości i wyrabia wtedy w sobie przekonanie, że nikt nie będzie go cenił i kochał tak bardzo jak samo siebie. Ta narcystyczna miłość jest jednak bardzo zależna od wzlotów i upadków, a ciągłe poszukiwanie i podkreślanie swojej wyjątkowości utrudnia zbudowanie bliskich relacji z ludźmi.
Według badań H.Cudaka (1999) tylko 28% rodziców uważa za konieczną dobrą znajomość potrzeb psychicznych swojego dziecka. Skoro tak wielu rodziców nie jest otwartych na wewnętrzny świat przeżyć swojego dziecka, to prawdopodobnie nie nauczą oni swoich dzieci tym światem się dzielić, a przecież właśnie to otwarte dzielenie się własną intymnością z bliskimi sobie osobami jest antidotum na uczucie osamotnienia. Tylko wtedy można odkryć, że drugi człowiek doświadcza siebie i świata w podobny do mnie sposób, a tym samym, że ja nie jestem kimś wyjątkowym lub jakimś dziwolągiem, lecz jestem po prostu w dużej mierze taki jak inni otaczający mnie ludzie. Doświadczenie tej zwyczajności pozwala zrezygnować z budowania wokół siebie muru oddzielającego od innych.
Z tym brakiem zainteresowania potrzebami dziecka wiąże się często też brak adekwatnej odpowiedzi na jego trudności. Przychodzi ono ze swoim problemem do rodzica i słyszy wypowiedziany bardziej lub mniej wprost przekaz: "To nie jest żaden problem. Powinieneś sobie z tym radzić" bądź "Jestem taka słaba. Ledwo dźwigam swoje problemy, jeśli dołożysz mi swoje, to już się nie podniosę". Gdy dziecko dostaje takie komunikaty, to uczy się, że nie warto innych prosić o pomoc, bo i tak jej od nich nie uzyska. W dorosłym życiu będzie ono unikało pokazywania swojej słabszej strony z obawy, że albo ktoś zbagatelizuje jego problemy, albo że te problemy będą dla drugiej strony nie do udźwignięcia. Tak czy tak wniosek jest jeden – "Trzeba radzić sobie samemu" – a skoro jest się tak bardzo samowystarczalnym, to trudno zdecydować się na bliskość z drugim człowiekiem, która przecież łączy się z braniem od tej osoby wsparcia i pomocy.
Kolejnym przełomowym i trudnym okresem życia dla człowieka jest dorastanie, granica między dzieciństwem a dorosłością. Młody człowiek szuka wtedy swojej indywidualności, swojego miejsca w świecie i buduje swoje granice. Przejawia się to często w powszechnie znanej fazie buntu i podważania autorytetów. Rodzice jednak często nie wiedzą o znaczeniu rozwojowym tego buntu, bądź zapominają o tym w natłoku własnych problemów i traktują go jako wymierzoną w siebie agresję, którą tłumią występując z pozycji niepodważalnego autorytetu. Problemy dziecka zostają często skrytykowane, uznane za mało istotne czy wręcz wyśmiane. Często słyszy ono od swoich rodziców, że z tych problemów się wyrasta, bądź że - gdy dorośnie - zobaczy, czym są prawdziwe problemy. Młody człowiek spotykając się z taką reakcją czuje się odrzucony. Doświadcza podwójnego poczucia osamotnienia – z jednej strony nie znajduje potrzebnego mu oparcia w rodzicach, z drugiej - skoro jego próby samodzielności są podważane - zahamowany zostaje proces budowania poczucia oparcia w samym sobie. Jest to trudny czas również z uwagi na dokonanie odkrycia, że rodzice nie są wszechmocni. Odkrycie to powoduje zachwianie poczucia bezpieczeństwa młodego człowieka. Przeżywa on w wyniku utraconych wyobrażeń swoistą żałobę i ważne jest ze strony rodziców, by dali mu na nią czas i przestrzeń.
Kolejnym źródłem samotności jest otrzymanie przekazu rodzinnego: "Nie wolno Ci popełniać błędów". Z roku na rok rośnie liczba rodziców przerażonych drapieżną konkurencją na rynku pracy i z tego powodu wymagających od swoich dzieci coraz więcej (aż do osiągnięcia perfekcji). Młody człowiek, gdy popełni nawet mały błąd, nie tylko traktuje go jako kompletną porażkę, ale również uznaje, że stał się niegodny miłości. Bycie w czymś dobrym zaczyna oznaczać przeciętność, tylko bycie najlepszym zapewnia chwilowy spokój. Ciągła praca w pogoni za doskonałością powoduje, że nie ma się czasu przyjrzeć własnym potrzebom. Tym samym traci się kontakt z samym sobą, a właśnie to wyobcowanie z samego siebie jest podstawą poczucia osamotnienia. Ponadto w tej sytuacji trudno budować bliskie związki, bo ciągle żyje się w lęku, że partner odkryje we mnie tę część mniej doskonałą. Związek zbudowany na ukrywaniu się za "maską" idealnej osoby i podszyty lękiem nie chroni przed poczuciem osamotnienia.
Jeśli rodzice nie cenią w swoim dziecku indywidualności, a kochają je, gdy jest miłe, grzeczne i zaspokaja ich własne potrzeby, to dziecko przyswaja sobie wzorzec, że musi postępować dokładnie tak, jak oczekują od niego inni, bo inaczej nie będzie lubiane. Oznacza to, że trzeba wyrzec się siebie, by zasłużyć na akceptację, przyjaźń i miłość. Nie można zbudować sobie stabilnej tożsamości, bo w kontaktach z różnymi ludźmi trzeba być jak kameleon. A gdy oczekiwania ludzi nie są jasne, to pojawia się poczucie lęku i zagubienia. Tym samym nie ma tu mowy o zaufaniu samemu sobie i swoim wartościom ani o zbudowaniu bliskości opartej na otwartym dzieleniu się sobą. Zadając sobie pytanie "kim jestem?" łatwo natrafić na bolesną pustkę.
Charakterystyczne jest również poczucie osamotnienia oparte na sztywnym trzymaniu się ról płciowych. Zakorzenieniu w sobie tych wzorców sprzyja tradycyjny, patriarchalny dom. Kobieta czuje się niespełniona, niepełna i samotna, jeśli nie założy szczęśliwego ogniska domowego, jeśli nie znajdzie mężczyzny, któremu będzie mogła służyć, i nie urodzi dzieci, dla których będzie mogła się poświęcać. Mężczyzna, gdy odkryje w sobie słabości, nie podzieli się nimi z nikim, bo to nie przystoi "macho". Odseparuje się wtedy od innych, a także ucieknie przed samotnym przyznawaniem się przed samym sobą, że może nie radzić sobie ze wszystkim. Utopi siebie w kieliszku wódki, przegra siebie w grze w ruletkę, pozornie uciekając od uczucia osamotnienia.
W okresie dorastania ogromne znaczenie ma fakt akceptacji bądź odrzucenia przez grupę rówieśniczą. W znacznej mierze to w oparciu o poziome relacje budujemy swoje poczucie tożsamości, kompetencji oraz bycia akceptowanym oraz ważnym dla innych. Młody człowiek poszukując przyjaźni szuka tak naprawdę lustra, w którym może zobaczyć, na ile jest różny od innych, a na ile taki sam. Gdy tego lustra nie znajduje, zaczyna czuć się jak dziwak czy wręcz nienormalny. Akceptacja przez grupę może zrekompensować osamotnienie odczuwane w rodzinie. Zdarza się jednak, że młodzi ludzie w wyniku doświadczania samotności są szczególnie wycofani bądź nieufni. Osoba wycofana często przyjmuje rolę "niewidzialnej", unika kontaktów z rówieśnikami, a gdy nawet w nie wchodzi, to doświadczając swoich trudności i skrępowania szybko z powrotem ucieka w samotność. Grupa rówieśnicza nie odrzuca zwykle takiej osoby wprost, ale doświadcza ona wykluczenia przez bycie niezauważaną i niezapraszaną do wspólnego spędzania czasu. Osoba nieufna albo unika kontaktów z rówieśnikami z obawy przed zranieniem, albo – przeciwnie - na każdym kroku prezentuje swój indywidualizm przez ekscentryczne zachowania, chcąc - świadomie bądź nie - zwrócić na siebie uwagę i zostać zaakceptowana taką, jaka jest. Może ona stać się atrakcyjnym dla innych członkiem grupy i wtedy prawdopodobnie uda jej się przełamać swoją nieufność i poczucie osamotnienia. Jednak, gdy te zachowania zbyt mocno odstają od norm grupowych, mogą się spełnić lęki tej osoby - może zostać wyśmiana i zepchnięta na margines grupy.
Odrzucenie przez grupę nie jest jednak wyrokiem. Można szukać innej grupy odniesienia, zgodnej ze swoimi zainteresowaniami czy wartościami. Jest wiele takich możliwości, zarówno w bezpośrednim otoczeniu młodej osoby, jak i w środowisku internetowym, które daje ogromne możliwości spotkania "bratniej duszy". Można też szukać ukojenia w identyfikacji z wybitnymi pisarzami, muzykami czy malarzami, którzy też doświadczali samotności, i dzięki temu zyskiwać trochę poczucia zrozumienia i innej perspektywy na własną sytuację.
Paniczna ucieczka przed samotnością – paradoksalnie - często prowadzi do poczucia osamotnienia. Ta ucieczka przed pobyciem z samym sobą, to wchodzenie w kolejny związek, zaraz po zakończeniu poprzedniego, to ciągle gadający telewizor w pokoju, to otaczanie się coraz kosztowniejszymi przedmiotami, to praca po kilkanaście godzin dziennie, to uzależnienia, to… Wielu ludzi boi się chwil spędzonych w samotności, boi się zatrzymać i zastanowić się, czy ich dotychczasowe życie jest takie, jakiego pragną. Bez odpowiedzi na to pytanie trudno czerpać faktyczną radość z własnych dokonań, a tym bardziej zmieniać kształt swojego życia i obrane przez siebie ścieżki. Gdy nie spotykamy się sami z sobą, nie mamy okazji, by zbudować swój indywidualny sens życia, który jest oparciem w trudnych chwilach. Tkwimy wtedy w pustce egzystencjalnej – uciekając przed samotnością, uciekamy przed braniem odpowiedzialności za siebie i nasze życie. Płynięcie wraz z zewnętrznym strumieniem wydaje się proste, wystarczy tylko wyrzec się siebie. Równocześnie rezygnujemy też z refleksji nad drugim człowiekiem – spędzamy z kimś czas, jesteśmy w jakimś związku, ale nie dlatego, że przyjrzeliśmy się swoim autentycznym pragnieniom, a dlatego, że ten człowiek pozwala nam uniknąć samotności. Wchodząc w kolejny związek nie dajemy sobie czasu, by zastanowić się, dlaczego poprzedni się rozpadł, czego nie chcemy już więcej doświadczać i czego już więcej robić. Jesteśmy z tym mężczyzną czy kobietą nie dla nich jako takich, lecz ze strachu przed samotnością i samymi sobą. Nieświadomie uprzedmiotowiamy tę osobę, zaspokajamy jej kosztem nasze potrzeby, co jest marną podstawą do budowania bliskości. Rozpaczliwe pogrążenie się w codzienności nie zapewni nam wewnętrznej harmonii, która jest tak potrzebna, by ustrzec się przed osamotnieniem.
W artykule tym chciałam zasygnalizować, że osamotnienie nie jest czymś zewnętrznym, lecz czymś, co z powyższych, a także wielu innych przyczyn, zakorzeniło się w nas. Osamotnienie nierozerwalnie łączy się z niedostatkiem bliskich relacji w dzieciństwie i wieku dorastania, z ucieczką od samego siebie, a także – paradoksalnie – z lękiem przed samotnością. Nie jesteśmy na osamotnienie jednak skazani, kluczem zaś uwolnienia się od niego jest dotarcie do jego źródła. Zresztą, pochylając się nad własnymi przeżyciami, wykazujemy troskę o samych siebie. Wtedy już jesteśmy trochę mniej osamotnieni, bo znajdujemy opiekuńczego przyjaciela w sobie, a to pierwszy i najważniejszy krok w drodze do zbudowania bliskości z drugim człowiekiem.
Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Dziewczyno, przestań ciągle przepraszać!
Sex edukacja
O dojrzewaniu, relacjach i świadomej zgodzie
Złożony zespół stresu pourazowego
Krytyczni, wymagający i dysfunkcyjni rodzice
Zawód psycholog. Regulacje prawne i etyka zawodowa
Przekleństwo perfekcjonizmu. Dlaczego idealnie nie zawsze oznacza najlepiej
Komunikacja niewerbalna. Autoprezentacja, relacje, mowa ciała
Najwybitniejsze kobiety w psychologii XX wieku
Zrozumieć dziecko wykorzystywane seksualnie
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Jak zbudować związek idealny?
Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl