IT-SELF Małgorzata Osipczuk, www.it-self.pl, www.terapia-par-wroclaw.com
Forum Reklama Kontakt

Portal Pomocy Psychologicznej

Piątek 29 marca 2024

Szukaj w artykułach

Wszystkie artykuły...

Artykuły

Ona i matka

Autor: Ona

Źródło: www.psychotekst.pl

To był ten dzień. Dzisiaj miała spotkać się z rodzicami. Nie pamięta, kiedy ostatnio u nich była, chyba miesiąc temu, a wcześniej ponad rok, jakoś tak. Znów czuła to podekscytowanie, przeplatane smutkiem i zdenerwowaniem. Jak będzie? Wyobraźnia podsuwała wiele scenariuszy, mniej lub bardziej optymistycznych. Od wersji pijanych śpiących na kanapie, do trzeźwych w dobrych humorach, cokolwiek by to znaczyło. Okazało się, że ktoś może ją podwieźć i będzie szybciej. Z jednej strony cieszyła się, bo chciała już tam być. Z drugiej - czuła, że będzie za szybko i nie jest jeszcze na to gotowa. Powinna się przyzwyczaić do tego uczucia "chcę - nie chcę". Towarzyszyło jej przy podejmowaniu prawie każdej decyzji.

Wysiadła na swojej ulicy. Słońce znikało powoli za budynkami. Gdzieniegdzie jeszcze przebłyskiwało, tworząc złote refleksy na starych murach. Mijała szybko kolejne budynki, szkoła wyglądała na opuszczoną, zniszczone cegły i zaniedbany teren. Spod brązowych liści przebijał szary, wyszczerbiony chodnik. Wszystko wokół podupadło. Kochała to miasto i w nim czuła się jak u siebie a jednak wywoływało w niej przygnębiający smutek.

Weszła do bramy, poczuła chłód, zapach stęchlizny i dymu z papierosów. Zadzwoniła do drzwi. Otworzyła matka. Chuda, niska, zniszczona kobieta, wyglądająca na co najmniej 10 lat więcej. Ta sama kobieta, której kiedyś się bała… Pasowała do tego domu. W przedpokoju panował półmrok, pomimo tego widziała rozsypujące się meble i brudne ściany. Nic się nie zmieniło. Matka uśmiechnęła się na jej widok. Widać ucieszyła się z jej przybycia. Ona też się ucieszyła. Zza matki wyskoczył pies, radosny i taki jasny. Jakby przypadkiem znalazł się w tym miejscu. Często było jej wstyd, że tylko za nim tak naprawdę tęskniła. Weszła do pokoju, ojciec stał przy oknie i coś naprawiał. Uśmiechnął się i zaczął szybko opowiadać. Matka również zaczęła mówić w tym samym czasie, zupełnie o czymś innym. Jak za starych „dobrych” czasów. Każdy mówił, nikt nie słuchał. Czuła powoli narastającą irytację. Zaczęła chodzić bez celu po mieszkaniu, nie mogła usiąść. Gdy weszła do swojego dawnego pokoju, w którym teraz mieszkał brat, przygniotła ją pustka. Zimno, ponuro i brudno. Nic się nie zmieniło, może tylko jest jakoś ciemniej niż zwykle. A może to jej wyobraźnia.

Stała i biła się z myślami. Już nie może tutaj być. Chce wyjść. Starała się być uprzejma i miła. Odpowiadała na pytania matki, co u niej. Wysłuchiwała, co u nich. Żałowała, że przyszła, że to czuje. Przecież to jej dom, DOM RODZINNY. Tak wiele było złych skojarzeń, wspomnień. Ogarniała ją przytłaczająca samotność, paraliżujący lęk. Poczucie, jakby znalazła się w potrzasku.

Przypomniała sobie moment z dzieciństwa, gdy po szkole weszła do domu i poczuła się zupełnie sama. Rodzice jak zwykle spali. Ogarnął ja wtedy przeszywający strach i wszechogarniająca pustka. Wtedy nie wiedziała, że uczucia te nie będą chciały jej opuścić.

Powiedziała, że musi już iść, bo nie zdąży kupić biletu na pociąg. Zmartwili się, że była tak krótko. Chyba było im przykro. Jej też. Wszystko było dla niej przykre, widok matki, wspomnienia. Wrażenia, że nic jej z nimi nie łączy a zarazem potrzeba, by być blisko.

Gdy wyszła na ulicę spojrzała na zegarek, wytrzymała tam 20 minut.

***

W pokoju było bardzo jasno. Promienie słońca odbijały się od kremowych ścian, oświetlając każdy kąt. Tylko w takich pomieszczeniach czuła się dobrze, bezpiecznie. Małe dziecko siedziało na dywanie, wydawało z siebie piski i pomruki zadowolenia. W rączkach obracało pluszowe zwierzątko. Ona stała w kuchni, patrzyła jak dziecko się bawi. Uśmiechała się widząc, jakie robi postępy. Jeszcze niedawno było zupełnie zależne od niej. Wtedy było ciężko. Przerażała ją ta odpowiedzialność. Teraz coraz częściej zdarzają się jej chwile radości.

Zanim podjęli decyzję starania się o dziecko, przeszła wiele wewnętrznych dyskusji. Wiedziała, że początki są trudne, przewidywała różne sytuacje. Okazało się, że nie wzięła pod uwagę tego, z czym tak naprawdę musi się zmierzyć. Niezależnie od tego, jakie będzie to maleństwo. Bardzo absorbujące czy słodki, uśmiechający się bobas. To, czemu miała stawić czoła, to była ona sama.

Nie spodziewała się uczuć, które pojawiły się już od samego początku ciąży. Planowała dziecko a zamiast radości ogarniał ją smutek i strach. Bała się, że nie pokocha dziecka, nie będzie potrafiła być rodzicem. Przerażała ją myśl, że może być zimna i okrutna. Gdy wspominała bliskim o obawach, to słyszała, że da radę. Przecież nie pije i jest całkiem inna niż jej matka. Tego, że pić będzie, się nie bała.

Bała się jeszcze czegoś innego. Było coś, co starała się ukrywać, nawet przed samą sobą. To coś było 10 lat temu i nazywało się depresja. Można powiedzieć: posag z jej domu. Świadomość, że kiedyś może powrócić, była nie do zniesienia.

Zawsze miała jakieś zwierzęta, były jej potrzebne, by samej czuć się potrzebną. Tylko czy to wystarczy? Miała wrażenie, że jej matka i babcia od strony matki nie są stworzone do posiadania dzieci i ona również. Nigdy zresztą dziećmi się nie interesowała, nawet – ponoć uroczymi – niemowlętami. Jednak decyzję podjęła. Nie wie, czy to wiek, czy przekonanie, że należy dziecko mieć, czy własna potrzeba.

Czas ciąży wiązał się z męczącą bezsennością. Ciągłe zmartwienia czy da radę być dobrą matką, później – czy dziecko urodzi się zdrowe? Czy uda się jej go nie skrzywdzić? Gdy pojawiło się na świecie, wszystko się zmieniło. Było malutkie i zupełnie zależne od nich – rodziców. Bardzo się starała, hormony szalały i uczucia również. Z jednej strony oddałaby życie za nie, a z drugiej chciałaby, żeby wróciło wszystko sprzed decyzji o zajściu w ciążę. Tęskniła do swojej samotności. Nikt jej nie rozumiał. W momencie, gdy wspominała, że ciężko jej, to słyszała "spójrz na nie i powiedz, czy nie warto było?". Czuła się oszukana powszechnym przekonaniem, że każda kobieta jak już urodzi, to pokocha. Była zła, że "wszystkich" posłuchała. Nie wzięła pod uwagę, że można być tak zmęczonym. Bardzo się bała, że jest już jak jej matka. Nie pomagało jeszcze poczucie, że każdy oczekuje, że da sobie radę tak dobrze jak wtedy, gdy mieszkała z pijącymi rodzicami. Że będzie odpowiedzialna, opanowana, bo zawsze sobie radziła. Miała mieszane uczucia. Najpierw czekała, aż córka ukończy 3 miesiące, magiczny termin, który musiał minąć, aby było fajnie. Ale to "fajnie" w jej głowie nie nastąpiło. Ogarniała ją rozpacz, że to nigdy się nie zmieni. Gdy minął kolejny miesiąc i dwa dni poczuła "coś", jakąś inną więź. Coś innego niż tylko ciepło i opiekuńczość, coś jakby nić porozumienia. Doczekała się.

Dziecko ma ponad rok i jest zupełnie inaczej. Nieporównywalnie do czasu, gdy było zupełnie małe. Chodzi i zaczyna mówić, nawet można powiedzieć, że się dogadują. Teraz to ono przychodzi do niej się przytulić, niezdarnie pocałować w policzek. Ogarnia ją wtedy niesamowite uczucie radości i dumy.

Jednak nie chciałaby mieć kolejnego dziecka. Sama nie wie dlaczego, może ta świadomość odpowiedzialności, może zmęczenie, wygoda? Może znów zbyt wiele bolesnych wspomnień, które zaczęły powracać wraz z pojawieniem się córki... Widok tak bezbronnej istoty przywoływał obraz małego brata, leżącego przez większość dnia w wózku. Pamięta jego płacz. Tylko ona do niego zaglądała, ale nikt go nie karmił, nie przewijał. Leżał samotny i głodny. Bezsilność, jaką wtedy czuła, pamięta do dziś. Dlaczego wtedy nikt ich nie odebrał rodzicom? Czasami zastanawiała się, czy – jak była taka mała – to ktoś ją przytulał? Myśli te bardzo ją bolały. Świadomość, że rodzice nie zapewnili tak podstawowych rzeczy. Wyrządzili krzywdę, nie dając odrobiny poczucia bezpieczeństwa. Krzywdy, której nie da się cofnąć, naprawić. Teraz jest dorosła i zdarza się, że płacze, nie potrafiąc poradzić sobie z silnymi wspomnieniami. Nie chciałaby, aby jej córka kiedykolwiek czuła się tak, jak ona wtedy.

Stara się dać dziecku dużo ciepła i miłości. Stara się być rozsądna. Nigdy nie będzie idealna i nawet nie chce. Choć czasami nie potrafi odnaleźć się wśród innych matek. Czuje się taka niedojrzała.

Mimo tego ma marzenie, nadzieję, że kiedyś w dalekiej przyszłości jej córka będzie chciała się po prostu z nią spotykać i rozmawiać.

Artykuł powstał w ramach programu "3xE - E-POMOC, E-WOLONTARIAT, E-TEKSTY"
Program dofinansowany przez MINISTERSTWO PRACY I POLITYKI SPOŁECZNEJ w ramach Funduszu Inicjatyw Obywatelskich

Źródło: www.psychotekst.pl

(publikacja: 2010-12-17)

<< powrót

Wszystkie artykuły...

Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl