Świadome wybory czy może raczej podążanie za tłumem? Coraz częściej zamiast tego, czego naprawdę potrzebujemy, wybieramy to co jest modne... A może nadszedł wreszcie czas na chwilę przerwy i refleksji...
Pan Jan właśnie wrócił z zagranicznej wycieczki, poszedł na zakupy, wymienił telewizor i wziął rozwód.
Aga pędzi po nowe buty na wieczorne wyjście i kupuje przy okazji sukienkę. Szkoda, że taką samą jak Marta, ale o tym dowie się dopiero wieczorem.
Kuba wychodzi ze znajomymi do baru, zamawia sok.
-Nie pijesz?! - słyszy karcący okrzyk znajomych. - To nie wchodzi w grę!
Brzmi znajomo? Nic dziwnego - sytuacje takie składają się na naszą codzienność. Zatem jak myślicie, co zrobi Kuba? Jak zareaguje Aga i czy pan Jan odkryje wreszcie, co ma prawdziwą wartość w jego życiu?
No właśnie... Smutne, bo świadczy to o tym, iż coraz bardziej gubimy się wśród własnych żądz i pragnień...
Wydawać by się mogło, że żyjemy w czasach, w których człowiek osiągnął już maksymalny poziom wolności wyborów, swobody bycia i możliwości indywidualnego rozwoju.
Tak...Zdecydowanie coraz mniej rzeczy jest nas w stanie zaszokować.
Jednak paradoksem naszych czasów staje się fakt, iż w natłoku tej "wolności", najchętniej poddajemy się ślepemu podążaniu za tłumem i ulegamy modom. Czy to możliwe, że w szale konsumpcjonizmu, dobrowolnie, a może nawet z lekką ulgą, zrzekamy się naszej wolności?
Zjawisko to opisał już Fromm twierdząc, iż: "dysproporcja między wolnością od wszelkich więzów, a brakiem możliwości pozytywnej realizacji wolności i osobowości doprowadziła w Europie do panicznej ucieczki w nowe kajdany, a przynajmniej w zupełne zobojętnienie"1.
Z tą różnicą, że dziś naszymi „nowymi kajdanami” nie są kolejni oprawcy czy wojenne porachunki, lecz reklama, moda, trend, presja otoczenia. Wszystko po to by mieć więcej, lepsze, nowsze.
No właśnie, tylko po co?
Według Fromma wszystko to ze strachu przed osamotnieniem. Struktura społeczna oddziałuje na nas w taki sposób, że choć z jednej strony pozwala nam być bardziej niezależnymi, samodzielnymi i krytycznymi, to dzieje się to kosztem coraz większego wyizolowania i samotności. Stąd też nasze wzrastające poczucie znikomości i bezsilności. Ta negatywna strona wolności to ryzyko bycia odrzuconym i groźba wykluczenia społecznego w wyniku podejmowania niewłaściwych (czyli sprzecznych z opinią publiczną) decyzji.
Zatem człowiek współczesny dużo mniej ryzykuje, będąc po prostu taki jak wszyscy, podejmując te same decyzje i podporządkowując się modom. Parafrazując Fromma: zamieniliśmy uzależnienie od zewnętrznych przymusów, jak np. dyktatury, na uzależnienie od przymusu konsumpcjonizmu i posiadania tego, co wszyscy. Bo jak powiedział Fromm: "Człowiek nowoczesny znajduje się w sytuacji, w której wiele z tego co sam myśli i mówi, myślą i mówią wszyscy inni."2
Jeśli wewnętrznie buntujesz się przeciwko temu, co tu piszę, to z dużym prawdopodobieństwem należysz również do tej znacznej grupy osób, którym wydaje się, że są odporni na reklamę w większym stopniu niż wszyscy inni. Kolejne złudzenie.
Niestety, współczesna „wolność” ogranicza się często do tego, iż decydujemy co najwyżej czy wybrać towar marki "x" czy "y". Pytanie, czy produkt ów w ogóle jest potrzebny - jakby przestawało istnieć. Czyżby faktycznie trend podążania za modą był próbą nawiązania kontaktów z innymi ludźmi? Sposobem na większe poczucie bezpieczeństwa i spełnianie potrzeby bycia z innymi? Czy rację miał Fromm, iż tak panicznie boimy się osamotnienia, że jesteśmy w stanie poświęcić naszą własną wolność?
„Choć człowiek pozbył się dawnych wrogów wolności, to pojawili się nowi, innego typu; nie tyle ograniczenia zewnętrzne, ile czynniki wewnętrzne przeszkadzające w pełnym urzeczywistnieniu wolnej osobowości.”3
Wynikałoby z tego, że wolność, jakiej teraz potrzebujemy, to również wolność od nas samych, od wewnętrznych hamulców, lęków przed odrębnością i samodzielnością.
Nadal boimy się samotności. Szkoda tylko, że tak trudno nam uzmysłowić sobie, że mieć coraz więcej rzeczy, takich jak mają inni ludzie, to nie znaczy być bliżej nich. Nie da się kupić bliskości.
Tę naszą słabość do posiadania i potrzebę ulegania bez skrupułów wykorzystują mass media. Badania pokazują, iż ponad 90% dzieci w wieku przedszkolnym prosi o zabawki lub produkty żywnościowe, których reklamy widziały w telewizji. Aż chciałoby się powiedzieć: "Tak, bo te dzieci teraz takie są". Zastanówmy się jednak, jak często sami daliśmy się nabrać na "znawstwo" filmowego lekarza, reklamującego tabletki przeciwbólowe, posłuchaliśmy rady Pani X (do złudzenia przypominającej nam "kogoś") odnośnie doboru proszku do prania czy pomysłu na...(oczywiście pyszne i błyskawiczne). Która kobieta nie wie, że aby wyglądać jak Penelope Cruz wystarczy używać...A każdy kot kupowałby...
I może popadlibyśmy we frustrację z tego powodu, iż prezentowany w TV świat jest dla nas trudno dostępny, gdyby nie "sprytni producenci", w mig wychwytujący najnowsze trendy i gusta sław, po to by jak najszybciej sprzedać je nam jako nasze własne. Wolność? Może i tak, ale dla kogoś kto utożsamia ją z możliwością wyboru marki czy grupy ludzi, do których chce się upodobnić...
Dla mnie jest to jednak wciąż niepojęte jak to się dzieje, że w dobie internetu, w czasach nieograniczonych możliwości wyboru i zdawałoby się nieograniczonej wolności, w rzeczywistości dajemy się tak ograniczyć i oślepić. Przestajemy odróżniać to, co chcemy i czego potrzebujemy od tego, co narzucają nam mass media. Jakiś ślepy pęd skłania nas do posiadania w tym samym czasie, tego samego co inni. Ucieczkę od wolności stanowi przekonanie, że jeśli ja czegoś nie jestem pewny/-a to na pewno ten dylemat ktoś już przede mną rozwiązał, jacyś "inni-nieomylni". Pomyłka większości wydaje nam się mniej prawdopodobna niż pojedynczej jednostki. W konsekwencji tego złudzenia powszechności, zaczynamy utożsamiać swoje wolne wybory z wyborami większości. W końcu staje się to stale wykorzystywanym przez nas mechanizmem - automatyzmem. Takie zachowanie, zwalnia nas z konieczności zastanawiania się nad tym, czego tak naprawdę JA CHCĘ?! Jak twierdzi prof. Duncan Watts: "Ludzie prawie nigdy nie podejmują decyzji niezależnie od siebie, bo po pierwsze muszą zbyt często wybierać i nie mają czasu zastanawiać się czego chcą, po drugie nigdy do końca nie są pewni, czego chcą i po trzecie wcale nie zależy im na posiadaniu rzeczy najlepszych, lecz jedynie tych, które mają inni (czyli takich, które inni uważają za najlepsze) bo w ten sposób doświadczają przynależności do wspólnoty"4.
Warto uświadomić sobie, że czasami to właśnie rezygnacja z jakiegoś dobra - sztuka wyrzeczeń - czyni nas prawdziwie wolnymi w swoich decyzjach. Stawiając sobie jakieś zakazy, (czyli zdawać by się mogło, ograniczając siebie) paradoksalnie zwiększamy swoją swobodę i wolność. Zmuszamy siebie do zastanowienia nad tym, czego naprawdę chcemy i do czego dążymy. W moim pojęciu samoograniczenie np. w nadmiernej konsumpcji dóbr, nie ma na celu samoumartwiania, nie oznacza też ascezy. To stan autokoncentracji, sprzyjający refleksji nad sensem robienia rzeczy, które normalnie zrobilibyśmy automatycznie (bo tak robią inni). Warto zastanowić się nad sztuką dobrowolnej rezygnacji z pewnych dóbr na rzecz większej i prawdziwszej wolności wyborów. Może przynajmniej do momentu, gdy stanie się to jedynie nową modą...
Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Dziewczyno, przestań ciągle przepraszać!
Sex edukacja
O dojrzewaniu, relacjach i świadomej zgodzie
Złożony zespół stresu pourazowego
Krytyczni, wymagający i dysfunkcyjni rodzice
Zawód psycholog. Regulacje prawne i etyka zawodowa
Przekleństwo perfekcjonizmu. Dlaczego idealnie nie zawsze oznacza najlepiej
Komunikacja niewerbalna. Autoprezentacja, relacje, mowa ciała
Najwybitniejsze kobiety w psychologii XX wieku
Zrozumieć dziecko wykorzystywane seksualnie
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Jak zbudować związek idealny?
Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl