Koszmar życia w rodzinie alkoholowej prześladuje mnie do dziś. Jest jak wampir, który wysysa całe życie. Trzyma mocno. Zbiera obfity plon. Nie umiem czuć, kochać, żyć. Czym jest miłość? Pasmem cierpienia, wykorzystania, zdradzonych nadziei. A życie? Udręką.
Odegrałam trudną rolę w tragedii , do której scenariusz jest autorstwa mojego ojca. Jako mała dziewczynka stałam się cichym wojownikiem, obrońcą własnego życia. Przywdziałam szczelny pancerz.
On mnie chronił. Zamykał serce, bym nie czuła strachu, wstydu, samotności. Uszy, bym nie słyszała kaleczących słów. I tak wzrastałam, stopniowo coraz bardziej odgradzając się od świata.
Trudno teraz przywrócić obrazy z dzieciństwa. Mój umysł jest spokojny, ale ciało drży. Jeszcze nie pozwalam sobie na emocje. Czasem wydaje mi się, że nic nie pamiętam, jakby ktoś wymazał ten okres z mojego życia. Może dlatego, że scenariusz co dzień był ten sam?
...mama stoi w oknie. Atmosfera gniewu i grozy narasta coraz bardziej. Jest też nadzieja, że dziś, ten jeden raz będzie "w porządku". Ale jak zwykle czar pryska. Wchodzi On, niby zdyszany ciężką pracą, która ma Go usprawiedliwić. Słyszę przeraźliwe krzyki i uderzenia pięści. Siedzę w pokoju i staram się nic nie czuć. Nigdy nie płakałam. Udawałam, że mnie nie ma.
Nie musiał być "zalany w trupa", ale po spojrzeniu, wyrazie twarzy wiedziałam, że pił. Czujnie obserwowałam każdy ruch, ale jakby z daleka. Do dziś słyszę dźwięk odkręcanej butelki w pokoju obok. Jesteśmy sami. Tylko Wódka, On i ja. Każdy dźwięk przełykanej wódki brzęczy nieprzyjemnie w moich uszach. Boję się. Czuję ogromny gniew, bunt, ale jakaś obezwładniająca siła każe mi zostać na miejscu. Milczeniem uśmierzyć jego poczucie winy, podtrzymać iluzję normalnej rodziny. Nie jestem w stanie wejść i powiedzieć: "jestem tu wszystko słyszę, wiem i widzę." Tyle razy próbowałam. Nie mogłam.
Krzyki, wyzwiska, groźby na zawsze zamieszkały w mojej głowie. I tak obecnie podczas kłótni powtarzam zachowania rodziców, intonację głosu, argumenty, nawet te same słowa. Przeraża mnie to.
Niczego nie mogłam być pewna. Czy będzie trzeźwy czy nie? Wróci, czy nie? Co zrobi mama? Wyprowadzi się? Ucieknie? Zostawi mnie? Rozpaczliwie szukałyśmy pomocy, sposobu na to, aby tylko nie pił. To był jedyny cel, sens wszystkiego, wybawienie. Wiele było obietnic. Stale byłam zdradzana, okłamywana. To bardzo bolało. Potem już nic nie czułam. Tak było łatwiej przetrwać. Więc przestałam ufać komukolwiek, wierzyć w cokolwiek. Bo po co, kiedy wszystko ma swoją drugą, ciemną stronę. Wszędzie kryje się ból i cierpienie.
Nie umiem żyć tu i teraz, i czerpać radości z chwili obecnej. Jestem uwięziona w przeszłości lub uciekam w marzenia. Gdzie się podziała moja radość, która kiedyś przepełniała całą duszę? Jak odetchnąć pełną piersią bez przygniatającego uczucia smutku? Kiedy uwolnię się z kajdan przeszłości, które ograniczają moje ruchy, myśli i słowa? Chcę być wolna!
"Uwierz w siebie"- mówią. Tylko jak? Skoro moje poczucie wartości już dawno On wdeptał głęboko w ziemię. Łatwo ulegam, nie walczę o swoje. Przecież każdy ma rację - tylko nie ja. Boję się odezwać. Nie potrafię pozbyć się przeświadczenia, że wszyscy dokoła oceniają mnie. To ta ciągła potrzeba akceptacji i lęk przed odrzuceniem każą w każdej sekundzie mojego życia kontrolować wszystkie moje ruchy. Muszę analizować słowa, gesty, mimikę twarzy, intonację głosu obcych. Przecież za tym wszystkim mogą kryć się znaki, które pokazują, że nie jestem nic warta, ktoś znów kłamie, jestem negatywnie odbierana. To jakaś farsa! Ale ufam tej nieznanej masie ludzi, to ona ustanawia moją godność i poczucie wartości. Pewnie dlatego tak nie znoszę krytyki. Ona godzi we mnie, niszczy. Jak podmuch silnego wiatru rozwiewa domek z kart, całe moje JA, zależne od przychylnych spojrzeń, a nie zbudowane na solidnych fundamentach, które ustanowiłyby silną strukturę osobowości. Czasem wydaje mi się, że jestem jak chorągiewka, której wiatr wyznacza kierunek, albo pionek, któremu każdy może przykleić, co chce: smutek, uśmiech, własne zdanie. Każda opinia o mnie może mnie podnieść lub pogrążyć na długo.
I jeszcze ta przeszywająca samotność. "Samotność to taka straszna trwoga, ogrania mnie, przenika mnie", śpiewał kiedyś wokalista Dżemu - Ryszard Riedel. Bardzo trafnie określił to jedno z dominujących uczuć, które prześladuje wiele Dorosłych Dzieci Alkoholików. Samotna i bezdomna. Nigdzie nie ma mojego domu, nie mam własnego miejsca. Jednocześnie pragnę przynależeć i nie potrafię się na to zgodzić. Jakbym była zamknięta w szklanej kuli bez kontaktu z rzeczywistością, biernym obserwatorem zdarzeń. Otaczają mnie ludzie, są tu obok mnie, a ja nie potrafię ich dotknąć. Odrzucam. Pragnę i nienawidzę. Łaknę przyjaźni, znajomości, związków, ale nie chcę ich, boję się, nie potrafię ich utrzymać. Wiem, że i tak się skończą, nie ma szczęśliwych zakończeń, więc po co rozpoczynać? Ranić siebie i innych?
Czasem zastanawiam się, czy w ogóle umiem kochać. Co to za uczucie? Jak je rozpoznać? Chciałabym podarować tej drugiej osobie coś więcej niż kilka uśmiechów, całusów, dobrych słów… Ale kiedy chcę się otworzyć, czuję straszną pustkę. Wydaje mi się, że nic nie czuję. Zawsze polegam, gdy przychodzą chwile szczerości. Potrafię się zamrozić. Nie czuć. Gubię się w swoich myślach, jednocześnie niczego nie pragnę bardziej, niż miłości mojego Kochanego.
Tak. Przerosło mnie życie. Ale jeszcze go nie przegrałam. Czuję, że może być inaczej. Jestem gotowa do walki i chcę ją podjąć. Mam dużo nadziei, ona pozwala mi być i nie zatracić się w obłędzie własnych myśli. Obecnie jestem na terapii DDA i powoli zauważam zmianę. Zaczynam rozumieć, dostrzegać swoje chore mechanizmy, których skrupulatnie uczyłam się latami. To one pozwalały mi przetrwać dzieciństwo w piekle domu rodzinnego, to one również rujnują życie dorosłe. Uczę się je rozpoznawać i hamować, zmieniać, walczę o siebie, o swoją tożsamość, którą dawno temu mi odebrano. Wierzę, że się uda! Mocno wierzę!
Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Dziewczyno, przestań ciągle przepraszać!
Sex edukacja
O dojrzewaniu, relacjach i świadomej zgodzie
Złożony zespół stresu pourazowego
Krytyczni, wymagający i dysfunkcyjni rodzice
Zawód psycholog. Regulacje prawne i etyka zawodowa
Przekleństwo perfekcjonizmu. Dlaczego idealnie nie zawsze oznacza najlepiej
Komunikacja niewerbalna. Autoprezentacja, relacje, mowa ciała
Najwybitniejsze kobiety w psychologii XX wieku
Zrozumieć dziecko wykorzystywane seksualnie
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Jak zbudować związek idealny?
Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl