Wszystko wokół mnie jest martwe, a teraz nawet ja sama... już idę schodami do nieba... Teraz w rytm marsza pogrzebowego idzie moja rodzina, przyjaciele, znajomi. Idą powoli. Mają w pamięci liczne chwile ze mną spędzone... Ja też pamiętam - zabawy na karuzeli, słuchanie odgłosów kropli deszczu, radosne tropienie fruwającego motyla, wiejskie podwórze, bose nogi, taki piękny świat... Miałam kiedyś marzenia, ale one gdzieś po drodze zniknęły...
Te wszystkie stresy, zagubienie w przededniu dorosłości, niepewność samodzielnego jutra, presja planowania przyszłości i kariery, wielkie ambicje i... pustka. Gdzie się podziała moja dziecięca radość? Gdzie życie chwilą? Gdzie prawdziwi przyjaciele? Tak bardzo chciałam, abyście byli ze mną. Cierpliwie słuchali chaotycznie wyrzucanych słów w bólu i rozterce. Żebyście pomogli znaleźć przyczynę, a potem pomogli poskładać, żeby znowu było ok. Żeby było dobrze. Nie rozumieliście, co to znaczy sprawiać sobie zewnętrzny ból by zabić to, co boli tak mocno w środku. Jak to jest ponad wszystko chcieć i czekać, żeby znowu było dobrze. Czekać aż do upadłego i nigdy się tego nie doczekać. Jak to jest? Ciężko było wyjaśnić, co się dzieje we mnie, bo żadne słowa nie wydawały się odpowiednie. A przecież to nic wielkiego. To nic, że nikt nie troszczy się o ciebie tak, jak troszczyć się powinien. Że nikt nie pyta co się dzieje w tobie, a nawet jeśli, to nie czeka na odpowiedź. Wy wiecie, jak to jest żyć szczęściem innych i słuchać głosów dookoła, że warto pomimo wszystko. Że na tym to właśnie polega, że tak trzeba. Jedno, czego nie wiecie, to jak bardzo was potrzebowałam. Spotykam Was dopiero na mojej ostatniej drodze, gdy jest już zbyt późno na pomoc. Na słowa otuchy, na śmiech tak szczery jak w dzieciństwie, na zrozumienie, na chwilę, aby przystanąć, zapytać "co słychać?"... Nie przewidzieliście, że ktoś może odejść bez pożegnania...
Ale jaki to ma teraz sens... Widzę rodziców. Są znajomi, sąsiedzi i on... jest. A jednak przyszedł. Łzy spływają mu po policzku. Nie sądziłam, że on może za mną płakać... Patrzy zrozpaczonymi oczami na trumnę gdzie leży moje ciało. Martwa ja. Wołam go. On nie słyszy. To nie Twoja wina. Przepraszam, nie chciałam. Wybacz mi! Jest w stanie odrętwienia, zamrożenia. Nigdy nie sądziłam, że mogę skrzywdzić moich bliskich tak straszliwie, że już nigdy nie dojdą do siebie. Że można zranić bliskich tak bardzo, że rana ta już nigdy się nie zagoi. I mama... strasznie płacze. Boże, jak ona cierpi. Wtula się w ramiona taty. Nawet on – zawsze taki twardy – nie może opanować łez. Ledwo trzymają się na nogach. Ich dziecko jest martwe. Nigdy nie widziałam ich w takim stanie. Zostawiłam swoich bliskich w stanie szoku i niedowierzania. Walczą z poczuciem winy, z bólem i rozpaczą. Będą zastanawiać się, czy zrobili absolutne wszystko, by mnie uratować. Będą analizować najdrobniejsze fakty związane z moim odejściem, tak jakby można było cofnąć czas, jakby miało to coś zmienić, jakby od tego zależało zrozumienie czegokolwiek, znalezienie jakiegoś sensu w tej tragedii.
Swoim nieprzemyślanym działaniem sprawiłam tyle gigantycznego cierpienia i bólu tak wielu osobom. Zamiast poprosić o pomoc, postanowiłam egoistycznie odejść z tego świata, opuścić najbliższych nie zastanawiając się co z nimi dalej będzie. Z ich życia zniknęła jakaś niezmiernie istotna część. Zniknęłam ja - ich dziecko, ich przyjaciółka, siostra, sąsiadka...
Najbardziej boli strata czegoś, czego się nie da w żaden sposób zastąpić. Chcą, abym żyła. Nie zawsze się z nimi dogadywałam i czasami myślałam, że ich nienawidzę. Myślałam, że nie zależy im na mnie, że mnie nie rozumieją, ale czy ja kiedyś próbowałam ich zrozumieć? Co ja im najlepszego zrobiłam! Zrobiłam to dlatego, bo myślałam, że to będzie dla nas wszystkich najlepsze rozwiązanie. Jakże się myliłam. Wtedy jednak nic nie rozumiałam. Teraz dopiero, widząc wszystkich w rozpaczy, rozumiem swój błąd. Uświadamiam sobie, że tego nie da się już zmienić.
Że mnie nie ma, że ja nie wrócę, że odeszłam bezpowrotnie. Teraz wiem, że nie tego chciałam.. Nie chciałam widzieć ich łez rozpaczy, tego wszechogarniającego smutku, nie chciałam, żeby ktoś przeze mnie płakał. Myślałam, że im na mnie nie zależy...
Mamo, tato, tu jestem! Słyszycie mnie!? Mamusiu, nie płacz! To nie ja, to nie ja tam leżę, to ktoś inny! Ja jestem tutaj, obok, z Wami... Mamusiu, tak bardzo chcę cię przytulić. Nie umiem, nie da się! Mnie przecież nie ma, ja już nie istnieję... Ale chcę wrócić. Do moich przyjaciół, do mamy... Nie chcę tu być. Jestem sama. Tu jest zimno, ciemno. Boję się. Zróbcie coś! Zabierzcie mnie stąd! Ratujcie mnie! Dajcie mi coś takiego, co pozwoli jeszcze raz złapać oddech. Chociaż jeden raz, ostatni, jeszcze raz głęboko wciągnąć powietrze w płuca i poczuć, że żyję. Jest tyle rzeczy których się nauczyłam, ale na niewiele się one przydadzą, gdyż jestem już w trumnie. Nie żyję. Wybrałam śmierć. Życie to sztuka wyborów i kompromisów, czasem nieudanych. Chciałabym móc cofnąć czas... Wycieram łzę.
Nie bałam się śmierci. I nawet nie było to aż takie trudne, to tak jakby z pokoju powoli wyssano całe powietrze - tak samo uchodziła ze mnie wola życia. W sercu miałam radość, że zaraz wszystko się skończy, że będę wolna... Więc mam. Mam swoją cholerną wolność. Jestem wolna od ludzi którzy mnie kochają. Wtedy mówiłam: "Nie ma ich w moim życiu". A teraz? Teraz chcę żyć! Przecież tu nie miało być bólu, cierpienia i łez... a jednak... Teraz nie chcę odchodzić, chcę zostać! Z Wami! Gdzie śniłam, kochałam, marzyłam i cierpiałam... Ale tam był mój świat, na ziemi, tak bezpieczny, tak dobrze mi znany... Nie da się cofnąć czasu. Nie ma powrotu... Za późno już... Ktoś kiedyś bardzo mądrze powiedział: czasem każdemu wydaje się, że trawa jest bardziej zielona po drugiej stronie płotu. To prawda. Zawsze sądzimy, że innym powodzi się o wiele lepiej... Ciągle patrzymy na drugą stronę, a czy przyszło nam kiedyś na myśl, że po tej drugiej stronie inni także na nas patrzą i sądzą, że to my mamy więcej szczęścia?
Gdybym mogła jeszcze raz przeżyć swoje życie... Gdybym mogła cofnąć czas, nie starałabym się być taka doskonała. Rozluźniłabym się, byłabym bardziej beztroska i wiele spraw traktowała mniej poważnie. Nie brałabym wszystkiego do siebie. Nie przejmowałabym się drobiazgami. Gdybym znowu mogła przeżyć moje życie nie stwarzałabym sobie ciągle to nowych, zupełnie nie ważnych problemów. Więcej odpoczywałabym. Częściej mówiłabym bliskim, że ich kocham, a nie zakładałabym z góry, że o tym wiedzą. Byłabym bardziej szalona. Wykorzystywałabym więcej szans, które przynosiło życie. Więcej podróżowałabym, odwiedziłabym więcej nie znanych mi miejsc. Miałabym więcej prawdziwych a mniej wydumanych zmartwień., delektowałabym się każdą chwilą. Gdybym miała jeszcze raz przeżyć życie, latem skoro świt zbierałabym kwiaty na łące, a zimą wstawała później. Obejrzałabym więcej wschodów słońca i częściej bym się uśmiechała. Gdybym miała przeżyć życie od nowa... ale nie przeżyję.
Śmierć nie jest specjalnie dobrym rozwiązaniem, choć wtedy tak właśnie mi się wydawało... Decyzja należała do mnie. Tyle, że teraz, po odebraniu sobie życia nie jestem już w stanie nim kierować. Dopiero teraz, widząc łzy i rozpacz osób, od których odeszłam, potrafię zrozumieć, że przez szczeliny fatalnych dni, które mnie spotykały, jednak przeświecał promień miłości, życia i nadziei. Dojrzałość jest akceptacją życia takim, jakim ono jest.
"Wszyscy chcą żyć na wierzchołku góry, zapominając, że prawdziwe szczęście kryje się w samym sposobie wspinania się na górę".
Trudne chwile pomogły mi lepiej pojąć, jak nieskończenie piękne, jak bogate w każdym sensie jest życie i jak wszystkie nieważne rzeczy, którymi zaśmiecamy sobie umysł, jak sprawy które budzą w nas niepokój zupełnie nie mają znaczenia. Dlaczego wcześniej tego nie wiedziałam? Tylko teraz, kiedy jest już za późno?
Dobrym sposobem na przebrnięcie prze to, co nas boli jest zbliżenie się do śmierci. Dopuszczenie do siebie emocji – wszystkich. Pozwolenie sobie na płacz, który nasz oczyści i zmyje ból.
Czuj, płacz i zdrowiej. Tak, abyś znów mógł czuć, że coś się dzieje. Abyś mógł żyć. Żyj, póki nie jest za późno.
Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Dziewczyno, przestań ciągle przepraszać!
Sex edukacja
O dojrzewaniu, relacjach i świadomej zgodzie
Złożony zespół stresu pourazowego
Krytyczni, wymagający i dysfunkcyjni rodzice
Zawód psycholog. Regulacje prawne i etyka zawodowa
Przekleństwo perfekcjonizmu. Dlaczego idealnie nie zawsze oznacza najlepiej
Komunikacja niewerbalna. Autoprezentacja, relacje, mowa ciała
Najwybitniejsze kobiety w psychologii XX wieku
Zrozumieć dziecko wykorzystywane seksualnie
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Jak zbudować związek idealny?
Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl