Korporacje już dawno odkryły potencjał tkwiący w dzieciach. Dzieci bardzo szybko przywiązują się do marek, łatwiej ulegają reklamom, a także nie rozumieją, że to, co dzieje się na ekranie telewizora, lub komputera nie jest prawdą. Klient idealny. Dzieci stają się inwestycją na przyszłość, która będzie służyć nie nam, ale wielkim korporacjom. Manipulacja? Prawa rynku? Kapitalizm? Norma? Instrumentalizm?
Żyjemy w wieku informacji. Codziennie otrzymujemy tysiące komunikatów, a większość z nich jest odbierana przez nasz mózg nieświadomie. Kiedy włączamy komputer, wychodzimy na zakupy, wsiadamy do auta, nawet kiedy wybieramy się na spacer po mieście, bombardowani jesteśmy przez niezliczone komunikaty w postaci reklam czy przeogromnych bilbordów, stapiających się z miejską przestrzenią.
Alejki w sklepach centrów handlowych, specjalnie wyeksponowane produkty na półkach, kolejność działów, a także zapach dosięgający naszych nosów czy muzyka dobiegająca z głośników - wszystko to jest zaplanowane z premedytacją, mającą na celu wyciągnięcie z naszych portfeli tyle, ile się da. Tyle, na ile sobie pozwolimy. Tyle, na ile damy się uwieść złudnemu wrażeniu szczęścia płynącego z zakupów.
Choć mogłoby wydawać się inaczej, to w projektach centrów handlowych nie ma nic przypadkowego. Zamknięta zabudowa ma nas skutecznie odciąć od świata zewnętrznego, wystawiając nasz umysł na subtelne działanie bodźców, które w rezultacie wywołają w nas oczekiwane działanie podobnie jak u psów Pawłowa, tyle tylko, że zamiast ślinić się na dźwięk dzwoneczka, będziemy wypełniać koszyki i opróżniać swe portfele.
Przekraczając próg centra handlowego, wpadamy do króliczej dziury Alicji z krainy czarów, gdzie magia dosłownie i w przenośni wypełnia każdy centymetr przestrzeni - uśmiechnięte twarze młodych ludzi z bilbordów reklamowych, odpowiednia muzyka, zazwyczaj wolna, która wpływa na tempo naszego przemarszu, a która sprawia, że spędzamy więcej czasu przed wystawami, zieleń, oczko wodne, fontanna, szpitalna czystość, ruchome schody, obszerne windy, ławki a także wystawy samochodów, motocykli, strojów piłkarskich czy przeróżnych zdjęć.
Firmy reklamowe zatrudniają w swoich szeregach osoby bystre, inteligentne oraz doskonale wyszkolone. Korzystają z usług antropologów, etnologów, socjologów, psychologów i psychiatrów, a wszystko nie po to, abyśmy dostali produkt jak najwyższej jakości, lecz po to, żeby obnażyć, odkryć, przeanalizować i wykorzystać wyrafinowane mechanizmy, które determinują ludzkie zachowanie. Wykorzystanie tych mechanizmów w reklamie ma sprawić, że przemienimy się w doskonałego konsumenta.
Marketing skierowany do dzieci i młodzieży jest niemalże tak samo ważny, jak i ten skierowany do dorosłych. Dzieci stają się, używając terminologii marketingowo-wojskowej, targetem, czyli celem wyrachowanych działań mających za zadanie stworzenie idealnego, w oczach korporacji, klienta.
Tylko w Stanach Zjednoczonych kwota przeznaczana na sam dziecięcy marketing przekracza 15mld dolarów rocznie.
Przedstawię pokrótce metody, jakie są wykorzystywane do manipulacji naszymi dzieci. Manipulacji istotami, które nie są w stanie obronić się przed wpływem tak potężnej machiny, a które są zdane na ochronę tylko i wyłącznie swoich rodziców.
Ludzie od reklam z zimną kalkulacją wykorzystują wszystkie słabe strony naszych dzieci. Korzystając ze zdobyczy współczesnej psychologii rozwojowej tworzą reklamy w taki sposób, aby wykorzystać fazy rozwoju, przez jakie dziecko przechodzi, a także wszystkie słabe punkty, jakie są obnażone w związku z momentami kryzysowymi, które towarzyszą zmianom dokonującym się w dziecku.
Około 7 miesiąca życia młody obywatel zaczyna przybierać postawę wertykalną, a elementem oswajania go ze światem i dziwami centrów handlowych są foteliki umieszczane w koszykach na zakupy.
Do drugiego roku życia pojawia się w dzieciach pierwsza z czterech cech idealnego konsumenta. Jest nią odczuwanie pragnienia i posiadanie preferencji. Malutki człowiek lubi smak słodki oraz kolory kontrastowe. Takie jest jedzenie dla maluczkich, oraz w takich kolorach są zabawki, które straszą dorosłych swoją kiczowatością z półek sklepowych, a które tak skutecznie zwabiają do siebie nasze dzieci.
Mniej więcej od piątego miesiąca życia dziecko zaczyna zwracać uwagę na przekaz telewizyjny. Reklamy, których celem są takie dzieci, będą również w kolorach kontrastowych. Popularność Teletubisiów wśród najmniejszych telewidzów nie powinna zatem nikogo dziwić.
Kiedy dziecko osiąga wiek 18-tu miesięcy pojawiają się pierwsze prośby typu: Kupisz mi coś mamo, kupisz mi coś tato?
Co ciekawe, już 40% dwulatków dostrzega związek między reklamą a produktem w sklepie. Dalej jest to 60% trzylatków, 84% czterolatków i aż 88% pięciolatków.
Dwu- i trzylatki posiadają też osobliwą cechę, która towarzyszyć im będzie aż do ósmego roku życia: jest nią wiara w istnienie potwora z bajki. Co za tym idzie, wierzą również, że to, co widzą w reklamie, jest prawdą.
Dziecko do szóstego roku życia nie potrafi wytrzymać napięcia związanego z odstępem czasowym miedzy doznaniem, potrzebą jego realizacji i w końcu samą realizacją. Jego potrzeby muszą być zaspakajane natychmiast. Coraz więcej sklepów z zabawkami wystawia kilka przedmiotów rzekomo do zabawy dla młodych klientów. Oczywiście, że nie ma w tym nic złego. Problem zaczyna się dopiero wtedy, kiedy prosi się dziecko, aby odłożyło zabawkę i poszło grzecznie z rodzicem, ale nie jest to problem właścicieli sklepów przecież.
6-letnia osóbka posiada już dwie z czterech cech idealnego konsumenta, zatem - poszukuje sposobów zaspokojenia pragnień i potrzeb. Pragnień i potrzeb, które są bardzo często sztucznie wywoływane. Proszę się nie łudzić, że stoisko z batonikami przy kasie jest dla naszej wygody. Dzieci lubią brać wszystko w ręce, a stanie w kolejce z rodzicem jest ku temu wspaniałą sposobnością.
Wszystkie reklamy skierowane do dzieci są dopasowane do ich potrzeb. Dla dzieci dwu- i trzyletnich muszą to być reklamy z małymi zwierzątkami, które są dzieciom znane. Kontekst reklamy musi być małemu konsumentowi znajomy i najważniejsze jest, aby reklama miała dużą ilość powtórzeń oraz wolne tempo emisji.
Natomiast reklama skierowana dla czteroletnich chłopców musi przypominać przygody Indiana Jones, tempo akcji jest szybsze, a sama akcja zawiera elementy agresji i awanturnictwa.
W wieku 5 - 7 lat dziecko samodzielnie wybiera się po raz pierwszy do sklepu po drobne zakupy. Teraz pojawia się kolejna z cech idealnego konsumenta - umiejętność dokonania wyboru. Dziecko będzie już potrafiło wybrać, który batonik lub lizak będzie mu towarzyszył w drodze powrotnej do domu.
Kolejnymi ważnymi, z punktu widzenia marketingu umiejętnościami, jakich mały klient nabiera w wieku 5-6 lat, są umiejętności społeczne. I tutaj pojawiają się wszelakie przedmioty związane ze wspólną zabawą - domki dla lalek barbie, tory wyścigowe i tym podobne.
Badania marketingowe pokazały, że idealnym konsumentem dziecko staje się między 8 a 12-stym rokiem życia. Dodatkowo dzieci w tym wieku cechuje wysoki konformizm, a mówiąc prościej: dziecko chce posiadać i bawić się tym, czym bawią się inne dzieci. Firmy namierzają więc klasowych i podwórkowych liderów oraz obdarowują ich przedmiotami i zabawkami. Skutki takich praktyk nie trudno sobie wyobrazić.
Nasze dzieci traktowane są bardzo instrumentalnie przez pozbawioną skrupułów maszynę marketingową. Reklama ma wpłynąć na dziecko, dziecko na wpłynąć na nas, a my mamy wpłynąć na rosnące przychody przedsiębiorstw. Częstokroć wydaje nam się, że dajemy dziecku, to czego mu potrzeba, ale trzeba się zastanowić, czyje tak naprawdę potrzeby spełniamy.
W Polsce przeciętne dziecko ogląda około 55 reklam dziennie. 55 razy dziennie wzbudzane jest w nim wyrachowane napięcie, z którym malec nie jest w stanie sobie sam poradzić. Więc błaga nas i prosi, a w bardziej ekstremalnych przypadkach robi sceny w sklepie - nazywa się to czynnikiem marudy (nagging factor).
Czynnik marudy jest bardzo dobrze zbadany przez wielkie korporacje. Tym razem to rodziców scharakteryzowano w czterech grupach:
1. "Mięczaki" - to rodzic, który zawsze ulega naciąganiu, jest rodzaj rodzicielstwa, jaki firmy lubią najbardziej.
2. "Krewni-i-znajomi-Królika" - to rodzice, którzy kupują wszystkie najnowsze zabawki, byleby móc pobawić się ze swoją pociechą. Jest to grupa niemalże tak samo lubiana przez firmy jak "Mięczaki".
3. "Rodzice skłóceni" - są to rodzice, którzy przynoszą największe zyski firmom. Należą do tej grupy rodzice w separacji, rozwodnicy lub samotni, którzy powodowani wyrzutami sumienia lub chęcią przeciągnięcia dziecka na swoją stronę zasypują swoje dzieci przedmiotami. Nie trzeba chyba dodawać, że dla firm jest to grupa najbardziej ulubiona ze wszystkich.
4. "Twardziele" - jest to grupa, która jest największym wrogiem firm. Należą do niej rodzice, którzy nigdy nie ulegają czynnikowi marudy.
Czy firmy marketingowe postępują moralnie, wykorzystując słabe strony rozwijających się dzieci? Czy w ogóle takie działania stanowią jakiś problem i zagrożenie dla małych ludzi? To są pytania, na które każdy rodzic musi odpowiedzieć sobie indywidualnie i według własnych wartości, ale trzeba zdawać sobie sprawę z zagrożeń, jakie niesie ze sobą bombardowanie dzieci już od najmłodszych lat błahymi i tandetnymi reklamami.
Gołym okiem widoczna jest seksualizacja dzieciństwa. Sprzedawane są kosmetyki dla dzieci, seksowne dżinsy dla nastolatek. Lalka Barbie może swoją figurą wpędzać w kompleksy dorastające dziewczynki. Nie każda z nich będzie wyglądać jak Barbie w przyszłości i żadna nie musi, ale czy kiedykolwiek widzieliśmy niezgrabną lalkę?
Broń, noże, karabiny, pistolety, czołgi, ołowiani żołnierze - rzeczy, które w wielu częściach świata przynoszą łzy i cierpienie, a także nieopisaną traumę, stają się dla naszych dzieci elementami zabawy, przyjemności. Szczególnie niezrozumiałe jest to w kraju, którego mieszkańcy osobiście doświadczyli, do czego tak naprawdę te rzeczy służą.
Uczymy nasze dzieci bezradności, a także zabijamy w nich kreatywność, podsuwając pod nos gotowe rozwiązania wszystkich problemów - wystarczy przecież sięgnąć ręką do półki. Reklamy przekonują nas, że każdy problem można rozwiązać, kupując odpowiedni produkt. Relacje międzyludzkie wydają się niemalże niemożliwe bez obecności jakiegoś przedmiotu.
Jesteśmy już w brzuchu wilka? A może nasze dzieci są? A może wilka nie ma, i należy ufać wielkim korporacjom? Jesteś kowalem własnego losu.
Dla tych, którzy widzą wilka w przebraniu babci i nie chcą znaleźć się w jego brzuchu, i dla tych, którzy chcą uchronić swoje dzieci przed zaczarowaniem ich w bezmyślne trolle, przedstawiam kilka pomysłów, które mogą przydać się w walce Dawida z Goliatem.
Przede wszystkim musimy pamiętać, że to rodzice są najważniejszymi postaciami w życiu małego obywatela, i że przez nasze zaangażowanie możemy dać dziecku tyle, ile żadne przedmioty nigdy nie będą w stanie. Hindusi mają powiedzenie, że do siódmego roku życia rodzic jest "niewolnikiem" dziecka, a od siódmego roku to dziecko jest "niewolnikiem" rodzica. Powiedzenie to podkreśla wzajemną odpowiedzialność i obecność rodziców w życiu dziecka- której nie da się zastąpić przedmiotami.
Nie zostawiajmy dziecka na pastwę telewizji. Już wiemy, co tam czyha na nie, i wiemy, że dziecko sobie bez nas nie poradzi. Odszukajmy stare gry planszowe i pobawmy się wspólnie z dzieckiem, płyną z tego same korzyści.
Jeśli wybieramy się na zakupy do wielkiego centra handlowego, zróbmy listę zakupów już zawczasu, a także zaangażujmy dzieci, które tak chętnie pomagają. Na kartce papieru narysujmy im rzeczy, które one same będą musiały odnaleźć na półce i włożyć od koszyka. Sprawmy, żeby czuły się ważne, pomagając nam w zakupach, a zorganizowanie im w ten sposób małej gry odwróci ich uwagę od rzeczy niepotrzebnych. Nagradzajmy je za pomaganie nam dobrym słowem i uwagą.
Możemy zaangażować się w ruch społeczny, który zabroniłby nadawania reklam w godzinach porannych, tak jak to jest w Szwecji. Możemy także zgłaszać się do biur ochrony konsumenta, a także wysyłać zażalenia na reklamy do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Bezczynność jest na rękę wielkim korporacjom i stacjom telewizyjnym.
Najważniejszą jednak rzeczą jest budowanie mocnych i trwałych relacji z naszymi dziećmi od samego początku pojawienia się ich w naszym życiu. Prawdziwych uczuć nie zastąpią żadne przedmioty, ale dziura, która pojawi się z powodu ich braku, może być beczką bez dna, drogą do wszelakich uzależnień, drogą do smutku oraz cierpienia. Czy chcemy aby taki los spotkał nasze dzieci?
Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Dziewczyno, przestań ciągle przepraszać!
Sex edukacja
O dojrzewaniu, relacjach i świadomej zgodzie
Złożony zespół stresu pourazowego
Krytyczni, wymagający i dysfunkcyjni rodzice
Zawód psycholog. Regulacje prawne i etyka zawodowa
Przekleństwo perfekcjonizmu. Dlaczego idealnie nie zawsze oznacza najlepiej
Komunikacja niewerbalna. Autoprezentacja, relacje, mowa ciała
Najwybitniejsze kobiety w psychologii XX wieku
Zrozumieć dziecko wykorzystywane seksualnie
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Jak zbudować związek idealny?
Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl