Punkt widzenia zależy bowiem od punktu siedzenia, a w tym konkretnym przypadku od osoby, która te słowa wypowiada i od osoby, do której są one kierowane. Czym zatem jest "poślubny" seks? Myślicie zapewne, że odpowiedź nasuwa się sama, bo jest dziecinnie prosta: "po" oznacza "po" - a nie "przed". Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Ale co wówczas, kiedy taka zamężna już kobieta zaczyna (tylko raz lub wielokrotnie) uprawiać seks niekoniecznie (a przynajmniej nie tylko) ze swoim mężem? Czy to także zalicza się do seksu po ślubie? Z życia wiemy, że nie, bowiem takie określenie jest jedynie skrótem myślowym, wszem, wobec i dla wszystkich jednoznacznie zrozumiałym. Ale nie od dziś wiadomo, ze my jako gatunek myślący (przynajmniej z definicji) lubimy usprawiedliwiać siebie i swoje czyny, zwłaszcza, jeśli coś z początku wzbudza nasze kontrowersje i do czego nie jesteśmy do końca przekonani.
Powszechnie seks pozamałżeński nazywany jest zdradą, ale dla wielu mężczyzn, a często też i kobiet, którzy pozwolili sobie na jedno- bądź wielorazowy wypad z głównego toru, takie słowo jest zbyt szumnym określeniem i wolą go nazwać "niezobowiązującą przygodą", o której nigdy nikt (a już na pewno współmałżonek) nie powinien się dowiedzieć - no bo po co? Zdarzyło się i koniec, nie ma co kruszyć o to kopii. Taka przypadkowa osoba do uprawiania seksu nic dla nas nie znaczy, nie odegra w naszym życiu żadnej znaczącej (jeśli w ogóle jakiejkolwiek) roli.
Wbrew pozorom nie jest to artykuł o zdradzie, ale o seksie, i to takim w dosłownym tego słowa znaczeniu. O takim seksie, z którym nic się nie wiąże - żadne wyższe uczucia (bo tylko głównie uczucia pożądania, podniecenia itp.), żadne zapewnienia o nich, żadne kwiaty, świece, żadne poranne pobudki w uścisku ramion partnera i inne podobne nastroje.
Zapewne termin "niezobowiązujący" jest Wam doskonale znany. Najprościej można go zdefiniować jako "niewiążący się z żadnymi zobowiązaniami". A czym są zobowiązania? Ano tym, do czego się zobowiązujemy. Masło maślane? Tylko pozornie.
Czy powyższe pojęcie może odnosić się również do seksu? Choć w naszym społeczeństwie nie jest to jeszcze normą, ani jakąś specjalnie często uprawianą (nomen omen) praktyką - badania pokazują bowiem, że 95% wszystkich kontaktów seksualnych ma miejsce w stałych (a więc mających zobowiązania) związkach - to niezobowiązujący seks zatacza coraz to szersze kręgi i odsetek ludzi, którym ten proceder (choćby tylko jednorazowo) nie jest obcy, stale rośnie. Niezobowiązujący seks nie jest w rzeczywistości niczym nowym, eksperci i seksuolodzy nazywają to zjawisko nową miejską kulturą, a ludzie o takich upodobaniach określają się wzajemnie Fuck Buddies. Buddy w języku angielskim oznacza kumpel, kamrat, a w omawianym kontekście kogoś, kogo nie obdarza się uczuciem miłości, ale z kim chętnie pójdzie się do łóżka i na tym koniec.
Z niezobowiązującym seksem mamy do czynienia zarówno wtedy, gdy nie dane nam jest być z kimś, kogo kochamy, jak i wtedy, gdy jesteśmy w zadawalającym nas (we wszystkich sferach - seksualnej także) związku. Co za tym idzie, przypada on w udziale nie tylko zdeklarowanym singlom, ale również trwałym związkom (w tym małżeńskim).
Problem znalezienia partnera na jedną noc nie wydaje się już tak wielki. Ostatnimi czasy bowiem zasady zawierania znajomości mocno się przeobraziły. W wyniku nieograniczonego dostępu do Internetu i telefonu komórkowego, które umożliwiają znalezienie towarzysza do nocnych uciech w błyskawicznym tempie, stajemy się coraz bardziej otwarci na ekscytujące przygody. A przecież wiadomo, że gigantyczny stres w pracy trzeba jakoś odreagować; dochodzą do tego częste podróże służbowe, noce w hotelach i wolne wieczory, których nikt nie lubi przecież spędzać w samotności.
Jak wynika z doświadczeń wielu kobiet żyjących w dużych miastach, po ciężkim dniu wystarczy wybrać się do baru, by znaleźć tam chętnego prawnika, managera czy bankiera. Słodziutkiego chłopaka, którego można zabrać do domu na kilka godzin namiętnego seksu.
A zaraz potem wyprosić, bo niezależna kobieta jada śniadanie solo.
Scenariusz może wyglądać również tak: młody przystojny biznesmen stoi na lotnisku.
W jednym ręku trzyma walizkę, w drugiej telefon komórkowy. Przed chwilą dowiedział się, że odwołano jego samolot. Mężczyzna nie zamierza tracić czasu i spędzić samotnej nocy w obcym mieście. Z listy kontaktów wybiera adres kobiety, która z pewnością mu nie odmówi.
Zjawisko seksu bez zobowiązań jest dość młode, a już dorobiło się swojej nomenklatury, a nawet różnego rodzaju urozmaiceń, jak chociażby uprawiania go, niekoniecznie w zaciszu własnej (lub partnera) alkowy, a wręcz przeciwnie- w publicznym miejscu: parku, parkingu, przyblokowym podwórku (ważne tylko, żeby nie było tam zainstalowanego monitoringu). Osoby takie robią to na oczach zaproszonych przez Internet ludzi lub przypadkowych przechodniów.
Proceder taki określany jest mianem doggingu. Skąd wzięła się ta nazwa? Do końca nie wiadomo; według jednych pochodzi od właścicieli psów, którzy rzekomo wychodzili na spacery ze swoim czworonogiem, a w rzeczywistości, by popatrzeć na pary, które chciały mieć widza, gdy uprawiały ze sobą seks. Z kolei inni twierdzą, że nazwa wzięła się stąd, że ludzie robią to szybko i od tyłu.
Całą zabawa zaczyna się w Internecie; to tam doggersi wyszukują partnerów chętnych na takie spotkanie. Nie potrzebują oni specjalnej atmosfery czy nawet gry wstępnej, bo taki seks trwa zwykle 5-10 minut.
Średnia wieku doggersów to 32-45 lat. Jak piszą o sobie na forach internetowych, co prawda nie mają zasad, ale są dwie wytyczne, których bezwzględnie się trzymają - bezpieczeństwo (uprawiają seks w kondomie) oraz zostawianie miejsca, w którym się spotykają, w takim stanie czystości, w jakim je zastali.
Seksuolodzy mówią wprost o takich ludziach jako o pokręconych ekshibicjonistach, którym podniecenie sprawia możliwość podpatrywania innych, bądź świadomość patrzenia innych na nich samych. Jest to nieszkodliwa dewiacja psychiki dla samych zainteresowanych, o ile ma charakter sporadyczny. Częste zabawianie się w ten sposób może zaburzyć ich kontakty z innymi osobami, a nawet prowadzić do impotencji.
Czy więc żyjemy w czasach, w których seks obejdzie się bez miłości? Specjaliści próbują nas uspokoić; ostatecznie zmianom uległy tylko możliwości, a nie ludzkie tęsknoty i pragnienia tłumaczą. Większość ludzi, aby móc delektować się seksem, potrzebuje intymności, odpowiedniej atmosfery i emocjonalnego bezpieczeństwa.
Moją intencją nie jest narzucanie Wam jakiegokolwiek zdania w zaprezentowanym przeze mnie zagadnieniu. Ocenę moralną pozostawiam już każdemu z nas, bez względu na to, czy miał z nim do czynienia osobiście czy też tylko o czymś takim słyszał. Ile bowiem ludzi, tyle zdań na dany temat. Warto się jedynie zastanowić, czy charakter tego rodzaju spotkań na pewno nam odpowiada, czy jest to faktycznie zabawa, i jakie są konsekwencje oddzielania przyjemności fizycznej od uczuć wyższych.
Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Dziewczyno, przestań ciągle przepraszać!
Sex edukacja
O dojrzewaniu, relacjach i świadomej zgodzie
Złożony zespół stresu pourazowego
Krytyczni, wymagający i dysfunkcyjni rodzice
Zawód psycholog. Regulacje prawne i etyka zawodowa
Przekleństwo perfekcjonizmu. Dlaczego idealnie nie zawsze oznacza najlepiej
Komunikacja niewerbalna. Autoprezentacja, relacje, mowa ciała
Najwybitniejsze kobiety w psychologii XX wieku
Zrozumieć dziecko wykorzystywane seksualnie
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Jak zbudować związek idealny?
Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl