IT-SELF Małgorzata Osipczuk, www.it-self.pl, www.terapia-par-wroclaw.com
Forum Reklama Kontakt

Portal Pomocy Psychologicznej

Czwartek 21 listopada 2024

Szukaj w artykułach

Wszystkie artykuły...

Artykuły

Góra lodowa - albo o przekleństwie niemożności

Autor: Max Szot

Źródło: www.psychotekst.pl

Jąkanie jest jak rak, podstępnie i skutecznie niszczący jedną z najcenniejszych właściwości gatunku Homo sapiens - zdolność do skomplikowanego i bogatego, lecz skutecznego komunikowania się ze swoimi pobratymcami. Skutkiem nie jest li tylko problem z kupieniem w kiosku gazety - szkody są daleko większe. Z pozoru to tylko niezbyt sprawnie działający aparat mowy - tak naprawdę to głębokie zniszczenia w sferze całej osobowości jąkały.

Jąkanie jest jak rak, podstępnie i skutecznie niszczący jedną z najcenniejszych właściwości gatunku Homo sapiens - zdolność do skomplikowanego i bogatego, lecz skutecznego komunikowania się ze swoimi pobratymcami. Skutkiem nie jest li tylko problem z kupieniem w kiosku gazety - szkody są daleko większe. Jeśli bowiem człowiek cywilizuje się i uspołecznia uczestnicząc w tysiącach sytuacji interakcji z innymi ludźmi, to dla jąkały prawie wszystkie z nich od razu obarczone są palącym bólem zablokowanej mowy. Powstaje trudna do zagojenia rana, wciąż otwierająca się na nowo. Z pozoru to tylko niezbyt sprawnie działający aparat mowy - a tak naprawdę to głębokie zniszczenia w sferze całej osobowości jąkały.

Przypadłość ta dotyka wedle różnych statystyk około 1-4% populacji, w większości mężczyzn. Istnieje wiele teorii dotyczących jej przyczyn. Naukowcy stawiają tezy a to o dysfunkcji ośrodka mowy w mózgu, a to o uszkodzeniach mechanicznych tegoż ośrodka - ale i o czysto psychologicznych przyczynach jąkania. Pewnie wszyscy z nich mają po trochu racji - i nikt nie ma jej do końca. Większość z nich jest jednak zgodna, że jeżeli jąkanie nie zakończy się w dzieciństwie, zagarnie mackami lęku i wycofania całą osobowość człowieka.

Rozwinie się jak pajęczyna nowotworowej tkanki, zamieniając radosnego człowieka w ofiarę trudnej do wyleczenia choroby. Nie zabije - ale zabierze radość i wolność codziennego życia.

Początki nie są specjalnie bolesne. Kilka potknięć w trakcie wypowiedzi, czasami przeciągnięcie sylaby, niekiedy jej powtórzenie. Dobra interwencja logopedy albo też po prostu dorastanie młodego człowieka może rozwiązać problem. Zdarza się jednak, iż niezauważalnie włączą się dwa mechanizmy, które szybko doprowadzą do ogromnych zniszczeń: wstyd i ucieczka przed mówieniem. Jeśli jąkający się, czując pierwszy raz lęk, zacznie się wstydzić swojej przypadłości i będzie chciał ją ukryć - wyda na siebie samego wyrok. Najpierw odłoży wykonanie ważnego telefonu bądź dla "świętego spokoju" pójdzie do położonego znacznie dalej sklepu samoobsługowego. Zareaguje bardzo normalnie i zrozumiale - a jednak popełni ogromny błąd, ponieważ już zawsze będzie uciekał. W końcu przestanie dzwonić i chodzić na zakupy. Demon, przed którym uciekał, weźmie go w swoje posiadanie.

Objawy będą coraz bardziej widoczne. Jąkanie z formy klonicznej, objawiającej się powtarzaniem sylab, stopniowo przekształci się w formę toniczną, w której dochodzi do silnych bloków na pojedynczych głoskach. Mięśnie ust nie chcą już w wyrazie "podłoga" przejść płynnie z "p" do "o", co gorsza nie chcą też jedynie powtórzyć kilka razy pierwszej sylaby. Robią coś znacznie mniej przyjemnego: zaciskają się jak kleszcze na "p" i nie pozwalają rozewrzeć warg. Zalega cisza, najpierw tylko zaskakująca i niezrozumiała dla otoczenia, ale wkrótce krępująca i przykra dla wszystkich. Jąkała będzie walczył - napnie mocniej wargi, będzie nadymał policzki - ale tylko pogłębi problem. Teraz nie tylko ma zaciśnięte wargi, ale i wygląda jak balon. Czerwienieje. Poci się. W końcu ucieka. Kolejnym razem już nie zaryzykuje wypowiedzi.

W zaawansowanym jąkaniu pojawiają się tzw. współruchy - chociażby tiki głowy, przymykanie powiek, napinanie nogi czy zmiana postawy ciała. "Nowotwór" rozwija się coraz bardziej, i zaczyna się jąkać całe ciało.

Wyrok został wykonany.

Skąd to wszystko wiem? W ósmej klasie szkoły podstawowej, odpowiadając przy tablicy na lekcji geografii, walczyłem przez dziesięć najdłuższych minut mojego życia, żeby powiedzieć jedno słowo: "Tarnobrzeg". Nadymałem policzki, unosiłem prawą rękę do twarzy, pochylałem się do przodu. Walczyłem z piekielną literą "t". Przegrałem.

Nasz problem, problem osób jąkających się, przypomina górę lodową. Zewnętrzne objawy - to, co widać nad powierzchnią oceanu zdarzeń - to zaledwie niewielki fragment problemu. "Rak" toczy nas dużo głębiej i obszerniej - i obejmuje wszystko to, co dzieje się w naszej duszy. Rozwinięta dysfunkcja aparatu mowy zaczyna być dla nas jak mocne liny, krępujące nasze chętne do zmieniania świata ręce. Wstyd i logofobia (unikanie mówienia) to więzy założone na nasze nogi. Trudno nam, jąkałom, wyruszyć na nich w podróż naszego życia. Problem nie polega bowiem tylko na tym, że fatalnie nam się mówi - prawdziwy problem polega na tym, że mając utrudnione mówienie nie wchodzimy w społeczeństwo. Nie dzwonimy w ważnej sprawie, czym sprawiamy sobie mnóstwo kłopotów. Na studiach obawiamy się egzaminów - i w skrajnych przypadkach nie idziemy na nie, poddając się bez walki. Tysiące spraw czekają na załatwienie i nawarstwiają się. Jedne problemy rodzą inne. Toniemy w nich. Przestajemy chodzić do urzędów, by załatwić kilka drobnych spraw. Przestajemy rozumieć jak działa świat. Zwyczajnie nie wiemy wielu rzeczy - nie porozmawialiśmy o nich z przyjaciółmi, bo powiedzenie "dzień dobry" zajęło nam pięć minut i na radosne dyskusje o wszystkim i o niczym nie było już czasu. Stres poszukiwania pracy - i tak duży dla każdego bezrobotnego - dla nas jest niewyobrażalny. Często nie odrzuca się nas po rozmowie kwalifikacyjnej. Odrzuca nas system: dzwonimy do potencjalnego pracodawcy, aby na rozmowę się umówić, nim zdołamy wydukać "dzień dobry" mamy blok i nie mówimy nic, więc słyszymy tylko zniecierpliwione "halo, halo?" i trzask rzucanej słuchawki.

Stopniowo zaczyna się jąkać nie tylko nasze ciało, ale i nasza dusza. Świat emocji zostaje zarażony i zniszczony - nie ma już w nim miejsca na radość, miłość, strach i spokój - jest już tylko lęk przed tym, co za chwilę trzeba będzie w najwyższym trudzie powiedzieć, i cierpienie wynikające z dojmującej świadomości, ile razy musieliśmy to już przechodzić - dzień za dniem, miesiąc za miesiącem, rok za rokiem.

Wyrok został wykonany.

Transatlantyk naszego życia, mimo naszych próśb do wszelkich bogów, złorzeczeń i płaczu, rozbija się nieodmiennie o ten kawał zamarzniętej duszy - lodową górę jąkania.

PS. Jeżeli jesteś zainteresowany tematem, jąkasz się sam lub masz w rodzinie osobę jąkającą się - chętnie porozmawiam. Mail: maxszot(at)gmail.com

Artykuł powstał w ramach programu PISZMY - PSYCHO - TEKSTY.
Program dofinansowany przez MINISTERSTWO PRACY I POLITYKI SPOŁECZNEJ w ramach Funduszu Inicjatyw Obywatelskich

Źródło: www.psychotekst.pl

(publikacja: 2008-12-10)

<< powrót

Wszystkie artykuły...

Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl