IT-SELF Małgorzata Osipczuk, www.it-self.pl, www.terapia-par-wroclaw.com
Forum Reklama Kontakt

Portal Pomocy Psychologicznej

Czwartek 21 listopada 2024

Szukaj w artykułach

Wszystkie artykuły...

Artykuły

Ślady przemocy w umyśle

Autor: Paulina Chocholska

Źródło: www.psychotekst.pl

Jak myśli osoba doświadczająca przemocy o sobie, ludziach, świecie, przyszłości?

Nie lubię sformułowania "ofiara przemocy". Słowo "ofiara" kojarzy mi się od razu na dwa sposoby.

Jeden to ofiara w znaczeniu "ktoś, kto bezwolnie czeka, nie reaguje, daje się krzywdzić". Tzw. ofiara losu.

Drugi to ofiara składana w hołdzie czemuś, komuś. Tak, jak w czasach starego testamentu: oddaj mi syna, siebie, swoje życie. Ofiara zaufania, uwielbienia, oddania się w imię miłości. Miłości i uwielbienia do bóstwa, cesarza czy idei.

Obie te postawy mają sens, ale tylko w jednym jedynym wypadku: gdy człowiek świadomie się na to decyduje. Są w historii ludzie, którzy zdecydowali się nie bronić, gdy ktoś atakuje, nie oddawać ciosów, przyjąć to, co wydaje się niemożliwie do przyjęcia - śmierć, krzywdy. Zrobili to świadomie, mogli nie brać tego na swoje barki. Mogli walczyć, oddawać cios za cios, ale wybrali inną drogę. Nie można jednak proponować takiej drogi życiowej każdemu, a na pewno trzeba dać możliwość wyboru.

Cierpienie cierpliwe, z wyboru, niesie dla cierpiącego jakąś ważną wartość - daje obraz wytrzymałości, poświęcenia. Podtrzymują to komunikaty: "cierp w milczeniu", "taki jest twój los", "taki w ogóle jest los", "poświęć się", "życie jest ciężkie i nie uciekniesz od tego, co niesie, więc nie broń się, tylko podporządkuj swoje marzenia, cele i plany innym".

Jest to pewna filozofia życiowa, ale przed wejściem na taką ścieżkę warto dokonać świadomego wyboru.

Problem w tym, że to jest najgorszy fragment tej historii. Wyrwany z kontekstu - służy podkreślaniu bezwolności, niemocy, słabości i konieczności zniesienia tego, co przychodzi. Wycinany jest moment wyboru.

Sytuacja przemocy jest straszliwą karykaturą tych postaw. Sprawca ląduje na piedestale wszechmocnego pana, osoba doświadczająca przemocy - na poziomie bezwolnego sługi. Ta przepaść pogłębia się każdego dnia z powodu działań sprawcy.

Osoby doświadczające przemocy w pewnym sensie znalazły się w swojej sytuacji bez własnej decyzji. Nie tak wyobrażały sobie swoje życie, nie tak miało ono wyglądać. Nie ma w nich zgody na taki los, jaki je dotyka. Cierpią, choć tego nie chcą. Ale jakże trudno jest im wydostać się z zaklętego kręgu przemocy. Dlaczego? Co dzieje się w głowie i sercu osoby, która jest poniżana, bita, upokarzana?

Doświadczający przemocy o sobie myśli źle. Czasem nawet nie myśli o tym za wiele, bo nie ma na to czasu, tak bardzo pochłaniające jest kombinowanie, jak się ochronić, jak nie rozdrażnić sprawcy.

Niskie poczucie własnej wartości to nieodłączny towarzysz. Wspierane przez komunikaty sprawcy: "jesteś beznadziejna/y", "nic nie umiesz", "ty szmato!", itp.

Poczucie braku skuteczności jest związane z wieloma nieudanymi próbami powstrzymania przemocy, ochronienia siebie. Im więcej tych prób, tym silniejsze przekonanie, że nic się nie da zrobić, że nawet boska siła nie pomoże.

Bezsilność podkreślają nieskuteczne interwencje policji, nieudane próby uzyskania pomocy, często sabotowane przez pokrzywdzoną osobę. Rośnie poczucie, że sprawca jest absolutnie wszechmocny i nie ma możliwości powstrzymania go.

Osoba doświadczająca przemocy myśli, że:

Jest na to skazana, bo nie wie, co robić. Nikt jej nie pomógł, a nie umie odejść sama. Nie widzi wyjścia z sytuacji.

Zasługuje na takie traktowanie, bo jest głupia, zła, leniwa, puszczalska i wszystko to, co mówi o niej sprawca. Nie ma własnego zdania na swój temat, całkowicie "kupiła" swój obraz siebie od sprawcy, nawet zaczyna zachowywać się tak, jakby była to prawda o niej - choć naprawdę jest inną osobą.

Gdyby była lepsza/mądrzejsza/ładniejsza/więcej zarabiała/bardziej się starała - to nie byłaby bita, poniżana, gwałcona we własnym domu. Starania "bycia lepszą" niestety nic nie dają, bo nie o to chodzi. To nie niedoskonałość ofiary powoduje ataki, tylko skrzywiona psychika sprawcy.

On jest wszechmocny i zrobi co chce, ma znajomych prawników, policjantów, ma pieniądze i załatwi to, co zechce.

Nigdy nie ucieknie sprawcy - on ją dogoni, ukarze za ucieczkę. Zresztą, dokąd tu iść, gdy ma się tak niskie poczucie własnej wartości? Przecież sprawca robi co może, aby powstał u ofiary obraz osoby niezdarnej i do niczego. Ona wierzy, że nie poradzi sobie.

Sprawca zrobi z nią, co zechce i nikt jej nie pomoże.

Uważa, że jest beznadziejna, bo nie radzi sobie nawet we własnym domu z własnym mężem.

Nie ma perspektyw - zarówno tych dobrych jak i złych. Nie potrafi i nie chce myśleć, co będzie dalej. To forma ochrony przed koszmarem, który jest przewidywalny - kolejnym biciem czy wrzaskami. Jedyne, co przychodzi na myśl, to: "gorzej już nie może być".

Świat nie jest sprawiedliwy i rządzą nim jakieś dziwne, ukryte prawa, których ona nie rozumie. Rządzi silniejszy, a racje słabszych nie są brane pod uwagę.

Tylko ja to przeżywam, jestem z tym sama - rosnące poczucie wyizolowania z otoczenia utrudnia kontakty mogące dać wsparcie, pomoc.

Nie wyobraża sobie innej sytuacji, bo sprawca ciągle mówi "i tak masz tu za dobrze" - czyli powinna to znosić. W ogóle nie ma czasu na wyobrażanie sobie czegokolwiek.

Marzy o chwili spokoju, bezpieczeństwa. Jak o wakacjach na Hawajach - aby choć na chwilę wyrwać się z paskudnej, koszmarnej codzienności.

Co czuje osoba doświadczająca przemocy?

Ma poczucie błędnego koła - znikąd ratunku, znikąd pomocy, szkoda na to wszystko czasu i energii, tak potrzebnej do przeżycia kolejnego dnia. Dręczy ją poczucie zagubienia, utraty kierunku, celu, sensu życia. Cierpi z braku perspektyw, sensownych i rzeczowych planów na przyszłość, pozostają jej jedynie puste marzenia typu: "kiedyś będzie dobrze".

Ma dręczące poczucie niejasności sytuacji, rozmytych granic, co trzeba a czego nie wolno, za co dziś będzie bicie a za co nie. Oczywiście te "zasady" zmieniają się z minuty na minutę, w zależności od humoru sprawcy. To z kolei buduje ogromny lęk.

Brak solidarności z innymi krzywdzonymi, przekonanie o tym, że jest się absolutnie samemu w tej sytuacji, ciągle pogłębia kryzys.

Zdarza się także, że osoby doświadczające przemocy bardzo surowo osądzają inne ofiary przemocy - "to jej wina, że on ją bije". Nie wspierają się nawzajem, nie bronią. Stają nawet czasem po stronie sprawcy - jest to spowodowane próbą nadania sensu temu, co dzieje się z nimi samymi. Jest to próba szukania rozwiązań, odpowiedzi na pytanie: czemu akurat ja? Co takiego zrobiłam, że mnie bije, krzywdzi? Oskarżając inną bitą kobietę o lenistwo czy niemoralne prowadzenie się ofiary próbują wnieść trochę porządku do tego szalonego świata, który je otacza. Próbują pokazać sobie, że sprawca ma swoje powody by bić. A to nieprawda, bo żaden powód nie jest wystarczający, aby stosować przemoc wobec bliskich.

Wszystkie te myśli i przekonania nie kończą się automatycznie wraz z przerwaniem przemocy, gdy następuje fizyczna izolacja doświadczającego przemocy od sprawcy. Nawet śmierć sprawcy czy osadzenie go w więzieniu nie powoduje automatycznego przerwania takiego toku myślenia u ofiary. Umysł osoby doświadczającej przemocy tak długo był naginany do potrzeb sprawcy, że czasem powstaje wrażenie, jakby bardziej słuchał sprawcy niż swojego "właściciela". Tak długo obowiązywał kodeks sprawcy, że teraz trudno jest takiej osobie "odzyskać siebie". Trzeba na to czasu i pozytywnych doświadczeń, które pomogą zbudować inny niż dotychczas obraz siebie.

Źródło: www.psychotekst.pl

(publikacja: 2008-07-07)

<< powrót

Wszystkie artykuły...

Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl