Uwierzmy, że dzieci widzą i czują więcej, niż nam się wydaje dużo wcześniej, niż my sami chcielibyśmy, aby czuły. Dbajmy, o dojrzałą, pozytywną i nie odartą z szacunku postawę wobec partnera. Mimo wszystko. To jesteśmy naszym dzieciom winni.
Temat konfliktów i rozpadu małżeństwa nie po raz pierwszy pojawia się przy okazji analizy przyczyn i czynników wpływających na rozwój patologii wśród młodzieży. Wiele razy problematykę tę łączono także z - coraz szerzej rozlewającą się - falą uzależnień dotykających młodych ludzi.
Związek rozpadu rodziny z kryzysem, czyniącym młodych ludzi podatniejszymi na różnego rodzaju zagrożenia jest oczywisty. Jednakże tego typu postrzeganie i interpretowanie rozwodu wydaje się nieuprawnionym i szkodliwym uproszczeniem. Szkodliwym z dwóch powodów.
Po pierwsze, jednoznacznie negatywne oceny dotyczące rozpadu małżeństwa i sugerowanie jego głęboko destrukcyjnego wpływu na dzieci, zniechęcają rodziców do poszukiwania najlepszych w tej sytuacji rozwiązań. Do kształtowania swoich postaw w taki sposób, aby rozwód był jak najmniej odczuwalny dla dzieci i w jak najmniejszym stopniu zaburzał ich funkcjonowanie aktualne i przyszłe.
Po drugie: wpędza wiele par w nie do końca uzasadnione poczucie winy. To w efekcie powoduje pozostawanie w związku, mimo jego emocjonalnego rozpadu. Albo też buduje w rozwiedzionych rodzicach, oparte właśnie na poczuciu winy, paradoksalnie destrukcyjne zachowania wobec własnych dzieci.
Rysuje się tu więc wyraźnie potrzeba realistycznego spojrzenia na rozwód, z całym zrozumieniem znaczenia, jaki ma on dla dzieci, ale także z ukazaniem jego pozytywnego potencjału oraz możliwości. Możliwości, których wykorzystanie może uczynić go doświadczeniem trudnym dla dziecka, ale nie destrukcyjnym. Rozejście się rodziców nie musi predestynować dziecka do zachowań ryzykownych czy ponoszenia innych, patologicznych skutków w przyszłości.
Oczywiście rozpad rodziny zawsze pozostaje dla dziecka doświadczeniem destabilizującym i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Próbując jednak obiektywnie spojrzeć na rozwód i jego konsekwencje, warto zadać sobie pytanie o to, czy rozumiemy, iż w istocie jest on tylko i aż finałem czegoś, co zadziało się o wiele wcześniej, zwieńczeniem pewnego procesu.
Trudno tak naprawdę ocenić rzeczywisty wpływ rozwodu na funkcjonowanie młodego człowieka bez świadomości, że wpływ na zachowanie, uczucia i przekonania dziecka ma także, a może przede wszystkim to, co działo się w rodzinie na długo przed podjęciem ostatecznej decyzji o formalnym zakończeniu związku.
Sugerujemy tu więc większą uważność i troskę rodziców o to, jaką atmosferę tworzą oni od samego początku procesu, który zdefiniować można jako rozpad związku. Innymi słowy, zanim utoniemy w rozważaniach dotyczących wagi samego rozwodu, zastanówmy się uczciwie nad tym, jaki rodzaj doświadczeń staje się udziałem naszych dzieci w kontekście konfliktu między rodzicami czy zaniku więzi.
Nie starczy bowiem konstruktywny, acz płytki komunikat: "kochamy Cię oboje", który przedstawiamy dziecku wraz z decyzją o rozwodzie, czy cywilizowany podział majątku, w sytuacji, w której doświadczało ono wcześniej silnych napięć, wzajemnej wrogości rodziców, wzajemnego niszczenia, czy innego rodzaju przemocy - także emocjonalnej. Wtedy najgorsze już się stało, a pozytywne komunikaty tracą swoją moc.
Zasadna numer jeden tym samym, która klaruje nam się w tej chwili, to postulat, by nie ograniczać swojej troski o emocjonalność dziecka tylko do momentu, w którym podejmujemy ostateczną decyzję o rozwodzie. Należy zwracać zaś uwagę na jego rzeczywistość i sytuację wtedy, kiedy rodzina zaczyna doświadczać trudności. Oczywiście troska ta przejawiać się będzie różnie, w zależności od wieku dziecka i specyfiki problemów, jakich doświadczają rodzice, ale to już temat na osobny artykuł.
W tej chwili najważniejsze jest to, by mieć świadomość, że realny wpływ na emocje, funkcjonowanie dziecka, czy młodej osoby ma nie tyle sam, formalny fakt rozwodu, ile raczej cała dynamika relacji między rodzicami, która do faktu tego doprowadziła.
Tak więc "dobry rozwód" to przede wszystkim dojrzali rodzice i sztuka równie dojrzałego komunikowania się ze sobą w sytuacji rozpadu, zaniku więzi, czy wreszcie sztuka dojrzałego rozwiązywania konfliktów. I świadomość, że to, co dzieje się między dorosłymi - choćby było usilnie maskowane - zawsze wpływa na emocje dzieci.
Innymi słowy, jeśli pragniemy szczęścia swoich dzieci, w kontekście trudności, czy rozpadu związku, paradoksalnie skupmy się na budowaniu najbardziej konstruktywnej w tej sytuacji relacji z partnerem - nie zaś na samym dziecku!
Próbując zaś wprowadzać dziecko, adekwatnie do wieku i dojrzałości, w to, co dzieje się między rodzicami - występujmy RAZEM.
Wracając zaś do problematyki samego rozwodu, odpowiedzieć jeszcze trzeba na jedno, ważkie pytanie: czy rzeczywiście jest on zawsze "większym złem" i czy warto utrzymywać związek tylko ze względu na tzw. "dobro dzieci"?
Odpowiedzialność rodzicielska i podstawowa dojrzałość życiowa, zobowiązuje nas na pewno do dobrze pojętej walki o związek i motywacji oraz zaangażowania w rozwiązanie pojawiających się problemów. W sytuacji jednak, kiedy więź zamiera, różnice potrzeb i oczekiwań pogłębiają się i jakiekolwiek "razem" staje się niemożliwe - utrzymywanie formalnego układu "dla dobra dziecka" może stanowić paradoksalne zagrożenie, czy źródło negatywnych doświadczeń, poważnie odbijających się na jego rozwoju.
Wzajemna niechęć dorosłych w takiej sytuacji może narastać a niezaspokojone potrzeby i poczucie świadomie przyjętego - ale jednak przymusu - odbijać się na funkcjonowaniu dorosłych.
Trudno, aby w takiej sytuacji, mimo najlepszych chęci, rodzina spełniała swoje zasadnicze funkcje, szczególnie emocjonalne. Zaprzeczenie, żal, niespełnienie i przebijająca od czasu do czasu pretensja (bywa, że i wobec dziecka w takich sytuacjach) - zostaną niewątpliwie zarejestrowane przez tak czułego odbiorcę, jakim jest młody człowiek.
Dobre intencje zaowocować mogą więc stworzeniem klimatu pełnego napięcia emocjonalnego, niedomówień, niespełnienia, braku prawdziwej relacji i wielu innych elementów, które stanowią potencjał zdrowej rodziny. Destrukcja w białych rękawiczkach - tak można by określić zagrożenia, wynikające z pozostawania w związkach "z rozsądku", szczególnie, jeśli "rozsądek" ten motywowany jest wyłącznie "dobrem dziecka".
W kontekście takiego układu i braku dobrych rozwiązań - bo dobrych w takiej sytuacji nie ma - mniejszym złem wydaje się rozwód i rozwiązanie relacji z całą dojrzałością oraz szczególną uważnością i troską o dziecko w całym procesie "rozchodzenia się".
Obalamy tu więc mit o jednoznacznie negatywnym wpływie rozwodu rodziców, mit, twierdzący, że bycie razem za wszelką cenę jest zawsze lepsze, niż rozstanie dorosłych. To, jak już wcześniej pisałam, poważne uproszczenie.
Sprawą poza dyskusją pozostają oczywiście sytuacje, w których rozwód dokonuje się w kontekście przemocy domowej - tutaj jego pozytywny potencjał jest, mam nadzieję, oczywisty i nie wymagający wyjaśnień.
Podsumowując - nie popełniajmy błędu polegającego na bardzo płytkim interpretowaniu rozwodu i jednoznacznym określaniu go jako czynnika głęboko negatywnie determinującego emocjonalność i zachowania dziecka.
Bywają sytuację, w których stanowi on - przy braku lepszych rozwiązań - jedyną rozsądną decyzję. To, jak ostatecznie odbije się na życiu naszych dzieci, zależy natomiast od tego, w jaki sposób przebiega proces "rozstawania się" rodziców. To wykracza poza formalne rozwiązanie małżeństwa i obejmuje zwykle dość długi proces przed podjęciem ostatecznej decyzji o rozstaniu.
Traktujmy więc nasze dzieci z szacunkiem i uważnością nie tylko w tym trudnym, kulminacyjnym momencie, jaki stanowi rozwód. Zwracajmy uwagę na to, czego i jak doświadczają już przy pierwszych konfliktach czy sygnałach rozpadu związku.
Uwierzmy, że dzieci widzą i czują więcej, niż nam się wydaje dużo wcześniej, niż my sami chcielibyśmy, aby czuły. Dbajmy, o dojrzałą, pozytywną i nie odartą z szacunku postawę wobec partnera. Mimo wszystko. To jesteśmy naszym dzieciom winni.
Rozwiązujmy sami swoje konflikty, nie wciągając w nie dzieci i nie oczekując od nich opowiadania się po którejś ze stron. Dawajmy jasne komunikaty, iż to, co się dzieje - dzieje się między nami i nie ma nic wspólnego z dzieckiem, ono samo zaś jest nam tak samo drogie, jak zawsze. Przedstawiajmy dziecku uczciwie to, co dzieje się w związku - adekwatnie oczywiście do jego wieku, poziomu intelektualnego i ogólnej dojrzałości. Pokażmy mu rozstanie jako wspólną decyzję, próbując zachować, mimo wszystko, jakiekolwiek "razem".
Zadbajmy też o to, by miało jasność co do tego, w jaki sposób zmieni się jego życie po rozwodzie rodziców, co zaś pozostanie niezmienne. Największym wrogiem dziecka - w takiej sytuacji - poza wzajemną wrogością rodziców, czy angażowaniem go w konflikty dorosłych - jest jego niewiedza i pozostawienie w obliczu ogromnej zmiany, trudnej emocjonalnie, zaburzającej poczucie bezpieczeństwa. Zmiany, której konsekwencji nie jest ono tak naprawdę świadome.
Nie ma sposobu, aby oszczędzić dziecku bólu, który przeżywa przy rozstaniu rodziców. Mamy jednak ogromne pole do popisu, aby uczynić ten ból o wiele mniejszym i zadbać o podstawową stabilność tego młodego człowieka, za którego jesteśmy odpowiedzialni. Jeżeli nam się uda - to trudne doświadczenie nie będzie odbijać się destrukcyjnie na życiu naszego dziecka.
Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Dziewczyno, przestań ciągle przepraszać!
Sex edukacja
O dojrzewaniu, relacjach i świadomej zgodzie
Złożony zespół stresu pourazowego
Krytyczni, wymagający i dysfunkcyjni rodzice
Zawód psycholog. Regulacje prawne i etyka zawodowa
Przekleństwo perfekcjonizmu. Dlaczego idealnie nie zawsze oznacza najlepiej
Komunikacja niewerbalna. Autoprezentacja, relacje, mowa ciała
Najwybitniejsze kobiety w psychologii XX wieku
Zrozumieć dziecko wykorzystywane seksualnie
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Jak zbudować związek idealny?
Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl