IT-SELF Małgorzata Osipczuk, www.it-self.pl, www.terapia-par-wroclaw.com
Forum Reklama Kontakt

Portal Pomocy Psychologicznej

Czwartek 21 listopada 2024

Szukaj w artykułach

Wszystkie artykuły...

Artykuły

W pogoni za ideałem

Autor: Karolina Hajek

Źródło: www.psychotekst.pl

W celu sprostania wymogom mody ludzkość od pradawnych czasów deformowała swoje ciała i dokonywała różnorakich samookaleczeń. Czy współczesne zabiegi upiększające odbiegają od tych szokujących praktyk? Czy chirurg plastyczny spełnia rolę współczesnego szamana ?

Ingerowanie w wygląd zewnętrzny, mające na celu zwiększenie atrakcyjności fizycznej, jest odmianą ludzkiego zachowania tak starą jak świat. Wrażliwość na estetykę wyglądu nie jest zresztą cechą, którą moglibyśmy przypisywać wyłącznie człowiekowi. Korzenie tego zjawiska tkwią głęboko jeszcze w jego zwierzęcej naturze i mają związek ze sferą życia seksualnego. Piękno, pociąg estetyczny w całej przyrodzie jest wstępną fazą miłości, pierwszym wabikiem miłosnym. Różnica pomiędzy zwierzętami strojącymi się w kolorową szatę godową, a człowiekiem polega nie tylko na tym, że człowiek dysponuje większą skalą środków wyrazu, lecz także na tym, że nie waha się poprawiać błędów i niedostatków natury we własnej budowie fizycznej. Poza tym wrażliwość na piękno naszej powierzchowności nie można z całą pewnością tłumaczyć jedynie motywacją seksualną. Już w kulturach prymitywnych dbałość o wygląd była częścią różnych religijnych i plemiennych rytuałów. Obrzędy inicjacji, czyli wprowadzenia młodego człowieka w życie dorosłych po osiągnięciu dojrzałości płciowej, najczęściej łączyły się z różnymi zabiegami "chirurgicznymi", takimi jak: obrzezanie, tatuowanie, czy blizny ornamentacyjne. Tatuaż bliznowy był praktykowany u wszystkich ludów ciemnoskórych. Polega on na wykonywaniu głębokich nacięć skóry i nasycaniu ich sokami i proszkami roślinnymi. Chcąc uzyskać rysunek gładki, pozwalało się na szybkie gojenie ran, utrudniało się natomiast gojenie w przypadku, chęci uzyskania głębokich blizn lub guzów. Tatuaż taki odznaczał się wielkim bogactwem form plastycznych i niejednokrotnie pokrywał znaczną część powierzchni ciała. Repertuar zabiegów estetycznych u ludów prymitywnych należy poszerzyć o deformacje różnych części twarzy. Polinezyjczycy np. łamali sobie, a potem spłaszczali nosy, z kolei australijscy aborygeni dodatkowo go jeszcze powiększali. W niektórych regionach Indonezji mieszkańcy dla urody opiłowywali sobie siekacze. Równie często spotykane były deformacje ucha lub jego koniuszków. Przekłuwano, a często również rozciągano płatki uszu, czasami też cięto je na paski.

Deformacje ciała w celu upiększenia występowały także u ludów cywilizowanych. W starożytnym Egipcie (zwłaszcza wśród warstwy panującej) znane były praktyki deformacji głowy. Ideał wyznaczony był kształtem głowy słynnego, potężnego faraona. W celu uzyskania pożądanej formy masowano głowę małego dziecka i owijano bandażami, między którymi umieszczano kamienie. Tego rodzaju deformacje stosowano również w starożytnej Grecji. Zdarzały się one także w Europie aż do połowy XIX wieku, szczególnie we Francji i Holandii. Takie zabiegi przeprowadzano także w Afryce i krajach azjatyckich.

Drastycznym przykładem wręcz samookaleczenia dokonywanego w celu sprostania wymogom mody był pochodzący z Chin zwyczaj deformowania stóp. Zapoczątkowali go tancerze chińscy, wkrótce jednak przerodził się w powszechną praktykę, której poddawane były arystokratki. Bandażowanie stóp zaczynało się już w dzieciństwie. Krępowano mocno stopę, aby złamać jak najwięcej kości umożliwiając nagięcie palców do podeszwy. Nadawano im w ten sposób wytworny kształt tzw. lilijek. Tkanka stopy obumierała pod wpływem niedokrwienia, w konsekwencji czego po długim, bolesnym okresie, pozbawiona była czucia. Zniekształcona w ten sposób stopa stała się dla mężczyzny pewnego rodzaju fetyszem. Miała podobne erotyczne znaczenie jak kobieca pierś w kulturze Zachodu. Już sam zapach stopy, zwyczajnie nieprzyjemny, dla ówczesnego mężczyzny był bardzo pociągający. Zwyczaj bandażowania stóp utrzymywał się przez około tysiąc lat. Dopiero mieszkające w Chinach lub podróżujące tam pod koniec XIX wieku Europejki zaczęły zwalczać tę tradycję, którą ostatecznie zniesiono w 1930 roku.

Fakt, iż wyeliminowanie tych przerażających praktyk wymagało ingerencji osób wychowywanych w innej kulturze, jest dowodem na to, jak silny jest wpływ wpojonego nam systemu wartości na nasze poczucie normy. Sugeruje także, że współczesne zabiegi upiększające, do których my przywykliśmy, gdy tylko spojrzeć na nie z dystansem umożliwiającym obiektywizm, okażą się w tym samym stopniu szokujące, co świadectwa etnografów.

Ciężko się nam zgodzić na analogię i podobieństwo pomiędzy barbarzyńskimi w naszych oczach sposobami poprawiania urody, a metodami stosowanymi współcześnie. Zastanówmy się jednak, czy we współczesnych studiach tatuażu nie pobrzmiewa relikt przeszłości, tyle że ujęty w skomercjalizowaną, a więc w łatwiej przyswajalną formę. O stopniu oswojenia świadczyć może fakt, że z szerokiego wachlarza usług (począwszy od tatuowania, a na kolczykowaniu najbardziej wymyślnych części ciała skończywszy) korzystają dziś już nie tylko artyści, aktorzy ale również grupy uprzywilejowane w hierarchii społecznej takie jak menagerowie, a nawet (na Zachodzie) politycy.

Czy nie ma też prostego podobieństwa w barbarzyńcy wybijającym, czy opiłowującym sobie siekacze, a wymienianiem przez nas własnego uzębienia na protezę z tego tylko powodu, że natura nie wyposażyła nas w odpowiednio białe i równe zęby? Szeroko rozpowszechniony obecnie zabieg korygowania uzębienia dzieci za pomocą widocznych klamer jest być może sensowny z punktu widzenia lekarza ortodonty, ale stanowi jednocześnie silne obciążenie dla organizmu. Czy wobec tego nie zgodzimy się z tym, że częściej dyktuje go chęć dostosowania się do obowiązującego ideału piękności, niż wzgląd na funkcjonalność.

W ostatnich latach obserwujemy tendencję do przekazywania dbałości o estetykę naszego wyglądu - niegdyś domeny gabinetów kosmetycznych - w ręce rozmaitych działów medycyny. Wiąże się to z tym, że jesteśmy skłonni poddać się procedurom, które coraz drastyczniej ingerują w nasze ciała. Dobrowolnie godzimy się na obciążające nasz organizm zabiegi i odpędzamy, zupełnie naturalne w takich sytuacjach, obawy zawierzając kompetencjom autorytetów medycznych. Operacja plastyczna jest jedynym zabiegiem chirurgicznym dokonywanym z wyboru pacjenta, w którym sprawą priorytetową staje się estetyka, a nie zdrowie. Nieraz podejmuje się zabiegi i kuracje wręcz szkodliwe, pogarszające funkcjonowanie organizmu. Dotyczy to także radykalnych, drastycznych kuracji odchudzających, przeprowadzanych za pomocą ostrych środków chemicznych, które masowo produkuje współczesny przemysł farmaceutyczny. Odchudzanie przeprowadza się także chirurgicznie, wycinając nadmiar tłuszczu, co pomaga tylko na pewien czas. W wyniku takich kuracji upragnioną szczupłość człowiek nieraz przypłaca osłabieniem serca, silnymi zaburzeniami w przemianie materii.

Przyczyną tego zjawiska jest znów wyobrażenie o idealnym pięknie, którego silnej presji poddają się zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Ideałem tym razem jest pozbawione wad, młode, jędrne, kształtne, nigdy nie starzejące się ciało kobiety i muskularne, atletyczne ciało mężczyzny. Ciała te epatują swoją doskonałością, najczęściej sztuczną i podretuszowaną, z wszechobecnych reklam przekonując nas o tym, że to piękno, które stało się ich udziałem, leży również w zasięgu naszych możliwości. Aby osiągnąć nieosiągalne kształty, wiele kobiet, ale także i mężczyźni uprawiają z pasją każdego dnia jogging, bodybuilding i bodystyling, przebierając wśród lansowanych aktualnie technik i modeli. Kobiety, które dla urody decydują się na operację plastyczną, robią to, gdyż nie czują się dobrze we własnej skórze. Są to często osoby, które przeżywają kryzys. Perspektywa zażegnania kryzysu za pomocą noża, cudownej pigułki lub żelu z liposomami jest przecież bardziej pociągająca niż poddanie się długotrwałej terapii, czy też zmaganie się z trudnymi, bolesnymi, wywołującymi lęk problemami. Problemy psychiczne są w szczególny sposób dla nas nieprzyjemne, najchętniej nie dostrzegalibyśmy ich w ogóle. Społeczeństwo traktuje je z uprzedzeniem i nie pasują one do naszego szybkiego życia i do świata pełnego marzeń o wszechmocy.

W takiej sytuacji chirurg, który za pomocą kilku cięć skalpela może rozwiązać wszystkie problemy i który tuszuje objawy starości przyczyniając się do stłumienia trudności i lęków, staje się kimś w rodzaju współczesnego szamana. Wierzymy, że potrafi sprawić, by ziściło się odwieczne pragnienie człowieka o doskonałości, że potrafi przeciwstawić się bezwzględnemu wyrokowi genów i poprawić to, czego poskąpiła nam niesprawiedliwa natura. Ufamy też, że w jego mocy leży ujarzmienie procesu starzenia, aby mogło zrealizować się marzenie o indywidualnej długowieczności. Niejednokrotnie pokładamy w nim nadzieję, że wraz z poprawą wyglądu zewnętrznego przywróci nam harmonię duszy, targanej codziennymi problemami i porażkami. Oczekujemy, że w ten sposób wyznaczy moment zwrotny w naszym życiu odwracając nieprzychylny nam dotąd los.

Źródło: www.psychotekst.pl

(publikacja: 2003-10-12)

<< powrót

Wszystkie artykuły...

Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl