Do perfekcji opanowana w dzieciństwie sztuka przetrwania, później, w dorosłym życiu, okazuje się zbyt kosztowna. Zbroja, niegdyś chroniąca dziecko, staje się przyciasna, uwiera, krępuje ruchy. Opuszczona przyłbica nie pozwala w pełni skontaktować się ze światem i ludźmi. Z drugiej jednak strony, zrzucenie jej nie przychodzi wcale łatwo...
Gdy w jakimś domu pojawia się alkohol, który z czasem zagarnia dla siebie najważniejsze w nim miejsce, cierpi z tego powodu osoba od niego uzależniona, współmałżonek próbujący "wytrącić pijącemu z rąk kieliszek", ale niemniej cierpią ich dzieci. To cierpienie jest ciche, samotne i skrzętnie skrywane przed światem zewnętrznym. Cierpią na różne sposoby: na sposób bohatera, kozła ofiarnego, błazna lub dziecka zagubionego we mgle.
Formy, w jakich przejawia się cierpienie dzieci pijących rodziców, to z góry rozpisane role, które odgrywają w rodzinnym dramacie. W tym scenariuszu nie przewidziano bowiem roli dziecka z jego potrzebami, kaprysami, spontanicznością. Płacą więc swoim dzieciństwem za możliwość wcielenia się w którąś z gotowych postaci w tragicznej inscenizacji. Wcielają się w nie, bo tylko one gwarantują im przetrwanie w trudnych warunkach. Ubierają się w nie jak w sztywne pancerzyki, w których uderzenie troszkę mniej boli, słowo nie kaleczy aż tak bardzo, a o wstydzie, strachu i samotności udaje się na chwilę zapomnieć. Pozwalają też przystosować się do życia w chaosie, ogarnąć go - choćby prowizorycznym porządkiem i zrozumieniem - by w ten sposób, w jakimś stopniu, okiełznać.
Jednak do perfekcji opanowana w dzieciństwie sztuka przetrwania później, w dorosłym życiu, okazuje się zbyt kosztowna. Zbroja, niegdyś chroniąca dziecko, staje się przyciasna, uwiera, krępuje ruchy. Opuszczona przyłbica nie pozwala w pełni skontaktować się ze światem i ludźmi. Z drugiej jednak strony, zrzucenie jej nie przychodzi wcale łatwo. Pancerz, choć sztywny i przyciasny, nadal stanowi jedyny znany sposób obrony przed światem. Jest źródłem siły i odwagi. Odarty z niego człowiek czuje się małym, bezbronnym dzieckiem, jakim w gruncie rzeczy wewnątrz swego pancerza pozostał. Rezygnacja z odgrywanej przez lata roli zdaje się pozbawiać tożsamości.
Wprawdzie decyzja o dokonaniu zmian nie przychodzi łatwo, jest ona jednak koniecznym warunkiem uwolnienia się od koszmarów przeszłości. "Strategię przetrwania" można realizować tylko w chorym układzie. Nie przystaje ona do normalnych, nie zaburzonych warunków. Pozostawanie w chorej tożsamości prowadzi do budowania w dorosłym życiu wokół siebie niezdrowych relacji. Istnieje zatem niebezpieczeństwo przejęcia schedy po rodzicach i powtórzenia dramatu w kolejnym pokoleniu. Mówiąc o dramacie, mam na myśli nie tylko uwikłanie w problem uzależnienia, choć taka wersja zdarzeń jest najbardziej prawdopodobna i zdarza się najczęściej. Dramatem jest cierpienie człowieka, który nigdy nie odnajdzie własnej tożsamości, skazując się na przymus życia w "nie swojej skórze", "nie tu i teraz". To los kogoś, kto tkwi gdzieś w przeszłości, patrząc na świat, ludzi przez pryzmat starych spraw i odpowiadając na to, co go spotyka emocjami "stamtąd".
Nie można cofnąć czasu, nie da się też wymazać z pamięci doświadczeń z dzieciństwa. Ale wyrok skazujący na balast przeszłości można odwołać. Można zrobić dla siebie coś dobrego, coś lepszego niż tylko przetrwanie i dzielność z zaciśniętymi - by nie zapłakać - zębami. Można poszukać lepszego życia. Fakt, że powstała wspólnota Dorosłych Dzieci Alkoholików jest świadectwem, że ktoś już wcześniej takiego lepszego życia poszukiwał. Rozwój tych wspólnot na całym świecie, tworzenie programów zdrowienia i sukcesy w realizacji ich celów dowodzą, że poszukiwania te mogą - jeśli tylko nie zabraknie odwagi i determinacji - doprowadzić do pomyślnych rezultatów.
Gromadzenie owej odwagi i determinacji zabiera niejednokrotnie wiele czasu. Rozprawienie się z upiorami przeszłości jest sporym wyzwaniem. Wymaga ponownego wydobycia zagłuszonych niegdyś emocji, które były zbyt ciężkie do uniesienia dla dziecka. Uwolnić się od nich można przywołując z pamięci przykre sytuacje z dzieciństwa i odtwarzając w sobie związany z nimi ładunek emocjonalny. Przeżywając dawny ból, lęk, wstyd, gniew, itp., człowiek ma szanse nadać tamtym doświadczeniom nową, adekwatną wartość, uwalniając się w ten sposób od ich toksycznego wpływu.
Podróży tej nie trzeba odbywać w samotności. Najlepiej przyłączyć się do innych, którzy również dzielą doświadczenie bycia dzieckiem uzależnionego rodzica. Zbyt wielkim wprawdzie uproszczeniem byłoby zakładać, że każdy spośród DDA ma takie same doświadczenia i takie same potrzeby związane z powracaniem do zdrowia. Jednak pomimo różnic indywidualnych - początkowe etapy zdrowienia wymagają często odnalezienia wspólnych elementów wplatających się w tożsamość DDA. Samodzielne doszukanie się ich w sobie jest niezmiernie trudne - żeby je dostrzec potrzeba dystansu. Dostarczyć go może spotkanie innego DDA i przejrzenie się w nim jak w lustrze.
Do zdrowia wraca się opowiadając własną historię szczerze, realistycznie i właściwym ludziom. Wspólnota DDA pomaga w odzyskaniu głosu po to, by mogli opowiedzieć własną historię.
Jak wyzwolić się spod wpływu niedojrzałych emocjonalnie rodziców
Dziewczyno, przestań ciągle przepraszać!
Sex edukacja
O dojrzewaniu, relacjach i świadomej zgodzie
Złożony zespół stresu pourazowego
Krytyczni, wymagający i dysfunkcyjni rodzice
Zawód psycholog. Regulacje prawne i etyka zawodowa
Przekleństwo perfekcjonizmu. Dlaczego idealnie nie zawsze oznacza najlepiej
Komunikacja niewerbalna. Autoprezentacja, relacje, mowa ciała
Najwybitniejsze kobiety w psychologii XX wieku
Zrozumieć dziecko wykorzystywane seksualnie
I ŻYLI DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE. Jak zbudować związek idealny?
Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright 2001/2024 Psychotekst.pl