ciągle to samo

Problemy z partnerami.

ciągle to samo

Postprzez miguel » 23 maja 2010, o 16:51

Strasznie dawno nic tutaj nie pisałem, ale z racji tego że nie mam z kim pogadać....postanowiłem troszkę się uzewnętrznić na forum. Właściwie to nic nowego, bo problemy od lat są identyczne i nie daje się ich rozwiązać, różnią się tylko cyferki oznaczające wiek.

Powiedzcie mi szczerze, bez jakiegoś głupawego pocieszania, czy tekstów nie mających jakiegokolwiek potwierdzenia w rzeczywistości......czy mając okrągłą 30 na karku można zmienić swoje życie? To znaczy zmienić jeden jego aspekt, a mianowicie nieistniejące od zawsze życie towarzyskie?
Bo to jest czasem cholernie przykre jeśli nie ma się od lat partnerki, a czas wolny spędza wyłącznie we własnym towarzystwie (względnie wypełniając go przeróżnymi czynnościami które można realizować samemu), nie mając jakichkolwiek znajomych których można by odwiedzić.

Na razie wiem jedno - nie wystarczy chcieć i próbować. Bo jestem już strasznie wyczerpany ciągłym chceniem i podejmowaniem najróżniejszych działań które mają coś zmienić w moim życiu.....a niczego nie zmieniają.
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez Sansevieria » 23 maja 2010, o 17:30

Bez głupawego pocieszania oraz tekstów nie mających pokrycia w rzeczywistości - tak, mając okrągłą 30 na karku można zmienić swoje życie. Można to zrobić również w bardziej zaawansowanym wieku.
Chcieć trzeba na pewno, próbować też, ale jeśli gdzieś jest jakaś nieuświadomiona blokada czy nieuświadomiony wadliwy schemat, to na chceniu i próbowaniu można spędzić życie. Odwieczne pytanie - sięgałeś po pomoc typu psycholog czy psychoterapia?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

można można

Postprzez marie89 » 23 maja 2010, o 17:37

czy można zmienić swoje życie?

Myślę, że można.. niezależnie od wieku :wink:

To nasze życie. My powinniśmy o nim decydować.. Z tym naszym "rządzeniem" to różnie wychodzi.. ale to już inna sprawa.

W pewnych kwestiach nie pozbędziemy się całkiem samotności. Nieustannie jesteśmy sami, nawet gdy ktoś jest przy nas.. Z samotnością się nie wygra. Trzeba pójść na kompromis, czasem tupnąć nogą, ale nie dawać jej przewagi.. bo gdy jest silniejsza, to aż boli..

Coś wątpię, żebym Cię przekonała.. ale starałam się. Nie oczekuj zbyt wiele od 20 latki.. Ja jestem jeszcze pełna nadziei. Nadzieja może żyć baardzo długo.

Pewnie najpierw trzeba sobie zadać pytanie dlaczego jesteś sam, samotny?

Ja często zwalałam to na los, świat i innych, ale gł samotna jestem przez samą siebie- bo choć narzekam to samotność jest "łatwiejsza i bliższa" niż szukanie w sobie chęci i odwagi.. wytrwałości w szukaniu tej "połóweczki" I przerażają mnie zmiany, oczekiwania.. itp itd

A jak jest z Tobą?

Pozdrawiam ciepło

m.
marie89
 

Re: można można

Postprzez miguel » 23 maja 2010, o 17:45

---------- 17:38 23.05.2010 ----------

Sansevieria napisał(a):Bez głupawego pocieszania oraz tekstów nie mających pokrycia w rzeczywistości - tak, mając okrągłą 30 na karku można zmienić swoje życie. Można to zrobić również w bardziej zaawansowanym wieku.
Chcieć trzeba na pewno, próbować też, ale jeśli gdzieś jest jakaś nieuświadomiona blokada czy nieuświadomiony wadliwy schemat, to na chceniu i próbowaniu można spędzić życie. Odwieczne pytanie - sięgałeś po pomoc typu psycholog czy psychoterapia?


Tak. Zaliczyłem w sumie 4 albo 5 psychologów/psychoterapeutów (w sumie kilka lat marnowania czasu i pieniędzy). Farmakoterapię również. Jak zapewne się domyślasz z zerowym skutkiem. Dlatego właśnie zastanawiam się czy pewne rzeczy da się osiągnąć. Obawiam się że mając tak gigantyczne zaległości i będąc zupełnym outsiderem to jest zadanie niewykonalne:(

---------- 17:45 ----------

marie89 napisał(a):Coś wątpię, żebym Cię przekonała.. ale starałam się. Nie oczekuj zbyt wiele od 20 latki.. Ja jestem jeszcze pełna nadziei. Nadzieja może żyć baardzo długo.

Pewnie najpierw trzeba sobie zadać pytanie dlaczego jesteś sam, samotny?

Ja często zwalałam to na los, świat i innych, ale gł samotna jestem przez samą siebie- bo choć narzekam to samotność jest "łatwiejsza i bliższa" niż szukanie w sobie chęci i odwagi.. wytrwałości w szukaniu tej "połóweczki" I przerażają mnie zmiany, oczekiwania.. itp itd

A jak jest z Tobą?

Pozdrawiam ciepło

m.


No właśnie. Ty tego nie wiesz. Wierzysz w to po prostu, wydaje Ci się że to możliwe.....ale nic ponadto. Też kiedyś wydawało mi się, że wszystko zależy ode mnie, że wystarczy chcieć, zacisnąć zęby, zacząć działać.....ale nie.....to nie wystarczy. Obawiam się, że to kwestia zaległości których nie sposób nadrobić w pewnym wieku.
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez Sansevieria » 23 maja 2010, o 17:47

To nie za dobre masz pewnie zdanie o skuteczności pomocy terapeutycznej i właściwie trudno się dziwić :( Musi coś się bardzo głęboko schowało :(
Ponieważ praktycznie się nie znamy to zapytam, jak jest i co jest do osiągnięcia? Jakie rzeczy ewentualnie chciałbyś osiągnąć? Pewnie setki razy odpowiadałeś na to pytanie w różnych wersjach i masz go serdecznie dość. Ale co zrobić - jesli mamy porozmawiać to jeszcze raz się zmuś :)
I wcale nie jestem zdania, że "wszystko zależy ode mnie" to stwierdzenie prawdziwe. Wręcz przeciwnie, są rzeczy, któe ode mnie nie zależą i oddzielenie jednych od drugich bywa bardzo twórcze.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez miguel » 23 maja 2010, o 17:56

Sansevieria napisał(a):To nie za dobre masz pewnie zdanie o skuteczności pomocy terapeutycznej i właściwie trudno się dziwić :( Musi coś się bardzo głęboko schowało :(
Ponieważ praktycznie się nie znamy to zapytam, jak jest i co jest do osiągnięcia? Jakie rzeczy ewentualnie chciałbyś osiągnąć? Pewnie setki razy odpowiadałeś na to pytanie w różnych wersjach i masz go serdecznie dość. Ale co zrobić - jesli mamy porozmawiać to jeszcze raz się zmuś :)
I wcale nie jestem zdania, że "wszystko zależy ode mnie" to stwierdzenie prawdziwe. Wręcz przeciwnie, są rzeczy, któe ode mnie nie zależą i oddzielenie jednych od drugich bywa bardzo twórcze.


Nie mam do nich pretensji. Psycholog ma bardzo ograniczony arsenał, a mianowicie rozmowę. Tylko rozmowę. A niestety ona nic mi nie daje. Co gorsza, miałem czasem wrażenie, że kompletnie nie wiedzą co mają zrobić.

Problem polega na wspomnianych zaległościach. Terapia nie spowoduje, że nagle nauczę się radzić sobie w kontaktach społecznych, znajdę sobie znajomych czy też kobietę. Nie sprawi że cofnę się o kilkanaście lat wstecz.
Umiejętności społeczne, doświadczenie w kontaktach i takie tam rzeczy, kształtują się latami. Ja tego nie posiadam.
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez the hooded man » 23 maja 2010, o 17:58

Można zmienić. Ogromne zaległości nie są na pewno atutem. Może być ciężko, ale da się.
Może na dzień dzisiejszy warto zastanowić się co lubię robić i gdzie mogę poszukać ludzi zajmujących się czymś podobnym?
the hooded man
 
Posty: 125
Dołączył(a): 1 sty 2010, o 20:47

Postprzez miguel » 23 maja 2010, o 18:06

the hooded man napisał(a):Można zmienić. Ogromne zaległości nie są na pewno atutem. Może być ciężko, ale da się.
Może na dzień dzisiejszy warto zastanowić się co lubię robić i gdzie mogę poszukać ludzi zajmujących się czymś podobnym?


Ale Ty to wiesz czy Ci się wydaje? Chodzi o to, że mam te wspomniane zaległości i startuję z poziomu zero - czyli nie mam żadnych znajomych. A zauważyłem, że ludzie są czasem bardzo podejrzliwi kiedy dowiedzą się że nikogo nie mam i czas spędzam we własnym towarzystwie.

Co do zainteresowań....są mało społeczne, właściwie wystarczy internet i jakieś fora dyskusyjne. Przerabiałem to już. Nawet mi się już nie chce nawiązywać wirtualnych znajomości.
Nie wspominam już o tym, że ta ciągła samotność i męka którą przeżywam zwłaszcza w weekendy (niestety nie starczyło mi już budżetu na zapchanie sobie czasu wolnego) tak mi się dała we znaki, że mam ogromne problemy ze skupieniem się i wszystkie zainteresowania właściwie są zawieszone.
Niestety moja samotność to nie jest kwestia miesięcy ale lat.
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez Sansevieria » 23 maja 2010, o 18:15

Nagle to na pewno nie. Tu nagłych zmian nie ma się co spodziewać. Ale ja zaczynając terapię zaległości miałam dłuższe niż Ty teraz. Może nieco innego typu, ale miałam. Znam też takich, co mieli dłuższe niz ja.
Nie da się cofnąć czasu. Zaległości nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Sukces nie jest spektakularny w czasie gdy się rodzi. On jest widoczny dopiero z jakiejś perspektywy czasowej, choć czasem mniejsze jego fragmenty dają się dostrzec na bieżąco. Jak dla mnie to sukces jest w terapii dawnych zaszłości sumą ziarenek piasku raczej niż widowiskowym wybuchem.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez miguel » 23 maja 2010, o 18:21

Sansevieria napisał(a):Nagle to na pewno nie. Tu nagłych zmian nie ma się co spodziewać. Ale ja zaczynając terapię zaległości miałam dłuższe niż Ty teraz. Może nieco innego typu, ale miałam. Znam też takich, co mieli dłuższe niz ja.
Nie da się cofnąć czasu. Zaległości nie znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Sukces nie jest spektakularny w czasie gdy się rodzi. On jest widoczny dopiero z jakiejś perspektywy czasowej, choć czasem mniejsze jego fragmenty dają się dostrzec na bieżąco. Jak dla mnie to sukces jest w terapii dawnych zaszłości sumą ziarenek piasku raczej niż widowiskowym wybuchem.


Ale wszystko ma swoje granice. Wyobraź sobie że uczęszczasz na terapię przez 2 lata i cały czas stoisz w miejscu. Masz identyczne problemy jak na początku. Próbujesz dostrzec jakąś symboliczną poprawę, ale nic takiego nie ma. Wszystko jest tak samo....oprócz tego, że jesteś o 2 lata starsza i o x złotych uboższa.
Psychoterapia nie daje żadnej gwarancji, trzeba się liczyć z porażką. I nie są to moje słowa

Zastanawia mnie czasem czy są ludzie którzy będąc w zbliżonym wieku i mając bardzo podobne problemy zdołali zmienić swoje życie. Bo jeszcze się z takim przypadkiem nie spotkałem.
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez Sansevieria » 23 maja 2010, o 18:32

Jak znam siebie to bym dwa lata nie wydzierżyła w terapii bez jakichś zmian zauważalnych i odczuwalnych :)
A zagłębiałeś się w tych terapiach w przyczyny czy tylko próbowałeś zmieniać "tu i teraz"? Przepraszam za dociekliwość, ale mnie zaintrygowałeś tym, co piszesz. Wiesz, podobe problemy mogą mieć różne źródła. Jak z wysypką - objaw to, a nie choroba jako taka.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez miguel » 23 maja 2010, o 18:36

Sansevieria napisał(a):Jak znam siebie to bym dwa lata nie wydzierżyła w terapii bez jakichś zmian zauważalnych i odczuwalnych :)
A zagłębiałeś się w tych terapiach w przyczyny czy tylko próbowałeś zmieniać "tu i teraz"? Przepraszam za dociekliwość, ale mnie zaintrygowałeś tym, co piszesz. Wiesz, podobe problemy mogą mieć różne źródła. Jak z wysypką - objaw to, a nie choroba jako taka.


Heh wszystko było przerabiane, z pominięciem tylko życia płodowego:)
Sądzę, że w moim przypadku chodzi o nieskuteczność takiego narzędzia jak rozmowa. Mogę sobie chodzić latami, gadać i gadać całymi godzinami....ale wszystko zostaje po staremu.
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez Sansevieria » 23 maja 2010, o 18:50

Raczej bym powiedziała, że nie trafiłeś na takiego co by z Tobą umiał rozmawiać skutecznie. Poza tym rozmowa rozmową, a jednak jakieś działanie z takiego rozmawiania wynikać powinno. Jak mniemam działania okazywały się nieskuteczne. Przynajmniej w Twoim odczuciu.
Masz pomysł na to, gdzie się zaczynało "zacinać"?
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez miguel » 23 maja 2010, o 18:55

Sansevieria napisał(a):Raczej bym powiedziała, że nie trafiłeś na takiego co by z Tobą umiał rozmawiać skutecznie. Poza tym rozmowa rozmową, a jednak jakieś działanie z takiego rozmawiania wynikać powinno. Jak mniemam działania okazywały się nieskuteczne. Przynajmniej w Twoim odczuciu.
Masz pomysł na to, gdzie się zaczynało "zacinać"?


Kilku było przecież:) Sądzisz że mam ochotę ładować się w kolejną terapię, zwłaszcza że to jest loteria? Nie wspominam już nawet o kwestiach finansowych.

Zacinać? Ale co masz dokładnie na myśli?
miguel
 
Posty: 422
Dołączył(a): 15 paź 2007, o 20:08
Lokalizacja: KP

Postprzez Sansevieria » 23 maja 2010, o 19:10

Wcale nie sądze, ża masz ochotę się ładować w kolejną terapię i wcale Cię nie zachęcam. Kilku to mała próbka. Można mieć zwykłego statystycznego pecha. Co nie znaczy że świetnym pomyslem na teraz jest kolejna próba.
Zacinanie - mam na myśli to, że powiedzmy w rozmowie z psychoterapeutą do jakichś wniosków dochodzisz. Powiedzmy umownie dostrzegasz jakiś wadliwy schemat. W realu wykonujesz jakieś działania. Próbe zmiany schematu. I, jak sam piszesz, psu na budę. Zatem gdzieś się zacina.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: adisilid i 145 gości

cron