bezpłodny mąż

Problemy z partnerami.

bezpłodny mąż

Postprzez zmorka » 23 sie 2009, o 20:15

hejka,
czytam forum od dawna, ale dopiero teraz mam problem, który mnie przerasta... więc pisze Kilka dni temu odebrałam wynik badania nasienia mojego męża, i okzauje się że jest bardzo bardzo źle, praktycznie zerowe szanse na ciążę. On sie tym nie stresuje, uważa, że to mi bardziej zależy...więc ja powinnam go umawiać do lekarzy...olał te wyniki, stwierdził, że tam na pewno sie pomylili...Ręce opadają. I nie wiem co robić, nie jestem juz młoda 32 latka, a pragne dziecka, moje sprawy bardzo w porządku, a u niego taka niespodzianka i zero współpracy. Rozważam inesminację nasieniem dawcy...on oczywiście na to sie nie godzi-powiedział że nie mógłby takiego dziecka pokochać. A ja cierpię, bo za chwilę będzie dla mnie za późno i nigdy nie będę mamą :((( bardzo bardzo się tego boję. Wymyśliłam sobie, że pójdę na zabieg inseminacji nasieniem dawcy bez jego wiedzy. A później niech się dzieje co chce. Jestem nawet gotowa na to że mnie zostawi, ale teraz mój priorytet to dzieciątko. To pragnienie jest tak silne, że przesłania mi wszystko. Jak go przekonać, żeby zaakceptował takie dzieciątko? Przecież to lepsze niż adopcja. A leczenie o ile w ogóle będzie możliwe będzie trwało zapewne miesiącami.
Poradźcie cos dziewczyny.....
zmorka
 
Posty: 7
Dołączył(a): 23 sie 2009, o 19:55

Postprzez sikorkaa » 23 sie 2009, o 20:35

a moze jest tak, ze Twoj maz nie chce miec dziecka? rozmawialiscie na ten temat przed slubem?
sikorkaa
 

Postprzez zmorka » 23 sie 2009, o 20:39

tak, oczywiscie rozmawialismy. On wie ze ja mam na tym punkcie bzika juz od 2-3 lat. Ale teraz to sie nasililo, mimo regularnego wspolzycia, niestety brak efektu, stad poprosilam go o wykonanie badan. A nielatwo bylo go zaciagnac na te badania.... byl tak pewny siebie-wyniku, mowil-problem jest po twojej stronie-zrob udraznianie jajowodow...na co moj gin odparl, ze nie ma zadnych wskazan na to badanie, jest bolesne i inwazyjne i robi sie je w ostatecznosci! Przed slubem, na rozmowach z ksiedzem deklarowal ze chce potomstwo. Nie wiem czemu nie godzi sie z wynikiem badania. To nie moja wina, a dlaczego ja mam byc pokrzywdzona i nieszczesliwa?
zmorka
 
Posty: 7
Dołączył(a): 23 sie 2009, o 19:55

Postprzez sikorkaa » 23 sie 2009, o 20:49

osobiscie bardzo dobrze Cie rozumiem, sama pragne dziecka od jakichs 1,5 - 2 lat i widze, ze rowniez to sie u mnie przeradza w jakas obsesje. niebardzo potrafie sobie to wytlumaczyc, bo niby marze o rodzinie (pelnej), ale teraz czuje, ze to dziecko jest dla mnie wazniejsze. niestety tez sie u mnie nie zanosi, z prostej przyczyny - brak odpowiedniego Pana w mojej okolicy.

z tego co piszesz to dla mnie jasno wynika, ze Twoj maz Cie oszukal. albo lagodnniejsza wersja - zmienil zdanie. nie widzi potrzeby posiadania dziecka i zyje z mysla, ze bedzie to bedzie, a nie bedzie to nie bedzie. zdaje sie na los. tez to moze wynikac z faktu, ze jako mezczyzna czuje sie zle z faktem, ze wyniki wyszly na jego niekorzysc i im zwyczajnie zaprzecza, na zasadzie niedopuszczania do siebie prawdy.

a powiedz jak on chcialby rozwiazac te sytuacje? mysli o adopcji? albo czy w ogole nadal mysli o posiadaniu potomstwa?
sikorkaa
 

Postprzez zmorka » 23 sie 2009, o 20:59

próbuję o tym rozmawiać, ale ponieważ sprawa jest dla mnie tak ważna, ponosza mnie emocje i wychodzą z tego awantury. Ponieważ tak bardzo czuję już presję czasu (od niepokoju do wręcz ataków paniki i strachu), chcę działać już teraz natychmiast. Dlatego proponowałam tą inseminację nasieniem dawcy. Wydaje mi się to najlepszym rozwiązaniem. Adopcja---to naprawdę ostateczność, poza tym nie wyobrażam go sobie chodzącego na zajęcia przedadopcyjne (on uważa wszelkie takie spotkania -rowniez psychoterapie-za glupoty).
Narazie ustalilismy powtorzenie badan (on sie upiera, ze byl wtedy w stresie etc etc), jesli bedzie zly to pojdzie do lekarza. Dla mnie to troche strata czasu, jestem tak juz zmeczona tym oczekiwaniem. Zreszta pogooglowalam sobie o tych jego wynikach i szanse terapii sa nikle, a skoro nie zaszlam przez 3 lata to wnioski sie nasuwaja same..... Oczywiscie tylko mi.

Nie powiedzial mi jednak wprost ze nie chce dzieci, chociaz jak piszesz jego zachowanie wlasnie na to wskazuje. Bolesne to...i tak czuje sie jak w potrzasku. Bo co-odejsc i szukac na gwalt "tatusia"?

najlepsza tesciowa-jak zadzwonilam do niej z wynikami---to stwierdzila, no to nie wiem, no to bierzcie rozwod i szukaj innego...fajne wsparcie nie? Mojej mamie nie mowie, glupio to pisac ale wstydze sie i traktuje ta cala sytuacje jak swoja porazke....a ze zawsze bylam ta pelna sukcesow prymuska...to tym bardziej boli.
zmorka
 
Posty: 7
Dołączył(a): 23 sie 2009, o 19:55

Postprzez bunia » 23 sie 2009, o 21:13

Moim zdaniem za bardzo sie spieszysz tzn. kilka dni temu maz dostal wyniki.....obawiam sie,ze nie czuje sie z tym najlepiej poniewaz uderza to w jego role jako meza i mezczyzny......jeszcze nie ochlonal a Ty pniesz juz z planami dalej.....ja bym zwolnila.....trzeba troche czasu aby maz sam oswoil sie z nowa nie tylko dla Ciebie ale dla niego sytuacja.......jesli i przy Twojej "pomocy" nie bedzie sie czul gorszy i w dalszym ciagu bezpiecznie(strach przed odrzuceniem z tego powodu) to zapewniam Cie,ze inne rozwiazania beda aktualne z jego akceptacja .....zycze wiecej spokoju :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez zmorka » 23 sie 2009, o 21:29

Buniu,
trudno mi o spokój, bo czekam na ciążę już kilka lat. Mam wrażenie, że każdy dzień stracony oddala mnie bezpowrotnie od macierzyństwa. nie umiem opisac jak silne to uczucie, potrafi wrecz paralizowac. On wie o tym ale zupełnie go to nie obchodzi. Tak jakby to był tylko mój problem. Nie sądzę zeby bał sie odrzucenia, w zasadzie to ja jestem na tej "gorszej"pozycji. W czasie krótkiego urlopu (po wynikach) w zasadzie prawie nie rozmawialiśmy, a kiedy sobie wypił, to stwierdził ze chce rozwodu. zarzucał mi że go kontroluje i zabieram wolnosc. te słowa, mimo ze wypowiedziane po alkoholu, mnie bardzo zabolały i mam do niego żal, jestem teraz niemiła, spędzamy czas osobno. Nie ukrywam, że jestem mocno na niego wkurzona. chciałabym żeby dał mi wolną rękę do działania, a ja juz sama sobie poradzę. Duuużo złości we mnie, na to że te wyniki złe, i na to ze on mnie blokuje. A dystans miedzy nami rosnie :( teraz wręcz się cieszę że jestem sama.
zmorka
 
Posty: 7
Dołączył(a): 23 sie 2009, o 19:55

Postprzez zajac » 23 sie 2009, o 21:30

Trudno coś radzić... Na pewno jego męskie ego cierpi, do ewentualnej zgody na inseminację (o ile w ogóle się zgodzi) musiałby dojrzeć. Nie piszesz o jego poglądach na ten temat, ludzie są różni, np. niektórzy nie dopuszczają jakiejkolwiek zewnętrznej "ingerencji" w poczęcie dziecka, w razie problemów wolą nie mieć go w ogóle lub adoptować, a nie kombinować z in vitro czy inseminacją. A może rzeczywiście dziecko jest dla niego mniej ważne niż dla Ciebie (to, że w rozmowie z księdzem o tym nie wspomniał, nie dziwi, w końcu wykluczenie potomstwa jest przeszkodą do zawarcia małżeństwa). Wydaje się, że musisz jednak pohamować emocje i zdobyć się na rzeczową rozmowę o tym, jak on widzi całą sytuację. Może warto tę rozmowę zaplanować, uprzedzić go, nawet wspomnieć, jak trudno Ci jest rozmawiać o tym bez emocji. Życzę, żeby udało Ci się poznać jego punkt widzenia -- zdecydować się na inseminację bez jego zgody zawsze zdążysz :) Powodzenia!
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Postprzez zmorka » 23 sie 2009, o 21:44

dzięki zajączku za takie słowa..
jak czytam nawet swoje posty to widzę jaka jestem nerowowa, jak targaja mna emocje. postaram sie jakos ochlonac. Odpowiadajac: on nie ma nic przeciwko ingerencji w prokreacje, rozmawialismy o tym wczesniej. Ale wtedy nie bylo jeszcze tych zlych wynikow:(
Zycia bez dzieci nie wyobrazam sobie. mamy wszystko, mieszkania, samochody, pieniadze, ale ja nie widze sensu w dalszym gromadzeniu dobr. Po prostu jestem w tym punkcie zycia, ze "nazylam" sie juz dla siebie, zwiedzilam swiat, mieszkalam za granica, mam mnostwo znajomych etc etc, ale...chce sie o kogos troszczyc i bezwarunkowo kochac.
mimo wszystko chcialabym zeby zaakceptowal sytuacje i sie z nia pogodzil. Tylko ile to moze potrwac? Nie wyobrazam sobie rodzic jako 40tka! :)

A swoja droga nie powiedzial nic na temat jak sie z tym czuje... nawet nie wiem czy cierpi...czy to obojetne podejscie to bo tak czuje, czy to jakas gra, maska?
zmorka
 
Posty: 7
Dołączył(a): 23 sie 2009, o 19:55

Postprzez bunia » 23 sie 2009, o 21:50

Rozumiem Twoje pragnienia ale jestescie zwiazkiem na dobre i zle gdzie licza sie rowniez jego uczucia, emocje ktore nie zawsze pokrywaja sie z umiejetnoscia ich wyrazenia,okazania dlatego bede sie upierac :wink: ,ze wazny jest spokoj,cieplo,odpowiedni klimat na otwarcie sie aby mozna bylo sie zblizyc a nie oddalac......zapomnij na troche o wlasnej potrzebie a skup sie na dobrych relacjach z mezem.....wtedy latwiej bedzie Wam znalesc wspolnie rozwiazanie :)
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez sikorkaa » 23 sie 2009, o 21:51

zmorka napisał(a): chciałabym żeby dał mi wolną rękę do działania, a ja juz sama sobie poradzę.

a na jakim polu chcesz dzialac? tzn. co masz na mysli piszac te slowa?
sikorkaa
 

Postprzez zmorka » 23 sie 2009, o 21:54

sikorko,

caly czas moje mysli kraza wokol tej inseminacji---bo chociaz w 50% dzieciatko byloby moje, 50% kogos kogo nigdy nie poznam. cyztam o tym i juz w zasadzie sie z tym oswoilam. A wolna reka-zebym ze spokojnym sumieniem poszla do kliniki i to zrobila przy pelnej jego akceptacji i wsparciu....
zmorka
 
Posty: 7
Dołączył(a): 23 sie 2009, o 19:55

Postprzez bunia » 23 sie 2009, o 22:02

Zmorko....Twoj maz byl pewny,ze bedzie sam ojcem....teraz mu swiat stanal na glowie i nie wie co z tym fantem zrobic a Ty juz kombinujesz :) ....moze pomysl jest i dobry ale dlaczego stawiasz meza pod sciana....chcesz akceptacji i jego decyzji w ciagu kilku dni bo taki masz plan ?.......na pewno Twoje wysilki sa warte zachodu ale mozesz przy okazji rozwalic malzenstwo :bezradny:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez caterpillar » 23 sie 2009, o 22:06

Zmorka witaj!

Mysle ,ze bunia ma racje daj mu troche ochlonac,to fakt nie fajnie z jego strony skoro wiedzial jakie masz plany biorac z nim slub i to ,ze rowniez sie deklarowal,ze chce potomstwo.
Mam nadzieje ,ze znajdziecie wspolne rozwiazanie ,ze jakos sie uda jednak uwazam ,ze rodzenie dziecka tylko dla zaspokojenia wlasnych potrzeb to zly pomysl..lepiej zeby to byla Wasza decyzja.Tego Ci zycze

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez zajac » 23 sie 2009, o 22:09

Zmorko, rozumiem Twoje pragnienie, ale na razie sytuacja wygląda tak, że sama znalazłaś rozwiązanie swojego problemu -- jedyne słuszne Twoim zdaniem -- i oczekujesz, że Twój mąż je zaakceptuje, i to natychmiast. Pozwól mu się oswoić, wypowiedzieć. Może czuje, że w jakiś sposób zawiódł jako facet, może ma wątpliwości, czy potrafi zaakceptować dziecko, które nie będzie jego dzieckiem biologicznym. Rzeczywiście nie możesz czekać w nieskończoność, ale kilka tygodni czy miesięcy jeszcze masz :)
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: iagihakaga i 237 gości

cron