milość a seks z innym?

Problemy natury seksualnej.

Postprzez as » 28 lip 2009, o 15:46

czyli dopuszczasz do sytuacji w której dochodzi człowiek do wniosku, że jednak "ramiona kogoś innego" potrafią spowodować, że znajdujesz "miejsce" ale jednocześnie oszukasz człowieka przez niedopowiedzenie?

nie zaufasz, że będzie dobrze, tylko zbudujesz od nowa na niedopowiedzeniach (dla mnie kłamstwie)

to teraz wyobraź sobie, że ta osoba na całe życie (w co po prostu nie uwierze) dowiaduje się

wiesz do czego to może doprowadzić?

zniszczenie? zerwanie? złość? odwet? zemsta?
as
 
Posty: 76
Dołączył(a): 14 lip 2007, o 08:41

Postprzez Księżycowa » 28 lip 2009, o 15:56

Nie, zaraz zaraz... nie powiedziałam, że dopuszczam zdradę ja osobiście... Nie wyobrażam sobie zdradzić, bo wiem jak boli zdrada. Przekonałam się na własnej skórze... Jakoś tak z resztą mam, że gdy z kimś jestem nikt inny w sensie seksualnym nie liczy się dla mnie, więc żadnych zdrad. Jestem całkowicie przeciwna, ale powiem Ci, że byłam w związku toksycznym przez ponad rok. Oczywiście nie układało się, wiadomo... Miałam faceta dość, ale nie umiałam zerwać, bałam się, nie wiem czego. Przyznaję się, że wtedy myślałam o kimś innym... Podobno ,,zdrada w umyśle się zaczyna", wiem, że będąc z nim nie przespałabym się z nikim mimo, że on nie był wart uczciwości. Coś więc jest w tym, że do zdrady dochodzi właśnie wtedy, gdy się nie układa...

Wiem, że osoba zdradzona, zależnie od charakteru, może być zdolna do różnych rzeczy, zdaję sobie sprawę, ale raz jeszcze powtarzam, że osobiście nie bawiłabym się w takie rzeczy. Poza tym jakaś taka jestem, że mam pewność co do tego, że nawet gdybym miała okazję, to powstrzymałabym się...

Uważam po prostu, że są różni ludzie i różne przypadki... jeżeli chodzi o zrozumienie po fakcie, ale jak już mówiłam uważam, że nic się nie zrozumie kiedy w związku jest źle...

Nie wiem może chaotycznie napisałam, ale mam nadzieje, że mniej więcej wyraźnie i zrozumiale. Mozesz się nie zgadezać jak najbardziej...
Księżycowa
 

Postprzez as » 28 lip 2009, o 16:05

wiesz... ja miałem takie relacje i takie sytuacje, że właściwie nie wiem czego już chcę



a to nie jest jednocześnie tak, że część osób chce usprawiedliwić dziewczynę, której nie pójdzie z nowym, silnym, stanowczym facetem i zaczyna się cała "gra" z poprzednim?

jasne, że przebaczenie z jego strony jest możliwe ale wiedzieć moim zdaniem powinien

znam taki przypadek, gdzie facet wybaczył (choć nie wiem jak to będzie niedługo wyglądało) i właściwie sam się zmienił (bo tutaj jest sygnał - dziewczyna chce faceta z pewnymi cechami i może ten stary się zmieni)


niemniej zdrada jest zdradą i tutaj mamy chyba wszyscy co do tego zgodność

troche przebrzmiewa w mojej głowie hasło - może powinieneś ranić, nie przejmować się innymi ale to już nie jest moje hasło, to nie ja pomimo tych cholernych ran
as
 
Posty: 76
Dołączył(a): 14 lip 2007, o 08:41

Postprzez Księżycowa » 28 lip 2009, o 17:32

troche przebrzmiewa w mojej głowie hasło - może powinieneś ranić, nie przejmować się innymi ale to już nie jest moje hasło, to nie ja pomimo tych cholernych ran


No tak kolejne ciosy nas zmieniają i też znieczulają. Jednego mocniej drugiego mniej. Ja też miałam okres, że tak myślałam, tylko późnie pomyślałam tak, że ja nie bedę usprawiedliwiać się przeżyciami taniąc innych ani w pewnym sensie raniąc bez skrupułów, odgrywać się na innych za swoje cierpienie. To jest dopiero nie uczciwe, choć przyznam, że nie ufam nikomu poza samą sobą i wiem, że tak już zostanie. Ludzie potrafią ranić i to mocno. Rozumiem Cię.

a to nie jest jednocześnie tak, że część osób chce usprawiedliwić dziewczynę, której nie pójdzie z nowym, silnym, stanowczym facetem i zaczyna się cała "gra" z poprzednim?

Może, ludzie siebie sami często chyba chcą oszukać by nie pogodzić się z prawdą i przyznać, że popenili błąd...

Zdrada jest zdradą, to fakt i faktu, że jest podła nic nie zmieni. Zgadzam się z Tobą. Naprawdę kochający się ludzie nie robią sobie tego i w to wierzę na 100%. Nie wierzę jednak w to, że mnie samą coś tak wyjątkowego spotka, bo wiem, że nikomu nie będzie na mnie na prawdę zależało.

Może dasz sobie czas i ułożysz swoje podejście inaczej. Ja się zakneblowałam, nie zaufam nigdy, ale to nie znaczy, że nie dam szansy...
Księżycowa
 

Postprzez as » 28 lip 2009, o 19:33

kasiorek43 napisał(a): To jest dopiero nie uczciwe, choć przyznam, że nie ufam nikomu poza samą sobą i wiem, że tak już zostanie. Ludzie potrafią ranić i to mocno. Rozumiem Cię.
...
Nie wierzę jednak w to, że mnie samą coś tak wyjątkowego spotka, bo wiem, że nikomu nie będzie na mnie na prawdę zależało.


Chyba masz gorsze podejście niż ja.
Skreślasz się sama? Czemu?

Nie jest tak, że poraniona kobieta woli, żeby w niej się ktoś zakochał niż żeby ona się zakochała? Taki układ jest bezpieczny, ona kontroluje i generalnie jest znośnie?
as
 
Posty: 76
Dołączył(a): 14 lip 2007, o 08:41

Postprzez Księżycowa » 28 lip 2009, o 23:43

Jeśli chodzi o mnie, to chciałam być kochana i naiwnie uwierzyłam dwa razy w to, że bedazie tak jak napisałeś. Z tym, że nie było tak ani razu a do tego ten ostatni raz był dość brutalny w trakcie związku, więc dla mnie nie istnieje coś takiego jak kochać kogoś i do tego, kogoś, kto Cię traktuje uczciwie. Ja uważam, że albo miłość, albo rozsądek i teraz wybrałam rozsądek.
Z resztą mnie nie należy brać dosłownie. Jetsem podatna na współuzależnienie. Wplątywałam się w toksyczne i raniące mnie bardzo związki nieświadomie. Może to nie była miłość, tylko książkowy przykład współuzależnienia, jaki zdarza się często osobom z DDA. Ja nie wiem dokładnie jak kochać tak naprawdę.

Na początku tego związku motylki były, a to dobry znak. Z tą różnicą, że już tak prędko nie powiem ,,kocham" i nie zufam nawet w 80%. Ja pamiętam, że tak naprawdę mam tylko siebie i wiem, że jak będę się tego trzymać, to cokolwiek by nie było będę mniej cierpieć...
Co nie znaczy też, że nic nie czuję do faceta, z którym jestem...


[quote]Nie jest tak, że poraniona kobieta woli, żeby w niej się ktoś zakochał niż żeby ona się zakochała? Taki układ jest bezpieczny, ona kontroluje i generalnie jest znośnie?[quote]



Jest jak najbardziej, tylko z tym, że podejście do tego każda ma inne chyba... Ja na przykład, gdy on mówi, że kocha nie cieszę się z tego aż tak, nie biorę tego do siebie. Boję się, że jak wezmę stanie się jak kiedyś. To nie dlatego, że uważam, że kazdy jest taki sam, to odruch po prostu. Nie chcę pozwolić się skrzywdzić więcej. Ja chciałabym kochać i wiedzieć, że mogę to pokazać, że to nie zostanie wykorzystanę. Dążę do tego, ale na tą chwilę, jestem zbyt zamknięta i luzuję na to wszystko. Chodzę na terapię i to jest dla mnie najważniejsze, szkoła i inne rzeczy. Reszta się ułoży kiedyś mam nadzieję.

Czemu się skreślam? Bo nie wierzę, że ktoś mnie jest w stanie tak po prostu zaakceptować. Gdy on mnie ubustwia, ja czuję się nieswojo. To dziwne uczucie, kiedy nagle w życiu zjawia się osoba, która mówi jaka jestem dobra a nie obraża i krytykuje... Do tego trzeba się przyzwyczaić jak do nowego mieszkania...
I do tego, że jest się wartym tych komplementów...
Księżycowa
 

Postprzez lili » 29 lip 2009, o 09:42

kasiorek, nie mów hop
ja też ZAWSZE twierdziłam, że NIGDY nie wybaczyłabym zdrady, że przecież mój HONOR i DUMA OSOBISTA by mi na to nie pozwoliły. Mało tego- jestem osobą bardzo pamiętliwą, bardzo obrażalską i traktującą wszystko bardzo poważnie. I jeszcze trzy lata temu dałabym sobie obie ręce i nogi i nie wiem co jeszcze za to uciąć, że nigdy przenigdy nie wybaczyłabym zdrady. I co? I lipa. Byłam tak zakochana i przeświadczona o tym, że moja moc, prawda, przebaczania zmieni KOGOŚ, że wybaczyłam i wróciłam do tej osoby i byliśmy razem przez półtorej roku.
Miłość prawdziwa tak naprawdę nie zna słów takich jak duma i honor, jak kochasz to kochasz i już. Inną sprawą jest fakt, że czujesz się zdradzona i zrobiona w konia i czujesz że ktoś podtarł sobie tyłek Twoją godnością, a zupełnie inną sprawą jest to, co do tej osoby czujesz, a zazwyczaj nadal czujesz to samo, tylko jest to już uczucie obarczone straconym zaufaniem i niezwykle trudne i zupełnie inne

to taki mój mały offtop prawie, a autorka topiku zdaje się zapadła się pod ziemię a tu się toczą Polaków rozmowy...
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Księżycowa » 29 lip 2009, o 14:06

Miłość prawdziwa tak naprawdę nie zna słów takich jak duma i honor, jak kochasz to kochasz i już.


Miłość prawdziwa nie zdradza, kochana. Nie ma więc miłości, bo gdy zapomnisz o swym honorze i przestaniesz się szanować wybaczając coś takiego, to druga osoba tego nie doceni. W ty momencie przestajesz byc dla niej wartościowa. Takie związki i tak się rozpadają prędzej czy później. Wiesz doszłam do wniosku, że miłość prawdziwa między ludźmi nie istnieje. To co między nimi jest, to jakiś układ, który działa naturalnie, reaguje i odbiera drugą osobę również tak jak ma w naturze. Jeśli więc wybaczasz, dla tego kogoś tracisz na wartości, jeśli nie, to on widzi co stracił i nawet jeśli już nie jesteście razem widzi w Tobie wartościową osobę. Może sobie w tedy pluć w twarz, że Cię stracił.
A prawdziwa miłość? Hmmm, jeśli już się zdarza, to trwa wiernie i nie zdradza, bo sznuje Ciebie i wie, że Cię tym zrani...

Osobiście nie wietrzę w miłość. Moim zdaniem, nie ma miłości, jeśli ktoś rani zdradą i to nie jest warte wybaczenia...

Ale oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania... :wink:
Księżycowa
 

Postprzez lili » 29 lip 2009, o 15:17

Dokładnie tak samo myślałam jak byłam parę lat młodsza, nie wiem, ile Ty masz lat, ale jak Cie czytam to właśnie widzę siebie sprzed kilku lat, idealistkę i taką zero-jedynkową, bezkompromisową osobę widzącą wszystko w czarno-białej tonacji.
Nie czuję, żebym straciła na wartości dla tej osoby, której coś takiego wybaczyłam. Nie czuję też, ze się jakoś tam zeświniłam, zhańbiłam. Zrobiłam to z wielkiej miłości, mimo że czułam się oszukana i zrobiona w konia. Wydaje mi się dzisiaj, że właśnie tylko prawdziwa miłość potrafi takie potknięcia wybaczyć i dać drugą szansę.
Ale jak sama mówisz, każdy ma prawo do swojego zdania. A ja dzisiaj wiem tylko tyle, że nigdy nie należy mówić "nigdy" ani "zawsze".
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez wera » 29 lip 2009, o 15:35

Ja się zgadzam z Lili. Miłość potrafi wiele znieść i wybaczyć. Dokładnie tak jak pisał św Piotr w Hymnie do Miłości. Też kiedyś wybaczyłam zdradę, bo kochałam. Teraz wiem, że tamten człowiek nie zasłużył na drugą szansę. Kosiorku fakt faktem jak się kogoś kocha to nie powinno się go ranić, zdradzać. Piszesz, że stawiasz na rozum hmm... masz prawo. dobrze, że nie chcesz pozwolić by ktoś Cię skrzywdził jednak wiem z doświadczenia, że poglądy mogą się zmieniać zwłaszcza gdy do głosu dochodzą uczucia. ja też kiedyś do Radka podchodziłam z dystansem i do jego wyznań, ale on pokazał mi to wszystko czynami. Widzę jego miłość. Jego słowa potwierdzają czyny.
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez lili » 29 lip 2009, o 16:50

poza tym one more thing:
piszesz, że jak się kocha to się mnie zdradza. Zgadzam się. Czyli ktoś kto mnie zdradził nie kocha mnie, rzekomo. Ale to nie znaczy że ja nie kocham jego. Nadal. Gdyby to było takie proste że jak pan przestaje kochać panią, to pani symetrycznie przestaje kochać pana, to życie byłoby prostsze. Ty mówisz o perspektywie osoby zdradzającej, że jej zdrada znaczy że nie kocha. Mogę się zgodzić. A ja mówię o perspektywie osoby zdradzanej.
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez Księżycowa » 29 lip 2009, o 21:28

---------- 21:27 29.07.2009 ----------

I własnie będąc nie tak dawno z perspektywy oszukiwanej io najprawdopodobniej równiez zdradzanej, stwierdzam, że nie ma co się uzewnętrzniać. Poza tym ostatni wpis na moim wątku na DYSKUSYJNYM moje przekonania potwierdza...

---------- 21:28 ----------

Wera szczerze Ci życzę, żeby Ci się z tym facetem udało :)
Księżycowa
 

Postprzez wera » 29 lip 2009, o 22:28

Kasiorku dziękować nie będę by nie zapeszać.
Rozumiem Twoje poglądy i pewnego czasu były one mi bliskie, bo też byłam oszukiwana i zdradzana nie tylko przez faceta...
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez ewka » 30 lip 2009, o 06:35

Całkowicie zgadzam się z Lili. I dnia miłego życzę;)
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Księżycowa » 30 lip 2009, o 16:50

Możliwe, że jestem za mało elastyczna w podejściu. Po głębszych przemyśleniach swojego teamtu stwierdzam, że chyba tak...

Jednak zdrada, to już bardzo wiele. Będę robić wszystko, żeby jej nie wybaczyć jeśli, odpukać, jej doświadczę. Przypomnę sobie, że tylko ja ,,kocham" w tym związku a z ,,miłości" leczy czas. Wystarczy zacisnąć zęby..

Cudzysłów dlatego, że nie znam do końca znaczenia tych słów...
Księżycowa
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 13 gości