przez Księżycowa » 28 lip 2009, o 23:43
Jeśli chodzi o mnie, to chciałam być kochana i naiwnie uwierzyłam dwa razy w to, że bedazie tak jak napisałeś. Z tym, że nie było tak ani razu a do tego ten ostatni raz był dość brutalny w trakcie związku, więc dla mnie nie istnieje coś takiego jak kochać kogoś i do tego, kogoś, kto Cię traktuje uczciwie. Ja uważam, że albo miłość, albo rozsądek i teraz wybrałam rozsądek.
Z resztą mnie nie należy brać dosłownie. Jetsem podatna na współuzależnienie. Wplątywałam się w toksyczne i raniące mnie bardzo związki nieświadomie. Może to nie była miłość, tylko książkowy przykład współuzależnienia, jaki zdarza się często osobom z DDA. Ja nie wiem dokładnie jak kochać tak naprawdę.
Na początku tego związku motylki były, a to dobry znak. Z tą różnicą, że już tak prędko nie powiem ,,kocham" i nie zufam nawet w 80%. Ja pamiętam, że tak naprawdę mam tylko siebie i wiem, że jak będę się tego trzymać, to cokolwiek by nie było będę mniej cierpieć...
Co nie znaczy też, że nic nie czuję do faceta, z którym jestem...
[quote]Nie jest tak, że poraniona kobieta woli, żeby w niej się ktoś zakochał niż żeby ona się zakochała? Taki układ jest bezpieczny, ona kontroluje i generalnie jest znośnie?[quote]
Jest jak najbardziej, tylko z tym, że podejście do tego każda ma inne chyba... Ja na przykład, gdy on mówi, że kocha nie cieszę się z tego aż tak, nie biorę tego do siebie. Boję się, że jak wezmę stanie się jak kiedyś. To nie dlatego, że uważam, że kazdy jest taki sam, to odruch po prostu. Nie chcę pozwolić się skrzywdzić więcej. Ja chciałabym kochać i wiedzieć, że mogę to pokazać, że to nie zostanie wykorzystanę. Dążę do tego, ale na tą chwilę, jestem zbyt zamknięta i luzuję na to wszystko. Chodzę na terapię i to jest dla mnie najważniejsze, szkoła i inne rzeczy. Reszta się ułoży kiedyś mam nadzieję.
Czemu się skreślam? Bo nie wierzę, że ktoś mnie jest w stanie tak po prostu zaakceptować. Gdy on mnie ubustwia, ja czuję się nieswojo. To dziwne uczucie, kiedy nagle w życiu zjawia się osoba, która mówi jaka jestem dobra a nie obraża i krytykuje... Do tego trzeba się przyzwyczaić jak do nowego mieszkania...
I do tego, że jest się wartym tych komplementów...