kropelka napisał(a):Zamiast płakac w duszy i szarpac sie z myslami typu"MATKO ZROBIŁEM TO RANO I CO TERAZ?JAK MAM ŻYC Z TĄ MYSLĄ?"Lepiej niech pomysli "ZROBIŁEM TO,BYŁO MIŁO A TERAZ CZAS WSTAWAC".
oo... to chyba coś o mnie... -
kropelka, dokładnie podzielam Twój punkt widzenia i podoba mi się Twoje podejście w tej kwestii do syna (moja matka miała niestety zupełnie inne...

i potem zajęło mi ładnych parę lat wyrównanie tego obciążenia w sobie i pozbycie się go - obecnie w tej kwestii mam już na szczęście ZERO PROBLEMU!

)
tom, słowo do Ciebie - jeśli o mnie chodzi, to sprawiam sobie normalnie raz na jakiś czas (powiedzmy ze 2-3 razy w tygodniu) tego rodzaju przyjemność i rozładowuję popęd, bo nie mam obecnie życiowego (i intymnego) partnera i ja osobiście nie odczuwam już żadnych, najmniejszych nawet lęków ani wyrzutów sumienia z tym związanych... nie obawiam się zupełnie, że wpłynie to w jakikolwiek sposób na moją przyszłą relację partnerską (a jeśli nawet, to wpłynie dobrze... bo nie będę kompletnie odzwyczajony od intymnych bodźców i seksualnego odreagowania, więc prawdopodobnie nie grozi mi potem nadmierne napięcie czy zahamowania na tym tle, kiedy pojawi się partner); w żaden sposób nie ogranicza mnie też masturbacja w tym, by mieć otwarte oczy na ludzi i ewentualnie dostrzec osobę, która mi się podoba i z którą mógłbym się zbliżyć - jestem na to otwarty, chętny i nie siedzę w czterech ścianach niczym odludek koncentrując się wyłącznie na własnej ręce i wacławie...
z tym, że w moim przypadku masturbacja jest w zasadzie ot taka zwykła...

bez żadnych szalonych technik, wymyślnych gadżetów, no i bez jakiejś skrajnej częstotliwości (typu 5 razy na dzień - chociaż tak z raz w tygodniu, to... nawet fajnie by było, gdyby jeszcze się tak dało...

)
no nie wiem, ale mnie się wydaje, że o ile masturbacja nie przybiera jakichś form skrajnych, wynaturzonych i perwersyjnych, to lepiej wrzucić na luza, przyjąć ją jako coś zwykłego i oczywistego (nawet wedle źródeł medyczno-seksuologicznych) i stopniowo wyperswadować sobie lęki i opory jako irracjonalne... wydaje mi się, że tłumić tego nie warto i wręcz nie należy (o ile nie jest to coś w postaci skrajnych ekscesów), bo dopiero takie tłumienie, umartwianie się i dołowanie niepowodzeniami może nam na dalszą metę rozregulować psychikę, emocje, rozstroić nerwowo i seksualnie oraz podkopać wiarę w siebie
pozdrawiam!
