Urojona zazdrość i jej konsekwencje

Problemy z partnerami.

Urojona zazdrość i jej konsekwencje

Postprzez nick » 26 kwi 2009, o 18:06

Witam serdecznie!
Jestem tu nowa, dlatego proszę o wyrozumiałość :D
Nie potrafię poradzić sobie z sytuacją w której się znalazłam, dlatego postanowiłam poszukać wsparcia i rady od Was.
Bardzo proszę o przeczytanie!

Problemy w moim związku mają korzenie od samego jego początku, dlatego aby przybliżyć Was do mojej historii, opowiem ją w skrócie. Ułatwi to obiektywną ocenę sytuacji.

Na wstępie powiem, że mam 17 lat, mój chłopak 20. Mimo mojego młodego wieku czuję się zanadto dojrzała, niż moi rówieśnicy. Wiele przeszłam - przemoc, której doświadczyła moja mama od ojca, potem rozwód, a następnie alkoholizm ojczyma. To wszystko sprawiło, że już w tak młodym wieku wiem co jest w życiu najważniejsze i zdaję sobie z tego sprawę.


Poznałam w sieci chłopaka. Początkowo nie przywiązywałam do tej znajomości zbytniej uwagi, ponieważ jestem nieufną osobą. Po kilku miesiącach miłych rozmów, doszło do spotkania. Świetnie czuliśmy się w swoim towarzystwie, jak byśmy znali się od lat. Po kilku spotkaniach postanowiliśmy spróbować i być ze sobą. I tu był chyba pierwszy błąd. Nie daliśmy temu uczuciu czasu, aby się rozwinęło i przywiązało nas do siebie, tylko od razu zostaliśmy zauroczoną w sobie parą. Tuż po tym, spotkałam się z kolegą z dzieciństwa. Na spotkaniu doszło do pocałunku. Nie wiem jak to się stało, szybki nie przemyślany ruch, którego żałuję do dziś. Głupie zachowanie, tyle.
Mój chłopak jednak nie zerwał ze mną, gdy się o tym dowiedział. Może zdawał sobie sprawę, że tego bardzo żałuję. Było między nami dobrze. Z każdym miesiącem nasze uczucie coraz bardziej rozkwitało i dawało szczęście. Wiedziałam (i wiem), że to prawdziwa miłość, ktoś kto jest moją bratnią duszą.
Po roku nadszedł kryzys. Zaczęło się wypominanie, kontrola z jego strony, odizolowanie mnie od znajomych, tym bardziej płci przeciwnej, aby wyeliminować potencjalne zagrożenie. Na początku mi to nie przeszkadzało, bo miałam nadzieję, że w ten sposób nabierze do mnie zaufania i przekona się, że nigdy nie pozwolę sobie na błąd jaki popełniłam. Podczas jednej z kłótni, zerwałam. Była to decyzja podjęta pod wpływem emocji, dlatego szybko jej żałowałam.
Wyciągnęłam rękę i poprosiłam, aby zacząć na nowo. On jednak mnie odtrącił, nie dając szans na przyszłość. Zaczął spotykać się ze znajomymi, częściej chodzić na imprezy (ja nie mogłam, bo mi na nie mama nie pozwalała) i poznał dziewczynę. Robił wszystko, abym dowiedziała się co ona ma, czego ja nie miałam - pomagała mu w nauce (potem dowiedziałam się, że to zwykłe kłamstwo), pozwalała na zakup motocyklu (ja nie chciałam z powodu strachu o niego). To wszystko sprawiło, że wpadłam w depresję. Jednak nie poddałam się - prosiłam o spotkania, które nie dawały żadnych rezultatów, oprócz moich łez i bólu. Pisałam do niego listy, że zmieniłam się, że może mi zaufać, że postaramy się odbudować związek.
W końcu udało się. Zrozumiał, że swoim zachowaniem chciał oszukać samego siebie i przy okazji mnie. Powiedział, że ciężko mu było, że mnie bardzo kocha i chce być razem. Od miesiąca jesteśmy ze sobą.


No właśnie. I tu zaczynają się schody. Ból, który zrodził się po jego utracie, tak długo tkwił w mojej psychice, że nie potrafiłam się cieszyć tak jak bym tego chciała z naszego zejścia się.
Jego zazdrość przybrała najgorszą formę - urojoną. Odsunął mnie od znajomych, kontrolował. Zmyślał historie, że go okłamałam bądź zdradziłam i obwiniał mnie za to. To natomiast spowodowało lęk u mnie, co znów sobie wymyśli, o co będzie mnie podejrzewał i czy mnie nie zostawi z powodu wyimaginowanej zdrady.
Przestałam wychodzić z domu, bo jak wyszłam chociażby na spacer bądź do sklepu to padały zarzuty, że pewnie poznałam jakiegoś faceta.
Wiele razy z nim rozmawiałam. Tłumaczyłam spokojnie, że tylko on się dla mnie liczy, że tylko przy nim czuję się szczęśliwa, że jestem w porządku wobec niego i nie dopuściłabym się zdrady. To dawało krótkie efekty, bo potem znów nadarzyła się jakaś sytuacja, która "mogła" mu dawać powody do niepokoju. Nie daję mu powodów do zazdrości czy niepokoju. Zaznaczę, że to wszystko mogło spowodować jego niska samoocena i zdrada jakiej dopuściła się jego była dziewczyna.
On zaznacza, że bardzo mnie kocha i że mnie nie zostawi. Ja natomiast mam co do tego obawy, bo nie wiem jak oboje z tym wytrzymamy. Przecież takie podejrzewanie nie jest ani dla niego, ani dla mnie komfortowe :cry:

Myślałam o psychologu. Chcę się do niego wybrać apropo mojej depresji. Mój chłopak też zamierza iść, ale dopiero za miesiąc, bo za kilka dni czekają go matury. To chyba moja ostatnia deska ratunku, na którą czekam z utęsknieniem i odliczam dni, kiedy mógłby się wybrać do tego psychologa. Skorzystamy z pomocy specjalistów państwowych, bo na prywatnych nas nie stać - mam nadzieję, że będą rezultaty.
Wiele osób mi mówi, żebym dała sobie z nim spokój, że nie jest mnie wart. Ale ja go nie chcę zostawiać. Wszystkim łatwo mówić, bo nie byli w takiej sytuacji. Kocham go i chcę z nim być. Ciężko mi jest, ale mam nadzieję, że uda mi się mu pomóc... On zdaję sobie sprawę ze swojej zazdrości, ale nie potrafi nad tym zapanować, to jest najgorsze. Poza tym to gadanie wszystkich żebym dała sobie spokój, jeszcze bardziej pogłębiają mnie w smutku, bo moja nadzieja na uratowanie tego wszystkiego maleje :cry:



Proszę o życzliwość. Pisałam o tym na innych forach, ale jedynie dostawałam odpowiedzi o mojej i chłopaka niedojrzałości, a przecież nie w tym leży problem.

Z góry dziękuję za odpowiedzi i może Wy zobaczycie jakiś promyczek nadziei na uratowanie tej miłości.

Pozdrawiam!
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

eh..

Postprzez nienawidzęREJESTRACJI » 26 kwi 2009, o 19:01

witaj,

będzie skrótowo, wybacz:

1 - jeśli czujesz taką potrzebę wygadania się, to najlepiej
z kimś bliskim, ewentualnie z terapeutą

2 - zazdrość urojona może być, i całkiem możliwe, że jest
projekcją jego własnych myśli (osoba, która ciągle podejrzewa kogoś
o zdradę, sama zwykle miewa myśli o zdradzeniu tego kogoś)

3 - porozmawiaj z nim na ten temat bez zbędnej złości
i ogródek

4 - zapytaj siebie, czy dajesz mu jakiekolwiek powody,
by myślał, że możesz odejść/mieć kogoś innego. jeśli tak,
to dlaczego to robisz?

5 - powodzenia
nienawidzęREJESTRACJI
 
Posty: 2
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 18:55

Re: eh..

Postprzez nick » 26 kwi 2009, o 19:13

nienawidzęREJESTRACJI napisał(a):witaj,

będzie skrótowo, wybacz:

1 - jeśli czujesz taką potrzebę wygadania się, to najlepiej
z kimś bliskim, ewentualnie z terapeutą

2 - zazdrość urojona może być, i całkiem możliwe, że jest
projekcją jego własnych myśli (osoba, która ciągle podejrzewa kogoś
o zdradę, sama zwykle miewa myśli o zdradzeniu tego kogoś)

3 - porozmawiaj z nim na ten temat bez zbędnej złości
i ogródek

4 - zapytaj siebie, czy dajesz mu jakiekolwiek powody,
by myślał, że możesz odejść/mieć kogoś innego. jeśli tak,
to dlaczego to robisz?

5 - powodzenia



Ad. 1 - Rozmawiam z bliskimi osobami, jednak one radzą mi zerwać z nim, a tego nie chcę. Napisałam tu, aby poznać Wasze opinie, czy taka miłość da radę przetrwać...

Ad. 4 - Pisałam, że nie daję mu żadnych powodów do zazdrości lub podejrzewania mnie o zdradę. Dlatego mnie to tak boli, bo staram się i co dostaję w zamian? :cry:

Dziękuję za odpowiedź.
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez nienawidzęREJESTRACJI » 26 kwi 2009, o 19:26

nie pisze się do kogos, aby zapytac o szanse na miłość - nikt Ci na to nie odpowie.

zrób 2 i 3:)
nienawidzęREJESTRACJI
 
Posty: 2
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 18:55

Postprzez nick » 26 kwi 2009, o 20:02

nienawidzęREJESTRACJI napisał(a):nie pisze się do kogos, aby zapytac o szanse na miłość - nikt Ci na to nie odpowie.

zrób 2 i 3:)


Tak, wiem. Źle się wyraziłam. Chodziło mi o, hm.. Może ktoś miał podobną sytuację i udało mu się wygrać z tą zazdrością. Wtedy bym wiedziała, że nasz związek nie jest skazany na rozpad. Chciałam znać Wasze opinie.

A jeśli chodzi o punkt 2 i 3... Do niego mam zaufanie, bo jest wierny, nie daje mi powodów do zazdrości ani do niepokoju. Wiem, że nie mógłby mnie zdradzić i że bardzo mu na mnie zależy.
Rozmawiałam z nim na ten temat wiele razy. Pokazywałam artykuły na temat urojonej zazdrości, tłumaczyłam, że to prowadzi tylko do psucia naszych kontaktów. Czasami mówił, że zdaje sobie sprawę na co cierpi, a czasami po prostu stwierdzał, że on nic nie psuje, bo to ja psuję swoją niewiernością (tylko, że jestem wierna w 100%!), ale to było przeważnie mówione pod wpływem emocji... :(
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez szachistka » 26 kwi 2009, o 21:47

witaj.
moim zdaniem nadzieja dla was jest, jak najbardziej. pod jednym warunkiem: OBOJE musicie chcieć pracować nad sobą, OBOJE musicie chcieć poprowadzić ciężką walkę ze soba/ swoimi słabościami itd. OBOJE musice chcieć się zmieniać, pracować nad sobą itd itd. To jest zasadniczy warunek. Nie piszesz wprost, czy faktycznie Ty, tak samo jak on, chcecie być ze sobą mimo tego wszystkiego i chcecie się dotrzeć/ dopasować do siebie. jeśli nie macie za sobą jeszcze rozmowy, w której pytacie się nawzajem o to wprost i wzajemnie odpowiadacie, to czas najwyższy na to. biorąc pod uwagę to wszystko, co się między Wami wydarzyło zapewne sama zdajesz sobie sprawę, że ten związek do najłatwiejszych nie będzie należał. ale póki dwie strony chcą go naprawiać, póty da się to zrobić:)
z doświadczenia mogę Ci powiedzieć, że izolowanie się jest jednym z głównych kluczy do uśmiercenia związku. ludziom się wydaje, że sposobem na zazdrość jest unikanie płci przeciwnej. nic bardziej mylnego. zamiast unikać sytuacji, w których partner może czuć się zazdrosny powinno się prowokować okazje do pokazania, że ta zazdrość jest zbędna/ niepotrzebna/ bezpodstawna, że można sobie wzajemnie zaufać itd. to jedna strona. druga - osoba, która ma problem z zazdrością musi dać sobie trochę na luz. musi i koniec. niech potłamsi w sobie tą zazdrość raz czy dwa, niech przywyknie do niektórych, normalnych sytuacji, z czasem ta wrażliwość (a raczej przewrażliwienie) osłabnie czyli - dojdzie do normy.
ok, co ja bym radziła? po pierwsze wyjdzie do ludzi. spotykajcie się w większym gronie, naturalnie, tak jak człowiek ma potrzebę. obracajcie się wśród kobiet i mężczyzn. po drugie - oboje ustalcie sobie jakieś wspólne zasady. obje nazwijcie, czym dla Was jest zdrada, czym jest powód do zazdrości itd. jak razem ustalicie definicje, trzymajcie się ich w takim samym stopniu. po trzecie oboje obiecajcie sobie, że będziecie się nawzajem szanować i wiernie trzymać złożonych obietnic. po czwarte oboje sobie zaufajcie. A po tym bądźcie konsekwentni. choć to bardziej powinno być skierowane do Ciebie jeśli obiecaj mu wierność a on Tobie - że CI zaufa to niech się stara tak samo jak Ty. bo przecież skąd bierze się jego chorobliwa zazdrość jak nie z braku zaufania? uświadamiaj mu, że jeśli macie ze sobą być, on także musi pracować nad sobą, nad swoimi problemami. niech się ugryzie raz, drugi w język zamiast oskarżać Cię po raz kolejny o urojone zdrady. a Ty wymagaj od niego tej pracy, pracy nad sobą.
poza tym oczywiście psycholog.
jeśli Twój chłopak nie jest z natury chorobliwym zazdrośnikiem, to jego problem jest do "rozpracowania" a wasz związek do uratowania.
mam nadzieję, że troche pomogłam:)
pozdrawiam
Avatar użytkownika
szachistka
 
Posty: 201
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 12:46
Lokalizacja: Sopot

Re: Urojona zazdrość i jej konsekwencje

Postprzez ewka » 27 kwi 2009, o 08:05

Witaj Nick;)
nick napisał(a):Myślałam o psychologu. Chcę się do niego wybrać apropo mojej depresji. Mój chłopak też zamierza iść...

No super! I myślę, że trzeba czekać na wyniki terapii... sama raczej nic nie zrobisz. NAJWAŻNIEJSZE, że on dostrzega swój problem i chce nad nim zapanować... a póki co - trzeba czekać.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nick » 27 kwi 2009, o 19:16

szachistka napisał(a):jeśli Twój chłopak nie jest z natury chorobliwym zazdrośnikiem, to jego problem jest do "rozpracowania" a wasz związek do uratowania.


Nie bardzo wiem jak rozumieć tą pogrubioną część zdania?
Ale hm... Czy jest z natury zazdrośnikiem, tego nie wiem. Wiem, że dopóki nie popełniłam tego strasznie głupiego błedu był NORMALNY - ufał mi, przecież samo to, że puścił mnie na spotkanie z tym kolegą, oznaczało, że mi ufa; poza tym puścił mnie nawet na imprezę sylwestrową samą, bo on w tym czasie nie mógł mi towarzyszyć - musiał mi ufać. Ale nie wiem czy to była oznaka zaufania, czy po prostu jeszcze nasza miłość nie rozkwitła i aż tak nie zależało mu na mnie i nie bał się aż tak mnie stracić (?). Strasznie żałuję tego co zrobiłam, może wtedy nie byłoby takiego problemu :cry:
Co tego wszystkiego jeszcze dochodzi zdrada jego byłej partnerki. Tylko to chyba nie ma znaczenia, bo był z nią bardzo krótko (2 tygodnie?), więc nie był aż tak "przywiązany" i ta zdrada chyba go tak nie zabolała.
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez Irbis » 27 kwi 2009, o 20:17

Ale dziwne, że od razu nie poczuł się zazdrosny bo z tego co napisałaś nie od razu zaczął się tak zachowywać ( po tym pocałunku). Może coś się wydarzyło innego? Może w jego życiu zaszła jakaś nagła zmiana, która sprawiła że taki się stał? Ale to wyjdzie myślę na terapii.
Irbis
 
Posty: 19
Dołączył(a): 20 kwi 2009, o 21:20
Lokalizacja: Wrocław

Postprzez Abssinth » 28 kwi 2009, o 09:11

Nick...

jak dla mnie kluczowym zdaniem w tej calej sytuacji jest ' Wiele przeszłam - przemoc, której doświadczyła moja mama od ojca, potem rozwód, a następnie alkoholizm ojczyma. To wszystko sprawiło, że już w tak młodym wieku wiem co jest w życiu najważniejsze i zdaję sobie z tego sprawę.'.

naprawde wiesz?

dla mnie, po napatrzeniu sie na to, co moze zrobic sobie kobieta wiazac sie z niewlasciwym facetem, najwazniejsze byloby to, zeby umiec zadbac o siebie i nigdy nie pozwolic sobie na zle zachowanie wzgledem mnie.

jaka jest Twoja odpowiedz?

blagasz kogos, zeby do Ciebie wrocil, ze zrobisz dla niego wszystko, ze sie zmienisz - gdzie Twoj szacunek do samej siebie?
Czy ten chlopak na Ciebie zasluguje? Zabranianie, sceny zazdrosci, wyimaginowane zarzuty - to nie jest milosc. To jest manipulacja, przemoc emocjonalna. Z Twojej strony - to niewiedza, ze prawdziwa milosc wyglada inaczej.

zadbaj o siebie. zadbaj o to, zeby do samej siebie miec szacunek. Bo robiac z siebie samej podnozek, idziesz droga, ktora przeszla Twoja matka.Czy dojdziesz do tego samego miejsca, zalezy tylko od Ciebie.

pozdrawiam cieplo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez nick » 28 kwi 2009, o 16:31

Irbis napisał(a):Ale dziwne, że od razu nie poczuł się zazdrosny bo z tego co napisałaś nie od razu zaczął się tak zachowywać ( po tym pocałunku). Może coś się wydarzyło innego? Może w jego życiu zaszła jakaś nagła zmiana, która sprawiła że taki się stał? Ale to wyjdzie myślę na terapii.


Gdy dowiedział się o tym incydencie, na początku była złość i zarzuty kierowane do mnie. Potem zaczął być zazdrosny, ale ta zazdrość w porównaniu z tą, która jest teraz była niczym. Mogłam normalnie spotykać się z przyjaciółkami, wychodzić z nimi i nie być podejrzewaną.
Teraz jest o wiele gorzej.

___

Rozmawiałam z nim i powiedział, że chce iść do psychologa. Ja go do tego przecież nie zmusiłam, więc cieszy mnie to. To, że chce to leczyć uważam za małą cząstkę sukcesu.
Zapytałam jakich oczekuje rezultatów dzięki pomocy psychologa. Powiedział, że chce aby pomógł mu zwalczyć/ zmniejszyć urojoną zazdrość, abym mogła normalnie spotykać się z przyjaciółką/koleżanką i nie być podejrzewana o nie wiadomo co. Brzmi pięknie, ale czy tak będzie? Mam nadzieję. Powiedział, że jedyne czego nie zniesie, to dopuszczanie do mnie chłopaków/ kolegów, bo boi się, że któryś mu mnie odbierze. Szczerze mówiąc nie zależy mi na kolegach. Jak dla mnie będzie super jak będę mogła normalnie wyjść i spotkać się z chociażby przyjaciółką.

Jak myślicie, u takiego zazdrośnika możliwa byłaby taka zmiana?


Co do wypowiedzi Abssinth. Wiem, że może moje zachowanie nie pokazuje, że mam do siebie szacunek. Ale czy jak się kogoś BARDZO kocha i bardzo mu na nim zależy, to patrzy się na takie sprawy? Chcę walczyć o naszą milość, bo wiem, że mamy wiele do stracenia...
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez Abssinth » 28 kwi 2009, o 17:24

jak sie kogos bardzo kocha.....


jak sie kogos bardzo kocha, to sie mu nie zabrania, nie robi awantur i nie trzyma w psychicznym wiezieniu...nie podejrzewa o to, co najgorsze.

jak sie kogos bardzo kocha, to sie go szanuje...kochasz siebie?
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez nick » 28 kwi 2009, o 17:32

Może moje zachowanie nie wskazuje na to, że siebie szanuję, ale walczyłam o niego, o miłość.



"jak sie kogos bardzo kocha, to sie mu nie zabrania, nie robi awantur i nie trzyma w psychicznym wiezieniu...nie podejrzewa o to, co najgorsze."

Mam trochę inne podejście do tego. Kocham go i wiem, że on też mnie kocha, a ta chora zazdrość to po prostu choroba, nad którą nie potrafi zapanować. Wiem, że bardzo mu na mnie zależy i to właśnie doprowadziło do strachu o możliwość straty mnie, co z kolei doprowadziło do takiego właśnie zachowania z jego strony. Jest wierny, nie daje mi powodów do niepokoju, wybaczył mi wiele i po rozstaniu wrócił do mnie - to chyba świadczy o mocnym uczuciu z jego strony.
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Postprzez ewka » 28 kwi 2009, o 22:29

nick napisał(a):Kocham go i wiem, że on też mnie kocha, a ta chora zazdrość to po prostu choroba, nad którą nie potrafi zapanować.

I to jest właśnie sedno. A jeśli pójście do psychologa nie jest czczą obietnicą... ja też bym zaufała.

Powodzenia
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez nick » 29 kwi 2009, o 17:45

ewka napisał(a):I to jest właśnie sedno. A jeśli pójście do psychologa nie jest czczą obietnicą... ja też bym zaufała.

Powodzenia[/color] :kwiatek2:


powiało optymizmem :D
nick
 
Posty: 69
Dołączył(a): 26 kwi 2009, o 17:19

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: erioduquijm i 56 gości

cron