Szukam rady

Problemy z partnerami.

Szukam rady

Postprzez quazar » 3 sty 2009, o 01:11

Witam, to moj 1 post! :)

Moja sprawa wyglada tak. Poznalem dziewczyne na 1 roku studiow, jest ode mnie 4 lata mlodsza. Ja juz jestem po jednym studiach - licencjackich. Ona swieza, zaraz po maturze. Gdy ja pierwszy raz zobaczylem, to cos poczulem - nie wiem, nie bylo to zakochanie, tylko jakies dziwne uczucie. Minelo gdzies 2-3 tygodnie i znow ja spotkalem. Tym razem sama do mnie podeszla i poprosila o nr telefonu, zeby mogla sie dowiadywac o rozne sprawy na uczelni. Zgodzilem sie. Normalna sprawa. Ona dojezdzala.

Minely gdzies 2 tygodnie i byl poczatek listopada. Zaczelismy jakos tak rozmawiac ze soba, bylo to takie urywane, ale widzialem, ze zarowno ona jak i ja czujemy sie ze soba dobrze. Pozniej zalozyla GG i zaczelismy w miare regularnie ze soba rozmawiac. Zaczela mi opowiadac o swoich problemach. Sytuacja wyglada tak, ze ma matke dominatorke, ktora zaglada do kieliszka, a ojciec jest typem takiego lekkiego pantoflarza. Ona zas, z tego, co mi opowiadala praktycznie od zawsze byla ponizana przez matke, natomiast ojciec jakos tak nie reagowal. Przeszedl jakas chorobe, zawal zdaje sie. Jeszcze mi tego tak dokladnie nie opowiedziala. W kazdym badz razie, ona miala kolezanki i kolegow w szkole, ale siebie okresla jako odludka. Ma bardzo ciekawe zainteresowania, m.in. sztuka, malarstwo, poezja, jest molem ksiazkowym. Matka mimo, ze ja 'gniecie', to jednak kupuje jej rozne rzeczy, ojciec podobnie. Ale od razu nadmienie, ze dziewczyna nie jest zachlanna i nie patrzy na pieniadze. Jest raczej zamknieta w sobie i dosc skromna.

Od grudnia przeprowadzila sie na stancje. Juz wczesniej zaczalem jej pomagac w tym, czym jestem dobry - tzn. w angielskim /kierunek studiow, ktory juz ukonczylem/. Zaczelismy sie do siebie w jakis sposob zblizac. Dodam, ze jestem cholernie niesmialy, ona w zasadzie tez, choc temu zaprzecza, ale ja wiem swoje. W kazdym badz razie, lubimy ze soba przebywac. Pare razy bylismy na spacerze, nie odmowila, nie zaprzeczala. Po prostu z checia poszla. Smieje sie przy mnie, widze, ze zyje.

Chociaz dzisiaj mi powiedziala, ze nie rozumie siebie, bo przeciez ona taka nie jest - nastawiona na samotnosc i tlumieniu problemow w sobie. Zaczalem jej tlumaczyc, ze wlasnie dobrze, ze mowi mi o swoich problemach, bo to jest wazne i dzieki temu sobie pomaga. Ja jej sluze rada, nie widze w tym problemu. Prosi mnie o cos i to robie. Sama bardzo sie krepuje, mowi, ze to tak nie moze byc, ze ona mnie tak wykorzystuje. Ja przecze, bo to nie jest prawda. Pozniej powiedziala, ze sie przy mnie rozkleja i po raz pierwszy spotkala w swym zyciu prawdziwego przyjaciela. Powiedziala, ze ma we mnie oparcie. To bylo piekne. Zaufala mi, ona pierwsza zaczela mi mowic o swoich przezyciach, fantazjach.

Pare dni temu powiedziala, ze jak sie spotkamy, to cos mi powie w 4 oczy, co wymaga dyskrecji. Nie wiem, co o tym myslec, hmm. Probowalem ja poderbrac i cokolwiek sie dowiedziec, jednak ona milczy i powiedziala mi, ze powie mi to, jak sie spotkamy. Z jednej strony, nie chce mnie obarczac swoimi problemami, ale to ona zawsze zaczyna o nich mowic. Ja w tym nie widze nic zlego. To jest pomoc. Chce jej pomoc. Powiedzialem jej, ze tesknie za nia, ona tak samo. Wiem, ze cos do mnie czuje, ja rowniez cos czuje do niej.

Dodam, ze ja sam pochodze z rodziny, w ktorej ojciec alkoholik maltretowal psychicznie swoja rodzine. Teraz sie zmienil. Jakis cud, wiec wiem, co to znaczy. Rozumiem ja doskonale. Moje rodzenstwo wyszlo na ludzi. Ja natomiast mam wrecz awersje do alkoholu, nie pilem go, moze tylko 1 kieliszek wina w zyciu i to w tym roku na zakoczenie studiow. Jesli bede mial okazje byc w zwiazku, to nie dopuszczam do siebie takiej mozliwosci, zebym skrzywdzil 2 osobe, czy to czynem, czy zachowaniem. Nigdy. Mam swoje zasady i nie moglbym patrzec na cierpienie 2 osoby.

Co radzicie?
quazar
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 sty 2009, o 00:49

Postprzez Dziunia » 3 sty 2009, o 18:26

quazar jakiej rady potrzebujesz?
moim zdaniem wszystko jest ładnie fajnie pięknie tylko potrzeba czasu na rozwinięcie sie akcji:)
powodzenia
Dziunia
 

Postprzez quazar » 10 sty 2009, o 00:03

Wszystko jest niby okej, ale nie do konca.

Wyszlo na to, ze jej matka to prawdziwa franca. Dziewczyna nie dostala sie na konkretne studia, to ta jej powiedziala, ze lepiej zeby nie zyla, jak sie tam nie dostala. Dziewczyna odpowiedziala, ze lepiej jak sie powiesi, czy strzeli w leb. Ta powiedziala, ze nie jest wazne jak, bo i tak by ja pochowala. Dzisiaj mi to wreszcie powiedziala. Jej marzenie to dom rodzinny, dzieci i samowystarczalnosc.

Dziewczyna ma bardzo niziutkie poczucie wlasnej wartosci. Powiedziala, ze tylko ojciec ja trzyma przy zyciu, a ten jest chory i jakby on umarl, to ta by stracila sens zycia.

Mnie mowi, ze po co ja bede sobie zycie marnowal, itd. Ale ja nie pozwole na to, by cos zlego sie jej stalo. Wczoraj jak sie zegnalismy u niej na stancji przed weekendem, to miala tak zawilgocone oczy, ze szok.

Powiedziala mi kiedys, ze chce isc do ksiedza, porozmawiac o tych problemach. Zaproponowalem jej pojscie tam zaraz po sensacjach na uczelni.

Wczoraj u mnie pekla ostatnia bariera niesmialosci i wreszcie zaczalem ja tulic. Poczula sie taka bezpieczna, chwycila mnie za reke, oparla sie o moje ramie, pozniej zabrala glowe i reke, jakby sie czegos bala. Kazalem jej jeszcze raz ja polozyc. Pozniej tak lezelismy z dobra godzine.

Jest niezwykle piekna i madra osoba, ale jej matka niszczy jej zycie. Ja tez mialem ciezkie dziecinstwo, o czym juz pisalem, ale mam sile - nie wiem skad, nie moge sie poddac.

Co radzicie?
quazar
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 sty 2009, o 00:49

Postprzez Mania » 10 sty 2009, o 08:45

po prostu bądź przy niej
Mania
 
Posty: 163
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:00
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez KWIATUSZEK_20 » 10 sty 2009, o 13:34

Bądz przy niej i jej pilnuj żeby nic se nie zrobiła jak ją matka bardziej zgnębi. Człowiek który ma myśli samobójcze z reguły nie mówi o nich od tak sobie wiem to sama po sobie i znaczy że został potwornie skrzywdzony i nie daje sobie z tym rady. szkoda że nie możesz jej zabrać do siebie jest już pełnoletnia a dla jej matki nie robiło by to pewnie żadnego problemu wręcz przeciwnie tylko najpierw trzeba wam czasu żebyście się bardziej zbliżyli i troche ze sobą pobyli jako para a nie przyjaciele. Przede wszystkim pilnuj ją bo jak ma taką matke to pewnie ma nieźle sszargane nerwy i jest pewnie już słaba psychicznie ja miałam tak jak chłopak mój uciekał z domu zdradzał mnie bwaił się na całego i idąc na strych szykować se sznurek nie myślałam o tym że osieroce własną corkę naszczęście zatrzymali mnie a również wiem jak to jest nie mieć rodziców mimo tego że istnieją pozdrawiam trzymaj ją jak najdalej od jej matki niech da jej spokój
KWIATUSZEK_20
 
Posty: 66
Dołączył(a): 8 sty 2009, o 23:38

Postprzez zizi » 10 sty 2009, o 22:05

Witaj .

rób to co robisz....słuchaj.......wspieraj..bądź.....

powoli...nic na siłę....

ŻYCZĘ CI Z CAŁEGO SERCA POWODZENIA!!!!!!!!!!!!!!!
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez smerfetka0 » 10 sty 2009, o 22:21

czyli nas pytasz o co ??? :) ja mysle ze wszystko jest idealnie...w sensie ze na dobrej drodze i dobrze postepujesz. przykro mi z powodu jej sytuacji, ale uwazam ze cala sytuacja rozwija sie tak jak powinna
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez quazar » 10 sty 2009, o 23:20

Postaram sie z calych sil.

Spytala, czy po nia przyjde wieczorem, zebysmy poszli razem na zajecia na 2 koncu miasta... Jest dobrze i nie pozwole tego zniszczyc!

Dzieki wszystkim za rady. Bede informowal, jesli cos sie zmieni.
quazar
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 sty 2009, o 00:49

Postprzez smerfetka0 » 10 sty 2009, o 23:27

mysle ze wszystko bedzie dobrze:)) trzymam kciuki! i pisz co i jak :)
Avatar użytkownika
smerfetka0
 
Posty: 3954
Dołączył(a): 1 gru 2008, o 18:01
Lokalizacja: Londyn

Postprzez quazar » 22 lip 2009, o 01:15

Wracam po przeszlo pol roku nieobecnosci, takze witam once again!

Z dziewczyna idzie w miare okej, ale wlasnie mam kilka kwestii, ktore chcialbym poruszyc. Otoz, poradzcie mi co robic w sytuacji, kiedy ona zle interpretuje moje slowa - ot, najswiezszy przyklad z dzisiaj: zle zrozumiala moje smsy (wiadomo, to nie rozmowa) i napisala, ze mnie kocha, ale moze jej przejdzie przez wakacje. Chodzilo o to, ze ona jest poza miejscem zamieszkania i pracuje. Miala wracac juz niedlugo, jednak przeklada termin z powodu slow ojca (bo musi zarobic na swoje utrzymanie na studiach). Ja chcialem sie spotkac, bo miala wracac, jednak jak powiedziala o ojcu, to sie zreflektowalem i powiedzialem, ze jesli tak, to nie ma problemu i niech pracuje, a ja na nia poczekam. Ona zrozumiala to w ten sposob, ze mnie jest wszystko jedno i padly wczesniej przeze mnie wymienione slowa. Sytuacje odkrecilem blyskawicznie, ale tu stawiam pytanie: ile mozna? To juz nie pierwszy raz, kiedy musze przyjac na siebie niesluszna wine, gdzie ja nic zlego nie zrobilem.

Chwilami nachodzi mnie takie zniechecenie i swego rodzaju chec wyzwolenia - mowiac po chlopsku - pieprznac to w cholere. Ja tez mam nerwy i granice tolerancji. Co robic w takich sytuacjach?

To jest oczywiste, ze w zwiazku musi byc kompromis i jedna strona drugiej nie moze wchodzic na glowe, terorryzowac jej itd. Ale ja czesto czulem sie bezsilny wobec niektorych spraw. Ona poddaje sie matce nadal i jej glupim slowom, pozniej niepotrzebnie rozmysla itd. Praktycznie kazda pierdolke rozklada na czynniki pierwsze. Jej ojciec gadal jej, ze z nia bedzie ciezko wytrzymac, ona tez jest o tym przeswiadczona itd. Ona jest jedynaczka, jak juz wczesniej wspominalem (a moze i nie wspominalem), takze nie miala jakby pomocy z od rodzenstwa. Jej ojciec ponoc dlugo sie do niej nie odzywal, jak byla mala, a matka ja nienawidzila - przynajmniej tak mowi.

Wiem - trzeba byc silnym, ale wlasnie - to nie moze byc tak, zeby znosic takie sytuacje w dosc krotkich odstepach czasu (miesiac-dwa).

Ja sam pochodze z rodziny, gdzie problem alk. (ojciec) byl powazny. Mam rodzenstwo, ale duzo starsze ode mnie. Owszem bylem otoczony opieka przez matke i siostry, ale mimo wszystko zadne z nas nie uleglo wplywowi ojca. Wlasciwie to siostry trzymaly sie razem, brat trzymal sie obok i dalej sie trzyma. Taki samotnik. Ja najmlodszy i mimo wszystko mam w sobie sile zeby sie nie poddawac, ale ile mozna? Nigdy nie upadne na dno i siegne po butelke, inny syf, choc byly do tego stosowne okazje.

Ech...
quazar
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 sty 2009, o 00:49

Postprzez lili » 22 lip 2009, o 10:40

hej, nie wypowiadałam sie dotychczas w Twoich watkach więc zacznę : :)
wiesz, że baby czasem są upierdliwe, nie? Ty jej mówisz "okej, nie ma problemu" a ona to interpretuje jako "to tobie juz na mnie nie zalezy, skoro nie rozdzierasz szat?".
To tylko Nosowska mowi nie gdy mysli nie :lol:
wiecej luzu i dystansu, kobiety to dziwne stworzenia :D
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Postprzez quazar » 19 sie 2009, o 23:50

Kochani, nie mam juz sily. Pomozcie. Ona jakby ciagle stara sie szukac problemu. Nie wierzy do konca. Jeden dzien jest cudownie, a drugi ma jakies watpliwosci. Np. teraz mowi, ze przyciagnal mnie jej wyglad, a dla niej to nie jest najwazniejsze. Do jasnej ciasne, faceci to wzrokowcy przeciez, ale pozniej ja poznalem blizej i odkrylem wielka milosc. Ja ja wrecz uwielbiam adorowac, a ona widzi w tym problem :/.

Nie mam juz sily.
quazar
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 sty 2009, o 00:49

Postprzez Abssinth » 20 sie 2009, o 02:32

syndorm DDA i DDD...

tak , wiem, jestem mistrzynia szybkich konkluzji....

ale wszystko na to wskazuje...poczytaj o tym syndromie - moze jej podsun cos do przeczytania?
jesli zajrzysz na dzial DDA ponizej, znajdziesz wypowiedzi dziewczyn, ktore przechodza przez to od jej strony...


z takim poczuciem wartosci ona po prostu nie mze uwierzyc, ze jest czegokolwiek warta...a na pewno nie dobroci, milosci, szczescia...

jesli chcesz byc z Nia dalej i kochasz ja - postaraj sie pomoc. Ona po prostu nie moze inaczej - nie strzela fochow ot tak, tylko naprawde odbiera wszystko inaczej niz TY...
bedzie rowniez zrozumiale, jesli - nie bedziesz mial juz sil....nie mozesz byc odpowiedzialny za zycie drugiej osoby, nie mozesz pomoc, jesli ktos tego nie chce :(


trzymaj sie cieplo,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez quazar » 20 sie 2009, o 11:26

Dzieki za te slowa. Wiem, oboje jestesmy DDA, ale ja jakos zostawilem to za soba i chce z nia byc. Ona w naszych rozmowach nie moze dac wiary w to, ze bedziemy razem dluzej niz na studiach. Ja ja zapewniam jak moge, bo chce tego i nigdy nie mialem watpliwosci. Kocham ja calym sercem. Ona nie moze w to uwierzyc. Wczoraj mi powiedziala, ze kiedys jednej dziewczynie - swojej przyjaciolce powiedziala, ze ona nie pozwala sie kochac. Powiedziala, ze to sie teraz zmienilo w stosunku do mnie i tez mnie mocno kocha. No, ale czego w takim razie czesto padajace slowa, ze to sie jednak nie utrzyma, ze ja mam prawo do milosci? Nie mowi tego wprost, ale ja to czuje.

Nie rozumiem takiego myslenia, choc jestem w podobnym do niej stopniu doswiadczonym w tym zakresie czlowiekiem. Ja juz tego nie rozpamietuje, nie wracam do tego. Mam do daleko za soba.

Rozmawialem juz z nia na ten temat wiele razy, a ona wciaz nie chce uwierzyc. Nie mowi tego w oczy, jak juz wczesniej mowilem. Jest zrazona jakimis glupimi sterotypami. Nie rozumiem kobiet w tym momencie. Jesli ktos je bardzo mocno kocha i zrobilby dla nich wszystko, to czemu chca uciekac?

Co radzicie?
quazar
 
Posty: 11
Dołączył(a): 3 sty 2009, o 00:49

Postprzez lili » 20 sie 2009, o 13:07

radze terapię szokową
jutro może was tramwaj potrącić, jutro może być kryzys na maksa i pozamykają wszystkie sklepy spożywcze, jutro może wydarzyć się tysiąc pięćset innych tragedii
cieszcie się tym, że siebie macie, a planowanie na długo zanim jeszcze jest porządny związek i tak jest o kant du*y roztrzaść, przyszłość jest nieznana i nieraz tak zaskakuje, że aż się słabo robi, więc każdy szczęśliwy dzień który możemy spędzić z osobą którą kochamy jest błogosławieństwem
Avatar użytkownika
lili
 
Posty: 1236
Dołączył(a): 30 maja 2008, o 12:08

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 217 gości

cron