mężczyzna po rozwodzie

Problemy z partnerami.

mezczyzna po rozwodzie

Postprzez Marcia » 14 wrz 2008, o 13:44

Nie chcę spłycić tematu,ale tak sobie pomyślałam jak bym się czuła gdyby moi goście na starannie przygotowanym przyjęciu regularnie powracali do wspomnień o imprezach na których mnie nie było? :( Gdyby tak się działo za każdym razem, odechciałoby mi się dla nich gotować. Myślę że jeśli człowiek ciągle mówi albo myśli o swojej byłej (byłym) to znak że jeszcze nie przetrawił sprawy i dobrze żeby dał sobie czas na rozsupłanie własnych emocji solo.
Marcia
 
Posty: 101
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

Postprzez dobranocka » 14 wrz 2008, o 14:17

---------- 13:56 14.09.2008 ----------

Myślę, że czas jest tu najlepszym sprzymierzeńcem. Dla nich. Bo my jesteśmy gotowe i otwarte na miłość, oni nie. Ja bym chciała już, teraz, bo wiele lat czekałam na kogoś takiego jak On. Niestety nie dopasowaliśmy się w czasie. Ja też rozumiem, że skoro żyło się z kimś wiele lat to jest część zycia, którą nie da się wymazać z pamięci i że wspomnienia będą powracać. Ja nigdy nie pytam, nie prowokuję takich wspomnień, chcę żyć tu teraz i przyszłością a nie przeszłością i myślę, że jesteśmy dla nich też po to, aby nauczyli się, że ich zycie się nie skończyło ale dopiero zaczyna
Dobranocka

---------- 14:17 ----------

Oni muszą najpierw wyrzucić ex z serca raz na zawsze. Blizny po starym związku zostają, nie schodzą tak łatwo, utrudniają często nowy związek. Trzeba to oswoić- pogadać z nowym partnerem. Wszystko jest możliwe, można sobie z tym poradzić. Zastanawiam, się czy mam prawo mu to powiedzieć nastepnym razem gdy wspomni o ex ....
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez Marcia » 14 wrz 2008, o 16:27

---------- 15:08 14.09.2008 ----------

Unikam rozwodników. Byłam w związku z jednym, dwa lata. Też się bał. Też musiałam go "oswajać", pokazać że może mi zaufać, starałam się za moje i jego 50%. Kosztowało to wielkiego nakładu sił, przyzwyczaił się do mojego zabiegania. Jak doczekałam się tego "kochania" to nie dostałam w pakiecie szacunku. Pomijając toksyczność i wielki ból tego związku, wyczerpałam się fizycznie i psychicznie. Mam wrażenie że chociaż nie planował bycia z kimś, było mu wygodnie spleść życie z osobą której tak mocno zależy. Nie mówie że tak jest zawsze, ale warto na to uważać. On musi pokochać Ciebie, a nie to ze jest mu z Tobą dobrze. Musi Cię też szanować. Musi być dumny że ma właśnie Ciebie, a nie z siebie że tak mu się "trafilo".

---------- 16:27 ----------

Poza tym zauważyłam, że za bardzo myśli o sobie- musi być jak on chce - martwi mnie to i coraz bardziej boli jego zachowanie.
No własnie. jeżeli ten mężczyzna skupia się na sobie, nakłania Cię do czegoś nie w Twoim stylu- seksu bez miłości, jeśli zawsze musi postawić na swoim, czy możesz się spodziewać partnerskich relacji w przyszłości? Czy z takim podejściem będzie wierny? Osobiście nie wierzę żeby po rozwodzie nabył takiego egoizmu. To mi wygląda na stały element osobowości. Obczaiłabym jak się zachowywał wcześniej. Jeśli jest tak jak myślę to warto. Takie charaktery "rządzicielskie" wyłapują dobre, troskliwe, ładne, zaradne kobiety. Intrygują i budza współczucie, ale w tej pajęczynce mieszka pajak. Trzeba poprostu uważać :tak: Powodzenia!!!
Marcia
 
Posty: 101
Dołączył(a): 13 wrz 2008, o 14:07

Postprzez dobranocka » 14 wrz 2008, o 18:33

Hej Marcia, dziękuję za ostrzeżenie, w tym co mówisz jest na pewno wiele prawdy. Osobiście jestem zdania, że każdy zasługuje na druga szansę, nie unikam bo jest rozwodnikiem, czy ma dziecko (unikam tylko zajętych i żonatych-bo nie chcę być niczyją przyczyną nieszczęścia), patrzę na to jakim jest człowiekiem. Nie chciałabym demonizowac jgo zachowania, wiele razy mi pomógł, nie jest skrajnym egoistą, a wręcz przeciwnie, tylko w takich sytuacjach, które miałyby nas do siebie zbliżyć waha się, np brak spontanicznych spotkań, telefonów, smsów- tu patrzy na siebie, nie na moje potrzeby. Chciałabym się częściej spotykać, przez nasza pracę jest trudno, ale często wybiera weekend z kolegami, z ludzmi z którymi zna się wiele lat i czuje się w ich towarzystwie bezpiecznie i dobrze. Jednocześnie, nie jest zwolennikiem smsów, mówi, że woli kontakt "na żywo". Jak sie widzimy jednak, jest kochany. Co do sexu, podobamy się sobie nawzajem dlatego pojawił się ten temat, nie zmusza mnie, mój wybór - tyle że dla mnie to jest element związku, a u nas związku nie ma. Dla mnie - jeżeli się zdecyduję, będzie to wiele znaczyło, będzie to wyrazem moich uczuć. Chciałabym aby on też coś czuł! Ale to tylko moje chcenie, niemniej poczekam jeszcze, w głębi serca czuję że warto.
Dobranocka
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez natka7911 » 14 wrz 2008, o 19:05

---------- 19:01 14.09.2008 ----------

Dobranocko:), u mnie bylo tak, jak zaczelismy ze soba rozmawiac prywatnie, kontakt byl bardzo czesty, codzienne telefony, smsy, rozmowy na gg, teraz ja mam wrazenie, nie, nawet jestem pewna ze on zmienil sie, nie interesuje sie mna tak jak wczesniej, moze wlasnie na poczatku wystapilo u niego zainteresowanie moja osoba, a teraz ma to juz gdzies. Owszem pisze, dzwoni, ale nie w taki sposob jak to bylo na poczatku, czuje chlod od niego, ale jak sie pytam czemu tak jest, on mowi ze nic sie nie zmienilo.Owszem jak sie spotykamy jest naprawde w porzadku, jest czuly i widac ze dobrze czuje sie ze mna. Ale tak jak Marcia wspomniala: "On musi pokochać Ciebie, a nie to ze jest mu z Tobą dobrze. Musi Cię też szanować. Musi być dumny że ma właśnie Ciebie, a nie z siebie że tak mu się "trafilo".: Wtym co napisala Marcia jest wiele prawdy.

Ja jestem przekonana, ze na poczatku byl "zakrecony"mna,a teraz juz mu przeszlo?przejrzal na oczy? nie wiem, wiem, ze moja cierpliowsc dobiega konca.

---------- 19:05 ----------

Dobranocko.. napisalas:" Ja bym chciała już, teraz, bo wiele lat czekałam na kogoś takiego jak On. Niestety nie dopasowaliśmy się w czasie." A wierzysz w przeznaczenie? ze jesli macie byc razem to bedziecie.....
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez dobranocka » 14 wrz 2008, o 19:13

---------- 19:12 14.09.2008 ----------

Natka, może jedno pytanie nie wystarczy, czy coś się zmieniło...może musicie usiąść i porozmawiać. Nie przekreślaj tego póki nie będziesz znała prawdziwej przyczyny i nie będziesz 100% pewna, że nie ma sensu i przyszłości

---------- 19:13 ----------

Wierze w przeznaczenie:)
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez natka7911 » 14 wrz 2008, o 19:28

---------- 19:22 14.09.2008 ----------

On twierdzi ze nie jest gotowy na nowy zwiazek, ze narazie nie stac go na uczucie jakiekolwiek, ale czykiedykolwiek bedzie?? kiedys go zapytalam czy kocha swoja ex???odp ze chyba tak. Czasami mam ochote zamilknac na jakis czas, nie odzywac sie, nie pisac, nie dzwonic,sprawdzic czy sie w troszek inny sposob zainteresuje mna. On "ma" mnie na codzien, wiec moze juz sie przyzyczail , ze ja poprostu jestem. ALe jak zapytalam czy mu zalezy, odp ze nie wie. Wiec ja sie gubie w tym wszytkim, czasami mam wrazenie, ze sie zaangazowal, ze mu zalezy, a innym razem zaprzecza temu wszystkiemu.

A ja tez bardzo emocjonalnie podchodze do wszystkiego, denerwuje mnie to, ze on juz tak sie nie odzywa do mnie, jak na poczatku, chociazbym tego bardzo chciala.... tak bardzo bym chciala sie zdystansowac do tego, potraktowac go jak zwklego kolege, tak jak on traktuje mnie jak zwykla kolezanke.

---------- 19:28 ----------

On mowi ze chce miec przyjaciolke....:(((ale ja chyba nie nadaje sie do tej roli, nie w tym momecie, po zaanagawaniu sie :(
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez dobranocka » 14 wrz 2008, o 20:16

Natka przykro mi. Wyobrażam sobie jaka jesteś rozdarta przez to wszystko.
Ciężko mi Twojego rozwodnika winić, bo też przeżywa złe chwile, ale najważniejsze, żebyś nie stała się zabawką- pocieszycielką. Zasługujesz niewątpliwie na pełną miłość, na bycie tą jedyną. Ciężko mi coś radzić, bo jestem w podobnej sytuacji i nie wiem co zrobić. Najgorsze jest to zaangażowanie, gdybym miała teraz podjąć decyzję na "nie" to byłoby to jak rozstanie z wszystkimi konsekwencjami. Ja chcę jeszcze poczekać.
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez natka7911 » 14 wrz 2008, o 21:24

wlasnie, jestem rozdarta, nie chce byc zabawka,pocieszycielka, urozmaiceniem weekendow, a tak sie czuje teraz, choc jak go pytam, to zaprzecza.....mowi ze mu dobrze ze mna, ze z nikim nie mial tak, jak ze mna.... ale to nie jest uczucie:((

powinnam odejsc, zostawic, zapomniec.....
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez sikorkaa » 15 wrz 2008, o 00:17

---------- 00:16 15.09.2008 ----------

to wszystko o czym piszecie nasuwa mi piekne slowa piosenki: "teraz juz wiem, ze nie warto jest kochac za dwoje" - zycze Wam zebyscie umialy podjac decyzje o tym "teraz" :)

---------- 00:17 ----------

natka7911 napisał(a):nie chce byc zabawka,pocieszycielka, urozmaiceniem weekendow


najpiekniejsze slowa mowiace o naszej godnosci :)
sikorkaa
 

Postprzez nana » 15 wrz 2008, o 15:32

alez mi to wszystko jest bliskie!

mój "żonaty-rozwodnik" (od roku nie żyje i nie mieszka z żoną) też mówi o żonie (źle, ale często) i mówi "moja". Myślę, że ją kocha, ale nie zapytałam nigdy - nie chcę tego usłyszeć. wiem, to ucieczka od prawdy.
łudzę się, że on się łamie. w zasadzie przy każdym spotkaniu (min. raz na tydzień, zawsze imprezka, we dwoje lub w większym gronie) chce rozmawiać o charakterze naszej relacji (ja często proszę, żebyśmy odłożyli tą rozmowę na "za jakiś czas", "jak już będzie wiedział czego od życia chce"), ale on ciągle wraca do tematu. za każdym razem mówi "nic nie deklaruję poza tym, że nigdy cię nie zostawię". W domyśle "nie zostawię cię nigdy z problemem, nawet jeśli tym problemem będzie to, że się we mnie zakochasz". Nie wiem jak mam to rozumieć. On ciągle powtarza, że jestem ostatnią osobą, którą chciałby skrzywdzić, ale że widzi jak ja się angażuje i dlatego ciagle chce ze mną o tym rozmawiać. To chwilami jakiś kompeltny chaos!!! Raz mówi, że "nigdy się nie zdeklaruje", a raz że "może kiedyś"... moim zdaniem on widzi jedno, że sam zaczyna się angażować i boi się tego. A ja nie mam wcale zamiaru mu pomóc w złagodzeniu ani tego bólu, ani tempa "angażowania się". Zachowuję się tak jak mam na to ochotę - jak chcę to się przytulam, jak mam ochotę to go całuje, dzwonie 3 razy dziennie i ma odbierać i gadać ze mna i koniec!!!:))) Jeśli jest mi pisany (tak, też wierzę w przeznaczenie), to zachowa się jak prawdziwy mężczyzna i dźwignie temat tj. przełamie się i zdecyduje być ze mną (na początek być, a potem powoli będziemy określać to bycie).
Krótko mówiąc - ja póki co widzę pozytywny kierunek znajomości, więc nie odpuszczam. Uważam, że jak na dwa miesiące, to dużo przełamał w sobie barier. Moim zdaniem każdemu warto dać szansę, ale też trzeba wyznaczać swoje granice. W ten sposób można wypracować sobie w związku szacunek.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez natka7911 » 15 wrz 2008, o 17:07

Wiesz Nana, "moj" tez jak sie dowiedzial ze sie zaanagazowalam, to powiedzial ze mu to nie przeszkadza, ze tylko czas pokaze jak jest, ze on mnie prosil , ze nic nie obiecywal, ze nie narazie nie jest gotow do nowego zwiazku, ze zawsze moge na niego liczyc. My tez spedzamy razem weekendy, sredni 2 w miesiacu, czujemy sie super w swoim towarzystwie,ale jak przychodzi poniedzialek, czar pryska, wtedy czuje sie jak zabawka...
czytajac Twoja historie, to tak jakbym ja o sobie pisala, az sie rozesmialam , ze moze to ten sam facet :D
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez dobranocka » 15 wrz 2008, o 22:00

---------- 21:51 15.09.2008 ----------

No dziewczyny, czyżby wszyscy rozwodnicy jednak z tej samej gliny ulepieni?;)

---------- 22:00 ----------

Długo to u Was trwa? U mnie trudno powiedzieć, bo znaliśmy sie wcześniej, choć juz wtedy mi "dał znać" że nie planuje z kimkolwiek się narazie wiązać, zaiskrzyło cos właściwie ostatnio czyli jakies 2 miesiące temu
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez natka7911 » 15 wrz 2008, o 22:33

---------- 22:32 15.09.2008 ----------

Ja ze "swoim" znam sie ok 2 lat, ale najpierw byl to tylko i wylacznie sluzbowy kontakt, praktycznie nic o nim nie wiedzialam, dopiero pol roku temu( dokaldnie pol roku temu) on zaproponowal spotkanie,dzieli nas 300 km, wiec przyjechal do mnie, szczerze myslalam ze zakonczy sie na tym jednym spotkaniu, ale to trwa. Moze bym chciala to zakonczyc, ale kontakt jaki mamy w pracy uniemozliwia mi calkowite zakonczenie sprawy, byc moze potrzebuje jeszcze troche czasu, by sobie w pelni uswiadomic ze bylam tylko "rozrywka". Powiem jedno od samego poczatku jak tylko sie spotkalismy bylo "cos" pomimo, ze ani on ani ja nie bylam w jego typie(tak mi powiedzial). Od samego poczatku mi mowil, ze szuka przyjazni, kogos z kim mozna poadac, i tak bylo do czasu, nie sadzilam, nie chcialam sie zaangazowac, teraz jest za pozno. Boli i mam nadzieje, ze z czasem przejdzie. Lubie z nim rozmawiac, spotykac sie, spedzac czas. Ja sama nie wiem, jak to okreslic to cos... czuje do niego jakas sympatie, ale on dla mnie nie jest tylko zwyklym kolega, dla mnie jest kim wiecej. Oczywiscie nasze spotkania sa w tajemnicy, ja nie poznalam jego znajomych, rodziny, ani on moich. Nie wiem jak to sie zakonczy, ostatnio stalam sie bardzo zaborcza, wrecz zameczam go pytaniami, czemu sie zmienil, czemu mnie tak traktuje, a on wtedy milczy, a to jego milczenie najbardziej boli....bo daje mi tak jakby odp. ze nie jestem nikim waznym dla niego... :(

---------- 22:33 ----------

aa i "moj" tez mowil ze nie planuje sie z nikim wiazac.....
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez nana » 16 wrz 2008, o 08:33

natka! ty mnie dziewczyno nie strasz, że to ten sam! bo ja poprzednio tez byłam związana z rozwodnikiem i okazało się, że jezdzi sobie na "randki" do stolicy! a mi mówił, że za pracą jezdzi!
poprzedni rozwodnik był zupełnie inny. przede wszystkim mówił, że pragnie ponownie założyć rodzinę, że chciałby mieć ze mną dzieci (koniecznie dwójkę) i wogóle zachowyał się tak jakby pragnął wspólnego życia i możliwie bliskiej zażyłości. szybko ze mną zamieszkał itd. Okazało się, że to wszystko kłamstwo i po jakiś 4 miesiącach zaczęło się między nami psuć. nie wiedziałam o co chodzi, a on już szukał kolejnej dziewczyny. rozpad trwał kolejne 4 miesiące. ogólnie scenariusz odwrotny niż mam teraz, bo tam na początku było "wszystko", a potem "wycofywanie się rakiem".
teraz jest zdecydowanie inaczej. szczerze powiedziawszy myslę, ze jeszcze nie jestem całkowicie zaangażowana. bardzo się z tym pilnuję. ale wiadomo... moje uczucia się powoli pogłębiają. Wiemy to obydwoje i obydwojgu nam zapalają się żółte i czerwone lampki ostrzegawcze, ale póki co ani ja ani mój "przyjaciel" nie potrafimy zrezygnować z układu (celowo nie piszę związku), który jest między nami.
Jeśli chodzi o mnie to mam tak jak natka:
"Moze bym chciala to zakonczyc, ale ... byc moze potrzebuje jeszcze troche czasu, by sobie w pelni uswiadomic ze bylam tylko "rozrywka". " kłopot polega na tym, że czasami wogóle nie czuję się "rozrywką"... czasami czuję się bardzo ważna. czuję się cudowna. Mój "przyjaciel" jest jedynym mężczyzną, który jak mówi mi komplementy, to mu wierzę... , który jak mówi "dasz rade" to wiem, że tak będzie. Potrzbuję takiego człowieka w życiu.
A właśnie, piszesz natka o "rozrywce", a jak jest nacodzień? Możesz na niego liczyć? Bo ja zawsze i to w każdej sprawie od głupot do najpoważniejszych rzeczy.
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: irgiwidebu i 156 gości

cron