mężczyzna po rozwodzie

Problemy z partnerami.

Postprzez ten_z_przeciwka » 13 wrz 2008, o 13:02

Wygląda na to, że temat jest poważniejszy i bardziej rozpowszechniony, niż można byłoby przypuszczać...

Patrząc quasi-obiektywnie (całkowicie nie umiem) na osobników mojej płci, dochodzę do wniosku, że "związek" z mężczyzną, który do końca nie rozwiązał pewnych problemów z przeszłości jest pakowaniem się w tarapaty.
Niedawno, 2m-ce przed ślubem, rozpadło się narzeczeństwo mojej przyjaciółki, bo okazało się, że 27 letni Bartuś (imię celowo zostało zmienione:) ) nie umie do końca rozwieść się ze swoją mamusią. Ponad rok przygotowań i kilkuletni związek szlag trafił, bo zamieszkanie tylko z żoną nie wchodziło w rachubę.
Facet po rozwodzie też potrzebuje czasu, oraz narzędzia, żeby pewne sprawy sobie poukładać. Obawiam się, że nierzadko kobiety stają się takimi narzędziami, zabaweczkami, które mają na celu polepszenie męskiego samopoczucia, połechtanie nabrzmiałego, przerośniętego, męskiego... ego:) A kiedy doliczyć do tego kryzys wieku średniego...
Avatar użytkownika
ten_z_przeciwka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 26 sie 2008, o 09:14
Lokalizacja: Łódź

Postprzez deepsorrow » 13 wrz 2008, o 13:47

Hmm... troche sie z Toba zgadzam, być może dlatego że czułam sie właśnie jak zabaweczka, Bylismy ze soba prawie pół roku (mieszkalismy ze soba itd..) a on cały czas wracał do tamtych spraw z przeszłosci wiec pewnego dnia powiedziałam ze ja sie wypisuje z układu ja ty i moja ex zona... nie umiałam tego zaakceptowac. Odeszłam i wtedy zaczeły sie moje kłopoty bo on ciagle chciał sie "przyjaźnic" mowił ze nie wyobraza sobie zycia beze mnie i nie chce mnie krzywdzic i tysiac takich beznadziejnych tekstów w ktore wtedy wierzyłam. no i teraz sie bujam juz 3 miesiac w tzw. luznym związku własnie z nim... W co ja sie wpakowałam? Ale tak to juz jest jak sie zaangażujesz w cos co nie ma zadnej przyszłosci... teraz staram sie zapomniec o nim , o Nas i wogole poskładac sie na nowo bo lepiej byc singlem niz tkwic w chorym , męczącym układzie... no narazie jakos sie trzymam swoich postanowien i nie załuje ze juz nie chce byc jego "przyjaciółką"... chociaz łatwo nie jest ...
deepsorrow
 
Posty: 7
Dołączył(a): 15 cze 2008, o 00:22
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 13 wrz 2008, o 14:09

ten_z_przeciwka napisał(a):Obawiam się, że nierzadko kobiety stają się takimi narzędziami, zabaweczkami, które mają na celu polepszenie męskiego samopoczucia, połechtanie nabrzmiałego, przerośniętego, męskiego... ego:) A kiedy doliczyć do tego kryzys wieku średniego...

Całkowicie się zgadzam. I może niekoniecznie to ego jest przerośnięte... ale stanie się rozwodnikiem wali dość mocno w poczucie własnej wartości - dla równowagi... kobietom również. Kto tego w sobie nie poukłada, a idzie w pseudozwiązki i pseudoprzyjaźnie, aby zaleczyć rany... no to może być z tego tylko takie jakieś "pseudo".
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez deepsorrow » 13 wrz 2008, o 14:10

Tak sobie myślę, że mężczyźni po takich przejściach typu rozwód itp. nie do konca radzą sobie potem w stworzeniu nowego związku nie wiem moze sie boja rozczarowac po raz kolejny, boja sie komuś zaufac... uciekaja od tego...właśnie ze strachu przed kolejną porażką? Nie wiem... żnam tylko moj przypadek... ale widze teraz że On po prostu gdzieś sie zagubił, nie wie co dalej wybiera droge imprez, bawienia sie do rana w klubach nocnych z ludzmi duzo młodzszymi od niego... mowi ze jest teraz szczesliwy , ze czuje że zyje... Byc moze tak jest ale dla mnie takie akcje sa chwilowe bo ilez mozna sie bawic majac juz grubo po 30? Wydaje mi sie ze to jest jakis rodzaj ucieczki przed samym sobą... Stad tez ich propozycje typu luźny związek, bez angazowania sie bez zbedznej odpowiedzialności jejku normalnie jak dzieci... stare chłopy a zachowują sie jak gówniarze :) ok moze naprawde są szczesliwsi ?
deepsorrow
 
Posty: 7
Dołączył(a): 15 cze 2008, o 00:22
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 13 wrz 2008, o 14:14

deepsorrow napisał(a):Stad tez ich propozycje typu luźny związek, bez angazowania sie bez zbedznej odpowiedzialności jejku normalnie jak dzieci... stare chłopy a zachowują sie jak gówniarze :) ok moze naprawde są szczesliwsi ?

Myślę, że to jest po prostu bardzo silna potrzeba odreagowania... a jeśli propozycję "luźnego" związku kobiety przyjmują w ciemno (z różnych względów, nie wnikam) - świadczy to (niestety) o ich naiwności.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez sikorkaa » 13 wrz 2008, o 14:22

hmm.... czyli ten moj rozwpdnik to jakis wyjatkowy wyjatek. od poczatku zalozyl ze bedziemy ze soba na zasadzie zwiazku (pary), sex jest tylko dodatkiem, dopelnieniem naszej milosci.
zapytalam go kiedys czemu nie reaguje "standardowo" po swoim rozwodzie? czemu od razu zwiazal sie ze mna, czemu nie szuka wyszumienia u przygodnych panienek? odpowiedzial, ze nie jest juz dzieckiem, ma juz swoje lata (34) i interesuje go jedynie pelny zwiazek, pelna rodzina, on+kobieta+dzieci. poza tym dla niego zabawa cudzymi uczuciami nie wchodzi w gre, wie ze nie zgodzilabym sie byc z nim tylko w celach "przyjemnosciowych". to wyjatkowy facet, teraz to wiem, mimo ze nie nalezy do wiekszosci typowych kolesi lubiacych szybkie numerki.

kazdej z Was zycze takiego ksiecia (w miare mozliwosc stanu wolnego, bo ta zona ciagle i ciagle gdzies tam jest na horyzoncie....) :):)
sikorkaa
 

Postprzez dobranocka » 13 wrz 2008, o 14:26

Widzę, że powtarzają się jednak pewne schematy...:( Ucieczka w pracę, zabawę, pseudo związki. Tylko jak długo to może trwać?? Rozumiem obawy, niechęć do powtórzenia się historii....rozumiem że żona też była taka wspaniała - na początku, że taka kochająca, że miało być do grobowej deski, dom, dzieci, a tu nagle koniec, ból, rozczarowanie. Teraz pojawia się znów ktoś kochający, nowa osoba - ale dlaczego miałoby być tym razem inaczej, lepiej??
Chyba musi nadejść czas, że musi poczuć ten ktoś, że w życiu nie wystarcza mu praca, zabawa, kumple, przelotne związki. Pytanie, czy warto czekać, być cierpliwym, w kółko sobie je zadaję.
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez deepsorrow » 13 wrz 2008, o 14:48

dobranocka, wiesz co ja mysle? NIE WARTO CZEKAC! tez czekałam ale ile mozna? ciągle coś.... ja moze zbyt niecierpliwa byłam, nie wiem byc moze tez dlatego uciekłam bo on jest troche starszy ode mnie (10 lat) i tak sobie myslałam jejku facet juz ma troche lat a zachowuje sie jak dziecko . jak ja mam cos z nim budowac? Ja stwierdziłam ze jest tylku wspaniałych mężczyzn na swiecie ze nie bede czekac mimo tego ze bardzo mi zalezało na Nim i zalezy do tej pory ale wiem ze takie zwiazki sa bardzi trudne i trzeba naprawde duzo pracy włozyc zeby to jakos "działało" :) Sikorko moj tez był taki jak twoj wszystko było super, plany na przyszłosc wspolne mieszkanko i takie tam... pól roku wytrzymalismy i ja nie dałam rady... to jest tak jak Ewa napisała jak ktos sobie nie pozamyka wszystkiego w sobie po rozwodzie to sie bedzie za nim wlekło jak smrod... kazda proba stworzenia nowego zwiazku bedzie sie konczyła niepowodzeniem...
u mnie z ta propozycjia "luźnego" zwiazku było tak ze jak ja powiedziałam mu ze nie umiem budowac z nim przyszłosci bo za bardzo jego przeszłosc (była zona ) włazi nam w nasz zwiazek no i jak odeszłam postanowilismy zostac przyjaciółmi bo uwazam go za naprawde wartosciowego faceta , to jednak potoczyło sie jak sie potoczyło...ale teraz juz nie mamy kontaktu i przynajmniej ja czuje sie ok teraz :) pozdrawiam was dziewczeta i zycze powodzenia w budowaniu zdrowych relacji :)
deepsorrow
 
Posty: 7
Dołączył(a): 15 cze 2008, o 00:22
Lokalizacja: Londyn

Postprzez nana » 13 wrz 2008, o 17:49

żeby to wszystko bylo takie proste... rozwodnicy dla mnie maja pewien nieodparty urok, bo... oni juz byli w rodzinie, oni juz wstawali w nocy do dziecka, takiemu facetowi mozna wiecej powiedziec i wiecej od niego wymagac.
moim zdaniem moj delikwent "przelał" na mnie część "z żony" i serio mogę sobie wobec niego niemal na wszystko pozwolic, a on znosi humorki, czeste telefony i opowiesci o bólu brzucha bez mrugnięcia okiem. dla mnie to ma urok.
w sumie przez pewien czas uwazalam, ze moj "uklad" różni sie od zwiazku tylko tym, ze nie mowimy sobie "kocham". problem pojawil sie jak on zaczal odbudowywac swoj swiat znajomych, bo nie zaprasza mnie do niego.
chyba jednak troszkę łudze się, że jednak on sie przełamie (czasami widać tego objawy, że uchyla bramy) to mozemy za powiedzmy rok, dwa stworzyc zdrowy zwiazek.
mysle, ze dobre jest to, ze ja go tylko obserwuje, a nie uzdrawiam.
poza tym mysle, ze jednak nie bede czekala zbyt dlugo. mysle, ze bede wiedziala kiedy powiedziec dosc... licze na to
Avatar użytkownika
nana
 
Posty: 634
Dołączył(a): 21 maja 2007, o 19:59
Lokalizacja: Lublin

Postprzez natka7911 » 13 wrz 2008, o 19:03

Tak, faktycznie znosza humorki, ale tez nie uzewnetrzniaja uczuc,,,

nie wiem czy mozna liczyc ze sie otworzy,tak jak mowi Nana, faktycznie nie zapraszaja do swojego swiata znajomych i rodziny, dlaczego? boja sie?nie traktuja nas powaznie? bawia sie nami? ja tez mam nadzieje, ze niedlugo sie przekonam....
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez dobranocka » 13 wrz 2008, o 21:01

U mnie sytuacja wygląda tak, że ja poznałam Jego znajomych, ale nie weszłam w to towarzystwo, poznałam, bo akurat była impreza i przedstawiał mnie. Ale resztę imprezy przebalowalismy sami razem, także nie miałam okazji zapoznac się z Jego znajomymi. Opowiada mi o swoich najbliższych, ale gdy był wyjazd do lasu to nawet mu do głowy nie przyszło żeby sie mnie spytac, czy nie chciałabym jechać, wyłączył też wtedy swoją komórkę. Ja czuję Jego opór w sensie psychicznym, czasem to tak wyraźnie da się odczuć, że chce wszystko mieć pod kontrolą, że ma być tak jak On chce....Nie jest zły, lecz bardzo bardzo chroni siebie. Widac, że się boi zranienia. TYlko, że z mojej strony nie musi się niczego obawiać - jednak nie jestem w stanie mu tego udowodnić, bo jak. Dochodzi więc kwestia zaufania.
Czy Wasi rozwodnicy wspominają o ex?
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez natka7911 » 13 wrz 2008, o 21:33

Tak wspomina o zonie, gdzie jezdzili, co kupowali, co mnieli......
ja nie poznalam nikogo z jego znajomych, wszystko jest owiane tajmnica, nawet nikt z jego znajomych,rodziny nie wie ze sie spotykamy, z mojej strony wyglada to podobnie,tylko jedna zaufana moja przyjaciolka wie o wszystkim....
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez dobranocka » 13 wrz 2008, o 21:49

"Mój" wspomina o żonie za każdym razem, nie wymawia jej imienia, ale podczas naszej rozmowy nagle mu sie jakoś wymyka, że jego "była żona " to to, to tamto......nie jest to nietaktem, nie odczuwam tego w ten sposób, raczej dla mnie jest to oznaka, że emocjonalnie nie zamknął do końca tamtego rozdziału, to znaczy że ona jest wciąż w jego myślach (choć nie ma powrotu - Jego była ma już nową rodzinę). Nie powiem, martwi mnie to....ale może jest mu potrzebne wciąż powracanie, a raczej nie może się uwolnić, potrzeba czasu
dobranocka
 
Posty: 74
Dołączył(a): 3 cze 2007, o 19:51

Postprzez natka7911 » 13 wrz 2008, o 22:32

Hmm,
ja slysze tak od "mojego": moja ( tu wymienia jej imie) to i to robila, itp, itd,
Poniewaz nie ma jeszcze rozwodu, jego zona odeszla do innego rok temu, zabrala wszystko, nie mowi o niej jako o eks, mam wrazenie, ze on liczy na to ze ona wroci do niego, gubie sie w tym wszystkim, wiem, ze nie ma to sensu, a ciagne to..Kiedys zapytalam go czy mnie lubi,,,powiedzial ze "owszem, ale nie moze mnie za bardzo lubiec bo zakocha sie" jak mozna tak konrtolowac swoje uczucia? Gdybym ja tak potrafila.....
Avatar użytkownika
natka7911
 
Posty: 156
Dołączył(a): 6 sie 2008, o 20:24

Postprzez sikorkaa » 14 wrz 2008, o 11:53

dobranocka napisał(a):
Czy Wasi rozwodnicy wspominają o ex?


moj wspanialy nawet nie wspomina o niej jako o 'ex' tylko jako o 'zonie'. rozwiedli sie prawie rok temu a on moze ze 2 razy powiedzial o niej 'byla'. czesto o niej mowi, o ich wspolnym malzenstwie, czesciej sie zali jako to byla niefajna - tylko ze mnie NIE JEST TO POTRZEBNE. tylko ze ja mysle ze nie da sie wymazac z pamieci 8 lat swojego zycia z kims komu sie slubowalo. ja to rozumiem i wierze ze to sie zmieni, a jesli nie - bede potrafila odejsc, bo chce i mam prawo do tego by byc jedyna kobieta w zyciu swojego mezczyzny.
sikorkaa
 

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 579 gości

cron