No ale tylko dlatego, że rodzice i otoczenie uważa, że nie miał jak doświadczyć porażek, to znaczy, że ich nie było? No tak... zaczynam rozumieć klimat. Dla każdego coś innego będzie porażką... jeśli taki jest "zwyczaj", że się człowiekowi narzuca, co ma czuć, co ma myśleć wbrew swoim odczuciom - przykład właśnie z tym, że nie miał kiedy doświadczyć porażki - skąd wiecie co dla niego było porażką?
Alkohol, to tylko efekt jakiegoś problemu. Alkohol, to ucieczka od czegoś z czym sobie nie potrafi poradzić. I to nie stało się z dnia na dzień. Przyczyna tego długo robiła szkody... po tym co napisałaś, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niestety problemem jest otoczenie.
Jesli mówi się młodemu chłopakowi "nie możesz wiedzieć czym jest porażka, bo masz dopiero 20 lat" i podobnie postępuje w każdej innej dziedzinie życia, to jest efekt takiego zachowania przez lata. Jesli w kazdym obszarze życia narzuca mu się co może a czego nie może wiedzieć, czuć pomimo, ze dla niego coś mogło być porażką, przykrym doświadczeniem, to efektem takiego postępowania jest wyparcie swoich uczuc, bo przecież nie są na miejscu, "jestem za młody". No ale one są, ale poradzić sobie nie ma jak, otoczenie nie rozumie... więc wypiera, odcina sie od nich, ale to nie powoduje, ze znikają, tylko piętrzą się zepchnięte do rowu... więc alkoholem reguluje sobie emocje, kiedy stają się nieznośne.
Tak czy inaczej, on sam musi zechcieć zmiany. Żadnego uzależnionego nie zmusi się siłą do leczenia.
A z tego co piszesz on ani myśli podjąć się leczenia. Najprawdopodobniej dlatego, ze alkohol jest dla niego sposobem na to co czuje a nie ma prawa czuć, bo przecież "ma 20 lat, co on może wiedzieć"
Bardzo smutne to jest
Ciężka sprawa. Nie ma bodźca do wyjścia z nałogu.
Jak wyglądają rozmowy z nim o tym? Albo ich próby?