czy istnieje wyjście z fetyszyzmu transwestytycznego?

Problemy natury seksualnej.

czy istnieje wyjście z fetyszyzmu transwestytycznego?

Postprzez xaim » 27 sie 2007, o 03:30

Witajcie.

Mniej więcej od 2 klasy szkoły podstawowej w moim życiu pojawił się onanizm. Uzależniłem się od niego pod koniec podstawówki i trwa to do dzi¶ (ponad 10 lat - dzi¶ mam 25 lat). Zdarzały się dni, że onanizowałem się 8-10 razy dziennie, szczególnie w chwilach niepokoju, kiedy nie mogłem sobie z czym¶ poradzić.
Z onanizmem wi±że się lęk przed ludĽmi, a raczej niektórymi sytuacjami (mam straszn± blokadę przed podjęciem jakiejkolwiek pracy), stany przygnębienia, nienawi¶ć do samego siebie, czasem my¶li samobójcze. Ostatnio rozstali¶my się z moj± dziewczyn±, z któr± niestety wchodziłem w niedobre zachowania (czuję straszliw± pustkę teraz, czuję jak bardzo zniszczył nas petting, wzajemna masturbacja).
Pomaga mi spowiedĽ. Chodzę również do psychologa. Dzi¶ poszedłem na pierwszy mityng SLAA (wspólnoty uzależnionych od seksu i miło¶ci). Mimo wszystko chcę widzieć jak±¶ drogę wyj¶cia.
Jednak jest co¶ co w tym wszystkim jest najtrudniejsze do przej¶cia. Ech...
Już w szkole podstawowej zaczęły mi się zdarzać epizody przebierania się w damskie rzeczy, dla osi±gnięcia orgazmu. Jak o tym piszę to robi mi się niedobrze, ale taka jest prawda. Po takim akcie zdejmuję te wszystkie rzeczy z siebie i mówię sobie: nigdy więcej. Jednak to powraca. Czytałem trochę nt. transwestytyzmu. W żadnej mierze nie identyfikuję się z płci± przeciwn±. Nie wiem, czy powinienem o tym powiedzieć w SLAA na mityngu. Mam wrażenie, że mogę spotkać się z niezrozumieniem. W ogóle nie wiem, czy F65.1 (fetyszyzm transwestytyczny) nadaje się na SLAA.
O tym wie tylko mój spowiednik i psycholog.
Kiedy¶ byłem u chrze¶cijańskiej seksuolog od której usłyszałem słowa, które dały mi jak±¶ nadzieję. Powiedziała, że miała kiedy¶ pacjetna, który wyszedł z tego i założył szczę¶liw± rodzinę. Nie powraca już do tego.
Wiem mniej więcej co mówi na ten temat psychologia: żeby dostosować sobie partnera do swoich potrzeb (być może rzeczywi¶cie znalazłbym dziewczynę, której co¶ takiego by nie przeszkadzało). Tyle, że ja nie chcę w ten sposób żyć. Chcę uwolnić się od tego. Obawiam się, że nawet je¶li bym założył rodzinę, to mogę sięgać do szafy mojej przyszłej żony (zdarzało się, że zakładałem ciuchy mojej dziewczyny, żeby się onanizować, mimo iż długo z tym wygrywałem). Nie chcę żyć w taki sposób. Czy jest kto¶ na tym forum, kto ma, albo zetkn±ł się z podobn± rzecz±? Czy kto¶ orientuje się, czy to jest sprawa, o której mogę powiedzieć na mityngu SLAA?
xaim
 

Postprzez Barbie* » 27 sie 2007, o 11:46

Zawsze ISTNIEJE jakie¶ wyj¶cie. Jesli bedziesz próbował szukac pomocy, to j± znajdziesz.
Barbie*
 
Posty: 358
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 13:57
Lokalizacja: Powiedzmy Gdańsk :)

Postprzez Abssinth » 29 sie 2007, o 10:22

..zawsze mozesz nauczyc sie to akceptowac...znam osobiscie dwoch transwestytow, ktorzy sa bardzo szczesliwi ze swoimi kobietami, razem chodza na zakupy i razem robia sobie makijaz przed wyjsciem....niestety w Polsce rzadziej mozna spotkac takie kobiety, ale nikt nie powiedzial, ze jest to niemozliwe....trzymaj sie cieplo,

A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez xaim » 31 sie 2007, o 14:44

dzięki za odpowiedzi.

Abssinth - dzięki za te słowa. ja jednak nie wyobrażam sobie sytuacji, że coś takiego mogłoby mieć miejsce w moim związku w przyszłości, jak to przebieranie się (obecnie jestem sam i może to lepiej). wiem, że to jest tylko i wyłącznie na tle seksualnym (mam po prostu taki wzorzec, który mnie uruchamia). jest określony ubiór kobiety, który najbardziej działa na mnie. niestety to już wykształciło się dawno temu i wiem przez co.

John Eldredge w swojej książce "Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy" napisał, że mężczyzna powinien przychodzić do kobiety z siłą i dawać jej tą siłę (oczywiście wsparcie z tej drugiej str. jej też ważne, ale nie powinno być tak, że mężczyzna czerpie siłę od kobiety). przez te przebieranki czuję się po prostu słaby, zalękniony (najgorszy jest lęk przed pracą, przed trudnymi sytuacjami, lęk przed obcymi ludźmi - tak, to można ująć najkrócej. nie lubię chodzić po sklepach, denerwuję się, gdy ktoś patrzy mi na mnie, czasem mnie to paraliżuje). czasem mam ochotę sprzeciwić się czemuś, wyrazić swoje zdanie, ale brak mi czasem asertywności w rozmowach z ludźmi. przez to tracę. a potem pojawia się we mnie frustracja i złość na samego siebie (ale ją wyładowuję poprzez jazdę na rowerze).
generalnie czuję, że na dzień dzisiejszy jakąś tam siłę mógłbym dać swojej dziewczynie, ale nie taką, jaką bym chciał dać.

na codzień jestem normalnym facetem. mam grono przyjaciół, hobby, bardzo dobrych kumpli od kilku lat. Myślę, że dla kogokolwiek, dowiedzenie się o tych przebierankach, mogłoby być szokiem.

szczerze mówiąc nie myślę o sobie jako o transwestycie (fetyszyzm transwestytyczny to jednak trochę co innego). gdybym czerpał przyjemność z tego przebierania się to, co innego, ale ja brzydzę się tego. to jest tylko i wyłącznie w celu zaspokojenia chwilowego popędu (potem zawsze żałuję i przeważnie wypieram to ze świadomości).
xaim
 

Postprzez Orm Embar » 3 wrz 2007, o 22:08

Cześć,

Przede wszystkim uwaga generalna: chociaż zabrzmi to paradoksalnie, dobrze będzie, jeśli zaczniesz uczyć się AKCEPTOWANIA tego co tam w Tobie siedzi. Uwaga druga, także bardzo ważna: nie oznacza to PODDAWANIA SIĘ takim czy innym tendencjom.

Rozumiem, że brzmi to kosmicznie, ale posłużę się przykładem: załóżmy, że w wypadku zostałeś sparaliżowany i od pasa w dół i będziesz jeździł na wózku. Masz do wyboru dwa sposoby podejścia do problemu:
- do końca życia będziesz katował sam siebie żalem za utraconymi nogami, pił wódkę - i generalnie niszczył sobie życie takim jakie je masz;
- popatrzysz sobie głęboko w oczy i powiesz: "jestem jaki jestem, ale mam tylko to życie, życie bez nóg, innego mieć nie będę, kochm sam siebie mimo wszystko, i zrobię wszystko, żeby najlepiej wykorzystać to, co mam" - i np. będziesz się nazywał Mela i pójdziesz na biegu północny ;-)

Rozumiesz sens pogodzenia się ze swoimi skłonnościami do przebieranek?

Istnieje także i inny argument za tym, żeby powolutku uczyć się akceptowania takiego stanu rzeczy: nienawiść do siebie bez wątpienia WZMACNIA w Tobie tendencje do przebierania się.

Gadałeś w ogóle o problemie z kimś w realu? Czy też ten wpis tutaj to Twoja pierwsza próba rozmowy o tym problemie?

narazicho
Orm (Maks)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez xaim » 4 wrz 2007, o 19:14

Myślę, że masz sporo racji w tym co piszesz Orm. Czasem udaje mi się takie myślenie włączyć, nieco bardziej nakierowane na akceptację siebie. Generalnie są takie okresy, że więcej czasu spędzam wśród znajomych i wtedy jest lepiej.

Rozmawiałem o tym ze spowiednikiem, a także psychologiem, do którego chodzę od kilku miesięcy, a wcześniej seksuologiem (seksulożką chrześcijańską). Nie wiem jak to jest, ale o wiele trudniej było mi to powiedzieć tej kobiecie (sam fakt, że ona jest kobietą działał na mnie blokująco). Proponowała grupę terapeutyczną, ale nie byłoby mnie stać na nią.

Wiem czemu ostatnio te przebieranie znów się pojawiło. Generalnie przyszedł mały dołek. Od 3 miesięcy dzięją się nienajciekawsze rzeczy ze zdrowiem [już nie będę się rozpisywał w czym rzecz]. W każdym razie pasmo badań (czeka mnie jeszcze kilka badań w szpitalu), zażywania leków itp. Do tego rozstanie z dziewczyną, z którą byłem 3 lata. Czuję jakąś bezsilność w tym wszystkim, ale mimo to nie chciałbym się poddać do końca. Wiem jedno - nie odnajduje się w tym wielkomiejskim warszawskim świecie, szalonego tempa, napięć, rywalizacji.

Piszę na tym forum też dlatego, że mam nadzieję, że przeczyta i odpisze ktoś, kto też się przebiera i nie chce tego robić.

pozdro Orm
xaim
 

Postprzez Orm Embar » 5 wrz 2007, o 07:39

Heja,

Już w Twoim pierwszym poście zauważalna była jedna sprawa: Twój ewentualny lekki fetyszyzm to jedna sprawa, a druga to sposób w jaki go mniej lub bardziej świadomie używasz: mianowicie KARANIE SIEBIE. Karanie za to, że sobie nie radzisz, karanie za to, że jesteś chory, karanie za to, że jesteś niedoskonały (a kto niby jest?), takie trochę karanie w ogóle za to, ŻE JESTEŚ. ;-)

Nie umiem Ci zbyt wiele powiedzieć na temat Twojego fetyszyzmu - na pewno jednak możesz "wyłączać" to podłączenie pod Twój fetyszyzm, które każe Ci chłostać samego siebie. Na pewno zmniejszy się wtedy zakres objawów - to Ci mogę zagwarantować. ;-)

Jak to się robi? Ano żmudną pracą. Jedno wiem z własnego doświadczenia - na pewno nie należy popełniać błędu oczekiwań, że da się to zrobić zaraz, natychmiast, jedną "decyzją". Ja tak myślałem - wydawało mi się, że muszę "podjąć męską decyzję" i skończyć pewne sprawy, i natychmiast tę decyzję łamałem, hehehehe. :P To trzeba dojrzeć i tyle...

Nie przeskoczysz pewnych procesów. Mówiąc obrazowo - nie przejdziesz tysiącmilowej drogi jednym krokiem, i jeśli będziesz o to walczył, to nigdy Ci się nie uda, ale możesz ją przejść stawiając krok za krokiem.

Jest to w ogóle generalna zasada każdej pracy nad sobą.

Zastanawia mnie też, dlaczego tak mocno nie lubisz tego fetyszyzmu? Jeżeli nie zastępuje Ci on całego pożycia seksualnego, jeśli nie łączy się z homoseksualizmem, który w Twojej religii jest "zakazany" czy też nieakceptowany, to w czym problem?

Życzę Ci oczywiście usunięcia takich skłonności, ale czy stałoby się coś strasznego, gdybyś poznał dziewczynę, przy której poczujesz się na tyle bezpiecznie, że czasami będziesz Męskim Rycerzem, zdobywającym Jej schowaną głęboko w lochach 8) Księżniczkę Miłości, a czasami zaszalejecie i pozwolisz jej zobaczyć siebie w takiej formie, w jakiej czasami chciałbyś zaistnieć?

3m się

Orm (Maks)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Megie » 5 wrz 2007, o 12:55

Z tego co tu przeczytalam to wydaje mi sie ze brak mozliwosci pogodzenia sie z fetyszyzmem, onanizmem w xaim'a przypadku wynika z pobudek religijnych..
Napisales ze chodzisz do psychologa chrzescijanskiego i o spowiedniku wiec stad wyciagam te wnioski...
Wiadomo jakie ma podejscie do tych spraw kosciol i co sam Bog mowi na ten temat...
stad te ciagle walki ze soba..
Wydaje mi sie ze ludzie nie wierzacy raczej az tak sie nie rozdrabniaja w tych kwestiach..
A Ciebie najwyrazniej sumienie gryzie...

Wspulczuje,, to bardzo ciezki temat, ale moze da sie z tego wyjsc?
Jezeli jestes naprawde wierzacy i z tego co piszesz praktukujacy to oddaj ten problem Bogu.. Slyszalam od wielu ludzi ze to pomaga...
Megie
 
Posty: 1479
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 15:24
Lokalizacja: nie wiem skad..

Postprzez Aisha » 8 wrz 2007, o 13:04

Zgadzam się z Megie, że duże znaczenie w twoim obwinianiu się i braku akceptacji zarówno samego siebie jak i swoich zachowań seksualnych ma czynnik religijny.
Jeśli nie czujesz się transwestytą i nie czujesz potrzeby pokazywania się ludziom w damskich ciuchach, to zapewne nim nie jesteś.
Normalnym ludziom zdarzają się przeróżne fantazje i jeśli tylko partner się na to zgadza, to nie ma nic złego w ich realizowaniu. Twoja dziewczyna akceptując Twoje zachowania nie sprawadzała Cię na złą drogę. Zapewniam Cię, że prawie każda normalna kobieta by je zaakceptowała. W seksie nie ma odgórnie ustalonych granic normalności, do których można się posunąć. Wszelkie granice ustala dwoje ludzi.
Moja rada dla Ciebie może być tylko jedna - ZAAKCEPTUJ SIĘ. I niech pierwszym krokiem ku temu będzie wizyta u NORMALNEGO seksuologa - nie chrześcijańskiej seksuolozki i zwykłego psychologa nie mającego nic wspólnego z kościołem. Oni pokażą Ci spojrzenie na seks zwykłych szarych ludzi. Z Twojego postu wynika, że chcesz żyć w zgodzie z zaleceniami kościoła, a wszystko co się w nich nie mieści uważasz za złe i karasz się za to. Tak nie może być, to niszczy Twoje życie ( nie tylko seksualne ).
Aisha
 
Posty: 41
Dołączył(a): 28 maja 2007, o 17:35

Postprzez xaim » 17 wrz 2007, o 19:15

Orm Embar napisał(a):
Zastanawia mnie też, dlaczego tak mocno nie lubisz tego fetyszyzmu? Jeżeli nie zastępuje Ci on całego pożycia seksualnego, jeśli nie łączy się z homoseksualizmem, który w Twojej religii jest "zakazany" czy też nieakceptowany, to w czym problem?



być może problem tkwii w sferze wyobrażeń, jakie mam na ten temat. kiedyś w necie znalazłem przypadkowo relację kobiety (żony), która nakryła swojego męża na przebieraniu się i onanizowaniu, natomiast on udał, że to zdarzenie nie miało miejsca (że jej się przyśniło) i zachowywał się wobec niej agresywnie (agresja słowna). myślę, że ja również mógłbym wypierać ze świadomości takie zdarzenie.
poza tym wątpię, czy znajdę dziewczynę, która coś takiego akceptuje.
ale nawet nie w tym rzecz.

sęk w tym, że ja za bardzo nie akceptuję tej swojej strony, bo wiem że to wiąże się tylko i wyłącznie z pobudzeniem seksualnym. dlatego chciałbym z tego wyjść, ponieważ jest to wzorzec, który mnie uruchamia i który utrwalił mi się w psychice na tyle, że może kiedyś zastąpić mi normalne współżycie (a tego bym nie chciał). już zdarzało się, że podczas pettingu z moją byłą dziewczyną miałem fantazje własnie z tym związane.

dla mnie w tym wszystkim najważniejsze jest to, że onanizm, od którego jestem uzależniony od wielu lat i z którym wiąże się ten fetyszyzm (go wzmacnia), wiele rzeczy w życiu utrudnił mi. może gdyby nie on, to nadal byłbym z moją byłą dziewczyną, ale w pewnym momencie niestety nasze spotkania zaczęły wyglądać tak, że było 20% rozmowy i 80% pettingu. nic dziwnego, że było coraz mniej wzajemnego zrozumienia, zaufania.

onanizm to nie jest to u mnie jakieś normalne ujście energii seksualnej. jeśli ktoś onanizuje się kilka razy dziennie to nie prowadzi to do niczego dobrego. można mieć przyjaciół, ale chorobliwie obawiać się obcych ludzi (w niektóych sytuacjach), jak to czasem jest u mnie. w okresach ciągów erotycznych znacznie trudniej jest mi wychodzić z domu i normalnie funkcjonować.

wiem, że u mnie jest to reakcja na lęk (głównie społeczny). masturbacja utrwala wzorce powierzchownego zaspokajania się i nigdy nie zastąpi normalnego stosunku. być może w jakiś sposób otworzyło mi oczy to, co napisał Trobisch w swojej książce "Akt małżeński".

o ilu historiach w stylu: "mój mąż się onanizuje, a ja już go nie obchodzę" można przeczytać choćby w necie. chyba trochę bez sensu, leżeć obok żony w łóżku i onanizować się. jeśli człowiek nie potrafi zapanować nad swoim popędem, to chyba oznacza, że coś jest nie tak. ja wiem, że jestem czasem jak nakręcony i być może raniłbym swoją przyszłą żonę (przecież ona, co jest naturalne, nie zawsze będzie mieć ochotę na seks, a ja bym do tego dążył). poza tym płciowość i seksualność czemuś służą. ja wierzę, że w pierwszym rzędzie przekazywaniu potomstwa.

być może gdybym wyszedł z fetyszyzmu, łatwiej byłoby mi wyjść z onanizmu. w ogóle nie wiem, czy byłbym w stanie teraz normalnie współżyć, ponieważ wzorem "współżycia", jest masturbacja, czy petting.

Orm Embar napisał(a):
Życzę Ci oczywiście usunięcia takich skłonności, ale czy stałoby się coś strasznego, gdybyś poznał dziewczynę, przy której poczujesz się na tyle bezpiecznie, że czasami będziesz Męskim Rycerzem, zdobywającym Jej schowaną głęboko w lochach 8) Księżniczkę Miłości, a czasami zaszalejecie i pozwolisz jej zobaczyć siebie w takiej formie, w jakiej czasami chciałbyś zaistnieć?



jeśli to miałoby zdrowy charakter to może :roll:

dzięki Megie i Aisha za odp.

Aisha - dzięki, że dobrze mi życzysz. droga akceptacji na pewno zła nie jest.
xaim
 

Postprzez johny » 20 wrz 2007, o 00:45

Czesc,

po tych kilku postach nasuwa mi się taka generalna refleksja, może nawet nie jedna. Dotyczy bowiem pokazywanej tu zależności, że brak akceptacji siebie xaim'a i jego cała wewnętrzna walka jest być może efektem tego, że jest wierzący, że korzysta ze wsparcia swojego spowiednika, katolickiego psychologa i w przeszłości katolickiego seksuologa. Z jednej strony rozumiem to, bo kiedyś miałem identyczny pogląd na to. Ale od czasu, kiedy byłem na terapii u psychoterapeuty - zakonnika, zupełnie inaczej na to patrzę. Podczas mojej terapii nie było mowy o jakiejkolwiek religijnej 'indoktrynacji', byłem dla terapeuty po prostu zwykłym człowiekiem, do którego zwracał się per 'Pan' i mówił "Dzień dobry". Rozmawiałem też z dwoma innymi psychoterapeutami - osobami duchownymi i również nie było mieszania sfer religijnej i tego, co poza. Że psycholog czy seksuolog katolicki, nie oznacza od razu, że bedzie kształtował swoich pacjentów zgodnie z nauką Kościoła Katolickiego.

By tak mocno nie przeżywać problemu który dość mocno deręczy, niekoniecznie trzeba sięgać po akceptację siebie, chyba że Xaim chciałby zostać z tym, co go dręczy. Xaim bardziej potrzebuje po prostu przyzwolenia na to, że czasem może się zdarzyć wpadka z przebieraniem się itp, ale dzieki takiemu pozwoleniu sobie na popełniane błędów, łatwiej można to znieść i jest to ważne w pracy z psychologiem.

Ja Cie bardzo dobrze rozumiem Xaim, że nie potrafiłbyś zaakceptować siebie, załozyć rodzinę i od czasu do czasu zrobić wiadomo co i jeszcze uczynić to elementem zycia seksualnego. Ja nie mogę zaakceptować siebie - tego że podobają mi się nie tylko kobiety, ale pociaga ta sama płeć. Co z tego, że mam doświadczenia seksualne w tym, jeśli silniejesze jest pragnienie posiadania rodziny. Nie akceptuję tych moich skłonności i nie wyobrażam sobie, że miałbym rodzinę i ... no właśnie co?

Psychologia mówi co mówi, że trzeba się zaakceptować, a leczenie skłonności to bajka. Moja terapeutka u której teraz jestem na psychoterapii jest zdania, że zawsze można coś z każdym problemem zrobić. I pracujemy nade mną i po tych kilku miesiącach widzę już pewne efekty, ale i tak nie mam pewności, że wszystko się uda i będę powiedzmy 100% (lub mniej) heteroseksualnym facetem. Ale nadzieja jest.

Dlatego Xaim, polecam psychoterapię u kogoś, kto ma spore doświadczenie, a nawet się na tym już zna. Ja wiem, że barierą są finanse, o czym wspomniałeś. Ale czasem mozna mieć naprawdę szczęscie jak ja, kiedy na terapie dostałem się bez kolejki i jeszcze finansowaną przez NFZ. Próbuj, pytaj swojego spowiednika czy psychlog, może uda się dotrzeć do porządnego psychoterapeuty na darmową terapie.

Orm - w religii nam panujacej, homoseksualizm nie jest zakazany, nie jest traktowany w kategoriach grzechu, a jedynie czyny homoseksualne.

pozdr.

j.
johny
 
Posty: 7
Dołączył(a): 19 wrz 2007, o 23:52
Lokalizacja: Zewsząd

Re: czy istnieje wyjście z fetyszyzmu transwestytycznego?

Postprzez niechcenavenus » 29 wrz 2014, o 07:53

Witam, mam ten sam problem, tylko ze postepuje, wiec postanowilem jak najszybciej znaleźć jakieś wyjście z problemu. Niestety zanim je znajde musze przepłynąć przez morze chybań, niewiedzy i zapewne dobrych intencji, ale one same w sobie zazwyczaj sa nic nie warte.

Wszystkie istotne informacje na temat wątku to: Wymaga to cierpliwej pracy nad sobą; Karanie sie za fetysz tylko pogarsza sprawe; dobrze jest to zaakceptować; duchowny raczej w tym nie pomoże

Tylko streściłem co przeczytalem, może ktoś kto szuka tu informacji na temat zaoszczedzi troche czasu.
Z akceptacja swojej kobiecej formy pogodze sie dopiero jak bede pewny, ze nie da sie nic z tym zrobic, niewiem jak można nie rozumiec ze to przeszkadza w funkcjonowaniu społecznym

Prosze was ludzie - nie macie pojecia na jakiś temat - nie zalewajcie woda miejsc ktore służą pomocy. Nie bądźcie jak politycy ;)

Moderatora prosze o usuniecie bezwartosciowych postow, czyli zostawić te xaim 'a ktory zalożył temat i Orm Embar 'a , ktory jako jedyny miał jakąś wiedze w temacie, reszte postow - łącznie z tym który także nie zawiera odpowiedzi na pytaanie zalecam usunąć, odciążyć serwer od megabajtów nonsensu, z gory dziekuje
niechcenavenus
 
Posty: 1
Dołączył(a): 29 wrz 2014, o 07:07

Re: czy istnieje wyjście z fetyszyzmu transwestytycznego?

Postprzez biscuit » 29 wrz 2014, o 09:40

transwestytyzm fetyszystyczny to rodzaj parafilii
a więc zgodnie z obecną wiedzą, WYLECZYĆ niestety się nie da
jest jeszcze transwestytyzm o typie podwójnej roli, ale to zupełnie co innego
bo nie wiąże się z satysfakcją seksualną ale emocjonalną

a co do usuwania postów
nie oczyścisz całego internetu z głupot jakie tu są
sprawy związane ze sferą seksualną cieszą się dużą popularnością komentujących
nikt z nich nie jest seksuologiem, psychologiem klinicznym, psychiatrą etc.
a wypowiadać się na ten temat pragną
i co zrobisz?
nic nie zrobisz :)
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51


Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 319 gości

cron