O manipulacjach rodziców.

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 12 cze 2013, o 18:10

Znalazłam ciekawy link

http://ja-i-swiat.blog.ekologia.pl/wamp ... nergii,687

Myślę, ze się przyda. Miłej lektury :)
(teraz juz wiem, czemu iprecha tak kocha to miejsce pomimo, że jest takie porąbane wg niej ). :)
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Bianka » 15 cze 2013, o 12:14

Dobre, ten kawałek "Społeczności i fora internetowe a wampiryzm energetyczny

Takie sytuacje coraz częściej spotykamy na różnych forach i portalach społecznościowych, gdzie podobne "wampiry emocjonalne" biorą sobie kogoś za ofiarę lub mają ich kilka i gnębią na różne sposoby niszcząc psychikę. Wypisują publicznie na jej temat różne przykre informacje, obrażają i poniżają publicznie itp."

idealnie pasuje do tego co robił Jakub Śpiewak na kidprotekcie! dobrze, że wreszcie odkryli kim jest naprawdę :)
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Apasjonata » 15 cze 2013, o 13:40

Ja trafiłam na to juz dość dawno. Zainteresowało mnie , ale równiez przyszła taka refleksja czy czasem to ja tez takim wampirem nie bywam. Czy jesli prosze o rady to wynika z tego jakas zmiana, nie mówię o tym, by robic tak jak mi ktoś poradził, tylko o rozważeniu róznych opcji, wypracowaniu własnej drogi i wprowadzeniu jej w zycie, czy tylko narzekam i nie robię nic. Taki rachunek sumienia był mi potrzebny.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 22 cze 2013, o 00:59

A jak to jest, że ludzie, którzy nawet nie są naszą rodziną na nas wpływają? Mam na myśli wpływanie na osoby z DDA. Na przykład jedni nie robią wrażenia a druzy powodują wybuch bomby dosłownie w człowieku?
Ja akurat zastanawiam sie nad teściami.
Nie ufam im, więc postanowiłam nic nie mówić o swoich planach i obecnych działaniach zawodowych a jak ,,teść" zapytał jak z pracą kiedyś, to powiedaziałam, ze jak na razie jeszcze nic nie powiem, tylko później. Czułam sie z tym dobrze, bo nie usłyszałam znów krytyki, poprawiania i komentarzy... ale dziś nie byłam przygotowania na pytanie i zaczęłam gadac nawet nie wiem kiedy. Czułam, ze kompletnie tracę kontrolę, że daje pozwolenie na pouczanie się, na wytykanie itp. w trakcie jak się spostrzegłam co się dzieje, to starałam się to urwać ale już było za późno ;/ .
Jasne, że się nie dałam ale nie chciałam w ogóle dyskutować, bo nie ma o czym, bo do nich nie dociera w jakiej jesteśmy sytuacji, bo w zyciu takiej nie mieli - tego jestem pewna, bo Ł potwierdził. Wszystko dla nich jest takie proste a my tak głupio ciągle i wszystko robimy. Dziś mi wytknęła, ze nie poszłam pracować do sklepu i w między czasie się nie doszkalałam. Powiedziałam jej, ze gdyby to było możliwe finansowo, to przecież bym to robiła już wcześniej a poza tym jej wytknęłam, że nie ładnie umniejszać, bo w zasadzie ja ciągle coś robię pomimo, ze nie na stałe ale ciągle, zdobywałam doświadczenie - inne niż w sklepie i na pewno bardziej wartościowe.

Ale w ogóle nic nie docierało.. Z czasem byłam na siebie zła, że pozwoliłam sie wmanewrować w taką sytuację.. już coraz częściej mi sie udaje temu zapobiegać ale nie zawsze się uda :( .

Dlaczego w tym przypadku jestem na siebie tak zła a inny mam gdzieś? Pomimo, ze mam świadomość jakcy oni są, ze nie są tego warci, że są nie fair oceniając i krytykując i za inne numery, których nawet nie opisuję... skoro wiem, ze nie ma kim, to czemu tak na mnie to działa?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez zajac » 23 cze 2013, o 21:29

:pocieszacz:
Możliwych wyjaśnień może być sporo. Takie jedno mi się nasunęło, że może z jednej strony sama jesteś niepewna tego, czy wszystko robisz dobrze (bo gdybyś była, to cudze opinie tak by nie bolały), a z drugiej -- może jest trochę tak, że brakuje Ci rodziców, którzy by Tobą w mądry sposób pokierowali. I tego szukasz podświadomie u innych osób, tzw. starszych i mądrzejszych. Autorytetu, jakiejś mądrości życiowej, a jednocześnie akceptacji dla siebie. Może był moment, kiedy miałaś nadzieję, że teściowie mogliby być dla Ciebie takimi osobami -- od których dostałabyś troszeczkę tego, czego nie dostałaś od rodziców. I gdyby oni Cię zaakceptowali w pełni, a jednocześnie potrafili coś mądrego doradzić, to może poczułabyś się lepiej, wypełniłoby to jakiś brak w Twojej psychice? Czyli w jakiś sposób nadajesz im prawa przynależne rodzicom, a oni Twoich oczekiwań nie spełniają?
zajac
 
Posty: 786
Dołączył(a): 18 kwi 2009, o 23:11

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 24 cze 2013, o 00:26

zajac napisał(a)::pocieszacz:
Możliwych wyjaśnień może być sporo. Takie jedno mi się nasunęło, że może z jednej strony sama jesteś niepewna tego, czy wszystko robisz dobrze (bo gdybyś była, to cudze opinie tak by nie bolały),


Być może tak... moze gdzieś w środku jeszcze daje o sobie znać przekonanie, że oni jako rodzice (pomimo,że nie moi) wiedzą lepiej i mają prawo robić wszystko i należy im się cześć i ani słowa sprzeciwu. Walczę z tym, nie poddaję się temu jak kiedyś, bronię swojego zdania i tak też było tu i w innej sytuacji jaką opisywałam, ze nie pozwoliłam im przekroczyć granicy, tylko tu jakoś nie wyszło... może miałam słabszy dzień? Może tyle na tej terapii wyłazi, że czasem czuję się słabiej... nie mam pojęcia ale chyba nie powinno tak być. Powinnam tą sprawę ze sobą załatwić raz na zawsze, zeby się jakoś trzymać i kazdemu człowiekowi wyznaczyć linię, za którą wara wchodzić...

zajac napisał(a): Autorytetu, jakiejś mądrości życiowej, a jednocześnie akceptacji dla siebie. Może był moment, kiedy miałaś nadzieję, że teściowie mogliby być dla Ciebie takimi osobami -- od których dostałabyś troszeczkę tego, czego nie dostałaś od rodziców. I gdyby oni Cię zaakceptowali w pełni, a jednocześnie potrafili coś mądrego doradzić, to może poczułabyś się lepiej, wypełniłoby to jakiś brak w Twojej psychice? Czyli w jakiś sposób nadajesz im prawa przynależne rodzicom, a oni Twoich oczekiwań nie spełniają?


Autorytetami z pewnych powodów, to oni dla mnie nigdy w życiu nie będą i tym bardziej nie rozumiem jak oni z uwagi na pewne swoje postępowanie kiedyś mogą się poczuwać do krytyki, ocen i pouczeń. Im brak samokrytyki a nie powinno. I mam nadzieję, ze nadejdzie dzień, ze im to powiem jak któregoś razu znów posuną się za daleko.
Podświadomość pewnie działa ale raczej nie chodzi tu o szukanie u nich czegoś, czego nie otrzymałam. Raczej ustawiłam ich w jakieś pozycji, ze im coś wolno a mnie nie i nie wiem czemu... świadomie nad tym panować się staram i pewnie dzięki temu juz nie raz udało mi się powiedzieć, ze nie zamierzam się tłumaczyć z czegoś ani mówić czegoś, czym nie mam ochoty się dzielić, bo nie muszę a ich to nie powinno obchodzić. Niestety tak musiałam, bo za chwilę nam do łóżka wlezą... jak tylko mogą to wnikają w co się da.
Nie zmienia to faktu, że gdybym wiedziała ci w tej podświadomości siedzi, ze daje mi to poczucie, ze im wolno a mi nie, to było by mi łatwiej a nie mogę się do tego dobić...

Na pewni bym chciała być akceptowana - kazdy chyba chce być akceptowany i lubiany albo chociaż nie oceniany...
Na pewno mi ciąży to, ze na samą myśl o pójściu do nich mi się odechciewa... idę bardziej ciałem niż duchem...
Prawda jest taka, że nie musiałam jej nic mówić wtedy a poczułam się przybita do muru, na dywaniku. Opamiętałam sie i w miarę zręcznie ucięłam ale co wykorzystała czas, żeby mi dosrać to jej.... :bezradny:
Mam po prostu poczucie czasem, że w pewnych sytuacjach i wobec pewnych osób nie mam prawa nie chcieć... :cry:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Apasjonata » 25 cze 2013, o 12:39

Przypomniała mi się ta bajka , tak jakos tu pasuje.

"Na skraju trzęsawiska żył raz taki skorpion, który pragnął przeprawić się na drugi brzeg. Zwrócił się więc do pewnej żaby tymi słowami:
- Zabierz mnie, proszę, na swój grzbiet i pomóż mi dostać się na drugi brzeg!
- Chyba jesteś szalony, odpowiedziała mu żaba. Jeśli cię wezmę na mój grzbiet, ty mnie ukłujesz, a ja umrę!
- Nie bądź głupia, odpowiedział na to skorpion. Jaką korzyść odniósłbym z uśmiercenia cię jadem? Jeśli cię użądlę, ty zatoniesz, a ja też zginę, ponieważ nie umiem pływać...

W końcu, po długich namowach, żaba dała się przekonać i rozpoczęła przeprawę przez mokradła ze skorpionem na grzbiecie. Kiedy znaleźli się na środku rzeki, poczuła jednak pieczenie ukłucia, a jad sparaliżował jej odnóża.
- Jak mogłeś?? Obiecałeś! Jak mogłeś to zrobić, zginiemy oboje!
- Wiem, odpowiedział skorpion. Jest mi bardzo przykro... ale JESTEM SKORPIONEM. Nie sposób uciec od własnej natury."
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 25 cze 2013, o 13:28

Hmmm... a ja się naczytałam, że od swoich odruchów/zachowań współuzależnienia można sie uwolnić i zmienić nawyki jak się nad tym po pracuje, także na terapii... skoro coś jest naszą naturą, to po co terapia?
:bezradny:

Chyba, że w tej bajce skorpionem jest ktoś inny...
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Apasjonata » 26 cze 2013, o 02:17

Mialam na mysli, ze wchodzisz w rozmowy ze skorpionami , a potem dziwisz sie, ze zostalas ukaszona. Mi ta bajka kiedys pozwolila sie zdystansowac. Jesli ktos ukasil nie raz, przestalam oczekiwac , ze tym razem na pewno bedzie inaczej, a wiedzac, ze bedzie tak samo odechciewalo mi sie kontaktu z ta osoba, nie czulam juz potrzeby trenowania umiejetnosci radzenia sobie z takim czlowiekiem.
Przyznalam, ze jestem bezsilna wobec zachowan drugiego czlowieka I to mnie uwolnilo. Ty mam wrazenie caly czas walczysz.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 26 cze 2013, o 15:44

Pewnie tak, tylko trochę tak jest z powodu takiego, że Ł nie zawsze w momencie kiedy ja się postawię stanie za mną. Nie raz powie ,,daj spokój" i takim sposobem wychodzę na idiotkę.
Bywa, ze stanie za mną ale tylko wtedy, kiedy nie trzeba jednoznacznie, wprost powiedzieć rodzicom ,,dość".
Ja jestem w stanie, on nie. I bywa tak, że ich broni albo sie na mnie obrazi, że niby przesadziłam pomimo, że nie kłocę się z nimi.
Raz było nawet tak, ze jak ja powiedziałam im, że na razie nie zamierzam ich o niczym informować, to on zaczął tłumaczyć się za mnie :shock:
Urwałam to jak najzręczniej mogłam, bo zwyczajnie nie życzę sobie, zeby on się za mnie wypowiadał w moich sprawach zawodowych. Myśle, ze z poczucie konieczności tłumaczenia im się i przymusu jakiegoś, nawet nie pomyślał o tym, że ja mogę nie chcieć tak po prostu.
A ja nie chcę tak całkiem powiedzieć czegoś co by może i zadziałało i ich zdystansowało ale też by spowodowało może obrazę czy kłótnię. Tak jak mi to wisi, tak wiem, ze on nie jest na to gotów i moze mieć do mnie pretensje a ja już nie chce kolejnego ciężaru na swoich plecach :( . Poczucia, że nawet on jest po stronie tych, w danym momencie, co się w kółko czepiają.
Dopóki to się u niego nie zmieni ja aż tak daleko się nie wsunę. Na tyle, na ile mogę odsuwam ich od siebie, choć jak widać nie zawsze mi się to udaje.
Tak ostatecznie, to są to jego rodzice i do niego należy ostateczne postawienie sprawy jasno. Jak on nie zrozumie, to mogą później gadać jeszcze więcej an mnie jak sie postawię... a tu chodzi o to, żeby oni nie mieli opcji ingerowania a dopóki mają władzę nad nim, to mają taką możliwość, bo dobrze znają jego słabe punkty - w końcu sami latami nad nimi pracowali.
Nie powiem, ze nie jest mi przykro, że pozwala im mnie krytykować i obrażać :( Chciałabym, żeby jednak stanął za mną w sytuacji, gdy oni przesadzają.

Co gorsza, mój brat dziś podsłuchiwał moją rozmowę telefoniczną z pracodawcą :shock: .
Mam wrażenie, ze wszyscy czekają aż sie ogarniemy i wyniesiemy i nasłuchują na jakiej drodze jesteśmy :( . Żeby było lepiej moja mama się do mnie nie odzywa (nie mam pojęcia czemu, nic się nie wydarzyło) ale za to cały dzień braciszek z nią siedzi, więc moze taki efekt :(

Dość mam... wszystko zdaje się sypać. Do tego zaczynam dostrzegać, ze odkąd ja odpuściłam pilnowanie wszystkiego i branie na siebie, to Ł niewiele z siebie daje. Nie pilnuje swoich spraw nawet - dziś by nie zadzowonił na terapię (o tym postanowiłam mu jednak przypomnieć), że musi przełozyć spotkanie. Ma zrobić badania przed pójściem do szpitala i juz powinien a kompletnie o tym nie myśli. MIał szukać pracy innej i nie szuka...
Nie wspomnę o tym, że odkąd przestałam robić starać się o sam związek, to okazało się, że on nie robił zbyt wiele... czuje się jak stara żona, zobojętniałam mu mam wrażenie i nawet nie wiem kiedy :( .

Czuję, że zostałam ze wszystkim sama a jego zachowanie popycha mnie do tego, zeby zastanawiać się co ja zrobię kiedy nam się nie uda? Boję sie przeraźliwie, bo zostać tu z ''rodziną" nie mogę, nie zrobię sobie tego i nie wytrzymam tego:( a skoro we dwoje nie dalismy rady wynająć, to jak mam tego dokonać sama?
Uświadomiłam sobie też, że nei mam nikogo, na kim mogłabym polegać, nikogo przez kogo mogłabym poszukać rozwiązania, wspólokatorki na przykład... i sobie uświadomiłam, ze jestem sama, tak w gruncie rzeczy i czuję się fatalnie :(
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Apasjonata » 28 cze 2013, o 13:13

Księżycowa napisał(a): tylko trochę tak jest z powodu takiego, że Ł

Księzycowa przeczytaj co tu napisałaś. Ja wyczytałam przekaz " wdaję się rozmowy ze skorpionami, bo Ł nie robi tego czy tamtego" czyli co Ł jest winien?
A moze to odwrócić i powiedzieć "to ja jestem odpowiedzialna za to z kim i w jakie rozmowy się wdaję" ?
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 28 cze 2013, o 13:36

Nie to mialam na myśli, chociaż tak zabrzmiało... raczej chodziło mi o to, że tak jak pisałam jestem w stanie im już coraz częsciej powiedzieć, że nie zamierzam się zwierzać ale czasem idą tak po wścibsku, że jedyną opcją jest powiedzieć ,,To nie Pani/Pana sprawa" tylko wtedy albo się obrażą albo jeszcze bardziej będą dążyć, żeby próbować nas rozdzielić... i nie chodzi mi o to, że L jest czemuś winien, tylko, ze jak ja zareaguje na te ich wścibstwa to wiem, ze może zdarzyć się tak, ze on będzie zły na mnie, że im tak powiedziałam,. Była podobna sytuacja... mi to wisi ogólnie, czy i się coś podoba czy nie ale z drugiej strony po co powodować jeszcze większą barierę i niechęć kiedy ja wiem, że i z jego strony mogę natknąć się na pretensję, że przesadzam... Ja zwyczajnie nie mam sił więcej zarzutów brać na swoje plecy, bo tych co są i tu u rodziców i tych ze strony teściów jest dość. A dodatkowo teściowe mają swoje odpały, ze organizują wszytsko tak, żeby L zobaczył jak to beze mnie jest fajnie (nie bedę się wdawać w szczegóły, bo to długa historia) i za nim sie spostrzegłam o co chodzi on już był zmieniony wobec mnie... i cholera też wie, czy jego obecne zachowanie nie jest wynikiem działania teściów... nie wiem i nie chcę się domyślać już, bo oszaleję... Mam nadzieję, ze jednak nie... wierzę, ze terapia powoli nauczy go bardziej asertywnych zachowań wobec nich i nawet mnie, w ogóle wszystkich...

I tylko o to chodzi, ze do pewnwgo momentu już stawiam im graicę ale kiedy trzeba mocniej wycofuję się, bo nie chcę dodatkowych konfliktów z L ale też nie obwiniam go jakoś mocno za to, bo wiem, ze ma z tym problem jakiś głębszy... pomimo tego, ze brak jego ingerencji w niektórych sytuacjach raczej nie jest przyjemny :?
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez impresja7 » 29 cze 2013, o 08:46

A dopuszczasz fakt,że Ł. może mieć czasem zdanie identyczne z rodzicami?
Lub czasem swoje własne różne od rodziców i ciebie?
Czy ze względu na to,że jest z tobą oczekujesz,że musi mieć zawsze zdanie takie jak ty i za każdym razem Cię wspierać nawet wbrew swoim przekonaniom?
Świadomość oczekiwań jest ważna po to,żeby nie mylić partnerstwa z poddaństwem.
impresja7
 
Posty: 938
Dołączył(a): 25 lis 2012, o 11:05

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Apasjonata » 29 cze 2013, o 12:35

Księżycowa napisał(a):wierzę, ze terapia powoli nauczy go bardziej asertywnych zachowań wobec .........mnie

To jest wazne, ze masz taką nadzieję . Czy jesteś na to gotowa jednak?

To co zauwazyłam, to że gdy zaczęłam stosować asertywne zachowania na swoim podwóreczku otoczenie na poczatku odbierało to jako moje pogorszenie, przestałam byc wygodna w użyciu i to sie nie podobało.
Apasjonata
 
Posty: 336
Dołączył(a): 11 wrz 2011, o 12:51

Re: O manipulacjach rodziców.

Postprzez Księżycowa » 29 cze 2013, o 13:11

Apasjonata napisał(a):
Księżycowa napisał(a):wierzę, ze terapia powoli nauczy go bardziej asertywnych zachowań wobec .........mnie

To jest wazne, ze masz taką nadzieję . Czy jesteś na to gotowa jednak?

To co zauwazyłam, to że gdy zaczęłam stosować asertywne zachowania na swoim podwóreczku otoczenie na poczatku odbierało to jako moje pogorszenie, przestałam byc wygodna w użyciu i to sie nie podobało.


Myślę, ze świadomość tego jak wiele rzeczy działa pomoże mi to zrozmieć jego zmianę jak należy i nauczyć się żyć na nowych ''warunkach'' .
Mi też nie jest dobrze z tym, że on się wycofuje, czy nie decyduje się na podjecie radykalnych decyzji, czy takich, które mogą wywołać czyjeś nie zadowolenie ale przecież wszystkich nie zadowolimy.
Chcę bardzo, żeby i on poczuł się lepiej, bo wierze, że ciężko mu z motaniem się między ludźmi i tym, co powoduje wycofanie... wiele rzeczy doświadczyłam, więc żal mi, że i on niektórych doświadcza.
Chciałabym mu pomóc ale wiem, ze ile mogłam, to zrobiłam czyli przekonałam go do terapii... teraz niech sie dzieje.
Nie przekonywałam go do terapii dla własnych korzyści tylko i wyłącznie. Na prawdę widziałam jak mu ciężko z wieloma rzeczami, z którymi nie potrafi sobie poradzić a inaczej niż przekonaniem do terapii pomóc nie mogę... ważne, że chodzi, że pomimo, ze nie ma nie raz ochoty wie, że dzieki temu coś sie może zmienić. Bo gdybym miała z nim walczyć i się kłocić o to, ze on nie chce iść, to nic by nie dało i było by bez sensu, wiec tym bardziej cieszę sie, że tak w gruncie rzeczy on na prawdę wiele rzeczy rozumie pomimo, ze od niektórych ucieka.
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 212 gości