Sans, słońce
Tak, to była podpucha aż miło (z mojej strony rzecz jasna, hehehe).
Oczywiście, że nie uważam Ciebie za twór frondo-podobny, gadaliśmy nie raz i jest to dla mnie oczywiste. Mam jednak nadzieję, że przyznasz mi, iż to najczęstszy sposób argumentowania strony konserwatywnej. To taka stara metody - coś na kształt twierdzenia, że jak się da Złu (czytaj: związkom homo czy poglądom niekonserwatywnym) palec, to rękę wezmą albo i coś więcej.
Czyli - jeśli uregulujemy związki homo czy wprowadzimy konkubinaty hetero, to na pewno w końcu dojdzie do legalizacji pedofilii i trzeba będzie rozmawiać o związkach zoofilnych.
W Twojej argumentacji, Sans, istnieje CIEŃ takiego sposobu myślenia. Powtarzam, żeby było jasne: CIEŃ. Twój katolicyzm mi imponuje i bardzo go lubię, stąd ani mi się śni porównywać Ciebie do środowisk Terlikowskiego.
Przykład prawa podatkowego wcale nie był taki głupi, bo pomimo błędów w ustawach spora część skomplikowanych pomysłów ustawodawcy wynika z życia gospodarczego. Innowacja ludzka nie zna granic, ponieważ państwo musi ściągać podatki, reaguje bardzo szybko na pomysły ludzi. Ogranicza różne sprawy, ucina, zmienia, w innych poszerza prawa podatnika lub normuje tak, by podatnikowi było łatwiej. Tak czy owak stosuje politykę podatkową, bo jest to państwu żywotnie potrzebne.
W prawie "rodzinnym i opiekuńczym" tego nie robi - mam wrażenie, że dlatego, iż kasy z tego żadnej, upierdliwości w stanowieniu prawa dużo, no i po cholerę wobec tego państwo ma się męczyć?
Nadto czasami ugina się pod presją stanowiska Kościoła - np. przeniesienie spraw rozwodowym z sądów rejonowych do okręgowych (dawnych wojewódzkich) i utrudnienie postępowania rozwodowego (sąd ma przecież prawo ODMÓWIĆ rozwodu...) to był wyraźny ukłon w stronę konserwy.
Tyle dywagacji.
Przykład, o który prosisz: podoba mi się francuski "pakt cywilny". Idziesz do USC, rejestrujesz swój związek z kimś, z kim nie chcesz się żenić. Nabywacie pewne prawa, macie obowiązki wobec siebie. Nie wszystkie takie jak małżeństwa, ale sporą ich część. Nie jesteście już pojedynczymi bytami wobec prawa, jesteście parą ale nie małżeństwem. Jeśli się wam odwidzi, idziecie do tego samego USC i wypisujecie się z ewidencji. W tym samym miejscu umieściłbym gejów (i jest to wyraz mojego konserwatyzmu - małżeństwa facetów z obrączkami? hm... no rozumiem, zgadzam się, ale chyba jednak nie...). Jest to wg mnie potrzebne w społeczeństwie unormowanie tych związków, które nie chcą być małżeństwami, ale które powinny zaistnieć w systemie prawnym jako związki.
Na argumenty o konieczności ochrony i promowania instytucji małżeństwa jestem podatny
ale jak myślę o obecnych zmianach w życiu ludzi, konieczność prawnego unormowania związków partnerskich - zarówno hetero jak i homo - widzę i popieram...
Maks