Jutro wigilia ( w zasadzie, to dzisiaj), a ja czuję się jak zbity pies... Matka chyba płakała przeze mnie... wczoraj powiedziałam im, że nie pójdę do spowiedzi, bo nie wierzę... Tak na prawdę, to nie jestem tego taka pewna, ale powiedziałam jej na odczepnego, bo nie miałam siły już codziennie słuchać, jak się pyta, kiedy pójdę do spowiedzi. Wolałam jej powiedzieć, że nie wierzę wcale...
Dlaczego oni nie mogą zrozumieć, że to jest moje sumienie i nic im do tego? Że to nie ich sprawa w co wierzę, jak wierzę i czy w ogóle wierzę. I że nie muszę się im tłumaczyć z tego. Dlaczego nie pozwolą mi się spokojnie samej zastanowić nad tym, co czuję w związku z moją wiarą, czy też jej brakiem?
Sam-na-sam z ojcem w ogóle unikam, choć widzę, że on się czai na rozmowę ze mną. Ale ja nie chcę... Znowu usłyszę, że jest mu przykro, że nie chodzę do kościoła i że przecież oni mnie ochrzcili i tak wychowali bla bla bla... Że nie wspomnę o tym, że pewnie wysnuje jakąś teorię, że pewnie to jest teraz modne, albo, że tak się stało, bo uległam wpływom koleżanek, kolegów, chłopaka, polityków, kosmitów, jestem leniwa, wybieram łatwiejszą drogę itd Wszystko, żeby tylko nie zburzyć sobie swojego idealnego świata, w którym nie ma miejsca na bunt i decyzje sprzeczne z ich oczekiwaniami...
Czasem myślę, że oni mnie nie kochają taką jaka jestem...Tylko wtedy, kiedy robię to, co im odpowiada. A najgorsze jest to, że nie potrafię przestać robić rzeczy, które pozwolą mi wykraść od nich choć trochę miłości, trochę akceptacji... Jakie to jest głupie... Tak bardzo ich kocham i tak bardzo bym chciała, żeby oni mnie też kochali...
Już od kilku lat próbuję ich uświadomić, że nie mam ochoty tam chodzić, bo nie i już, bo mam swój powód. I wiem, że zrobiłam dobrze, że im to powiedziałam w końcu jasno i wyraźnie, bo wcześniej wyrzuty sumienia nie pozwalały mi 'zadać im tego ciosu'. Ale czuję i tak, że zepsułam im święta. Że przeze mnie ich idealny świat się wali, że są smutni... Znów wszystko przeze mnie.
Musiałam się wyżalić, bo z P. nie mam czasu nawet się spotkać przez ostatnie dni... Z resztą, czuję, że wy mnie tutaj rozumiecie i cieszę się, że jesteście i że ja mogę być tutaj.