a kuku!
dzis mam wolne. postanowilam dalej drazyc temat rdzenia kobiecosci.poukladalam sobie to tak, ze glownie w moim systemie postrzegania kobiecosc jest wynikiem istnienia meskosci. gdyby nie bylo meskosci, nie bylo by tez kobiecosci, ale rozpatruje nie jako antynomie, tylko wzajemne przyciaganie.
to co kobiece, przyciaga meskie, i odwrotnie. co innego "akceptowac i tolerowac" innosc, a co innego czuc pociag do... (kobiecosci, meskosci). zapewne wiele z nas uwaza michala szpaka za fajnego kolesia, ale niewiele z nas czuje do niego pociag jako do mezczyzny. szukajac rdzenia kobiecosci, oczywiscie zajmuje sie tym co jest pociagajace w kobietach dla mezczyzn. nie znaczy to, ze kobieta nie posiadajaca mezczyzny jest niekobieca. nie musi "posiadac" faceta, zeby byc pociagajaca i kobieca. wczesniej wlazlam w jakies bagno "milosci" ale bo namysle nadal twierdze ze kobieta kochana na 100% bedzie sie czula wartosciowa kobieta. natomiast niekochana (dodam, ze nawet przez siebie) musi te wartosc odnalezc, pokochac siebie, czuc sie z soba dobrze, a to wydaje sie czasem bardzo trudne. i gdy tak sie zastanawia nad soba i nie wie dlaczego jest cos warta jako kobieta (czy kogos pociaga?), musi odkryc w sobie "kobiete". czyli co? jest na pewno cos takiego w kazdej kobiecie, a moze wlasnie pociagajace jest samo lubienie siebie, eksponowanie wlasnego lubienia siebie, poprzez swobodny ruch, swobode ogolnie, zaakceptowane cialo, zaakceptowany mental, i nawet wiecej niz zaakceptowane - uwielbiane przez sama siebie, celebrowane, rozkoszowanie sie sama soba i tym jaka jestem. ?
jest tez kobiecosc istniejaca wobec innych kobiet, ta wydaje mi sie bardziej tajemnicza. jak inne kobiety wartosciuja siebie same wzgledem innych kobiet. jak by mozna zakonczyc zdanie 'co to za kobieta, zeby nie umiala..."?
i zakonczenia przykladowe - ....zajac sie dzieckiem .... sie ubrac .... sie zaakceptowac ... wygladac ladnie ... ladnie sie umalowac ... walczyc o swoje...
kobietom rowniez imponuja inne kobiety, i stanowia inspiracje: "ja tez chce to osiagnac, taka kobieta to jest dopiero wzor!" (no przesadzam, ja akurat malo w zyciu sie wzoruje, ale jednak odczuwam podziw dla niektorych pan i wydaja mi sie pociagajace, ze wzgledu na cos w nich, co byc moze, nie wiem, dotyka mojego "idealnego ja" i stymuluje do rozwoju?). gdy rywalizacja polegala tylko na byciu lesza gospodynia, sprawa byla prosta. dzisiaj jest wiele kobiet ktore osiagnely rozne rzeczy, mnie np bardzo imponuja kobiety samotniczki: przeplynelam ocean sama, wlazlam na gore sama, przelecialam awionetka kule ziemska sama, zyje w pustelni od 30 lat itp/... cos w tych osiagnieciach jest takiego, co mnie fascynuje bardziej niz "zarobilam 100milionow (sama)", i fakt ze takie osiagniecia gdzies ktos osiaga, buduje we mnie rowniez rodzaj poczucia "sily", ze "kobiecosc" moze sie na takie rzeczy zdobyc. z tego wnioskuje, ze zyjemy w swiecie wzorow kobiecosci, ktore nam niejako narzucaja dazenie do ekspansji, rozwijania sie i wielbie te czasy za ten pęd
a na zakonczenie cos mnie rozsmieszylo:
Co to za kobieta?
Siedzi facet w swoim ulubionym barze w Nowym Yorku i pije kolejną whisky.
Nagle, do baru wchodzi najzgrabniejsza laska jaką kiedykolwiek widział z okropnym typem (stary, gruby i na dodatek łysy). Zainteresowany pyta barmana:
- Co to za kobieta?
Barman odpowiada:
- To ekskluzywna dziwka.
Następnego dnia koleś pije swoją whisky i znów wchodzi ta sama dziewczyna.
Podchodzi do niej i zagaduje (z wrodzoną dyplomacją):
- Podobno jesteś ekskluzywną prostytutką?
- Tak.
- Ile bierzesz?
- Za 100$ mogę ci zrobić ręką.
Koleś nie może uwierzyć, że tak drogo i pyta:
- Dlaczego aż tyle?
- Widzisz to Ferrari przed wejściem?
- Widzę.
- Kupiłam je sobie za pieniądze, które zarobiłam robiąc tylko ręką.
Facet doszedł do wniosku, że musi być dobra. Postanowił więc spróbować.
Efekt przeszedł jego najśmielsze oczekiwania - było mu lepiej niż kiedykolwiek w jego nędznym życiu, z jakąkolwiek kobietą.
Kolejnego dnia, już od progu Pub-u wita się z prostytutką, mówiąc jak świetnie było mu wczoraj i pyta:
- Mógłbym spróbować czegoś więcej?
- Za 500$ mogę zrobić ci loda.
Koleś znowu zaskoczony wysoką ceną protestuje, więc prostytutka proponuje mu wyjście przed bar:
- Widzisz ten biurowiec tam niedaleko? Zarobiłam na niego robiąc tylko loda.
Facet nauczony doświadczeniem wczorajszego dnia zgadza się. I znów było mu tak dobrze, że o mało nie zszedł z tego padołu.
Nazajutrz pyta się jej:
- Czy mógłbym w końcu pofiglować z Twoją cipką?
Dziewczyna wychodzi z nim przed bar i wskazuje mu Manhattan:
- Widzisz tę wyspę?
- To nie może być aż tak drogie! - protestuje przerażony facet.
- Nie o to chodzi, .... gdybym miał cipkę - Manhattan byłby już mój.)