uczucie nienawiści

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Postprzez Sansevieria » 15 lip 2011, o 23:18

Nie głupota zadna z Ciebie wyszła tylko od dawna tłumione emocje.
Skoro tak się pokłócili, że nie jadą razem na wakacje, to zasadniczo ich problem, nie Twój. Mogą się pogodzić. Moga spędzić na dwoch odmiennych biegunach. To nie Twoje wakacje przecież.
Wszystko się do Ciebie wróci czyli co właściwie? ja bym powiedziała, że jeśli już to mamuśka trochę dostaje tego, co posiała - troszkę jej oddajesz.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez Abssinth » 16 lip 2011, o 00:58

jak ktos chce sobie znalezc pretekst, to sobie znajdzie.

co jest przez ciebie? to, ze Twoja matka nie ma nad soba kontroli, ze jest wredna, klotliwa, zrzedliwa jedza?


ehhh

dobrze Ci razdi terapeutka....
ja bym jeszcze dodala - jak najmniej kontaktu w ogole. Tylko Cie to niszczy.


pozdrawiam cieplo
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez eta » 16 lip 2011, o 10:55

---------- 05:03 16.07.2011 ----------

pojechali...jaki to był koszmar... chaos jak w dzieciństwie...siedzimy i ni z tego ni z owego coś jej odpierdala, w innym słowie nie da się tego ująć. a ja teraz będę się zbierać z miesiąc. żeby jechać 500 km, żeby się na mnie zjechać i wyżyć to już dla mnie jest głęboka psychoza

ile we mnie teraz jest lęku. jak tak wczoraj siedziałam po tej całej sytuacji, znalazłam na necie takie stwierdzenie, że trzeba matce zołzie powiedzieć co się o niej myśli (choć mój terapeuta mi tego kategorycznie zabraniał), a drugim stopniem do wyleczenia się z tego koszmaru jest zaopiekowanie się sobą jak dzieckiem, bycie dla siebie dobrym tak jak ta matka nie potrafiła być...

---------- 10:55 ----------

zablokowałam numer matki, domu i mojej siostry, jeszcze ojca zostawiłam...zablokować? motam się, wszystko się we mnie trzęsie...
eta
 
Posty: 262
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 08:00

Postprzez Sansevieria » 16 lip 2011, o 17:05

Pierwszym stopniem jest raczej zaopiekowanie się sobą. W tym swoim skrzywdzonym wewnętrznym dzieckiem. Powiedzenie zołzie co się do niej ma zwane konfrontacją jest elementem zdrowienia, ale można to zrobić na kilka sposobów i raczej najpierw ustalajac w terapii co by się właściwie miało zamiar powiedzieć, żeby już nic zaległego nie zostalo. W tej konfrontacji ważne jest to, żeby nie podchodzić do niej z nadzieją, że zołza cokolwiek wskutek usłyszenia prawdy zmieni w swoim postępowaniu.
Bardzo mi się nie podoba stwierdzenie "terapeuta mi zabraniał" - w końcu jesteś dorosłym człowiekiem i wolnym. No chyba że przestrzegał czy jakoś sugerował, żeby nie teraz. :?
Szczerze mówiąc również wchodzenie w słowne utarczki z mamuśką nie bardzo mi się podoba jako pomysł. Bo jakby to porównać z przemocą fizyczną to by oznaczało "skoro ona cię uderzyła oddaj jej" z czego jasno wychodzi bójka. Ona Cię obraża Ty ją też czyli odpowiedź przemocą słowną na przemoc nie rozwiąże nic, najwyżej doprowadzi do eskalacji. Oczywiście w odruchu słowem adekwatnym rzucić można, ale jako metoda jest moim zdaniem ślepą uliczką.
Z tego co piszesz Eta to jesteś dorosła i finansowo samodzielna. Zatem to, czy utrzymujesz jakiekolwiek relacje z rodziną jest Twoim wyborem. Możesz, w majestacie prawa, nie utrzymywać żadnych już nigdy. Masz wolny wybór. Nikt Cię nie jest w mocy zmusić do takich kontaktow. Radykalne ale prawdziwe. Są takie chwile, kiedy warto zobaczyć opcje radykalne i przynajmniej je sobie wyobrazić i dopuścić, że i takie można teoretycznie wprowadzić w życie. Można też praktycznie, choć rzadko jest aż taka potrzeba.
Ja się panicznie bałam, że "stracę rodzinę" no i ... od lat nie ma nikogo z mojej rodziny w moim życiu i nijak ich mi nie brakuje. Utrzymujemy normalne relacje z rodziną męża, mamy znajomych, przyjaciół. Mojej rodziny po prostu nie ma. Nie brakuje mi ich, bo po bliższym zbadaniu okazało sie, że w moje i nasze życie wnosili sam zamęt, chaos i inne paskudne rzeczy. Że gdyby nie presja społeczna i hasło "rodzina to podstawa" to dobrowolnie z tymi ludźmi bym kontaktów nijakich nie utrzymywala. Nie zachęcam Cie do szybkich radykalnych decyzji, ale zachecam do rozpatrzenia teoretycznej mozliwości.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez eta » 16 lip 2011, o 18:23

mam początki fazy wyrzutów sumienia. w dodatku wydaje mi się, że zamieniłam się w oprawcę. ale nazwanie mnie gównem przełamało wszelkie bariery, sfera myśli o wyrzuceniu jej z mieszkania stała się rzeczywistością. był moment, że byłam spokojna, ale wrócił Kochany, który nie rozumie całej tej sytuacji, a ja również już nie chcę go tym obarczać. boję się, że jego rodzina mnie potępi, że będą pytać, bo są w kontakcie z moimi rodzicami. mi miarka się przebrała, teraz muszę uwierzyć, że zrobiłam dobrze. na pewno nie chcę się kontaktować. przepraszać też nie mam za co. obwiniam siebie tylko za to, że może nie zachowałam się z klasą, może zachowałam się jak ona, ale nie potrafiłam tego powstrzymać. Sensevieria masz rację, że tym razem to ja użyłam przemocy, i nieważne, że to była obrona. chyba to bardziej mnie martwi. kolejny strach, że będę podła jak ona, że będę ludzi przymuszać do swoich racji, że będę się obrażać o byle co i terroryzować domowników. jestem może dorosła i niezależna finansowo, ale wychowana jestem tak, że panicznie się boję, co ludzie o mnie pomyślą, powiedzą. moje poczucie własnej wartości jest na poziomie gruntu. tylko to wyniosłam z tego domu - brak pewności siebie i strach, że jak przeciwstawię się tyranowi to wszystko się do mnie wróci...

Czy wyjdę z tego? jak przejść przez najtrudniejszy okres. Sensevieria kompletnie nie masz z nimi kontaktu? ani żadnej kartki na urodziny czy na święta? nikt Cię nie pouczał i nie szykanował z rodziny rodziców? rodzice męża nigdy nie poruszali tego tematu? nie oceniali Cię jako wyrodną i złą osobę? wiem, że to kretyńskie pytanie, ale tego się najbardziej boję. w oczach ludzi chyba chcę być nieskazitelna tak jak moja matka robiła to przez całe życie....
eta
 
Posty: 262
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 08:00

Postprzez Sansevieria » 16 lip 2011, o 18:41

Eta, to nie są sprawy do samodzielnego udźwignięcia, tak moim zdaniem. Ja dokonałam zerwania będąc w terapii. Miałam zatem wsparcie fachowe ze strony terapeutki, potem także grupy terapeutycznej i okresowo korzystałam z grup wsparcia. Poza tym mój mąż od początku i całkowicie był po mojej stronie. Konsekwentnie zaś jego rodzice a moi Teściowie zostali poinformowani o tym, że z moimi rodzicami kontaktów nie utrzymujemy bo istnieją poważne po temu przyczyny i na tym się skonczyło. Dosyć męczące ale po jakimś czasie przyjęli do wiadomości, że się nie dowiedzą o co chodzi.
Co ludzie o mnie pomyślą - nauczyłam się, że zależy, jakich ludzi zapytac o zdanie. Jedni tak, drudzy inaczej. W moim przypadku oczywiście część odsądziła mnie od czci i wiary, a druga częśc uznała, że nareszcie zrobiłam to, co powinnam była zrobić dużo wcześniej i nareszcie przestałam sie zachowywać jak idiotka. No i jest całkiem spora grupa takich, których naprawdę nie obchodzi, czy ja, całkiem dorosła osoba, utrzymuję jakieś kontakty z rodzicami. Podobnie jak mnie nie obchodzi czy oni utrzymują jakieś ze swoimi - nie ma tematu. Oczywiście poniosłam konsekwencje zerwania relacji, ja akurat w postaci wydziedziczenia. Ponieważ jednak jestem samodzielna finansowo, nie umarłam od tego. A nawet poniekąd mi z tym wygodnie.
Eta, Tobie potrzebna jest sensowna psychoterapia. Bo może i dobrze by było żebyś zerwała kontakty z rodzicami, ale moze nie - to są sprawy, które należy przepracować, żeby decyzja była taka, jak się naprawdę chce. Bo może ona być ostateczna i wiążąca. Ale unikać to bym tych Twoich unikała jak ognia, tak czy tak.
Kartka na urodziny? Nie, Eta. ja nawet na pogrzebie ojca nie byłam, i nie żałuję. Jednej łzy nie wylałam, a już w latach liczę czas od jego śmierci. No ale nie wiem jacy są Twoi, mnie się trafił wyjątkowo solidny kaliber sprawców, dlatego nie zachęcam Cię do pochopnego nasladownictwa. Natomiast zdecydowanie zachęcam do terapii.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Postprzez eta » 17 lip 2011, o 12:20

dostałam właśnie wiadomość z pogróżkami: "przez ciebie rodzice wrocili do domu i nie pojechali na wakacje. teraz beda sie rozchodzic zaplacilas mamie za wszystko dobro i ze za toba trzymala zawsze strone stracili tylko pieniadze przez ciebie bo zaliczki im nikt nie wroci ciezko za to zaplacisz ,ze ich sklocilas nie chcemy cie znac do konca zycia zyj szczesliwie i długo". mój Kochany zwrócił szczególną uwagę w jakiej formie osobowej to jest napisane...
eta
 
Posty: 262
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 08:00

Postprzez marie89 » 17 lip 2011, o 16:49

Eta... Szantaż emocjonalny... Nie daj się!!!

Nie zrobiłaś nic złego i nie nie pozwól sobie wmówić, że jest inaczej.
marie89
 

Postprzez eta » 18 lip 2011, o 16:01

---------- 22:03 17.07.2011 ----------

Właśnie rozmawiałam z moim Kochanym. dla niego ta sytuacja jest kosmiczna, i chyba nie bierze pod uwagę, że dla mnie to koniec. zapytał czy chociaż wyślę im zawiadomienie o ślubie. Matko Boska... wiem, że to szantaż emocjonalny. wszystko co mogłam zablokowałam i zmieniłam numery. teraz sama będę musiała przejść przez krąg niezrozumienia niechęci do świętej matki, która choćby na mnie srała, mam ją kochać. czuję ten strach co w dzieciństwie.


Sensevieria dziękuję za wszystko co napisałaś. Będzie trudno o terapię, jestem spłukana, zmieniłam miasto i nikogo nie znam...

jak zaopiekować się sobą, jak uwierzyć, że miałam prawo do obrony i interwencji. zaczynam tracić pewność siebie. A gdzie tam dopiero jak dojdzie do konfrontacji z rodziną Kochanego

---------- 16:01 18.07.2011 ----------

pomocy...
eta
 
Posty: 262
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 08:00

Postprzez Abssinth » 18 lip 2011, o 16:38

po pierwsze - sciskam Cie mocno.

po drugie - nie poddawaj sie! wykonalas kawal dobrej roboty, najpierw to, ze zobaczylas, ze w Twojej rodzinie dzieje sie zle, potem to, ze zaczelas zmieniac siebie i nie zachowuje sie jak wytresowany piesek przewracajacy sie na plecy jak tylko pan (czyli Twoja matka) pstryknie palcami.

wiem, ze dawne schematy trudno jest wykorzenic, zwlaszcza, ze nie do konca wydaje sie ze Twoj partner pojmuje co sie dzieje...

naisz, jak to wyglada z jego strony? na ile do niego dociera, ze bylas, jestes, krzywdzona i szantazowana emocjonalnie przez rodzine?

czy jego rodzina jest podobna?



----------------
piszesz o slubie....wiesz, bardzo czesto jest tak, ze w doroslym zwiazku nieswiadomie powtarzamy wzory z dziecinstwa...bardzo, bardzo uwazalabym na to...zwlaszcza, jesli w jego rodzinie panuja podobne stosunki

sciskam,
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez eta » 18 lip 2011, o 16:57

jeżeli zagrożenie istnieje to tylko z mojej strony, bo jego rodzina jest normalna. dlatego nie chcę mieć dzieci, bo na pewno będę takim tyranem jak ona, spełni się jej przepowiednia....panicznie się tego boję.

przemocy psychicznej nikt w tym kraju nie rozumie i dla każdego są to bajki. właśnie rozmawiałam z jego siostrą, która mi powiedziała, że nie wolno mi mówić, że to już koniec. za chwilę usłyszę standardowy tekst "przecież to są twoi rodzice" lub "rodziców się ma tylko jednych". nieistotne, że przyjeżdżają, bo brakuje im kozła ofiarnego i nie mają kogo napierdzielać.

ja sie już leczyłam, chodziłam na terapię. terapeuta tysiące razy mnie pytał, dlaczego nadal utrzymuję z nimi kontakty, a ja w to brnęłam, bo boję się potępienia ludzi, braku zrozumienia mojej sytuacji. Mimo że wiem, że zrobiłam dobrze....

moje życie już zawsze będzie do niczego, bo przecież przeklęła mnie, pochodzę z domu, gdzie nikogo i niczego nie szanowano, na porządku dziennym był chaos i psychoza, a na zewnątrz przykładna idealna rodzina...

nie powinnam sama zakładać rodziny, bo albo się boje mojej matki, albo boję się, że będę taka jak ona w swoim życiu rodzinnym. Ile można tak żyć?
eta
 
Posty: 262
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 08:00

Postprzez Abssinth » 18 lip 2011, o 18:30

[color=red][size=9]---------- 18:27 18.07.2011 ----------[/size][/color]

[quote]nie wolno mi mówić, że to już koniec[/quote]

dlaczego tak powiedziala?
czy to wynika z niezrozumienia? czy po prostu z niewiedzy?


wiesz, kazdy normalny czlowiek, po uslyszeniu chciazby tylko tego, co nam tutaj napisalas, od razu mowi 'ale dlaczego jeszcze z nimi gadasz?'. to samo mowia terapeuci.

byc moze ona po prostu NIE WIE, jak strasznie Twoi rodzice Cie traktuja...i mysli sobie, ze to jest tak, jak w normalniejszych rodzinach, gdzie ktos sie na siebie nawzajem obrazi, ale to za chwile przechodzi.

jesli natomiast WIE, jak jest, i dalej tak mowi - to w takim razie ja bym sie bardzo przyjrzala tej rodzinie, jesli jest u nich przyzwolenie na przemoc psychiczna i wg nich 'powinnas' sie z takim traktowaniem godzic.

[color=red][size=9]---------- 18:30 ----------[/size][/color]

[quote]albo się boje mojej matki, albo boję się, że będę taka jak ona w swoim życiu rodzinnym[/quote]

podejrzewam, ze w tym samym momencie, kiedy przestaniesz sie jej bac, przestaniesz sie rowniez bac tego, ze bedziesz taka jak ona...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez eta » 19 lip 2011, o 21:09

[color=red][size=9]---------- 20:20 19.07.2011 ----------[/size][/color]

myślę, że taka jej reakcja wypływa z faktu, że ich rodzina jest normalna, u nich nawet jak patrzyłam z boku na jakąś krytykę w stosunku do wnuczka to nie mogłam się nadziwić jak bardzo jest motywująca i przepełniona miłością. przykładów mogłabym mnożyć. u nich złość i kłótnia to rzecz normalna, powiedziałabym nawet, że jeszcze bardziej siebie szanują i kochają. myślę, że w ogóle pojęcie przemocy w naszym kraju jest kojarzone z patologią skrajną, a nie z domami takimi jak moje - ułożonymi, wspaniałymi na pokaz itp.

Abssinth napisałaś coś bardzo ważnego, że kiedy przestanę się bać matki, przestanę się bać, że będę taka jak ona. Tylko jak przestać się bać. Mam trzydzieści lat i nadal się boję jej chaosu...mam czarne scenariusze w głowie. osiągnęła swój sukces jestem niespokojna i nie mogę spać.

[color=red][size=9]---------- 21:09 ----------[/size][/color]

Słuchajcie, otwieram swój notatnik w tej chwili, a tam na pierwszej stronie: "Załóż sobie krzyż, bo w tym domu diabeł rządzi , a bez Boga ani do proga", napisane ręką mojej matki. jakbym dostała w twarz, dosłownie jakby stała koło mnie...
eta
 
Posty: 262
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 08:00

Postprzez marie89 » 19 lip 2011, o 22:35

:pocieszacz:
marie89
 

Postprzez blanka77 » 19 lip 2011, o 23:11

[quote="eta"]

Słuchajcie, otwieram swój notatnik w tej chwili, a tam na pierwszej stronie: "Załóż sobie krzyż, bo w tym domu diabeł rządzi , a bez Boga ani do proga", napisane ręką mojej matki. jakbym dostała w twarz, dosłownie jakby stała koło mnie...[/quote]

Trzeba jej napisać: Zdejmij sobie krzyż, bo żyjesz bez Boga, a krzyż to nie ozdoba.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 210 gości