Ten kto zdradza ma problem,bo nie dotrzymał słowa,złamał zasady,zawiódł,okazał słaby charakter,nie był lojalny.
Kto powinien cierpieć?
Dlaczego cierpi zdradzona osoba,która nie zrobiła nic złego?
Czy to nie chodzi o zranienie miłości własnej?
Czy ból zranionej osoby nie jest przejawem pychy,zarozumiałości ,że jestem tak wspaniała ,że żadna inna nie jest lepsza,że tylko mnie można kochać a inne nie zasługują na miłość i pożądanie?
Świadomość,że inne kobiety tez zasługują na miłość i pożądanie mojego partnera to jedno,a Jego nielojalność i zdrada związku to drugie i to JEGO problem.
Zdradzający niech cierpi,bo to on nawalił, on okazał się dupkiem bez charakteru.
A osoba zdradzona niech nabierze pokory i świadomości ,że nie jest niezastąpiona.