kryzys w związku, DDA - chęć uratowania związku

Problemy z partnerami.

kryzys w związku, DDA - chęć uratowania związku

Postprzez Malgoś » 30 maja 2011, o 11:44

Od półtora roku żyję w kryzysie małżeńskim, który z dnia nadzień z miesiąca na miesiąc idzie w kierunku gorszym czyli pewnie definitywnego rozstania.
Popełniliśmy obydwoje mnóstwo błędów o których w rozmowach ja powiedziałam o wszystkich mój mąż o swoich ogólnikowo. Od 3 miesięcy mąż mieszka oddzielnie wyprowadził się bo stwierdził że tylko w taki sposób jest w stanie ocenić czy coś czuje do mnie i che naprawić związek czy rzeczywiście nie pasujemy do siebie i nie powinniśmy być jest 100% jego przekonaniem.

A teraz pełna klasyka - ja po urodzeniu syna odstawiłam męża na obok w sferze seksualnej i w przeciągu 5 lat można pewnie policzyć na palcach rąk i nóg ile mieliśmy bliskich chwil ze sobą.
Dokładnie 9.01.2010 mąż otworzył mi oczy że nas już nie ma, nie ma chemii i że mój ON chce odejść ode mnie. Po drodze okazało się że pojawiło się flirtowanie w pracy ale w sumie już teraz mnie to nie dziwi jak ja go odstawiłam całkowicie. Od roku kiedy uświadomiłam sobie że bardzo go tym skrzywdziłam zaczęłam pracować nad sobą zaczęłam odpetlać się z zafiksowania na dziecko.
Dokonałam dużej pracy nad sobą.
Jednak druga płowa roku niestety ale mocno szła ku temu że on chce sam zamieszkać przemyśleć wszystko i tak naprawdę uważa że nie jest w stanie mnie pokochać znowu , że nie da się odbudować tego co było i że ja się nie zmienię i że nie będę się z nim kochać tyle ile on by chciał bo ja nie potrzebuje tego.

Podejrzewam że mój mąż jest DDA. Chociaż nie powinnam pewnie tak pisać nie będąc psychologiem lub psychiatrą.
Oceniam to na podstawie obserwacji i informacji w literaturze oraz internecie.
Mój mąż kiedy miał 18 lat a jego brat 16 odebrał sobie życie wieszając na drzewie. W tym samym roku kilka miesięcy wcześniej przed tym zdarzeniem Ojciec mojego męża miał zawał który doprowadził
do niewładu lewej strony potem jeszcze kilka innych chorób, co spowodowało że matka zajmowała się chorym ojcem do dnia dzisiejszego nie pogodziła się z utratą młodszego syna. Nie przeżyła żałoby.
Do tego pojawił się alkohol, depresja. 3 lata temu moja teściowa przeszła terapię odwykową na oddziale zamkniętym Po dzień dzisiejszy jest pod opieką psychiatry i lekach.
I po dzień dzisiejszy mój mąż jest rodzicem dla własnej matki. Ona z naszego problemu stworzyła swój.

Na tę chwilę wygląda sytuacja następująco:
Mój mąż stał się egoistą i chce żyć tylko dla siebie -uciekł od wszystkich problemów.
Ma żal do matki że z naszego problemu zrobiła swój problem i kolejny raz nie ma w niej wsparcia.

Proszę o wsparcie jak powinnam zmotywować go do wizyty u psychologa , której nie chce i druga kwestia jak powinnam zmotywować go do tego żeby wrócił do domu i zachęcić go do odbudowania związku, więzi między nami.
Malgoś
 
Posty: 191
Dołączył(a): 30 maja 2011, o 10:41

Re: kryzys w związku, DDA - chęć uratowania związku

Postprzez ewka » 31 maja 2011, o 07:19

---------- 19:00 30.05.2011 ----------

Cześć Małgoś!

Jak wyglądają Wasze kontakty? Rozmowy? Jak wyglądają jego kontakty z dzieckiem? Czy rozmawialiście o tym, że rodzicuje matce? Jest tego świadomy?

3 miesiące to nie jest dużo, kiedy się już namiesza. Może potrzebuje tego czasu więcej. Może musi poprzemyśliwać i autentycznie zatęsknić...

Jest coś takiego, jak terapia par - może jakaś literatura by go zachęciła?


---------- 07:19 31.05.2011 ----------

Malgoś napisał(a):Dokładnie 9.01.2010 mąż otworzył mi oczy że nas już nie ma, nie ma chemii i że mój ON chce odejść ode mnie.

Tak mi się ta chemia kołacze po głowie, która brzmi jak zaklęcie. Owszem, w fazie budowania związku byłoby trudno bez niej. Ale czy życie we dwoje polega na tym, by to ona wyznaczała szlak? Możliwe, że czegoś nie rozumiem. Kojarzy mi się z zakochaniem, zresztą bardzo fajnym uczuciem... ale przecież ono się kończy i to jest naturalne, a związek przechodzi w inny etap - mniej "chemiczny".

Możliwe, że nie rozumiem i może mnie ktoś oświeci - co to jest ta chemia?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 31 maja 2011, o 07:37

hmm

jak dla mnie, jesli ktos zdradzil, i nie chce tej odpowiedzialnosci przyjac na siebie...zamiast tego sie wyprowadza i woli zwalic cala wine na druga osobe...

to faktycznie, nie ma czego ratowac. oprocz siebie, w tym wszystkim.

czy wybralabys sie na terapie, Malgos?

PS, piszez, ze go odstawilas na dlugi czas, etc etc - to nie usprawiedliwia szukania sobie kogos nowego. Uczciwy czlowiek najpierw sie rozstaje, a potem sie rozglada za nowym partnerem...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 31 maja 2011, o 07:41

Tam była zdrada czy flirt? Bo ja zrozumiałam, że flirt.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 31 maja 2011, o 08:33

o ile ten flirt rozrosl sie na tyle, ze zona sie o nim dowiedziala...podejrzewam, ze zdrada miala znaczne szanse sie pojawic.

Jesli ktos sobie tylko flirtuje w pracy, to nie doprowadza to do 'miedzy nami sie co swypalilo', oraz wyprowadzania sie z domu...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Malgoś » 31 maja 2011, o 10:09

Bardzo dziękuję za odpowiedź :-)
Już odpowiadam na Wasze pytania:


Jak wyglądają Wasze kontakty?
Przed wyprowadzką, rozmowy praktycznie bez kłótni ale przez ostatnich kilka miesięcy wręcz ze strony męża było unikanie rozmów. Minimum tyle o ile. Odkładanie rozmów na później.
Od kiedy się wyprowadził częściej ze sobą rozmawiamy, kiedy mieliśmy rocznicę ślubu ja zorganizowałam wyjazd na jedną noc do Kazimierza pojechaliśmy razem było miło i romantycznie chociaż już miesiąc nie mieszkał z nami. Najgorzej jest kiedy ja łapię doła i zaczynają mi lecieć łzy, kiedy widzi, że ja tęsknie za nim wtedy on się spina i odsuwa ode mnie. Unika rozmów kiedy ja chciałbym żeby zadeklarował jakie jest jego stanowisko. Dzwoni praktycznie codziennie do mnie rano i w ciągu dnia z pracy mailuje, jednak takie maile na zasadzie co tam w pracy, jak synek...

Rozmowy?
Rozmowy praktycznie są bez kłótni jedyny obszar związany z kłótnią to kiedy dotyczy lub jest związany z jego matką.
I to było od momentu ślubu po dzień dzisiejszy :(

Jak wyglądają jego kontakty z dzieckiem?
To jest słuchajcie dla mnie jakiś ewenement a może rzeczywiście tak jest w życiu.
Mój mąż z naszym dzieckiem ma świetny kontakt. Lubią ze sobą spędzać czas. Chociaż nigdy nie było tego tak dużo i aktywnie jak po wyprowadzce.
Synek tęskni za Tatą i cieszy się każdym spotkaniem średnio 3-4 razy w tygodniu się widzą.
I jeszcze jedna ważna sprawa zawsze ale to zawsze mamy z mężem wspólne stanowisko dotyczące dziecka. Ten sam model wychowania prezentujemy. Nigdy nie był elementem kłótni.
Tu jest idealnie :-) Co powoduje że syn nie do końca chyba zdaje sobie sprawę z problemu jaki istnieje między rodzicami. Poinformowaliśmy go o wyprowatce jednak w taki sposób że mąż miał otwarta furtkę do poinformowania syna o ostatecznej decyzji, bez deklaracji że to jest wyprowacka na zawsze. Nie zabiera go do mieszkania w którym mieszka aby nie wprowadzać stresu dodatkowego.
Spotka się

Czy rozmawialiście o tym, że rodzicuje matce? Jest tego świadomy?
Nigdy mu nie powiedziałam w ten sposób. On ma tego świadomość i w ostatnim czasie mocno się odcina od niej, jej problemów.
Jednocześnie wiem że ma do niej ogromny żal że nigdy na nią nie może liczyć i że z jego problemów ona robi swój problem.
On chciałby żebyśmy były przyjaciółkami jednak nie jest to na tę chwilę możliwe.
Jest zazdrosna o to że nasz synek woli bardziej spędzać czas z moimi rodzicami uważa że ja knuje przeciwko niej.
On potrzebuje być permanentnie w kręgu zainteresowania. Uważa że ją najbardziej los skrzywdził na świecie, że ona jest sama więc jej powinniśmy poświęcać najwięcej uwagi.
Mój mąż nawet uważa że jest histeryczką i zawsze miała pod górę.


Flirt
Po u rodzeniu dziecka bardziej byliśmy rodzicami niż parą, związkiem kobieta- mężczyzna.
Klasyka wszystkie obowiązki wzięłam na swoje barki a mąż poszedł w odstawkę. Z przemęczenia nie miałam już siły na sex a nigdy nie pomyślałam że jest to ważny , bardzo ważny element związku. Uświadomił mi to mąż dokładnie 9.01.2010 że nas nie ma nie ma chemii. Przejrzałam jego smsy :( (wstydzę się tego) i odkryłam właśnie flirt. Mój mąż w którymś momencie potrzebował osoby , której mógł się wyżalić, która pewnie w jakiś sposób go wspierała. Z matką nie mógł i nie może porozmawiać , do mnie też nie ma zaufania bo ciągle go odrzucałam. W tym aspekcie mogę mieć tylko pretensje do siebie. Jedyne podejrzenie jakie mam wobec tej kobiety to że jednak go skłaniała ku rozstaniu. Moje podejrzenie wysnuwam na podstawie tego że sama jest po rozwodzie z dzieckiem.
Od kiedy zaczęłam nad sobą pracować , zauważyłam mnóstwo popełnionych przeze mnie i przez męża błędów. Przez kilka miesięcy za tę sytuację obarczałam tylko siebie - teraz jestem pewna w 100% że wina leży po obu stronach.


Dziewczyny starałam się odpowiedzieć na wasze pytania.
Jeżeli one pomogą wam a jednocześnie mi w objęciu jakiejś strategii jak powinnam postępować to będzie super.

Ewa informacja którą na pisałaś że 3 miesiące to krótko to jest pocieszające i daje mi zielone światło w kierunku wstrzymania się i rzeczywiście odpuszczenia trochę we własnych emocjach.
Wiem że bez terapii par nie uda się uratować naszego związku.
Malgoś
 
Posty: 191
Dołączył(a): 30 maja 2011, o 10:41

Postprzez doduś » 31 maja 2011, o 10:34

uważnie przeczytałem

tak sobie myślę, że ważną sprawą jest to, żebyś miała pewność w którym kierunku chcesz iść. Jak widzę, chcesz ratować związek.
Zostawmy z boku czy mąż jest DDA czy nie jest.
Fakt jest taki, że się wyprowadził.
Jeśli dobrze zrozumiałem nie chce/nie umie podjąć żadnej jednoznacznej decyzji, w która stronę. Trwacie więc w zawieszeniu, a Ty szukasz pomocy.
W mojej ocenie to bardzo źle, że się wyprowadził. No ale na siłę nie ściagniesz go do domu.
Ja na Twoim miejscu poszedłby w kierunku "wyrównania odpowiedzialności" Jak przeczytałem czasem rozmawiacie ale raczej nie na trudne tematy. Ja zawarłbym kontrakt. Ten kontrakt ma na celu wyrwanie z zawieszenia i podjecie odpowiedzialności za siebie i rodzinę. Dajecie sobie kolejne 3 miesiące, może pół roku od dziś. PO tym czasie, konkretnego ustalonego dnia siadacie do stołu i rozmawiacie o dalej. Czy on wraca i podejmuje terapię, czy on lub Ty składa papiery o separację ,czy wreszcie Potrzebujecie oboje jeszcze kolejne 3 czy 6 miesięcy. Ważne jest to, żeby mieć świadomość i widzieć nieuchronność podjecia decyzji. Brak decyzji z jego strony nie musi oznaczać, że TY masz biernie czekać. JEśli on stwierdzi podczas rozmowy, że potrzebuje nadal czasu nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś Ty powiedziała, że już jesteś zdecydowana i składasz papiery o separację.

Z doświadczenia wiem, że taki kontrakt działa i prowadzi do podjęcia decyzji w tę czy inną stronę idę.

NIE wiem ile lat ma wasz synek. Wydaje mi się jednak, że to nie jest dobre, że żyje w takim zawieszenia gdzie tata jest ale go nie ma. On też z pewnoscią bardzo uważnie obserwuje jakość relacji miedzy wami i buduje sobie obraz. To na Twoim miesjcu skonsultowałbym z psychologiem

powodzenia
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez blanka77 » 31 maja 2011, o 10:42

Mnie się też wydaje, że takie "zawieszenie" bez konkretnych ustaleń do niczego dobrego nie prowadzi. Moim zdaniem, wbrew pozorom, to taka sytuacja oddala Was od siebie. Zachowujecie relacje na poziomie "dziecko", ale Wasze sprawy osobiste leżą odłogiem. W zasadzie to nie wiadomo w jakim kierunku zmierzacie. Czy odnalezienia siebie razem, czy odnalezienia siebie osobno?
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Postprzez Malgoś » 31 maja 2011, o 10:45

Duduś dokładnie, dobrze zrozumiałeś jestem w zawieszeniu jakieś 1,5 roku w tym od 3 miesięcy mąż nie mieszka z nami.
Bardzo mnie zainteresowała kwestia kontraktu. Czy mógłbyś podpowiedzieć , więcej w tym temacie jak powinna przebiegać rozmowa żeby bez emocji zachęcić do rozmowy o takim kontrakcie, jak powinna przebiegać żeby on nie poczuł się osaczony a że chciałabym ustalić "reguły tej gry"

Wielkie dzięki na zwrócenie uwagi aby skonsultować kwestie dziecka z psychologiem - rozważałam to bo też mi się wydawało że powinnam to zrobić
Malgoś
 
Posty: 191
Dołączył(a): 30 maja 2011, o 10:41

Postprzez doduś » 31 maja 2011, o 11:04

kontrakt też nie musi polegać na tym, że on zgadza się na jakieś ustalenia .Moze się nie zgodzić na "żaden kontrakt" i nie zmienisz tego. Mozesz jednak kontrakt zawrzeć jednostronnie. Jeśli on powie nie to stiwerdzisz sama, że za 3 miesiace zapraszasz go na ten i ten dzień i przedstawisz mu swoje stanowisko co dalej i wysłuchasz jego propozycji jeśli bedzie chciał jakąś przedstawić. Ważne jest to, że podjęcie decyzji staje się nieuchronne.
Reguły gry w moim wypadku były proste. Przez czas kontraktu nie rozmawiamy o zwiazku, o jego przyszłości. Żyjemy normalnie, każde wg swojego uznania. DO stołu siadalismy dwukrotnie, trzeci termin był ustalony ale okazał się niepotrzebny
A jak powinna wygladać rozmowa ? Spokojnie i rzeczowo. Złóż mu propozycję kontraktu. Nie mieszajcie w rozmowę osób trzecich, skupcie sie na was jako małżeństwie i rodzinie. Spokojnie, bez emocji jednak z podkreśleniem, że decyzja co dalej prędzej czy później musi zapaść. Bo zapadnie.
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez ewka » 31 maja 2011, o 11:05

Abssinth napisał(a):o ile ten flirt rozrosl sie na tyle, ze zona sie o nim dowiedziala...podejrzewam, ze zdrada miala znaczne szanse sie pojawic.

Jesli ktos sobie tylko flirtuje w pracy, to nie doprowadza to do 'miedzy nami sie co swypalilo', oraz wyprowadzania sie z domu...

Śmiem twierdzić, że zdrada ma ZAWSZE szansę się pojawić. Tak jej uroda;)

Czy to znaczy, Abss, że wyprowadzka z domu jest jednoznaczna ze zdradą? Jakoś mi się nie wydaje.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Abssinth » 31 maja 2011, o 11:11

Klasyka wszystkie obowiązki wzięłam na swoje barki a mąż poszedł w odstawkę


do mnie też nie ma zaufania bo ciągle go odrzucałam. W tym aspekcie mogę mieć tylko pretensje do siebie.


hmm
i ponownie - kazda normalna kobieta mialaby dosc, gdyby wszystkie obowiazki spoczywaly na jej glowie.

Jak to sobie wyobrazasz - opieka nad dzieckiem, sprzatanie, pranie, prasowanie, ugotowac, zrobic wszystko w domu, a na wieczor siasc sobie wygodnie z ukochanym mezem, ktory nie zrobil nic zeby Ci pomoc, i wysluchiwac jego zwierzen, po czym odziac sie w koronki i zafundowac mu niebianski seks?

i Twoja wina ma byc to, ze nie mialas czasu na wysluchiwanie, ani na te koronki?
-------------

z drugiej strony, jesli maz caly czas matkowal wlasnej matce, to jak czesto on mial czas, zeby zaopiekowac sie Toba?


mam wrazenie, ze za duzo od siebie wymagasz, starasz sie byc supermenka, i czujesz poczucie winy, ze nia nie jestes... jesli dopiero po jakims czasie zaczynasz myslec, ze wina mogla byc tez po stronie meza...

..ktory, jak sie okazuje, nie przemyslal tego porzadnie w zadn sposob - vide pierwzsy post, gdzie piszesz, ze Ty opisalas z detalami, co zle zrobilas i co bys chciala zmienic, natomiast z jego strony uslyszalas ogolniki..
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez ewka » 31 maja 2011, o 11:16

doduś napisał(a):Jeśli on powie nie to stiwerdzisz sama, że za 3 miesiace zapraszasz go na ten i ten dzień i przedstawisz mu swoje stanowisko co dalej i wysłuchasz jego propozycji jeśli bedzie chciał jakąś przedstawić. Ważne jest to, że podjęcie decyzji staje się nieuchronne.

To jest dobry pomysł. Wg mnie.
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Malgoś » 31 maja 2011, o 11:34

Duduś, wielkie dzięki za pomoc odnośnie strategii, postaram się przeprowadzić taką rozmowę. Przynajmnie mi ułatwi odnaleźć się w tej sytuacji i panować nad słabymi dniami :-)
Relacje z takiej rozmowy przekażę.

Abssinth, masz racje, że każda kobieta ma dość w pewnym momencie, że wszystkie obowiązki spoczywają na jej głowie ale za to mogę być tylko sama winna że dopuściłam do tego.
To, że On się posługuje ogólnikami oceniam jako wygodę dla danej sytuacji - smutne ale prawdziwe :(
Co do zdrady fizycznej póki nie złapałam za rękę staram się nie roztrząsać tej kwestii bo to by świadczyło tylko o myśleniu emocjami, frustracją, słabością.
Wiem że mnie szanuje, bo czuje to, widzę, że sam się z tym mocno gryzie i aby nie robić mi nadzieji unika tematu.
Może to moja naiwność a może ostrożność w dopuszczaniu oskarżeń - nie wiem

Powiem wam jedno bardzo się cieszę, że założyłam wczoraj konto bo jest mi lżej wylać to na wirtualny papier.

Chciałbym męża zmotywować do wizyty u psychologa aby pomógł pokładać sobie drogę łatwiejby może byłoby Jemu, bez względu na to jak się nasze drogi potoczą wspólnie czy oddzielnie
Czego na tę chwilę staram się nie dopuszczać do myśli co pewnie też nie jest zdrowe :-)
Bardzo wam dziękuję za każdego posta
Malgoś
 
Posty: 191
Dołączył(a): 30 maja 2011, o 10:41

Postprzez caterpillar » 31 maja 2011, o 12:36

kurcze szkoda ,ze wyciol focha i nie chce ratowac malzenstwa :?

rozumiem ,ze mogl sie czuc odrzucony ale skoro bylisci zgodnym malzenstwem..no dziwne ,ze tak sie poddal

a jestescie wierzacy?

moze jesli nie zdecyduje sie na psychologa poszedl by do jakiegos madrego duchownego ,ktory by mu pomogl w kryzysie.

Bo dziwnie to troche dla mnie brzmi,
te wyjazdy i to odsowanie sie kiedy Ty placzesz ..zastanawiam sie po co ? :?

szkoda ,ze ludzie tak latwo sie poddaja i wymieniaja na "lepszy model " bo jak na moje oko sprawa jest do odratowania.

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 156 gości