Nie mam już siły.źle zrobiłam decydując się na terapię. Powinnam była przewidzieć pewne sprawy, powinnam była znać swoje siły.Dotychczas jakoś radziłam sobie, od czasu do czasu bolało straszliwie, ale żyło mi się nieźle. Żyłam już inaczej, nowym życiem.Na 555 sposobów uciekałam przed bólem, gdy wyłaził mi oczami pakowałam go z powrotem zagłuszałam jak się dało. i wstawałam następnego czy kolejnego dnia z nowymi siłami.
Rozpoczęłam terapię, bo chciałam by nie było tego nawet tego "od czasu do czasu". Bym nauczyła się żyć z przeszłością, by przestała mnie boleć, niszczyć, bym nauczyła się ufać i nie bać ludzi, nie niszczyć siebie.I...cofnęłam się o lata świetlne w drodze do szczęścia. Po którymś tam z kolei spotkaniu, po każdym wracałam rozbita, udało mi się rozpakować tego mojego orzeszka, te moje puszki Pandory.
To co zobaczyłam mnie przeraziło. Przeraża. Jest we mnie tyle bólu i jakiegoś skopania, takiego wypranego myślenia, że nie umiem tego ogarnąć. Najgorsze jest to, że nie umiem zamknąć tych puszek z powrotem, nie umiem uciec już przed tym. Mam wszystko na wierzchu. Czuję się jak pacjent, który wyszedł w trakcie operacji z otwartą klatką. Znieczulenie już nie działa, a czynniki zewnętrzne, których dużo ostatnio, spowodowały, że wdało się zakażenie.
Czuje sie koszmarnie. Nie umiem się podnieść i przez to narasta we mnie pogarda do samej siebie. Czuję się źle bo tamten układa sobie życie -a ja odbieram to, niestety, bardzo autodestrukcyjnie. Wracają mi jego słowa, jego zachowania, wyświetlają mi się jak film i przekaz jest dla mnie jeden -jak bardzo byłam i jestem żałosna i nie zasługiwałam na nic. NIe potrafię tego wyłączyć. Czuję się źle, bo on zawsze twierdził, że jestem nienormalna jesienią i zimą, a cholera przecież jest jesień. I to co że wiem, z czym to jest związane, coraz mniej we mnie racjonalnego myślenia. Jest tylko JEGO myślenie we mnie, może to już jest też MOJE myślenie?Wszędzie widzę dowody na swoją beznadziejność.
Od 3 miesięcy praktycznie nigdzie nie wychodzę. Bo każdą wolną chwilę spędzam na ciułaniu pieniędzy , 25 zł strona. Ile stron można zrobić po nocach. Wdałam się, w sumie pierwszy raz, w idiotyczną rozmowę z Heniem, wyszczebiotał mi jaki to szczęśliwy z kobietą i jej nowym rocznym dzieckiem. i jaką to ona ma super pracę i że umie się utrzymać. Dzwoniłam w sprawie pieniędzy, on mi zarzucił że sama wybrałam sobie siedzenie w domu, więc nie zarabiam dużo. Od 2 miesięcy moje dzieci niemal non stop są chore, nie chodzą do przedszkola. Stres, zmęczenie, brak pomocy, samotność. Odwołuję kolejne spotkanie z terapeutą, bo nie mam z kim zostawić dzieci. Nigdzie nie wychodzę bo nie mam z kim zostawić dzieci. A Heniu coraz rzadziej je zabiera, pomimo wcześniejszego straszenia sądem. Bo ma teraz dużo spraw na głowie...
Czuję sie jak w więzieniu. Nie robię już nic dla siebie, nie mam już nadziei, nie mam siły, najchętniej piłabym na umór po nocach, ale mam jeszcze zdrowy rozsądek, więc nie piję. Pod pretekstem wyciszenia dzieci, żeby przy chorobie choć trochę poleżały włączam im bajki i kładę się się przy nich, zasypiam.Śpię, by choć przez chwilę nie czuć, by odpocząć, by nabrać sił do dlaszego udawania zadowolonej mamy. A wieczorami padam, bo to udawanie bardzo mnie wyczerpuje.Mogłabym przeleżeć pod kołdrą cały dzień.Ale tak sie nie da i tak nie mogę.
Nie mam z kim porozmawiać. Najbliżsi ludzie żyją swoim życiem. Rodzeństwo -albo dzwoni, gdy jestem potrzebna a ja rzucam wszystko i pomagam, albo by poopowiadać jak to im się super układa. A ja nie mam siły tego słuchać, to mnie po prostu boli.Bo przecież ja też miałam plany, nadzieje, marzenia. Dziś podeptane, obrzygane.
Mam znajomych z dziećmi. Ale nikt mnie nie odwiedzi, bo przecież dzieci są chore. Internet staje się całym moim światem. Wokół pustka.
I strasznie smutne to. Żałosne po prostu.
NIe wiem co ze mną będzie, co dalej. Jak sobie pomóc, poradzić, jak wyjść z tego. Jak skończyć tą operację i wrócić do żywych. Czeka mnie bardzo trudny rok,a ja jestem strasznie słaba i nie przygotowana na czekające mnie wyzwania.
Chciałabym jutro wstać i poczuć się dobrze...