terapia

Problemy z partnerami.

terapia

Postprzez marynia » 4 lis 2007, o 02:30

Nie mam już siły.źle zrobiłam decydując się na terapię. Powinnam była przewidzieć pewne sprawy, powinnam była znać swoje siły.Dotychczas jakoś radziłam sobie, od czasu do czasu bolało straszliwie, ale żyło mi się nieźle. Żyłam już inaczej, nowym życiem.Na 555 sposobów uciekałam przed bólem, gdy wyłaził mi oczami pakowałam go z powrotem zagłuszałam jak się dało. i wstawałam następnego czy kolejnego dnia z nowymi siłami.

Rozpoczęłam terapię, bo chciałam by nie było tego nawet tego "od czasu do czasu". Bym nauczyła się żyć z przeszłością, by przestała mnie boleć, niszczyć, bym nauczyła się ufać i nie bać ludzi, nie niszczyć siebie.I...cofnęłam się o lata świetlne w drodze do szczęścia. Po którymś tam z kolei spotkaniu, po każdym wracałam rozbita, udało mi się rozpakować tego mojego orzeszka, te moje puszki Pandory.

To co zobaczyłam mnie przeraziło. Przeraża. Jest we mnie tyle bólu i jakiegoś skopania, takiego wypranego myślenia, że nie umiem tego ogarnąć. Najgorsze jest to, że nie umiem zamknąć tych puszek z powrotem, nie umiem uciec już przed tym. Mam wszystko na wierzchu. Czuję się jak pacjent, który wyszedł w trakcie operacji z otwartą klatką. Znieczulenie już nie działa, a czynniki zewnętrzne, których dużo ostatnio, spowodowały, że wdało się zakażenie.

Czuje sie koszmarnie. Nie umiem się podnieść i przez to narasta we mnie pogarda do samej siebie. Czuję się źle bo tamten układa sobie życie -a ja odbieram to, niestety, bardzo autodestrukcyjnie. Wracają mi jego słowa, jego zachowania, wyświetlają mi się jak film i przekaz jest dla mnie jeden -jak bardzo byłam i jestem żałosna i nie zasługiwałam na nic. NIe potrafię tego wyłączyć. Czuję się źle, bo on zawsze twierdził, że jestem nienormalna jesienią i zimą, a cholera przecież jest jesień. I to co że wiem, z czym to jest związane, coraz mniej we mnie racjonalnego myślenia. Jest tylko JEGO myślenie we mnie, może to już jest też MOJE myślenie?Wszędzie widzę dowody na swoją beznadziejność.

Od 3 miesięcy praktycznie nigdzie nie wychodzę. Bo każdą wolną chwilę spędzam na ciułaniu pieniędzy , 25 zł strona. Ile stron można zrobić po nocach. Wdałam się, w sumie pierwszy raz, w idiotyczną rozmowę z Heniem, wyszczebiotał mi jaki to szczęśliwy z kobietą i jej nowym rocznym dzieckiem. i jaką to ona ma super pracę i że umie się utrzymać. Dzwoniłam w sprawie pieniędzy, on mi zarzucił że sama wybrałam sobie siedzenie w domu, więc nie zarabiam dużo. Od 2 miesięcy moje dzieci niemal non stop są chore, nie chodzą do przedszkola. Stres, zmęczenie, brak pomocy, samotność. Odwołuję kolejne spotkanie z terapeutą, bo nie mam z kim zostawić dzieci. Nigdzie nie wychodzę bo nie mam z kim zostawić dzieci. A Heniu coraz rzadziej je zabiera, pomimo wcześniejszego straszenia sądem. Bo ma teraz dużo spraw na głowie...

Czuję sie jak w więzieniu. Nie robię już nic dla siebie, nie mam już nadziei, nie mam siły, najchętniej piłabym na umór po nocach, ale mam jeszcze zdrowy rozsądek, więc nie piję. Pod pretekstem wyciszenia dzieci, żeby przy chorobie choć trochę poleżały włączam im bajki i kładę się się przy nich, zasypiam.Śpię, by choć przez chwilę nie czuć, by odpocząć, by nabrać sił do dlaszego udawania zadowolonej mamy. A wieczorami padam, bo to udawanie bardzo mnie wyczerpuje.Mogłabym przeleżeć pod kołdrą cały dzień.Ale tak sie nie da i tak nie mogę.

Nie mam z kim porozmawiać. Najbliżsi ludzie żyją swoim życiem. Rodzeństwo -albo dzwoni, gdy jestem potrzebna a ja rzucam wszystko i pomagam, albo by poopowiadać jak to im się super układa. A ja nie mam siły tego słuchać, to mnie po prostu boli.Bo przecież ja też miałam plany, nadzieje, marzenia. Dziś podeptane, obrzygane.
Mam znajomych z dziećmi. Ale nikt mnie nie odwiedzi, bo przecież dzieci są chore. Internet staje się całym moim światem. Wokół pustka.
I strasznie smutne to. Żałosne po prostu.

NIe wiem co ze mną będzie, co dalej. Jak sobie pomóc, poradzić, jak wyjść z tego. Jak skończyć tą operację i wrócić do żywych. Czeka mnie bardzo trudny rok,a ja jestem strasznie słaba i nie przygotowana na czekające mnie wyzwania.

Chciałabym jutro wstać i poczuć się dobrze...
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez agik » 4 lis 2007, o 09:47

Maryniu Kochana.

Bardzo dobrze zrobiłas, że zaczęłaś terapię.
Twoje krzyże i tak by wracały, gdy tylko coś nie halo. I wracałyby coraz cześciej i coraz mocniej.
Jedno jest pocieszające, że cofnąc się już nie możesz. Pewnie sama to wiesz.

Jest jesień, mało światła... a mózg potrzebuje światła.
To nie jest przypadek. I to nie znaczy, że jesteś jakimś dziwacznym okazem, który trzeba pokazywac w muzeum. Tak to po prostu jest...
Ponoć w krajach bliżej bieguna terapia światłem jest bardzo popularna.
Bo dużo ludzi tak odczuwa.
A jak myślisz, czemu tyle osób chodzi do solarium?
Tylko dla urody? Nie tylko! Równiez po to, żeby poczuć ciepło na skórze...
Mój tez każdej jesieni i zimy łapie doła... Nigdy nie twierdziłam, że jest z tego powodu nienormalny

Maryniu! Siła to fajna rzecz, ale do poczucia szczęścia- niekonieczna.
Pogodź się ze soba. Wszystkim wokól wybaczasz, czemu nie sobie?
Tyle od siebie wymagasz... Aż mnie to przeraża.
Jak masz to wszystko unieść.
Terapia, praca, wychowanie dzieci, trudna przeszłość, trudna teraźniejszość.
Matko Kochana! Przecież nawet Jezus nie dał rady nieść sam krzyża.
I nikt nie daje! to jest właśnie objaw zdrowia psychicznego.
Wolałabyś być robotem, ktory nic nie czuje? ale to również by oznaczało, ze wielkie dobro, które jest Twoim udziałem- Twoja miłość do dzieci, by Cię ominęło.

Nie wiem, co Ci powiedzieć.
Przytulę Cię może, co?
No, to przytulam.

P.S. Brawo! Nie znalazłam ani jednego zakazanego słowa!
Teraz chciałaby dopisać jeszcze jedno, mogę? Wyrzucamy przymiotnik "żałosny"...

I jeszcze jedno- do mnie możesz zadzwonic, jeśli chcesz.
Możemy się tez spotkać.
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez Justa » 4 lis 2007, o 10:52

Maryńka,
w jakim mieście mieszkasz?
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez mahika » 4 lis 2007, o 11:47

Właśnie Marynia. Zbieramy sie i jedziemy do Ciebie. Dość tej samotności. Pochwale Ci sie że jak nie masz dość bigosu to upichciałm 7 kilo, wiec nie przyjade z pustymi rękami :)

Wiesz ze terapii nie możesz przerwać, bo zostaniesz z tym co teraz czujesz na dłużej....
Wiec pozwól zamknąć terapeucie to co otworzył.
Jestem z Ciebie dumna !

:pocieszacz:

:kwiatek2: :slonko: :kwiatek2: :slonko: :kwiatek2:

:serce:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez zizi » 4 lis 2007, o 15:47

Maryniu kochana :serce2:

Przytulm cię mocno,choć wirtualnie.
Czuję,że jest ci bardzo ciężko.

Podziwiam cię!!!!!!!

Mimo trudności ty nie poddajesz się.....walczysz!!!

Walczysz z dniem powszednim,trudnościami losu....walczysz tez z sobą!To jest chyba najtrudniejsze!
Maryniu strasznie surowa jesteś dla siebie!

Proszę dbaj o siebie...rozpieść sie czasem,zrób dla siebie coś miłego.
Wiem ..powiesz mi...kiedy mam to robić?

Ja też tak robiłam:bardzo dużo pracowałam,zajmowałam się domem ,dziećmi,pomagałam braciom,rodzicom....dbałam o wszystkich tylko nie o siebie!

Też chodze na terapię.
Nie jest łatwo gdy wyciągnie sie z siebie coś co bolało,ale zostało gdzieś zamurowane.
Maryniu niby łatwiej jest żyć gdy nie myśli się o przykrej przeszlości.Ale ten smutek gdzieś w nas tkwi...powoduje różne chore nasze reakcje..często nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Wiem,że boli otwieranie starych ran....

Ja nie raz po sesji terapeutycznej jadąc na rowerze do domu wracałam bardzo okrężną drogą...wyłam cały czas...

Bolało..bardzo balało...

Czasem wydaje nam się,że lepiej nie wiedzieć..albo udawać,że czegoś nie zauważamy.Schować dzieciństwo do jakiejś skrzyni...nie myśleć ,zapomnieć.

Maryniu jak teraz jast ci tak ciężko ...pomyśl,że będzie lepiej..uporasz się z tym bólem...
Poczujesz swoją siłę!

Ty jestes bardzo silna...nie wiesz o tym?
Pomyśl ile juz zniosłaś?

Tak to juz z nami jest,że gdy jest nam ciężko staramy się same dać radę.
Mi na przykład ciężko jest poprosić o pomoc kogoś z rodzeństwa,albo znajomych.
Dwoję się i troję,żeby dać radę..z pracą..domem ..dziećmi...

Dopiero niedawno nauczyłam sie dbać też o siebie.
I nie czuję wyrzutów sumienia,gdy myślę o sobie.
Pracuję,dbam o dom,dzieci.

Zawsze znajdzie sie ktoś kto pomoże..czasem zostanie z dziećmi..wiem,że na codzień to trudne...ale może czasem.

Na początku gdy miałam "wolne"nie wiedziałam co z soba zrobić... łaziłam po mieście..jednak uciekałam z miejsc publicznych...ciężko mi było być samotnej w tłumie...
.wolałam pracować ...coś wciąż robić....pewnie,żeby udowodnić sobie,ze nie jestem beznadziejna,że jestem wartościowa.

My jesteśmy dla siebie bardzo surowe i wymagające.
Dal innych zawsze mamy jakieś wytłumaczenie..dla siebie nie..wciąż mogłybyśmy bys lepsze,zaradniejsze..itd to źle ,tamto źle..

Może niedaleko ciebie jest ktoś komu pomogłabyś w czymś,a ten ktoś czasem zostałby z twoimi dziećmi...nie musi od razu wiedzieć,ze idziesz na terapię...(jest przecież wiele spraw,które mogłabys niby robić bez dzieci)

Nie zaniedbuj siebie ..to ważne!!

Nie możesz tylko myśleć o innych.Wiem,że w codziennym zabieganiu to trudne.Brakuje czasu.
Ale uwierz mi,że te chwile dbania o siebie nie będą stracone.Poczujesz sie silniejsza...z czasem szczęśliwsza.. :slonko: :slonko: :slonko: :slonko:
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Ola23 » 4 lis 2007, o 16:02

Maryniu kochana...serce mi pęka jak czytam coś takiego od Ciebie....nie wiem co mam ci powiedzieć i jak cię pocieszyć. Terapia to na pewno dobra droga. Ja też w trakcie wizyt w psychologa miałam taki etap o którym mówisz - czułam się jeszcze gorzej niż przed terapią. Podobno żeby terapia była skuteczna trzeba dojść do etapu znienawidzenia terapeuty właśnie za to że grzebie nam w ranach - potem idzie się do góry. Musisz przejść przez ten etap abyś mogła się cała zagoić. Musisz wycisnąć z siebie ten cały ból bo tylko wtedy rany zaczną zarastać. Wydaje mi się że czujesz się dużo gorzej od kiedy były zaczął sobie układać życie - gdzieś Cię to ubodło...pamiętaj...na ciebie też czeka szczęście ale musisz dać mu szansę, a zrobisz to tylko wtedy gdy staniesz mocno na nogach! Inaczej wpadniesz w błędne koło - jestem do kitu więc wszystko mam w d***, nie chę ludzi, nie chcę rozmów i tak dalej i tak dalej! Maryniu! To ma swój porządek. Najpierw terapia i zostawienie za sobą tego całego syfu i tylko wtedy zrobisz miejsce w swoim życiu dla innego faceta i dla swojego szczęścia. Na razie jest pełno gnoju i trzeba się go pozbyć jak najszybciej! Przyjemne to nie jest - ale konieczne. Inaczej przepadniesz. Ratuj się kochana! Jesteś silną i mądrą kobietą, przeszłaś już bardzo dużo i wiem ze nie masz sił, ale nie możesz się poddać! Jeśli ty się poddasz to nikt ci nie pomoże! Przytulam Cię mocno i myslę o tobie cały czas! :*
Ola23
 
Posty: 83
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 12:50
Lokalizacja: Warszawa :)

Postprzez echo » 8 lis 2007, o 00:37

---------- 22:06 04.11.2007 ----------

maryniu kochana,
jesteś naprawdę super inteligentną, fajną i silną dziewczyną. Musisz w to uwierzyć , bo to jest prawda , jakkolwiek byś tego nie odpychała od siebie.

Sobie pomyślałam, czy Ty przez przypadek nie jesteś zbyt ambitna?
nie wiem czemu tak mi jakoś przyszło do głowy. Bo zwracasz dużą uwagę na swoją rodzinę, oni dużo gadają o sukcesach, ex-mąż karierka, może to taki kamienny krąg, a Ty uległaś wpływom. dużo chcesz naraz, może za dużo, bo teraz Tobie należy się opieka i przytlanie samej siebie. Bo się ocaliłaś.

Wybrałaś bardzo ostrą terapię "gestalt" chyba tak ? ja się nie znam, ale na mój prosty umysł wymyśliłam teorię, że jesli coś daje dobre owoce - podążam tą ścieżką, a jesli owoce są do bani - zawracam. na zasadzie- po owocach poznacie ich czy jakoś tak. Może zmienisz terapię na łagodniejszą w formie, bo rozmawiać z kimś obiektywnym na pewno powinnaś.

Ja tak pisze o ambicjach, może się mylę, bo mnie akurat moje ambicje zaprowadziły w złe miejsce, musiałam się cofnąć z mojej ścieżki (tzw. "kariery zawodowej") i z perspektywy mimo wszystko nie żałuję. choć pewnie moje notowania na rynku spadły i mam to w d... ;). co prawda stać mnie na to, ale być może perspektywy nie są rewelacyjne. No i dobrze, nie muszę żyć jak inni, tylko tak jak ja chcę.
A Ty chcesz być szczęśliwa, więc będziesz , kiedy nie wiadomo, ale będziesz.

Mieszkam daleko, więc na spotkanie nie ma raczej szans, ale wiedz , że dużo o Tobie myślę, trzymam kciuki i jestem z Tobą. Czasami nawet bardziej niż z kimś , kto jest fizycznie obok mnie.
Chyba wierzę też w telepatię , a czemu nie ? ;)

co do dzieci , to one w przedszkolu chorują - to norma, moja chorowała non stop, więc przesunęłam ją o rok później, ale teraz w szkole też cherla często. To normalne w tych wylęgarniach zarazków. (przedszkola i szkoły). Tym się nie przejmuj wyrosną.
Dbaj o siebie. Z exem nie gadaj , a jesli już to oszukuj go na maxa, niech go skręci ;). Jesteś wojowniczką , choć trudno ci w to uwierzyć. Gdybyś nią nie była - ex nadal by Cię poniżał i znęcał się nad Tobą w Twoim domu. Jesteś dzielną kobietą.

ściskam mocno
bardzo

---------- 23:37 07.11.2007 ----------

maryniu,
jak się czujesz?
pozdrawiam
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez Biedrona » 8 lis 2007, o 04:51

witaj Maryniu
wiesz, tak sobie pomyslalam, ze moze Echo ma racje - nie znam tego rodzaju terapii, bo ja przechodze tradycyjna psychoanalize (nie wiem z czym polaczona, bo nawet nie za bardzo mnie to obchodzi, wystarczy, ze dziala). wiele zalezy od Twojej gotowosci, od samego psychoterapeuty ale i tez od ciaglosci. przerwy w rozpruwaniu ran powoduja wlasnie to o czym piszesz - wowczas rany goja sie wolniej i bola wrecz fizycznie. z perspektywy czasu, widze, ze ten okres, ktory opisujesz przeszlam w miare szybko choc tez nie bez rozdarcia - ale bylo to bardzo intensywne spotkania przeplatane z moja tez praca nad niektorymi aspektami terapii. przeszlam to ciezko, bolesnie, ale mysle, ze wlasnie systematycznosc i intensywne przezywanie daja efekty.
z drugiej strony pomysl tez nad terapeuta - czy na pewno Ci odpowiada - moze po prostu za Toba nie nadaza? i tak naprawde schematycznie podchodzi do niektorych spraw? Maryniu, przemysl to. zawsze znajdzie sie inny, jesli nie czujesz sie dobrze z technika, zrozumieniem i sposobem w jaki pomaga Ci zamykac Twoje rany. moze tylko otwiera? pomysl, prosze.
i jak zawsze, mocno trzymam za Ciebie kciuki.
buziaki :buziaki:
Avatar użytkownika
Biedrona
 
Posty: 193
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 19:50

Postprzez Olsa » 8 lis 2007, o 07:18

wiesz

czytam czasami forum, nie wiele piszę, ale powiem Ci że po części Cię rozumiem, nie posiadam dzieci na razie...

Terapia... tak zazwyczaj jest taka sinusoida raz w górę raz w dół, przyjaciel kiedyś mi powiedział że Terapia to operacja że najpierw trzeba wyciągnąć rany otworzyć je i to boli tak jak i dezynfekcja później po jakimś czasie przestaje boleć, lecz blizna pozostaje takie wspomnienie po cierpieniu... przeżyciach.

Masz dzieci uchwyć się tego, nie każdy je ma, dajesz im pewnie całą Siebie, bądź też dla Siebie proszę.

Istnieją organizacje które pomagają samotnym matką wychowującym dzieci, zawsze można skorzystać :) to nic złego serio, sama jako dziecko korzystałąm w rodzinnym domu...

Posyłam Ci na dziś i jutro i codziennie takie promyczek nadziei a któź wie może rozpali się na dobre w Twoim serduszku :)
Avatar użytkownika
Olsa
 
Posty: 64
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 15:38
Lokalizacja: warszawa

Postprzez agik » 8 lis 2007, o 13:18

Maryniu, Kochanie...
no gdzieżeś jest?????
agik
 
Posty: 4641
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 16:05

Postprzez marynia » 8 lis 2007, o 23:20

siedzę i ryczę... ciężko mi się oddycha, duszę się już od paru godzin...
czuję się coraz gorzej.
Z terapią sama sobie zrobiłam krzywdę. Bo powinnam była przewidzieć, że nie jestem panią swojego czasu. Wiele razy zdarzyło się, że musiałam odwołać terapię. Bo nie miał kto zostać z dziećmi, bo dziecko chore, bo Heniu ich nie odebrał.W przypadku normalnej terapii to nie miało znaczenia, w przypadku tej...Jezus...chodzę z bólem na wierzchu, nie umiem tego zamknąć, czuję się jakbym zeszła na dno piekła na własne życzenie i nie umiem wrócić...Mam skrzywione po Heniu myślenie na własny temat. Walczę z autoagresją ale już nie mam siły. We wszystkim szukam swojej winy i kolejnych dowodów na beznadziejność, swoją oczywiście.Heniu byłby ze mnie dumny:(

Usiłuję żyć dobrze, coś osiągnąć. Ale chyba wzięłam na siebie za dużo. Dzieci zaczęły chorować, a więc być non-stop w domu, nie przesypiać nocy. A ja po prostu chciałam skończyć swoje stare studia, skończyć drugie, zacząć zarabiać wreszcie, nie żyć na garnuszku rodziców. Chciałam, ale się nie udało. Bo nie miałam jak dojechać na studia, skoro dzieci chore i nie ma kto z nimi zostać.Stres Nie da się pracować przy nich, w nocy nie mam już siły, ale jestem twarda, więc siedzę i walczę, wydajność spadła mi do 10 %, co oczywiście rodzi moją przeogromną frustrację i gniew -bo mam kolejny dowód na swoją beznadziejność . Jestem na granicy jakiejś wytrzymałości psychofizycznej.

Moje dziecko, mój syn, nie wiem, czy to czuje, staram się chować to wszystko w sobie, jestem na zewnątrz bardziej rozdrażniona, ale nic wielkiego -mój synek zmienił się nie do poznania. Jest tak agresywny, po raz pierwszy nie umiem sobie poradzić z własnym dzieckiem. NIe ma łatwego charakteru, być może ma ADHD, nie wiem, ale zawsze umiałam sobie poradzić, znaleźć na niego sposób by go okiełznać. A teraz nie potrafię, nie radzę sobie. I za to też siebie obwiniam. I jest mi źle, że nie mam z kim o tym porozmawiać, bo jego ojciec wiedział o jakimkolwiek problemie z dziećmi od razu byłoby " bo to twoja wina".
I ja, kraina łagodności, zbiłam dzisiaj swoje dziecko.Nie zdarza mi się takie zachowanie. Zbiłam moje ukochane dziecko!!!
A teraz najchętniej zbiłabym siebie, za to, że jestem tak beznadziejna.

Co jeszcze? Jeszcze może to , że z mojego cudownego małżeństwa wyniosłam zakupoholizm. Po każdej awanturze mój mąż dawał mi pieniądze na zakupy. Miałam tak zapuchnięte bolące oczy, że nie wiedziałam, nie wiedziałam za bardzo co kupuję. Szłam jak cielę z nim pod rączkę z kupką banknotów w ręku. W taki dzień mogłam kupić wszystko. Zakupy nie cieszyły, ale czułam wtedy, że mam chociaż to w tym moim smutnym życiu. I teraz kiedy jest mi źle idę na zakupy. kupuję rzeczy dzieciom.a potem przez resztę miesiąca nie umiem spać, mam jak dziś napady duszności. Boję się, jak dotrwam do końca miesiąca. Mój ojciec daje mi swoje ciężko zarobione pieniądze, a ja jak ostatnia kretynka w jakimś amoku idę, kupuję, duszę się...

i co Agiku, nie mam racji? NIe mogę pisać, ze nie jestem BEZNADZIEJNA, bo taka właśnie jestem... Teraz zresztą, po powyższym wpisie zgodzisz się ze mną.

NIe wiem, co się ze mną dzieje.I want my life back...:( Przeżyłam bardzo trudny rok, a teraz chciałam tylko posprzątać po tamtych wydarzeniach...

Dziękuję Wam za Wasze wcześniejsze wypowiedzi, nie miałam siły się odezwać. Bardzo dziękuję:*
marynia
 
Posty: 314
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 10:43

Postprzez Justa » 8 lis 2007, o 23:27

Marynia,
chodź na czat!
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez mahika » 8 lis 2007, o 23:48

ojej, maryni słodka, niegdy przenigdy nie mów ze jesteś beznadziejna. Nie wiem co powiedzieć... nic normalnego nie przychodzi mi do głowy, ale nie powiem juz ze jestem głupia, bo mnie o to prosiłaś.
Najlepiej daj mi adres do henia, wpierdole draniowi i tyle.

Ktoś jedzie ze mna zrobić z henia miazgę???

Nie martw sie, czasem zbicie dziecka sie nada, nic mu nie będzie, a ztymi zakupami... hmmm. To kobiece takie :)
Nie płacz skarbie, ja juz nie wiem co powiedziec. Pustka. Chciałabym Cie przytulić do siebie, mam nadzieje ze moje wielkie cycki cie nie uduszą....
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez zizi » 9 lis 2007, o 00:13

Maryniu serce mi się kraje ..Czuje jak bardzo cierpisz.

Zobaczysz ,czas zrobi swoje...poczujesz sie lepiej.

Ten rok jest dla ciebie okropny!?

Z całego serca wierzę,ze następny będzie lepszy :slonko:

Martniu prosze cię:
-nie bądź na siebie zła za to,ze jest ci ciężko
-pozwól sobie na smutek
-pokochaj siebie taką jaka jesteś!!!
-nie wmawiaj sobie,ze jesteś beznadziejna
-wciąż masz irracjonalne poczucie winy<nie wiem skąd to znam :( >

Uwierz,że będzie lepiej! Nie dziś,nie odrazu...ale powoli,małymi kroczkami do przodu.

:pocieszacz: :pocieszacz:

Jestem zaganiana...ale z przyjemnością pobawiłabym twoje dzieci,żebyś mogla spokojnie iść na terapię

A temu Heniowi :evil: też jak Mahika dołożyłabym. :twisted: ....jak może pastwić się nad tobą. :evil: :evil:

Kochana trzymaj się.Jesteś naprawde wyjątkowa.
Avatar użytkownika
zizi
 
Posty: 1189
Dołączył(a): 23 wrz 2007, o 16:37
Lokalizacja: z ... Polski

Postprzez Abssinth » 9 lis 2007, o 03:10

przytulam, kochana Maryniu.......niewiele powiem, przytulam bardzo bardzo....a na Henia z siekiera pojdziem, wszystkie chyba...
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 587 gości

cron