do wszystkich porzuconych....

Problemy z partnerami.

do wszystkich porzuconych....

Postprzez jestem » 25 paź 2007, o 01:05

Jestem choc rzeczywiscie mnie nie ma. Czytam posty ...zagladam tu ..jednak cizko mi pisac tak rozsadnie jak wam ...chyba potrzebuje czasu i dystansu aby czerpac z siebie madrosci.
Moje zycie uleglo w gruzach i nie wiem nadal czy on nie zyje czy ja. Smierc czuc dookola... we mnie cos umiera...czuje ze slabne i odchodze powoli ...jakas czesc mnie jest w agonii. Juz nie wroci...
Nie moge zatrzec wspomnien i prozy zycia. 24 lata zycia ...jak to mozliwe... przekrslic je....? wymazac...skasowac...usunac ....wyrzucic...skazac na zapomnienie, amnezja czy lobotmia mozgu...
A jednak zdobylam sie na wysilek w tym czasie w ktorym energii wogole nie bylo...robilam rzeczy wbrew sobie...postawilam granice mimo ze nie wiedzialam tak naprawde co robic wogole.
Dzisiaj czekam na mieszkanie w ktorym bede mieszkac od grudnia. Kupilam je i wywalczylam jednak jakies pieniadze od niego...czy to mnie pociesza ...niestety nie..
Jakie to banalne byc w kryzysie z powodu opuszczcenia przez meza... tak typowe dla kobiet po 40 tce...
Co zrobic z calym zyciem ktore teraz skonczylo sie...tak bardzo brakuje mi prostych gestow, zwyklych spraw, codziennosci i dzielenia soba... to nie wroci juz ... I teraz jeszczce bede musiala sie wyprowadzic z domu w korym mieszkalam 20 lat mimo iz nie zawinilam ...Przeciez to bedzie bolalo ...juz teraz boli jak mysle ...moze ostatni raz umylam kafle w lazience... itp. Koszmar jakis...spakowac swoje zycie i wyniec sie .........reszte opowiem pozniej jak stane na mogi...bo teraz zasypiam.
jestem
 
Posty: 13
Dołączył(a): 24 cze 2007, o 19:36

Postprzez Madzia » 25 paź 2007, o 12:41

Kochanie nie załamuj sie, tak już jest na świecie ze coś sie musi skończyć żeby inne sie zaczęło. A może to inne jest lepsze?
Nie możesz przewidzieć ze teraz będzie już tylko gorzej bo nie wiesz tego. Rozstanie trzeba przeboleć, wypłakać, wykrzyczeć....ale później trzeba wziasc sie w garść i zacząć normalnie żyć, cieszyć sie, stawiać nowe cele.
Byle nie pogrążać sie w rozpaczy i zacznij myśleć pozytywnie.
Ja przytulam bo narazie tylko tyle mogę zrobić.
Madzia
 

Postprzez echo » 25 paź 2007, o 13:48

ale Twoje życie jeszcze się nie skończyło i nie wiadomo co przyniesie los.
Ty nadal JESTEŚ , jak sama mówisz w swoim nicku ;)
Teraz najwazniejsze nie dać się pogrążyć w roli ofiary i cierpiętnicy. Nie pozwól mu skrzywdzic się bardziej , zacznij żyć swoim życiem. etap z nim juz się skończył, ale następny może być znacznie lepszy. Jego czas minął.
Wyjdź do ludzi, odśwież stare znajomości, przypomnij sobie o hobby i ciesz się każda chwilą wolności.
trzymam kciuki

powodzenia
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Re: do wszystkich porzuconych....

Postprzez ewka » 25 paź 2007, o 18:07

jestem napisał(a):Jakie to banalne byc w kryzysie z powodu opuszczcenia przez meza... tak typowe dla kobiet po 40 tce...

Nie jesteś kobietą opuszczoną przez męża... jesteś kobietą, której mąż typowo "nie wyrobił" na zakręcie - zawiódł i Ciebie i siebie. I tak warto na to spojrzeć.

Nie wynosisz się z domu... zmieniasz miejsce zamieszkania, bo wiele się w Twoim życiu zmieniło - a skoro się zmieniło, to obowiązuje nowe myślenie, nowe cele i nowe kafle w łazience. I choć w ogólnym rozrachunku jest żal i ja to rozumiem, to trzeba ruszyć z osiadłego i wygodnego miejsca - nie znaczy, że wygodnego miejsca już nigdy nie będziesz miała.

Przyjdzie czas na jakiś bilans... Twój czas być może naprawdę się teraz rozpoczyna - tego przecież dzisiaj nie wiesz i dlatego nie skreślaj, ale daj sobie szansę. Na podsumowania jeszcze kawał drogi.

Ściskam
:serce2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: do wszystkich porzuconych....

Postprzez Pytajaca » 25 paź 2007, o 19:29

ewka napisał(a):
jestem napisał(a):Jakie to banalne byc w kryzysie z powodu opuszczcenia przez meza... tak typowe dla kobiet po 40 tce...

Nie jesteś kobietą opuszczoną przez męża... jesteś kobietą, której mąż typowo "nie wyrobił" na zakręcie - zawiódł i Ciebie i siebie. I tak warto na to spojrzeć. :serce2:


Ewa ma tu w pelni racje! To Ty jestes ta, ktora moze i owszem teraz boli, ale nie ma sobie do zarzucenia tego ciezaru opuszczanai kogos. Bo to tez ciezar, ale co z tego, jesli ktos nie potrafi "zobaczyc wiecej"? Jestes odwazna, madra i dasz sobie rade, nawet jesli teraz tego tak nie widzisz!
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: odigavo i 168 gości

cron