jakby ten Twój mąż wściekał się, bo czuje się jakiś gorszy...On się na Tobie ZA COŚ WYŻYWA - za jakieś swoje frustracje, niezadowolenie... poczucie gorszości?
Zastanawiałam się kiedyś nad tym. Ja ogromnie cenię w nim to, że on lubi być w domu, lubi prace domowe, kocha nasz przyblokowy ogródek, który sam założył, dba o kwiaty w domu (ja ususzę nawet kaktusa). I mówię to i chwalę go do znajomych bliższych i dalszych. Pytałam go również kiedyś czy może chciałby zmienić pracę i nastawić się na karierę, a wtedy ja się wycofam, zmniejszę zaangażowanie. Uważam, że jak jest dziecko to dwie osoby nie dadzą rady pracować na 1000%, ktoś musi być bardziej domowy. Usłyszałam, że nie, bo on pracuje bo musi, ale generalnie to najchętniej byłby już na emeryturze. W związku z tym ustaliliśmy, ze ja tyram, a on robi tyle ile musi i jest bardziej domowy. Teraz jest tak, że ja tyram w pracy a on oczekuje, że będę też tyrać w domu. A ja nie mam ani siły ani ochoty. Wolę pobawić się z synem albo poczytać, a nie sprzątać czy prasować (chociaż lubie prasować i jak mam chwilę to to robię). Dlatego mam dość jego frustracji, bo nie czuję się winna. Dodam jeszcze, że on nie wie co to znaczy np. stracić pracę. Od skończenia studiów praca przychodziła do niego. Najpierw wspomógł go promotor, potem znajomy, potem moja Mama załatwiła mu pracę pewną (instytucja państwowa) i naprawdę dobrze płatną. Powiem szczerze, gdyby był trochę pokorniejszy (jego charakter w niewielkim natężeniu ujawnia się również w pracy) i od początku zaangażowany, na pewno zaszedł by dalej niż jest - a i tak jest całkiem wysoko.
Ty natomiast NIE LUBISZ SPRZĄTAĆ... jakoś tak jakby przez złośliwość losu - bo On akurat lubi mieć porządek... Ale może Ty masz w sobie jakiś opór przed tym sprzątaniem? może masz opór przed pewnymi DAMSKIMI pracami...?
Przed sprzątaniem tak, mam opór wrodzony. Moja Mama pedantka, Tata był bałaganiarz, ale mniejszy. Nic na mnie nie działało, kary, nagrody, prośby etc. NIE NAWIDZĘ SPRZĄTAĆ, NIE PRZESZKADZA MI BAŁAGAN BO SIĘ W NIM ODNAJDUJĘ.
Ja jestem jedynaczką, trochę rozpieszczaną, ale bez przesady, naprawdę. Rodzice rozpieszczali mnie inwestując we mnie np. wyjazdy językowe, a potem np. kupując mi mieszkanie. Dla równowag mój Tata miał problem z alkoholem. Nie taki klasyczny, spanie w rowie etc, miał wysokie i odpowiedzialne stanowisko, ale nie przeszkadzało mu to popijać również w pracy. Nie każdy się orientował bo miał super głowę.
On jest z rodziny, w której było 4 dzieci, on jest najstarszy. Mama z konieczności poświęciła się domowi (był moment kiedy miała 3 małych dzieci na głowie) a Tata wyjeżdżał do pracy za granicę bo wtedy tylko za granicą mógł zarobić. Było biednie ale dawali radę. Mama oczywiście musiała wszystko przejąć na siebie i rządziła na maksa. Oczywiście z różnym skutkiem, moim zdaniem brat mojego męża to jej wychowawcza porażka, nie mniej najgorzej jej nie wyszło. Ojciec jak dzieci były małe nie umiał się nimi zająć, a potem wyjeżdżał, a mama go jednocześnie odsunęła, więc nadal jego zdanie niezbyt się liczy. Jest specyficzny, ale ja go lubię bardzo.