tonę, po prostu tonę

Problemy z partnerami.

Postprzez caterpillar » 28 paź 2010, o 16:21

magdi przepraszam za off topa ale cos mnie zaintrygowala w jednej z wypowiedzi :wink:

Biscuit

Tak mam wrazenie ,ze dorabiasz troche ideologie do tej "wymiany"

zgodze sie jesli mowa jest o ludziach z wyuczona bezradnoscia ,zaleznoscia ze zwyklego lenistwa typu "oh ja bez niego/niej nie istnieje..
natomias dalej nie :)

Poniewaz uwazam ,ze swiat opiera sie na handlu wymiennym przyslug i inaczej byc nie moze. Ty w swoim domu wlasciwie skazana jestes na robienie wszystkiego sama -nie masz wyjscia.
Natomias np. w pracy wsrod grona ludzi sprawa wyglada inaczej, nieprawdaz? ;)

Twoja wypowiedz zabrzmiala troche jakby kazdy mial zyc wedle powiedzenia "umiesz liczyc licz na siebie"..taka rodzina super bohaterow,nikt o nic nie prosi kazdy jest super zaradny...smutne.

a przecie oprocz wznoslych teorii na temat milosci itd ludzie wlasnie po to chca zyc razem ,zeby latwiej bylo..moge wstac od stolu i isc po ta sol ale skoro ktos juz jest w kuchni to czemu nie skorzystac ?

doby Team work polega na tym ,ze kazdy jest odpowiedzialny za swoje a w razie czego pomaga innym..bo kazdy moze miec leszy gorszy dzien.

uh tyle :wink:

Magdi

troche ironicznie ale wczesniej zagadnelam Cie o zalety..mysle ,ze to dobre cwiczenie dla Ciebie jakbys wypisala sobie (nie koniecznie nam) wszystkie pozytywne cechy ,rzeczy jakie ma/robi Twoj maz.

I powtorze ,ze dla mnie wyglada to tak jakby facet ten siedzial w waszym domu za kare :? bo nie ma lepszego pomyslu na zycie

pozdrawiam!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Sahara9 » 28 paź 2010, o 18:21

Brakuje jeszcze jednej, ale kuczowej informacji: czy ty kochasz męża, czy on kocha ciebie? Tylko wtedy warto walczyć o związek.
Sahara9
 
Posty: 78
Dołączył(a): 3 lis 2008, o 16:12
Lokalizacja: pustynia

Postprzez biscuit » 28 paź 2010, o 21:34

caterpillar napisał(a): Natomias np. w pracy wsrod grona ludzi sprawa wyglada inaczej, nieprawdaz? ;)


wg mnie co innego wzajemna współpraca, określona podziałem obowiązków
a co innego wysługiwanie się kimś w drobiazgach

w pracy w zasadzie zachowuje się tak samo, jak w domu

czyli sama chodzę do drukarki
sama zapalam i gaszę światło
sama otwieram i zamykam okno
sama sobie robię herbatę czy kawę
sama sobie podaje materiały biurowe itp.
po prostu nie angażuję innych w drobne czynności
które z powodzeniem mogę wykonać sama
zamiast prosić, żeby zrobiono dla mnie coś przy okazji

mnie osobiście natężenie wymiany wzajemnych usług
w drobnych, prostych czynnościach jak podawanie tego czy owego
drażni
i nie lubię się angażować w takie wymienne usłużności
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez magdi » 28 paź 2010, o 22:35

Brakuje jeszcze jednej, ale kuczowej informacji: czy ty kochasz męża, czy on kocha ciebie? Tylko wtedy warto walczyć o związek.


Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć. Mam taką huśtawkę uczuć, że teraz nie umiem odpowiedzieć.

Kolejny przykład z dzisiaj: wczoraj rozmawialiśmy kto odbierze naszego syna. Ponieważ ja szłam do lekarza to ustaliliśmy, że mąż. Miał go zabrać od razu do domu. Odbiera go ok. 16:30. Oczywiście okazało się, że na jutro jest potrzebne przebranie bo Halloween itd. więc zamiast do domu czy pobliski bazar Mąż zabrał go do dużego supermarketu. Efekt, w domu byli po 19, potem obiad. Jak przyszłam do domu po 20 to syn siadał do lekcji, a mąż darł się, że mu nie pomoże, bo w pokoju jest burdel - faktycznie był. Koniec końców ja robiłam w kuchni sałatkę i pomagałam się dziecku uczyć. Ale nie to jest najważniejsze. Powiedziałam, że jestem zła, bo mieli od razu być w domu, a jest późno i dopiero lekcje. Zaznaczam, że powiedziałam, a nie wykrzyczałam. Na to mąż zaczął wrzeszczeć, że to nie jego wina, że czekali długo na autobus. A w ogóle to on może nigdzie nie chodzić i więcej nigdy nie pójdzie, żeby miał zdechnąć. Potem była masa krzyków na temat bałaganu w pokoju u syna i mojej winy, bo ja jestem bałaganiarzem.

Próbowałam się przebić, że to nie o to chodzi, że nie musi krzyczeć, ale to nic nie dało.

Potem jeszcze nawrzeszczał na mnie, że zginęło mu coś tam i gdzie to jest, a w ogóle to mam się do niego nie odzywać, ani ja ani syn, bo jest wściekły.

Na dokładkę usłyszałam pytanie czy ja coś planuję na 11 - jego urodziny, bo on chciałby wyjechać. Na moje nieśmiałe pytanie a co my z synem, odpowiedź: mnie jest obojętne, z resztą nie wiem czy chcesz gdzieś jechać.

Teraz minęło trochę czasu i jest tak jakby się nic nie zdarzyło. Mąż układa papiery a ja siedzę przy komputerze.

Chce mi się krzyczeć, płakać, ale nic nie robię, bo po co? Co to zmieni? W dodatku źle stanęłam na prawą stopę i mnie boli i duży palec mam jak balon. Co się na to robi :cry:
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez Filemon » 28 paź 2010, o 23:48

magdi, przeczytałem wszystko co tu przez kilka stron zostało powiedziane a następnie wziąłem moją szklaną kulę... ;) i coś mi się w niej tak mgliście majaczy... a wiesz co...?

ano tak mi się jakoś zdaje, że Twój mąż z jakiegoś powodu nie czuje się dobrze w Waszym małżeństwie choć może nawet i czasem chciałby się czuć w nim dobrze i niekiedy nawet podejmuje jakieś w tym kierunku działania, ale zwykle wszystko bierze w łeb i zalewa go cholerna złość i wrogość skierowana na Ciebie - chyba głównie na Ciebie a Twój syn wydaje mi się w tym wszystkich ofiarą Waszych nierozwiązanych problemów i nieodpowiedniego zachowania (głównie Twojego męża, ale i Twego chyba czasem też...)

i tak w tej kryształowej kuli coś mi się widzi, jakby ten Twój mąż wściekał się, bo czuje się jakiś gorszy... (może, że mniej zarabia i to jeszcze od takiej zbałaganionej baby, co nawet swoich kiecek porządnie nie potrafi poukładać... ;) ) a może coś jeszcze go wkurza, ale On jakby coś na Tobie odreagowuje... On się na Tobie ZA COŚ WYŻYWA - za jakieś swoje frustracje, niezadowolenie... poczucie gorszości? jakaś ambicja Jego? no nie widzę tego wyraźnie... może mogłabyś mi pomóc...?? i z tego powodu wali Cię po Twoich słabych punktach (na przykład Twoje bałaganiarstwo!), ale tak naprawdę Jemu chodzi o coś innego... i Wali też w Waszego syna, ale to jest chyba także skierowane przeciwko Tobie - facet traci rozum zaślepiony złością.... :( :?

Ty natomiast NIE LUBISZ SPRZĄTAĆ... jakoś tak jakby przez złośliwość losu - bo On akurat lubi mieć porządek... Ale może Ty masz w sobie jakiś opór przed tym sprzątaniem? może masz opór przed pewnymi DAMSKIMI pracami...? przed tym co najczęściej przypada w rodzinie na kobietę... natomiast uwielbiasz swoją pracę i mimo braku wyższego wykształcenia radzisz sobie lepiej niż... Twój MĘŻCZYZNA... pewnie masz z tego satysfakcję... hem? ;) zadowolenie... realizujesz się - nie przy szmacie do kurzów itp. tylko poza domem i na gruncie zawodowym... takie jakby trochę odwrócenie ról - w stosunku do powszechnego stereotypu...

a może Jego coś w tym wkurwia? może mu to jakoś kością w gardle stoi...? oczywiście to byłby JEGO problem... ale może Ty Mu tego nie ułatwiasz? potrafisz powiedzieć, że to Twoje mieszkanie... może też potrafisz dać odczuć, że jesteś dobra (a nawet lepsza) w tym, w czym zasadniczo powinien sprawdzić się mężczyzna...? że tak właściwie, to Ty się w tym sprawdzasz, więc może szmata do kurzu, to już nie Twoja broszka...? ;)

hem... czy przypadkiem nie ma jakichś takich wątków w Waszym małżeństwie... ja tego nie wiem, ale Ty możesz uczciwie przyjrzeć się Waszym stosunkom pod tym kątem... czy tam nie ma jakiejś tego rodzaju rywalizacji, ukrytych gier i pewnego rodzaju ambicjonalnej rozgrywki w obszarze damsko-męskim...

ot tak mi się w mojej kuli kryształowej pokazało - nie gwarantuję, że to na pewno świat realny, ale intuicyjnie mam wrażenie, że coś z tego obszaru może być między Wami na rzeczy... i oczywiście może to też rzutować na sferę seksualną rzecz jasna (oprócz tego, że sama atmosfera awantur, itp. też rzutuje)
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez magdi » 29 paź 2010, o 10:40

jakby ten Twój mąż wściekał się, bo czuje się jakiś gorszy...On się na Tobie ZA COŚ WYŻYWA - za jakieś swoje frustracje, niezadowolenie... poczucie gorszości?


Zastanawiałam się kiedyś nad tym. Ja ogromnie cenię w nim to, że on lubi być w domu, lubi prace domowe, kocha nasz przyblokowy ogródek, który sam założył, dba o kwiaty w domu (ja ususzę nawet kaktusa). I mówię to i chwalę go do znajomych bliższych i dalszych. Pytałam go również kiedyś czy może chciałby zmienić pracę i nastawić się na karierę, a wtedy ja się wycofam, zmniejszę zaangażowanie. Uważam, że jak jest dziecko to dwie osoby nie dadzą rady pracować na 1000%, ktoś musi być bardziej domowy. Usłyszałam, że nie, bo on pracuje bo musi, ale generalnie to najchętniej byłby już na emeryturze. W związku z tym ustaliliśmy, ze ja tyram, a on robi tyle ile musi i jest bardziej domowy. Teraz jest tak, że ja tyram w pracy a on oczekuje, że będę też tyrać w domu. A ja nie mam ani siły ani ochoty. Wolę pobawić się z synem albo poczytać, a nie sprzątać czy prasować (chociaż lubie prasować i jak mam chwilę to to robię). Dlatego mam dość jego frustracji, bo nie czuję się winna. Dodam jeszcze, że on nie wie co to znaczy np. stracić pracę. Od skończenia studiów praca przychodziła do niego. Najpierw wspomógł go promotor, potem znajomy, potem moja Mama załatwiła mu pracę pewną (instytucja państwowa) i naprawdę dobrze płatną. Powiem szczerze, gdyby był trochę pokorniejszy (jego charakter w niewielkim natężeniu ujawnia się również w pracy) i od początku zaangażowany, na pewno zaszedł by dalej niż jest - a i tak jest całkiem wysoko.

Ty natomiast NIE LUBISZ SPRZĄTAĆ... jakoś tak jakby przez złośliwość losu - bo On akurat lubi mieć porządek... Ale może Ty masz w sobie jakiś opór przed tym sprzątaniem? może masz opór przed pewnymi DAMSKIMI pracami...?


Przed sprzątaniem tak, mam opór wrodzony. Moja Mama pedantka, Tata był bałaganiarz, ale mniejszy. Nic na mnie nie działało, kary, nagrody, prośby etc. NIE NAWIDZĘ SPRZĄTAĆ, NIE PRZESZKADZA MI BAŁAGAN BO SIĘ W NIM ODNAJDUJĘ.

Ja jestem jedynaczką, trochę rozpieszczaną, ale bez przesady, naprawdę. Rodzice rozpieszczali mnie inwestując we mnie np. wyjazdy językowe, a potem np. kupując mi mieszkanie. Dla równowag mój Tata miał problem z alkoholem. Nie taki klasyczny, spanie w rowie etc, miał wysokie i odpowiedzialne stanowisko, ale nie przeszkadzało mu to popijać również w pracy. Nie każdy się orientował bo miał super głowę.

On jest z rodziny, w której było 4 dzieci, on jest najstarszy. Mama z konieczności poświęciła się domowi (był moment kiedy miała 3 małych dzieci na głowie) a Tata wyjeżdżał do pracy za granicę bo wtedy tylko za granicą mógł zarobić. Było biednie ale dawali radę. Mama oczywiście musiała wszystko przejąć na siebie i rządziła na maksa. Oczywiście z różnym skutkiem, moim zdaniem brat mojego męża to jej wychowawcza porażka, nie mniej najgorzej jej nie wyszło. Ojciec jak dzieci były małe nie umiał się nimi zająć, a potem wyjeżdżał, a mama go jednocześnie odsunęła, więc nadal jego zdanie niezbyt się liczy. Jest specyficzny, ale ja go lubię bardzo.
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez doduś » 29 paź 2010, o 10:53

Magdi co wiesz na temat rodzin z problemem alkoholowym ?

Kompletnie nie docenia tego co robię, nie szanuje mojej pracy, nie docenia moich starań w domu - gotuję, prasuję. Oczywiście jeżeli tylko mam czas. Uważa że z niczym sobie nie radzę, nie umiem się ubrać, jestem brzydka i nie nadaję się do niczego jako kobieta. Ośmiesza mnie przed dzieckiem, a ostatnio kilka razy również przed znajomymi. Nigdy nie wiadomo jaki będzie miał humor wracam do domu i już się boję, bo nie wiem czy będzie wrzeszczał, czy będzie w dobrym humorze.


to brzmi dla mnie bardzo znajomo. Właściwie, to mogłaby powiedzieć o mnie moja Żona jakieś pół roku temu. Tak to widziała, tak czuła.
A teraz ja. Wszystko oprócz ostatniego zdania było diametralnie różne od tego, co ja mówiłem i robiłem, jak uważałem. Oczywiscie w moim odczuciu. A wchodząc do domu nie wiedziałem, czy za progiem nie czeka na mnie kolejna awantura albo prowokacja, co skutkowało bardzo często atakiem z mojej strony już od progu, zeby wyprzedzić Jej atak, a w konsekwencji Ona mówiła ostatnie zdanie z Twojej wypowoedzi, które zacytowałem.
[/quote]
Ostatnio edytowano 29 paź 2010, o 11:00 przez doduś, łącznie edytowano 1 raz
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez magdi » 29 paź 2010, o 10:58

Szczerze? Nie wiele, bo u mnie w rodzinie nigdy nikt nie pozwolił nazwać mojego taty alkoholikiem. Głownie dlatego, że nie był takim klasycznym przykładem alkoholika degenrata. Ja też nie powiedziałam tego nigdy Mamie, ale mężowi już tak, bo uważam że szczerość w związku jest ważna. Teraz żałuję bo przy byle okazji jest mi to rzucane w twarz.
magdi
 
Posty: 155
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 20:02
Lokalizacja: Warszawa

Postprzez doduś » 29 paź 2010, o 11:02

no to zapraszam do lektury. http://www.dda.pl/ powodzenia :) trzymam kciuki. Raz otwartych drzwi nie można zamknąć. Jeszcze truizm. Zmienic możesz tylko siebie, ale uwierz mi, jeśli Ty się zmienisz na niego nie pozostanie to bez wpływu :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Abssinth » 29 paź 2010, o 13:54

Zastanawialam sie, czy w ogole na to odpowiedziec - jednak sadze, ze jest to potrzebne w tej sytuacji. Tak po kolei, wiec - dlaczego uwazam, ze probujesz mnie sciagnac do poziomu piaskownicy za pomoca werbalnej manipulacji, na co nie zamierzam sie zgodzic.

NIe przypuszczaj tylko spytaj czy próbowała cos zmienić, a jeśli tak, to w jaki sposób.

Tryb rozkazujacy, nakazujacy mi calkowicie zmienic swoja wypowiedz i jej cel - wskazujacy na brak szacunku dla interlokutora.

Abss... Generalizujesz...

NIe pamiętam kto ale niedawno w którymś wątku solidną burę dostał za takie generalizowanie

'dostac bure' - krytyka mojej wypowiedzi w polaczeniu z dziecinnym zagrozeniem, kolejny przyklad braku szacunku dla interlokutora

reakcja na moja wypowiedz jako :shock: i :lol: - wysmianie zamiast dyskusji lub kulturalnego odrzucenia dalszej mozliwosci tejze

rzuciałś mi piaskiem w oczy i jeszcze sie za to obraziłąś ?nie wiem z czym ma polemizować czy z tym, że coś mnie nie obchodzi czy z tym, że się obraziłąś jak mała dziewczynka. Zabieraj zatem zabawki, bo przecież ja Cię nie zmuszam, zebyś bawiła się ze mną. Śmiesznie się zachowujesz

'obrazilas sie' 'obrazilas sie jak mala dziewczynka' 'smiesznie sie zachowujesz' - eskalacja techniki ponizania i wysmiewania dyskutanta.

Brzydzi mnie to, tak po prostu.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez doduś » 29 paź 2010, o 14:12

Abssinth,
masz coś jeszcze do dodania ?
Jeśli tak to proszę od razu,
jeśli nie, kolejne swoje przemyślenia zostaw proszę już dla siebie

dziękuję

Ps. Jeśli Twoim zdaniem robię to co robię to zgłoś moje posty do moderacji, bo naruszają zdaje się regulamin
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Sanna » 30 paź 2010, o 09:27

magdi napisał(a):Powiedziałam, że jestem zła, bo mieli od razu być w domu, a jest późno i dopiero lekcje.


Magdi, na przykładzie tej sytuacji zastanawiam się czy to nie jest tak, że akcje twojego męża są histeryczną reakcją obronną. Bo ja nie bardzo rozumiem twoją reakcję.
Poszli po kostium - i bardzo dobrze i chwała mężowi za to,
Poszli do supermarketu , a nie tam gdzie ty byś poszła - no ale twój mąż to nie Ty, zrobił to co uważał w tej sytuacji za najlepsze i raczej oczekiwałby pochwały a nie krytyki.
A że przez to odrabanie lekcji zaczęło się o 20-tej - a czy świat się przez to zawali, syn zawali szkołę? Jak rozumiem to wyjątkowa sytuacja, bo zabawa halloweenowa jest raz w roku.
Może jest tak, że nawet jeśli nie krzyszysz to twój ton głosu, wyraz twarzy wyraża wobec męża krytykę, brak akceptacji, a on histerycznei reaguje w odwecie? ( co oczywiście nie usprawiedliwie jego podłego i gówniarskiego zachowania wobec dziecka).
Ciekawe jak rozergrałaby się ta sytuacja gdyby Twoje nastawienie do męża to była akceptacja i zaufanie - gdybyś po wejściu ucieszyła się że załatwili kostium, pochwaliła kostium i nie robiła problemu z tego że z powodu Halloween lekcje odrabiane są później. Bo właściwie czemu byłaś zła? Dlatego że nie postąpił tak jak byś postąpiła Ty albo niegodnie z Twoimi wytycznymi? Ale przecież zrobił dla dziecka konkretną rzecz- kupili razem przebranie. Może twoje nerwy , tak obiektywnie, były zbędne?
Spróbuj postawić siebie w tej sytuacji, jak Ty byś się poczuła na mejscu Twojego męża.
Prawdopodobnie stan wojny jaki panuje w waszym domu stworzyliście wspólnie.
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Postprzez Filemon » 30 paź 2010, o 15:47

zwróciłem uwagę na tę samą sytuację co Sanna powyżej, ale z Twojego opisu magdi wydawało mi się, że nie bardzo rozumiem o co biega, bo... zrozumiałem właśnie tak jak Sanna i wydało mi się to absurdalne! :? - jeśli Ona zrozumiała dobrze, to mój komentarz byłby podobny...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 114 gości