doduś napisał(a):.....Uważam, że osoba funkcjonalna moze zostać wywiedziona w pole przez znakomitego dysfunkcyjnego "gracza" (taki gracz np. dostosuje się do wizji zwiazku osoby "zdrowej" i bedzie ten zwiazek pielęgnować aż nie nabedzie w swoim rozumieniu "pewności posiadania" partnera, kiedy wyleznie z niego prawdziwy charakter). I wtedy budzi się niejako juz na pełnym oceanie nie wiedząc jak to się stało....
doduś, ciekawa koncepcja...
ja nawet znam to z własnego doświadczenia - jako ten zwiedziony... ALE po pierwsze, ja sam mam problemy emocjonalne, więc można powiedzieć, że dlatego się na takie zwodzenie mnie załapałem... JEDNAK... w tym wypadku, jak i nie tylko w tym, stwierdziłem, że tak naprawdę OD SAMEGO POCZĄTKU (i to pomimo mojej własnej dysfunkcjonalności!) ODEBRAŁEM I ODCZUŁEM PEWNE PRAWDZIWE CECHY I ZACHOWANIA CZŁOWIEKA, Z KTÓRYM ZACZĄŁEM WCHODZIĆ W DYSFUNKCJONALNY ZWIĄZEK... Można powiedzieć, że w głębi siebie OD POCZĄTKU W DUŻEJ MIERZE BYŁEM ŚWIADOM, ŻE COŚ JEST MOCNO NIE TAK JAK BYĆ POWINNO i nawet z grubsza potrafiłem to określić...
problem w tym, że kompulsywne parcie na bliskość i silne wewnętrzne przymusowe potrzeby powodują, że brnie się jak baran na rzeź, pocieszając samego siebie, że coś tam mi się wydawało, albo że to się przecież na pewno jeszcze zmieni... no i rzecz jasna ani mi się nie wydawało ani się nie zmieni, tylko lądujemy z ręką w nocniku...