Czysty sex

Problemy natury seksualnej.

Postprzez woman » 2 paź 2010, o 17:02

Abssinth, genialne :D 8)
i przerażające zarazem.

Dokładnie to samo myślę coraz częściej na tematy wiary.
Coś, ktoś, kiedyś widział, napisał, przeżył, zero namacalności, sensu, wiarygodności.
Jedyne nazwijmy to dowody, to fakt odczuwania przez niektórych "ducha świętego".
No kurde, a skąd mam wiedzieć, że to obcowanie z sacrum a nie chwiejne emocje owegoż.
Jest mnóstwo sposobów na wprowadzenie się w stan ekstazy, mistycyzmu czy odrealnienia.

Zresztą to temat rzeka.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez Filemon » 2 paź 2010, o 20:30

mahika napisał(a):Dowiemy sie o tym na sądzie ostatecznym ;)


tam będzie pośrodku Pan Bóg, po prawej św. Piotr a po lewej... św. Marek ;) i będą Was sądzić... ostatecznie! :haha:

a serio, to jeszcze raz polecam film "Ksiądz" ("Priest") Antonii Bird, jeśli ktoś nie widział - kawał dobrego kina na temat wiary, religii i kwestii obyczajowych...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez Orm Embar » 2 paź 2010, o 22:46

A ja jeszcze tylko dodam - ja, cholerny buddysta! - że chrześcijaństwo, Nowy Testament, ukształtowana Starym Testamentem mentalność żydowska, jest dla mnie czasami cholernie inspirująca.

Zgadzam się też z dużą częścią wypowiedzi kościelnych hierarchów, że brak duchowości w życiu Europy to spore zagrożenie.

Cholera mnie tylko bierze, kiedy zaraz robi się z takich fajnych rzeczy zakaz używania prezerwatyw (oooo! 1KOR13 - wybacz chamstwo, ale mam dla Ciebie kolejne rozgraniczenie: seks z prezerwatywą jest nieczysty, a seks bez prezerwatywy jest czysty), niezrozumiałe przekonanie, że tylko dziewicza kobieta jet coś warta, zakaz kontaktów seksualnych przed ślubem - o ile oczywiście są w ramach fajnego związku, choćby i niesformalizowanego.

Przepraszam, ale "czysty seks" w ujęciu katolickim to dla mnie bzdura. Seks jest czysty wtedy, kiedy dwoje ludzi się kocha i baaardzo dbają o siebie nawzajem.

Naturalnie, bardzo wierzący katolicy mają prawo do swoich wyborów. :-) Jeżeli dokonają takich, że w myśl nakazów Kościoła będą żyć bez seksu aż do ślubu - spoko, niech im się powodzi. :-))
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez Sinuhe » 3 paź 2010, o 00:45

A ja się tak czasem zastanawiam, co jest pierwotne - pewne doświadczenie, czy wyrobienie poglądów?

Dochodzę do wniosku, że raczej doświadczenie... Młodociane paplanie o ideach i wartościach zostaje dość szybko skonfrontowane z rzeczywistością.

Taki wojujący "czystoseksowy" będzie sławił swoją postawę, jako tą, którą zna i w której się realizuje. Częstokroć zamieniając strach przed grzeszną chucią i jej moralnymi konsekwencjami w dumę z wytrwania w czystości (skrzętnie omijając fakt, że religią, ideologią itp. zabija normalne ludzkie pragnienie).

Ktoś, kto ma za sobą seks z kimś, kogo kocha - uzna własna postawę za dobrą. Wie co to seks jest a zarazem nie ma poczucia podzielenia się na drobne.

Wraz z ilością partnerów i swobodą będzie narastać poczucie, że taka postawa jest w porządku (choćby po drodze jakieś poczucie winy się pojawiło, choć niekoniecznie). Na to też się znajdzie jakieś tam tłumaczenie i jakieś nadanie jakości. W sumie można to sprowadzić do postawy: robię co chcę i nikomu nic do tego.

Ok.

Racja jest, jak dupa - każdy ma swoją.
Sam zdaję sobie sprawę, że nie mam jakiejś tam kosmicznej, jedynej i prawdziwej racji - ale mam efekt własnego życia oraz efekt tego, jak się nieraz oskarżyłem, wytłumaczyłem a w końcu tak urobiłem swe przekonania, że się z nimi dobrze czuję. Jak większość z nas.
Takie sławienie "czystego seksu" może być rzeczywistym przekonaniem człowieka i tym, czego potrzebuje - a może być jedynie powtarzaną bezmyślnie mantrą kogoś, kto w dupie był i gówno widział.
Czyli może sobie pogadać.

Podejrzewałbym prędzej zafiksowanie się na seksie, gdzie fiksacja jest taka obróbka pojmowania płciowości, by ją na maksa zangelizować.
Płciowość w chrześcijaństwie rozpatrujemy sobie na dzisiejszą modłę - gdy chrześcijaństwo się rodziło było w opozycji do pogaństwa - nieraz sławiącego płodność. I tutaj upatruję raczej takiego oderwania pojmowania płciowości od rzeczywistości, niż odkrycie rzeczywistych wartości "czystego seksu" i czystości w ogóle.

Ok - uważam, że rodzina stanowi wartość. Ale nie jest dla mnie ona celem sama w sobie, ale jej zdrowie. I tutaj może się ktoś obruszać, ale wstrzęmięźliwość jest dla mnie lepszym bagażem wnoszonym do związku, niż nadmiar doświadczeń. Może to tylko takie sobie moje pobożne życzenia, ale mam pełne prawo uznawać, że osoba skacząca latami z kwiatka na kwiatek ma niewielkie predyspozycje do stworzenia czegoś trwałego. A przynajmniej mam swoje bezczelne prawo uznać: powędruj sobie słonko do kogoś, komu to nie przeszkadza a mnie nie pytaj, dlaczego cię odrzucam. Bo tak jest i już.
Tyle

No cóż - życie jednak ma swoje odchylenia od modeli idealnych. Także od tych, gdzie tą czystość zachowuje się dla jednej/jednego, jedynej/jedynego. Ma także (tzn. w zdecydowanej większości)odchylenia od tego antymodelowego parazwiązku, jaki chętnie widzą różni nawiedzeni "nowocześni": czyli katolicka rodzina, gdzie w każdą niedzielę wszyscy są w kościele a ojciec pijak w przerwach między dawaniem żonie po głowie płodzi kolejne zaniedbywane dzieci.
Gdzieś po drugiej stronie pojawiają się sytuacje, gdzie partnerzy/partnerki urastają w liczbę mnogą a rodzi to równie przeciwstawne sobie, co i zarazem absurdalne wnioski, jakie to niby złe - bądź przeciwnie dobre.

Zwykłą regułą jest to, że człowiek przeżywa swoje upadki i wzloty uczuciowe, pierwsza miłość nie jest ostatnią i pierwszy partner seksualny też ostatnim nie jest. Można żyć, jak się chce - byle pamiętać o prostej zasadzie. Każdy z nas ma dokładnie takie samo prawo do akceptacji przez innego człowieka, jak i każdy inny człowiek ma pełne prawo do braku akceptacji w stosunku do kogokolwiek z nas.

Tak też zdaję sobie sprawę, że moralność, jaką wyznaję, jest efektem moich doświadczeń. Mam kompletnie gdzieś, czy mam rację, czy nie mam, czy jestem sprawiedliwy, czy nie jestem. Być może pewne postawy mi nie pasują tylko dlatego, że są poparte innymi doświadczeniami i inną ich ilością.

Bo właściwe o co chodzi?
Życie nie stawia mnie w sytuacji, gdzie do wyboru mam wyłącznie kobietę, której "nie miał" tylko pies woźnego i cholera wie, czym zaraża. Ani życie nie podsuwa mi też świętej, która całe życie czekała na mnie wiedząc, że idealny związek to ona, ja i Jezus a ja drżę, czy nie zacznie słyszeć głosów, albo dostanie stygmatów.

Uważam, że to naprawdę fajna sprawa i wielkie szczęście, gdy się trafia od razu i za pierwszym razem a na końcu jest wspólna i szczęśliwa starość.

Ale to rzadkość.

Zresztą - człowiek to nie krowa i poglądy zmienić może.
A) tworząc je na bazie wszystkim mądrych i głupich rzeczy, jakich dokonał - czy to intencjonalnie, czy to przypadkiem
B) zderzając się z czyjąś przeszłością i uznając, że w imię uczucia/przyzwyczajenia/poznania/itd./itp. nie ma o co wojować i coś tam zaakceptuje.

Ale mam i pełne prawo zderzyć się z czyjąś przeszłością i przekonań jednak nie zmienić.

A do czystoseksowych: moi drodzy od brzydkich zabaw się nie ślepnie i włosy nie rosną między palcami.
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 468
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez caterpillar » 3 paź 2010, o 10:50

to ja tylko o tych kwiatkach chcialam dopowiedziec :oops:

ze Twoja intuicja sie nie myli ..bo jest duze prawdopodobienstwo ,ze osoby,ktore bardzo czesto zmienialy partnerow beda mialy problem "zostac na dluzej" w zwiazku.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez mahika » 3 paź 2010, o 11:30

Filemon napisał(a):
mahika napisał(a):Dowiemy sie o tym na sądzie ostatecznym ;)


tam będzie pośrodku Pan Bóg, po prawej św. Piotr a po lewej... św. Marek ;) i będą Was sądzić... ostatecznie! :haha:


No jak to Was. A Ty? Miałam nadzieję się tam z Tobą spotkac ;]
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez marie89 » 3 paź 2010, o 12:50

tam będzie pośrodku Pan Bóg, po prawej św. Piotr a po lewej... św. Marek Wink i będą Was sądzić... ostatecznie! HaHa


:wink:
marie89
 

Postprzez christmas_tree » 3 paź 2010, o 16:11

caterpillar napisał(a):to ja tylko o tych kwiatkach chcialam dopowiedziec :oops:

ze Twoja intuicja sie nie myli ..bo jest duze prawdopodobienstwo ,ze osoby,ktore bardzo czesto zmienialy partnerow beda mialy problem "zostac na dluzej" w zwiazku.


wydaje mi się że na odwrót: osoby mające problemy w budowaniu relacji często zmieniają partnerów. No więc co innego jest przyczyną.
Mam wrażenie, że człowiek o stabilnej osobowości, żyjący w homeostazie, będzie się raczej skłaniał ku stabilności w relacji z parterem. I raczej postawi na stały, głęboki związek.
Nie wiem zresztą - mnie opcja częstego zmieniania partnerów po prostu nie odpowiada i odstręcza, co skądinąd zbadałem empirycznie :D
Wspaniale odnajduję się w stałym, głębokim związku.
christmas_tree
 
Posty: 429
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 10:37
Lokalizacja: Kraków

Postprzez Sinuhe » 3 paź 2010, o 19:40

Może to tylko takie sobie moje pobożne życzenia, ale mam pełne prawo uznawać, że osoba skacząca latami z kwiatka na kwiatek ma niewielkie predyspozycje do stworzenia czegoś trwałego.


Moje pierwotne zdanie nie mówiło, co jest skutkiem, co przyczyną.
A sposób w jaki ujęła to Cat?
Hm...
Wydaje mi się, że i rozumienie Cat i Tree jest prawidłowe w takim sensie, że pewne, nazwijmy to problemy, spowodują wielokrotną zmianę partnerów a zarazem zaistnienie tego faktu spowoduje przyzwyczajenie do niego, jako swoistej normy. Po prostu powstaje samonapędzająca się maszyna.

Ale, jak Tree słusznie zauważył - jest pewne podłoże.
Czyli ktoś poszukujący stałości ma pełne prawo oraz podstawy do obaw przed osobą po hm... wielokrotnym odzysku, jako zdefektowaną.
Cóż - ciężko mieć gwarant tego, że nie będzie się po prostu kolejnym/kolejną na liście.
Ot takie sobie moje dywagacje :P

Zdaje sobie sprawę, że pragnienie stałości jest we mnie daleko większe, niż ochota spróbowania: a jak to jest z kim innym.
Seks to dla mnie jednak intymność a tzw. wolna miłość jest dla mnie wyłącznie masturbacją za pomocą innego człowieka.

No wybaczcie, żebym siebie określał za pomocą gatunkowo mi tożsamego przyrządu do masturbacji :shock:

Owszem - ciężar tej wypowiedzi nie leży na obszarze dyskusji: seks tzw. czysty kontra seks przedmałżeński.
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 468
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Postprzez caterpillar » 3 paź 2010, o 21:17

yy mam wrazenie ,ze chodzilo mi o to samo co Chrisowi :szok: albo juz sie zamotalam :wink:

w kazdym razie (np z zycia)
mialam kumlpa ,ktory (doslownie) raz w tyg potrafil i 2 dziewczyny obrocic.czasem na raz.jedne traktowal jak przygodny seks z innymi staral sie cos powazniej.Jesli zwiazek trwal 2 tyg! to uwierzcie to byl sukces i prawie oswiadczyny.

Faktycznie mialabym ogromny dylemat czy taki facet nadaje sie do stalego zwiazku..ktos kto w wieku 25 lat mial kilkadziesiat partnerek ??



:roll: pewnie nic trwalego miec nie bedzie bo wczesniej zemrze na jakiegos wenera :twisted:

:wink:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Abssinth » 4 paź 2010, o 11:11

osoby mające problemy w budowaniu relacji często zmieniają partnerów


hmm
'czesto' jest pojeciem wzglednym...

przypomina mi to sytuacje, kiedy przeszlam sie do pani terapeutki, w celu zupelnie niezwiazanym... podczas pierwszego spotkania odbyla sie rozmowa ogolna nt mojego zycia i doswiadczen. wspomnialam, ze bylam w 3.5-letnim toksycznym zwiazku po przyjezdzie tutaj, przedtem bylam z kims przez dwa lata , teraz od prawie trzech lat jestem w zwiazku...na co pani terapeutka 'zazartowala' - 'ach , to pani zmienia tych facetow jak rekawiczki!' , po czym ciagnela dalej temat, ze najprawdopodobniej wszytkie moje problemy biora sie wlasnie z tego....
(jak rowniez z tego, ze mam w twarzy piercingi, ale to juz osobna historia:P )

no i teraz mam zonka - komu sie zaliczam jako 'przechodzona', a komu nie? :P
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez caterpillar » 4 paź 2010, o 15:06

mysle ,ze slowo "czesto" kryje w sobie rowniez powierzchownosc oraz zaspokajanie podstawowych potrzeb najlepiej swoich.

w kazdym razie ja tego nie wymyslislam ..w madrych ksiazkach pisali :wink:

zawsze mozesz wpasc do mnie Abss zrobimy badania w terenie na temat brudnego sexu :twisted: wiesz ze mieszkam w dzielnicy rozpusty :twisted:

:wink:

pozdro!
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Abssinth » 4 paź 2010, o 15:29

hehe bo twoja okolica to 'miasto biznesu i seksu' :P :P

kurcze musimy sie zobaczyc no...stesknilam sie :)

xxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez 1KOR13 » 26 paź 2010, o 21:06

Maks polecam Ci odwiedzić strone www.teologia.pl aby uzyskac odpowiedzi na swoje pytania, polecam równiez książkę "Po co Jezus umarł na Krzyżu " .

Warto wiedziec jedno: Bóg zła nie czyni, nie zna go i go nie stworzył, zło jako byt nie istnieje- jest brakiem w bycie, ale to długi temat .
1KOR13
 
Posty: 337
Dołączył(a): 18 lip 2009, o 22:57
Lokalizacja: z mazowsza

Postprzez Sinuhe » 27 paź 2010, o 10:26

Ten guz mózgu, który Bóg stworzył jest zajebiście dobry...

Ok - Bóg zła nie czyni, człowiek owszem. Ale człowiek czyni zło, które nie jest bytem - człowiek czyni zło, które jest niebytem. Niebyt to coś, czego nie ma - karkołomnie istniejąc pojęciowo, jako paradoks swojego nieistnienia.
To co - człowiek nie czyni zła?
Albo Bóg ocenia człowieka według czynów, których nie rozumie, bo nie zna zła?

Augustyn chyba nieźle tu nableblał... Człowiek czyni brak dobra - czy Bóg stworzył brak dobra? Skoro Bóg tworzył to, co dobre a człowiek tworzy, to gdzie dobra brakuje - to człowiek tworzy coś innego, czy więcej, niż Bóg?
Znaczy się Bóg stworzył wolną (tfu) wolę człowieka dając mu potencjalność nieczynienia dobra, czy też czynienia braku dobra samemu umywając ręce od odpowiedzialności? Wychodzi na to, że Bóg tworząc fakt potencjalności nieczynienia dobra przez człowieka dał mu możliwość stwarzania świata razem ze sobą hehe. Ale tutaj gładziutko wsadza się tekst, że zło nie jest bytem i maszynka ma grać...

Ok - minęło kilkaset lat, żeby ten temat obrobić gładko, jak przemówienie polityka...
Avatar użytkownika
Sinuhe
 
Posty: 468
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:02

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy seksualne

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 262 gości

cron