---------- 19:08 08.07.2010 ----------
W mojej ocenie prawidłowym jest twierdzenie, że wraz z rozwojem mózgu (oczywiście chodzi o stopień skomplikowania, wielkość jest niejako "przy okazji" i potrafi być nieadekwatna) rośnie zakres działań, jakie gatunek (pomijam tu sprawę osobniczą) podejmuje.
Wszelaką działalność zaś pojmuję, jako potrzebę nie wierząc w działania "bez powodu". Ludzka seksualność jest jest tyle wybujała i wyrafinowana, na ile zdolności mózgu pozwalają.
Lis kopie norę raczej na niewiele sposobów - tak samo, jak nie spodziewam się po nim ogromnej erotycznej fantazji.
Wyobraźnia człowieka i w tej dziedzinie, i tej też wykazuje się ogromna pomysłowością. Po prostu maszyna mózgu o określonym poziomie komplikacji owocuje określoną ilością opcji, jaką jest w stanie wykonać.
Dlatego nie dziwi mnie różnorodność zachowań seksualnych u homo sapiens sapiens, jak i oczywiście częściowe oddzielenie jej od prokreacji. U wyższych ewolucyjnie gatunków seks też wykracza poza rozrodczość.
I to wykroczenie poza funkcję wyłącznie rozrodczą owocuje w moich oczach tym, że heteroseksualizm nie jest jedyną opcją. Same zachowania seksualne oczywiście są kształtowane wieloma innymi czynnikami, niż wyłącznie biologiczne. Ok - dla mnie to, co nazywamy duchem, psychiką itd. dalej pozostaje biologią. Mówcą nie jestem, ale może jakoś w miarę niemętnie to przekazuję.
W każdym razie wierzę w predyspozycje genetyczne, oraz wtórną obróbkę środowiskiem i jego oddziaływaniem. Dla skomplikowanego organizmu heteroseksualność przestaje być tą jedyną opcją ze względu na pojawienie się pozaprokreacyjnych roli seksu.
Czyli faktycznie to, że homoseksualizm istnieje jest najzupełniej naturalne i normalne. To, że heteroseksualizm jest opcją większościową też jest oczywiście w pełni normalne i uzasadnione. Jak i biseksualizm.
Uznanie tego w taki sposób nie koliduje mi z potrzebą monogamii i świadomością własnej heteroseksualności, choć mam emocjonalnie negatywne podejście do promiskuityzmu, jednocześnie uznając, że swoje
własne uzasadnienie też on ma.
Uff... Chyba motam, co?
W każdym razie związek i uczucie przedkładam nad seksualność od niego oderwaną a miłości i spełnienia w dojrzałym związku życzę każdemu niezależnie od płci i preferencji. Tak, jak Filemon pisze - oddanie, wierność i wzajemna miłość...
I tak udało mi się przejść od biologii do miłości (dla mnie też biologii
)
A właśnie - teraz mi przyszło do głowy, że homoseksualizm tak naprawdę jest efektem ubocznym rozrodczości he he. Rozmnażanie wymaga seksu (pomijając np. pantofelka itp.
) a natura dba o to, by ten seks był na tyle fajny, żeby tak się go chciało uprawiać
. Po prostu mechanizm seksualności, jaki natura dała organizmom jest tak silny i skomplikowany, że jego moc przekracza moc procesu, ku realizacji, którego ta natura go stworzyła. Czyli ta seksualność i tak w większości przypadków zrealizowana być musi a to nakłada się na fakt odrywania się seksualności od prokreacji poprzez różnorodność jej ról.
No i mamy homoseksualizm - z pytaniem, jak odsetek organizmów homoseksualnych objawia się w zależności od szczebelka drabiny ewolucyjnej.
A właśnie no. 2 - powyższy wywód dotyczy tylko i wyłącznie homoseksualizmu, że tak go nazwę "wrodzonego" .
I tyle...
---------- 06:24 09.07.2010 ----------
O - a teraz przeglądnąłem artykuł, gdzie u badanych myszy preferencje płciowe zależały od obecności/braku konkretnego genu.
Być może u ludzi mechanizm może być w określonych przypadkach analogiczny.