gdy zbliza sie smierc...

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Postprzez Honest » 6 cze 2010, o 11:50

Dokłądnie tak to jest, że trudne sytuacje niejako weryfikują grono znajomych... Ważne, że znaleźli się wokół Ciebie ludzie, którzy Cię wspierali.


Trzymaj się ciepło!!!! :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez caterpillar » 6 cze 2010, o 22:48

---------- 22:42 06.06.2010 ----------

Mel ,Justa dziekuje.

(P.S. wlasnie mam odwrotne wrazenie Justa,ze wlasnie tutaj malo kto zauwaza ,ze wlasnie wesola Cat przestala byc wesola

nic takie zycie..)


Honest masz zupelna racje i to nie jest tak ,ze czlowiek siedzi z kartka i zapisuje kto dzwonil a kto nie,bo wcale sie o tym wowczas nie mysli..ale gdy emocje w miare opadly okazalo sie ,ze z grona bardzo bliskich (wydawalo by sie) ludzi malo kto wysilil sie na kontakt .

bo najgorsze w tym w szystkim jest poczucie ,ze jest sie samemu...a tak mialam czesto. :cry:

Gdy przylecialam okazalo sie ,ze babcia wcale nie jest w tak dobrej formie jak mowiono i przez telefon..ja w glowie liczylam sobie tydzien na szpital,tydzien na "dochodzenie w domu" a potem wszystko wroci do normy. nie wrocilo...


Moja wizyta w szpitalu nie pozostawila mi zadnych zludzen,babcia byla w fatalnym stanie zwlaszcza psychicznym ,za kazdym razem gdy mnie widziala mowila ,ze chce juz umrzec,ze bardzo boli..

W pierwszych dniach szybko musiala nauczyc sie jak z nia postepowac ,jak ja mobilizowac do dzialania ,jak nie dawac po sobie znac,ze mi rowniez jest ciezko i ze wierze ,ze bedzie dobrze...

---------- 22:48 ----------

Mieszkanie bylo strasznie zapuszczone(ta cala sytuacja z dziadkiem musiala babcie dobic do tego stopnia ,ze nic kompletnie przez ostatnie miesiace nie robila)W ciagu 4 dni wstawilam 10 pran i szorowalam wszystko co sie da.

W miedzy czasie z odwyku wyszedl syn mojej baci-moj wujek..liczylam w swej naiwnosci na niego a on zaczol chlac wiec zamias skoncentrowac sie na chorobie babci, glowe mialam zaprzatnietom rowniez tym ,czy nie przyjdzie nie zrobi awantury itd.

Dziadek tez byl jeszcze slaby i rowniez wymagal mojej pomocy ,ale to z nim musialam zostawiac swoje 3,5 letnie dziecko ,ktore siedziala czesto samo w pokoju gdy dziadek musial odpoczac,balam sie zostawiac ich samych.. ale coz nie mialam wyjscia :cry:

potem jeszcze doszedl remont okien ,ktory to babcia zamowila kilka
mieisecy wczesniej
..kto mial wymieniane okna wie co to znaczy
:?
Ostatnio edytowano 6 cze 2010, o 23:27 przez caterpillar, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Justa » 6 cze 2010, o 22:55

Cat, oj to się działo, miałaś Dziewczyno stresu i emocji po pachy... widzę, że dużo Cię kosztował ten wyjazd - pod różnymi względami... Na pewno jeszcze przez jakiś czas będziesz to w sobie przeżywać, świeże, wraz ze mocjami - a tutaj na forum nie jesteś sama. Pisz tutaj, dziel się z nami, może to pozwoli jakoś poradzić sobie z przykrymi emocjami...?

Jesteś dzielną Kobietą - pewnie to wiesz i wcale nie chcesz tego słyszeć, ale tak jest. Dobrze jednak, że wiesz, czego chcesz i czego Ci brakuje - i że wychodzisz ze swoimi emocjami do nas, dajesz szansę pobyć z Tobą chociaż dzięki kabelkom...

P.S. Ja zauważyłam od razu. Dlatego się odezwałam. Wiem, ze to ważny i trudny czas dla Ciebie.
Ostatnio edytowano 6 cze 2010, o 22:57 przez Justa, łącznie edytowano 1 raz
Justa
 
Posty: 1884
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 18:06

Postprzez caterpillar » 6 cze 2010, o 23:04

---------- 22:56 06.06.2010 ----------

Moja babcia nie byla tym pacjenem z ktorym sie zartuje ,kory sam kolo siebie zrobi..jednym slowem nie byla idealnym pacjentem (a tylko tacy sa pozadani w naszych szpitalach).

Ona nie chciala wspolpracowac ,zle znosila bol i byla pesymistycznie nastawiona..wiele razy mowilam o tym lekarzom..ale jak nie masz znajomosci to nawet z koperta nic nie wskorasz.
Jednak najwieszkym problemem byla otylosc babci,co powodowalo ,ze wymagala opieki nawet 3 osob..zdawalam sobie z tego sprawe ale za kazdym razem gdy przychodzilam w odwiedziny bylam wpedzana w poczucie winy,ze oto pieegniarki musza wlozyc wiecej sily,nie szczedzili jej uwag na temat jej tuszy..to jeszcze bardziej bolalo bo wiedzialam ,ze kiedys byla szczupla bardzo energiczna kobieto i ze jej wyglat to wynik ciezkich chorob a nie lenistwa..bolalao jak cholera,do tego stopnia ,ze po jakims czasie mialam wrazenie ,ze oddalam do szpitala jakiegos zwierza a nie czlowieka.
Chodzilam ja karmic ,pomagac myc i przebierac,bo wiedzialm ,ze zrobie to lepiej.

---------- 23:04 ----------

Kolejny raz wyladowala na eRce..mimo ,ze jest to naj mniej optymisyczny oddzial tam miala najlepsza opieke.

Pamietam ten dzien,pierwszy cieply dzien od tygodni i urodziny jednej z wnuczat babci, jechalam po prezent i z miasta pojechalam do szpitala. Tak bardzo nie chcialo mi sie jechac wlasnie ...w tym dniu..a przeciez bylam codziennie, jedna pomyslalm sobie ,ze zwlaszcza dziadek liczy na to ,ze bede..pojechalam.

Przy lozku byl akurat syn mojej baci (widocznie to byl dzien gdzie nie zapil) latal do okola niej czeszac jej wlosy a mnie az trzeslo na ten widok,jednak nie chcialam nic przy niej mowic..ale gdy patrzylam na niego ,na ta moja rodzine i myslalam o calym zyciu babci to cholernie rozumialam ja ,dlaczego nie ma motywacji aby zyc,aby znowu patrzec na swoje pijace dzieci i latac ich problemy.
Wytrzymamlam zaledwie 15 min powiedzialm ,ze wroce do niej jutro i wyszlam..za godzine dostalam telefon ,ze nie zyje.
Ostatnio edytowano 6 cze 2010, o 23:29 przez caterpillar, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Honest » 6 cze 2010, o 23:13

Cate, strasznie mi przykro... Personelnaprawdę nie stanął na wysokości zadania... Pomimo, iż jestesmy sobie obce, to aż krew się we mnie gotuje - jak tak można! Myslę, że zachowanie babci byo reakcją na sytuację, trudno aby była miła i usmiechnieta po pierwsze w obliczu takiej "przyszłości" i bólu, ale także dla takich pielęgniarek (przyznam, że kiedys jak byłam w szpitalu i zatrułam się tam, a pielęgniarki miały pretensje, że muszą sprzatać moje wymiociny, wówczas celowo wymiotowałam na podłogę :lol: ).


Cate, wiem, że nie mówimy o zapisywaniu ilości rozmów, ale tak jak piszesz, prawdziwy przyjaciel własnie po opadnięciu emocji jeszcze bardziej będzie wspierał, gdyż wtedy jest najtrudniej, wówczas dociera do człowieka ten smutek... Żałoby się nie ominie, trzeba po prostu ją przeżyc, ale łatwiej jest dzielić to z kims bliskim. Nie jesteś sama, pamiętaj o tym!
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez caterpillar » 6 cze 2010, o 23:32

---------- 23:22 06.06.2010 ----------

i niby juz nic przykrego stac sie nie moze..

w dniu smierci babci przyjechala moja mama, nie widzialam jej od 3 lat.
Przez te wszytkie lata kiedy sie widzialysmy zawsze robilam sobie nadzieje ,ze tym razem bedzie inaczej,ze cos sie zmieni...tak mialo byc teraz.

Bylam bardzo mile zaskoczona tym jak mi pomaga..wreszcie chociaz w tak prozaicznych sprawach jak gotowanie ,zajmowanie sie dzieckiem ktos mnie moze wyreczyc..przeciez trzeba bylo zalatwic sprawy z pogrzebem.

Gdy wyjezdzala bylam pelna optymizmu i sklonna zeby jej pomoc w jej fatalnej sytuacji,dalam pieniadze,bo niech cos ma,odwiozlam na dworzec.
Wieczorem jednak postanowilam zadzwonic i sprawdzic czy dojechala (musiala zaczac prace w ten sam dzien),rozmawialm z nia i cos juz czulam ,ze kreci.

Zadzwonilam na drugi dzien o 11 a ona byla totalnie pjana i prawdopodobnie nie dotarla do pracy :cry:

a bylo kurwa tak dobrze!

Po tej calej historii jedna z moich refleksji jest to ,ze choroba zupelnie obnaza czlowieka,napatrzylam sie na wijacych sie z bolu ludzi i nie bylo tam "pana prawnika" "Krysi fryzjerki" pozostaje to co czlowiekowi najblizsze..jego cialo , jego psychika i garstka bliskich ludzi.


P.s. Justa dziekuje za Twoje slowa
jesli chodzi o "zauwazanie" problemow innych ,to juz nie ma znaczenia..to sie dzieje lub nie i tyle.

pozdrawiam.

---------- 23:32 ----------

Honest nie lubie generalizowac wiec uczciwie mowiac spotkalam takie pielegniarki,ktore byly bardzo zyczliwe..jednak kolejna lekcja jaka przeszlam "pacjent kontra system opieki zdrowotnej" byla rownie gorzka..to jak walenie glowa w mur.
Ostatnio edytowano 6 cze 2010, o 23:41 przez caterpillar, łącznie edytowano 1 raz
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez Honest » 6 cze 2010, o 23:37

Wiem, służba zdrowia w Polsce to temat rzeka. O ile podczas hospitalizacji można liczyć na badania itd, o tyle dalsza opieka medyczna często związana jest z prywatnymi praktykami lekarskimi.

Masz rację, osoby pracujące w tej profesji są różne i nie można generalizować. Przyznam, że gdy moja mama umierała to opiekował się nią wspaniały personel...


Przykro mi z powodu Twojej mamy... Ciekawe czy wie, jak duży zawód Ci sprawiła...
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez caterpillar » 6 cze 2010, o 23:44

nie..napisala mi ,ze jest jej przykro skoro mysle ,ze ona klamie i ze pila. :?

wiec standart nie ma o czym mowic..choc przyznam ryczalam bardzo tylko ,ze moje lzy nic tu nie zmienia.

dobrej nocy.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez woman » 7 cze 2010, o 08:22

Cat, bardzo mi przykro, że to wszystko spadło na Ciebie.
Przykro mi z powodu Twojej babci i mamy. Eh...

Może nie jest to odpowiednia chwila na takie pytania, ale jak do czorta Twoi dziadkowie dochowali się pijących nałogowo dzieci, skoro sami nie pili???


Jak dziadek radzi sobie sam?
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez caterpillar » 7 cze 2010, o 11:54

Woman witaj!

moj dziadek pil,za komuny kto nie pil w zakladzie ten byl "podejrzany",kierownik pil ,pracownicy pili,potem czasy sie zmienily ale niestety ciagoty sie zmienic nie chcialy.

Byl typem raczej "wesolego pijaczka" ale nie zmienia to faktu,ze ich dzieci sklonnosci odziedziczyly a i wzorce nie byly zbyt przykladne.

bo to ,ze ktos nie wychowywal sie w rodzine z problemami alkoholowymi nie znaczy ,ze nie bedzie mial problemu z nalogami.

To czesto stres i nieumiejetnosc radzenia sobie w trudnych sytuacjach przyczyniaja sie do tego,ze ludzie siegaja po butelke ,biegaja na zakupy,siedza w internecie itd.

Babcia natomias nie pila ,nie palila a najbardziej chorowala :cry:

pozdrawiam.
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Postprzez woman » 7 cze 2010, o 13:16

Tak było, znam z opowieści, mój teść był kierownikiem jakiegoś PGR-u.
To była masakra.
Nie wypadało nie pić, wszędzie alkohol. Poza tym jak wiadomo, pijanym społeczeństwem łatwiej sterować. Temat rzeka.

Tak czy siak, caterpillar, trzymaj się.
Czasem tak jest, że spada na człowieka wszystko naraz.
Miałam kiedyś taki okres w zyciu, kilkumiesięczny, totalne pasmo niepowodzeń i seria dramatów.
Myślałam, że nie wydolę psychicznie i zwyczajnie fizycznie.
Wiem jak to jest.
Przyjaciół zostało niewiele, a tak naprawdę, to tylko rodzina najbliższa.
Jeden, dosłownie jeden kolega zadzwonił i zapytał, czy może w czymś pomóc.
Taki lajf. Od tej pory hołduję zasadzie "umiesz liczyć, licz na siebie".

Serdeczności ślę.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Postprzez melody » 7 cze 2010, o 21:05

Caterpillar, w jednej z pierwszych wiadomości podzieliłaś się czymś takim, że zostałaś z problemem sama i że to jest Ci znane. Blisko mi do Ciebie w tej samotności. Widzę, że płaczesz, więc myślę, że Ci smutno. Przytulam Cię :pocieszacz: Tak wiele ostatnio przeszłaś i zobacz, podołałaś temu. Masz prawo teraz przeżywać swój ból. Wiem, że może to zabrzmieć nazbyt odważnie, ale pomyślałam sobie, że być może sens tego doświadczenia leży w tym, żebyś nauczyła się opierać na innych, którym potrafisz zaufać i jednocześnie, abyś umiała zrezygnować z czekania na wsparcie od tych, którzy z jakiś powodów nie potrafią Ci go dać... Być może to jest bezsensowna myśl, nie wiem...

Myślę o Tobie ciepło,
mel.
melody
 

Postprzez uważaj » 7 cze 2010, o 22:52

... Caterpillar :serce2:
Avatar użytkownika
uważaj
 
Posty: 101
Dołączył(a): 23 maja 2010, o 21:46

Postprzez Honest » 7 cze 2010, o 23:04

Caterpillar, jest dokładnie tak jak mówisz, czaem z rodzin bez problemu alkoholowego "wychodzą" z domu dzieci, które w przyszłości borykają się z tą chorobą, a czasem to faktycznie wzorce z domu. Optymistyczne jest to, że wielu ludzi pomimo tych złych doświadczeń doskonale radzi sobie w życiu - zobacz siebie, swoją córeczkę. To sztuka być dobrym, odpowiedzialnym, świadomym rodzicem, a myślę, że taką jesteś mamą.


W mojej rodzinie dziadkiwie ze strony mamy bylu przykłądnym małżęńswem, nie było alkoholu, miłość, ale i duże wymagania. Ciocia ani mama nie nadużywały alkoholu, a mój wujek jest osobą, która doprowadziła się do takiego stanu... Kiedyś jak jeszcze jakieś relacje mieliśmy z tą częścią rodziny, to kontrolowałam go z tatą - wjeżdżalismy bez zapowiedzi, niby ot tak będąc w pobliżu. Był na kilku detoksach, ale nie przyniosło to rezultatu...


Cate, babcia na pewno czuła Twoją miłość, a to bardzo ważne w takiej chwili...
Avatar użytkownika
Honest
 
Posty: 8326
Dołączył(a): 25 sie 2007, o 22:03

Postprzez caterpillar » 7 cze 2010, o 23:11

Mel mysle z tym czekaniem na wsparcie to byla taka naiwna iskierka nadziei...bo jakos tak nie chce z gory skreslac ludzi.A druga sprawa,to to ,ze ta sytuacja pokazala ,iz tak na prawde malo kto mogl mi pomoc,wiec moze dlatego czlowiek lapczywie szukal wsparcia w kimkolwiek :bezradny:

jest jedno powiedzenie ,ktore zawsze wydawalo mi sie "nadmuchane" i jakies takie nadludzkie a mianowicie ,ze "cierpienie uszlachetnia"

ja tego doswiadczylam..doswiadczylam tez tego,ze ten bol,rozczarowanie ,smutek ,zlosc,bezradnosc..ze to mimo wszystko ma sens.
Moze wlasnie po to aby widziec w zyciu wiecej,miec wiecej pokory i zrozumienia dla siebie i dla innych.

A moze ,zeby czlowiek zrozumial ,ze zycie jest tylko jedno i ze warto je przezyc jak najlepiej sie potrafi.


wszystko to brzmi jakos gornolotnie :? ale cholera tak jest...

*Mel
*uwazaj

dziekuje :kwiatek2:
Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 224 gości