Witam wszystkich serdecznie:)
Chciałabym podzielic się z Wami swoim problemem, który dla niektórych może okazac się śmieszny lub mało ważny ale dla mnie dośc istotny. Do rzeczy - przez 14 lat trwałam w toksycznym związku - teoretycznie i praktycznie bez przyszlości ale jednak żyje on sobie "swoim życiem" nadal... mimo tego, że nie jest proszony...
Będąc nastolatką miałam inne priorytety i inne wartości. Pewne rzeczy, sytuacje i ludzi widzialam zupełnie inaczej niż postrzegam teraz i pewnie będzie się to zmieniało wciąż z czasem...
Co było:
Spotkały się dwie wydawałoby się "połówki pomarańczy"... wspólne cele, wspólne marzenia, takie same myśli, zrozumienie bez słów. On - nastolatek uciekający z domu z powodu problemów rodzinnych, mający problemy z prawem. Ona - nastoletnia dziewczyna trzymana "krótko na smyczy" przez rodziców, nie mająca problemów w żadnej dziedzinie życia.
Oni - borykający się z przeciwnościami losu, niezrozumiani ze strony jej rodziców, ciężkie sytuacje, łzy, problemy, kłótnie, chorobliwa zazdrośc z jego strony, jego kompleksy a mimo wszystko zakochani, zawsze razem, spędzający piękne chwile na rozmowach, miłosnych uniesieniach.
Z biegiem lat - małżeństwo, dziecko, obowiązki od których uciakał jednoczesnie uciakając od rodziny, ktorą stworzyli, jego koledzy, narkotyki, alkohol i przemoc zniszczyły małżeństwo jednak nie zniszczyły więzi, nawet odległośc nie byla w stanie jej zniszczyc. To "cos" istnieje do dnia dzisiejszego.
Co jest:
Od rozwodu minęło 1,5 roku. Papier jednak nie załatwia pewnych spraw. Ona - podejmuje próby zamazania przeszłości i stara sobie ułożyc życie u boku kogoś innego lecz za każdym razem gdy jest juz blisko szczęścia pojawia się ON.
On - ktory nie potrafi stworzyc związku z inną kobietą...
Ona zaczyna myślec poważnie o przyszłości z mężczyzną, ktorego poznała wiele lat wcześniej i nie łączyło ją z nim nic, jednak to ten męższyzna daje jej stabilizację, dodaje energii, jest zawsze kiedy ona potrzebuje wsparcia, pomocy, myśli bardziej o niej niż o sobie samym .... od lat wytrwały w słowach, zaufany... Nowy mężczyzna chce się pobrac i storzyc rodzinę. Ona cały czas telepatycznie i uczuciowo (jednak bez obecności) związana z byłym mężem....
co ma byc?????
Mam nadzieje, ze zrozumieliscie przekaz bardzo okrojony i oszczędzajacy szczególy z życia.
Moje pytanie brzmi: Czy mozna byc z facetem, jeżeli kocha się innego faceta, a ten inny facet odbiera energię, niszczy i nie potrafi budowac.... Decyzja musi byc konkretna i szybka, bo mam już dosyc marnowania sobie życia na własne życzenie i ranienia osób, którym na mnie zależy......
Z góry dziękuje za rady, opinie i zainteresowanie.....
pozdrawiam cieplutko wszystkich:)))