pietrek napisał(a):O ile byłaby to zdrada nieistotna, jakiś głupi incydent, to może zrozumiałbym chęć zatajenia...
A nie było takie właśnie? Nieistotne i głupie?
pietrek napisał(a):No i w tym kontekście tym bardziej niepokoi mnie to, co pisała do przyjaciółki: o potrzebie korzystania z życie, a ewentualnych zdradach.
Możliwe, że gdy się wydało - priorytety się zmieniły. Możliwe, że czuła się jak "bohaterka". Możliwe, że to wszystko nabrało już innego wymiaru.
Podpisuję się pod tym, co napisała Meanwhile... życie pokaże. Potrzebujecie czasu, a wiele rzeczy wychodzi "w praniu". Poza tym... słowa i deklaracje czasami biorą w łeb, czy więcej nie zyskujemy poprzez obserwację i wnioski? Twoja potrzeba mówienia o tym jest naturalna (ale niepotrzebna - wg mnie)... ona się zaczyna irytować i może dla ujścia tej irytacji chlapnąć coś, co będzie miało Ci dopiec, a nie będzie tą prawdziwą prawdą. Myślę, że to "odkryj własna prawdę o Waszym uczuciu" może sprawdzić się najbardziej.
pietrek napisał(a):Ale z drugiej strony, czasem mam wrażenie (co jej ostatnio powiedziałem), że najważniejsze w jej życiu są: najpierw nasze dzieci (co akurat nie dziwi), potem dzieci jej rodzeństwa, problemy emocjonalno-finansowe jej siostry, a dopiero potem ja.
Bardzo dobrze, że o tym mówisz.
Gdzieś czytałam, jak to żony zaczynają (jakoś podświadomie) postrzegać mężów nie jak mężczyzn, ale jak mężów. Jakby to się gdzieś im tam się dzieliło, a co jest dość mocno krzywdzące... dlatego myślę, że mężowie powinni dość mocno zaznaczać swoją obecność w małżeńskim i rodzinnym życiu, aby nie dać się zepchnąć na trzeci plan. Takie zepchnięcia są mało widoczne na początku... wystarczy, że przestaną się angażować tak ogólnie, że zbyt często padnie "a rób jak chcesz"... takie wycofanie im nie pomaga.