Witam!
Zacznę od tego, że właściwie nie wiem po co to piszę i to w dodatku tutaj na forum i tak mi nikt nie pomoże, chyba po prostu chcę zostać zauważonym przez kogoś, a może i nie? Jeżeli chcecie powiedzieć 'wszystko będzie dobrze' to lepiej sobie darować...
Mam 20 lat, czuję że ucieka mi życie przez palce. Większość życia spędziłem przed komputerem, czasami coś bardziej ambitnego robiłem, no ale to jest ułamek tego czasu- większość najzwyczajniej zmarnotrawiłem... Nigdy niczego nie osiągnąłem, nie mam żadnego talentu, ani pasji, kiedy inni znajdują się we wszystkim znakomicie i się rozwijają, tak ja nie widzę nigdzie drogi dla mnie. Już mam tego dość... Nie potrafię rozmawiać z ludźmi, jestem niekomunikatywny, a każdy dialog przeprowadzony z jakąś osobą jest dla mnie katorgą, oblewa mnie jakiś taki dziwny lęk/stres i nie jestem w stanie wymyślić żadnego tematu, żeby było to na miejscu... Jak ktoś mnie się o coś zapyta to po prostu w głowie mam pustkę, nie potrafię rozmawiać, ani wyrazić własnego zdania- a najbardziej to chyba boję się opinii społeczeństwa, gdyby jakiś znajomy podszedłby do mnie i mnie wyśmiał, to nie wiem jak bym na to zareagował, ale najzwyczajniej bym się chyba spalił ze wstydu... Mam w głowie, bardzo głęboko, że nie powinienem się opinią społeczeństwa przejmować, ale to i tak jest silniejsze ode mnie. Jestem totalnie wycofany. Czuje się momentami bardzo samotny i chciałbym bardzo z kimś porozmawiać, ale wiem, że nawet jak by ktoś się pojawił w otoczeniu, to najzwyczajniej zaburzyłby moją strefę komfortu i bym nie potrafił się odezwać ani słowem. Brak mi w życiu miłości, chcę znaleźć drugą połówkę, ale przez mój brak komunikacji, sprawia że coraz bardziej wątpię w to, że kiedyś coś takiego mnie spotka w życiu.
Chciałbym się rozwijać, ale brak mi kierunku i motywacji, nie chcę być zwykłym szarym człowiekiem, chcę od życia trochę więcej, a mimo to gospodaruję czasem gorzej jak przeciętna, marnotrawię swój czas, grając i nie robiąc nic kreatywnego, mógłbym o to wszystko co napisałem wyżej obwiniać komputer, ale to tylko i wyłącznie moja wina... W życiu wielokrotnie rozmyślałem o samobójstwie (może nie jakoś tak od razu, żeby wziąć sznur i iść na całego ale dość często rozpatrywałem taką możliwość), nigdy nie czułem się szczęśliwy lub też radosny, jakoś tak cały czas miałem ponuro, nie jestem w stanie sięgnąć w przeszłość i wychwycić jakieś przełomowe zdarzenie, które dało mi dużo radości. Zawsze z lekka ciężar czułem. Szkoda mi samego siebie, nie wiem co mam właściwie ze sobą robić...