przez Camomille » 26 paź 2014, o 02:24
Ja Cię rozumiem doskonale. To co opisujesz całkiem przypomina zachowanie mojego męża z różnych okresów związku. Najpierw to był wieczny brak czasu, bo poranne wstawanie, praca do późna, potem zmęczenie. Do tego stres związany z robotą. Należy mu się odpoczynek. Niby oczywiście, że mu się należy, ale jak na to spojrzeć pod kątem psychologicznym, to gdzie jest miejsce na relację z żoną i z dziećmi? Nie ma.
Teraz to mój mąż w ogóle celowo unika domu, nawet jak ma wolne. Idzie właśnie do ogródka. Kosi trawę, przycina winorośl, albo po prostu się kręci. A to do sąsiada po piłę, a to po coś innego. A ja zawsze z maluchami na oku i uwieszonymi mi na "spódnicy".
Dzieci to ogromne obciążenie, coś o tym wiem. Samo to, że musisz mieć cały czas skupioną na nich uwagę. A jeśli akurat jej nie masz, to musisz się liczyć z tym, że coś będzie rozsypane, rozlane, wgniecione w dywan albo powywalane z szafki. Nie dość, że trzeba potem sprzątnąć, to są zniszczenia, a do tego wszystkiego poczucie winy, że się nie upilnowało. A zrób jeszcze w tym czasie obiad, przetrzyj umywalkę, nastaw pranie, zamieć korytarz i tak dalej. Można się wykończyć gdy nikt nie wyręczy, nie zmieni, nie da choćby chwili relaksu.
Choćby godziny bez bycia na zawołanie.
Moim zdaniem Twój mąż popełnia dwa poważne błędy. Traci bliskość z Tobą, nie uczestnicząc w Twoich codziennych zmaganiach wtedy gdy oboje jesteście w domu. Nie mając czasu na umacnianie waszej więzi. A po drugie traktuje Cię jak całodobową niańkę do Waszych dzieci, a to jest krzywdzące i wyczerpujące.
Nie dziwię się frustracji, nerwom i temu, że tracisz cierpliwość. Może po prostu osiągnęłaś granice swojej wydajności. Żaden mąż nie umiałby pracować 24h/dobę, a niektórzy wymagają tego od swoich żon. Należy Ci się odpoczynek, relaks, odskocznia. Powiedz mu o tym.
Być może one nie rozumie, że dla niego tryb praca/dom to właśnie ta odmiana, której Tobie brakuje. On zmienia środowisko, otoczenie, ludzi i charakter obowiązków w ciągu dnia. A siedząca w domu matka robi w kółko to samo bez przerwy i non stop. Jak to się mówi "do porzygania". Każdy w końcu ma dość, choćby najmocniej kochał swoją rodzinę.