Sansevieria napisał(a):Wiesz, sprawiasz wrażenie kogos, kto uważa, że kompletnie nie ma żadnego wpływu na rzeczywistość. Tak się czujesz? Bo wrazenie nie musi być prawdziwe, ale takie mam. Że oczekujesz serii cudów, które bez Twojego wysiłku odmienią wszystko w Twoim życiu. Zamykasz się bo łatwiej. Czyli brutalnie rzecz ujmując "idziesz na łatwiznę".
Wiesz, nie wierzę w Przeznaczenie. Życie dla mnie to ciąg mniej lub bardziej "dziwnych" zdarzeń, czy zbiegów okoliczności. Nie wierzę, że z góry ustalone jest nasze życie. Bardzo ciężko jest mi po tylu latach wykrzesać z siebie wolę działania, zdaję sobie jednak sprawę, że nic nie spłynie samo jeżeli o to nie zawalczę, pragnąłbym być jak Kowal z wiersza Staffa, przekuć swoje myśli w działanie. Dla mnie pozostaje otwarte jedno pytanie... jak to zrobić? I czy sam dam radę?
Sansevieria napisał(a):To, co obserwujesz u innych ludzi jako "zycie jakie być powinno" jest iluzją często - jestes tego swiadom?
Tutaj chodziło mi raczej o obserwację zakochanych, trzymających się za rękę i przytulonych. Takiego życia chciałbym dla siebie. Po sobie wiem, że pozory mylą. Ojciec czy siostry myślą pewnie, że jestem wesołym, pełnym życia facetem. Jak sama widzisz sam stwarzam iluzję. Po prostu nie chcę ich obarczać własnym smutkiem, mają swoje życie. Po co im moje kłopoty? W niczym i tak mi nie mogą pomóc. Wszystkie rozwiązania są we mnie... mam przynajmniej taką nadzieję. Mam nadzieję...
Sansevieria napisał(a):"Na pewno pomysli sobie, ze mu się narzucasz" - czyli masz wgląd w czyjeś myśli?
Niestety nie. I żałuję tego bardzo. Gdybym choć przez chwilę miał wgląd i zobaczył, że ten ktoś potrzebuje tak samo jak ja rozmowy, że tak jak ja czeka na to aż ktoś do niego podejdzie i po prostu powie "jak leci", nie wahałbym się dłużej, podszedłbym bez skrępowania. Zawsze analizuję za i przeciw, podejść czy nie podejść? Co ktoś pomyśli? Czy naprawdę będzie chciał ze mną pogadać? Na moje nieszczęście zawsze wychodzi mi negatywna odpowiedź. Za cholerę nie potrafię tego zmienić. I z czego to wynika?
Sansevieria napisał(a):Brak Ci stabilizacji? Z tego co piszesz to niestabilość sie nie wyłania, raczej stabilne bagienko. Zbyt stabilne nawet. Moze razczej brak samodzielności?
Tu masz rację. Bardzo ciężko przychodzi mi np. załatwianie spraw w urzędzie, szukanie sezonowej pracy czy podobne sprawy. Nie wiem czemu, ale od dziecka bałem się ludzi, kiedy miałem iść np do wujka coś załatwić, to po prostu mnie skręcało. Moja wrodzona nieśmiałość blokowała we mnie działanie. Po latach to się nie zmieniło. Trudno mi walczyć samodzielnie o moje sprawy. Mam 24 lata a czasem czuję się jak 12-letni gówniarz. Nie mam pojęcia co bym zrobił gdybym nie otrzymywał pomocy finansowej od ojca. A stabilne bagno już przestało mnie "bawić". Chcę "prawdziwej" stabilizacji.
Resztę historii opowiem później, rozwinę też co nieco. Kurcze, dzisiaj nie miałem czasu nic więcej napisać. Siostra chce wejść przed komputer. A, i jutro idę na wizytę.
Wiecie co? Znowu mam ten stan, z dnia na dzień poprawia mi się. Jako taki humor mi wraca. Jednak tym razem nie dam się nabrać. Wiem, że wystarczy mały impuls, zwykła drobnostka aby znowu się załamać, aby znowu myśleć o Nieznanym. Tym razem zaufam w terapię. Dzięki za słowa otuchy. Do jutra...