Witam,jestem tu nowa.Mam nadzieję że ktoś mi coś doradzi,bo problem mnie przerósł emocjonalnie.
Otóż moja córka jest dzieckiem mądrym,ładnym,wesołym ,grzecznym i uczciwym,miłym dla innych,ma talent do tańca,do śpiewu-to jakby plusy,a do minusów :troszkę nieśmiała ,mało asertywna w relacjach z rówieśnikami,ma średnie problemy w nauce,a raczej w pisaniu i czytaniu(w poradni stwierdzili ryzyko lekkiej dysleksji).Od wychowawców już od przedszkola słyszę same pozytywy względem wychowania,nigdy nie było skarg też od rodziców.Problem tkwi w jej dwóch "najlepszych"(jak same one deklarują i jak mówiło mi moje dziecko) przyjaciółkach
,a raczej w traktowaniu przez nie mojej córki.Kumplują się już od przedszkola,4 rok z kolei,ale dopiero od roku przejrzałam na oczy,choć sygnały były wcześniej,ale myślałam sobie że to tylko sporadyczne epizody.Dam parę przykładów sytuacji.Pierwszą nazwę Kasia,drugą-Natalka.Kasia w zerówce kilka razy popisała długopisem dżinsy córki innym razem ręce flamastrem.Później byłam świadkiem jak poszturchuje moją córkę dłonią w głowę,no wiecie tak niby "w żartach",zatkało mnie i nie zareagowałam,z perspektywy czasu żałuję,ale od tamtej pory zaczęłam mojej Oli tłumaczyć żeby nie pozwalała sobie.Później kilka razy ją uszczypnęła,napluła w żartach(tu już zaczynam płakać).Gdy moja córka powiedziała żeby tak nie robiła, to skwitowała:"nie jesteś zabawna "i odeszła.Natalka jest znowu podłą i fałszywą, bardziej dokucza moralnie,ale zewnątrz jest słodka jak cukierek.Obie bardzo dobrze się uczą,a mimo to nie mogą znieść czasem mniejszego sukcesu innego dziecka w tym mojej córki.Raz mojej Oli udało się dostać 6,a Natalce-5,to nie odzywali się za to z nią cały dzień.Na szczęście Ola nie przejmuje się tym i stara się uczyć najlepiej jak potrafi.Kiedyś mieli czytankę na zadanie domowe,to Natalka schowała mojej córki książkę(mam dowody że zrobiła to celowo),oczywiście Ola nie była przygotowana do lekcji i o to tamtej chodziło...Jako że moja ma problemy też z ładną pisownią,to staram się jej kupować twardy,nie kruszący się ołówek i takim pisze o niebo lepiej,po sprawdzeniu lekcji odkryłam że strasznie brzydko ma napisane i pytam gdzie jej ołówek,-"zamieniłam się z Natalka,bo prosiła ,bo nie lubi pisać kruciutkim ogryzkiem swoim". Więc dałam jej drugi długi ołówek i nakazałam powiedzieć koleżance że ten twardy mama nie pozwala pożyczać,bo lepiej jej się nim pisze,ale może jej dać ten drugi długi.No i oczywiście zbiegiem okoliczności tego samego dnia "specjalny zakazany" zaginął bezpowrotnie...Ostatnio przyszła w nocy cała zapłakana,żebym pozwoliła jej nie pójść do szkoły,bo ją strasznie "boli ucho". Zrobiłam wyjątek,ale wyciągnęłam z niej prawdziwą przyczynę.Otóż poprzedniego dnia liczyli klasową zbiórkę pieniędzy we trzy,Natalka pomyliła się,a później opowiadała całej klasie że to przez Olę źle policzyli...Jak po Mikołaju pochwaliła się prezentem,to stwierdziła że pewnie kłamie(wiem że Natalka sama o takim prezencie marzy).A tak naprawdę obie nie mają czego mojej córce zazdrościć,my mamy niższe dochody w rodzinie naszej niż rodziny tych koleżanek,mają wszystkiego ciut więcej i na więcej mogą sobie pozwolić,a paradoksalnie to tamte dziewczyny zazdroszczą jak mojej raz na jakiś czas uda się posiąść jakąś drobnostkę ,której akurat do pełnego szczęścia im brak...Próbowałam dwa razy rozmawiać z wychowawcą,mówiłam że się śmieją że ona wcale nie umie tańczyć i że nie traktuja jej jak koleżanki,czy widzi on tą przyjaźń.Ale wychowawca stwierdził że nie ma problemu(być może nie chce go widzieć) ,że Ola jest lubiana,a ja powinnam ją nauczyć asertywności,a tamte dziewczyny są po prostu liderami w grupie i tyle.Tak owszem są przebojowe,mądre,ale też są manipulatorkami,używającymi szantażu emocjonalnego.Raz się z Olą bawią,a jak coś im nie pasuje,lub odmówi zrobienia czegoś(bo teraz próbuje), to mówią że jej nie lubią przez to,później że to był żart,nie dzielą się smakołykami,a moja powinna,bo zaraz usłyszy:"co z ciebie za koleżanka?".Przy mnie jak wchodzę do szkoły to ją przytulają,a jak z boku obserwuję i mnie nie widząc,to ją ignorują według humoru.Serce mi się kraje jak widzę jak ona do nich podchodzi,a oni szybko odwracają się i udają że jej nie widzą.Próbowałam kiedyś porozmawiać z mamą Natalki,wspomniałam że Ola nie chciała żebym jej kupiła określoną rzecz,bo stwierdziła że Natalka powie że jest brzydka i wszyscy będą się z niej śmiać,powiedziałam to delikatnie w żartach,sprawdzałam reakcję.Odparła:"och to moja córka jest takim wampirem? hahaha",z ironią w glosie.Sens był taki że jej córka jest wspaniała i nieomylna.Dodam że już otwarty konflikt jest między jej córką a innymi dwoma uczniami w klasie,i oczywiście winni są tamci dwoje,mam wrażenie że nawet wychowawca tak myśli.Jak proszę Olę żeby panu o wszystkim mówiła,to odpowiada:"Natalka tak wszystko obróci,że to ja wyjdę na tą złą i pan mi NIE UWIERZY". Z drugiej strony ona nie zauważa większości świństewek(ona jest zwyczajnym dzieckiem i nie widzi drugiego dna sytuacji). Z kolei lubi ich i wystarczy że się uśmiechną,a wszystko zapomina.
Przepraszam,że mi trochę esej wyszedł,ale emocje mnie przepełniają.Nie wiem co zrobić.Mam ochotę nagadać rodzicom,albo samym koleżankom,ale obawiam się że obróci się to przeciwko córce.Wiem że Natalka skutecznie nastawia klasę przeciwko innej dziewczynce,sama wybielając się,dziecko jest na uboczu,nie ma koleżanek...W końcu gotuje się we mnie że wychowawca radzi mi tylko uczyć asertywności(co i tak całymi siłami robię jak potrafię),to tak jakby zwalać winę na ofiarę przemocy,bo była bierna,ofiarę gwałtu - nie powiedziała NIE....Uważam jakby to on delikatnie rodzicom powiedział że są takie skargi,to wtedy może by coś dzieciom wytłumaczyli.Kończę już bo do końca i tak pewnie nikt nie wytrwa.Doradźcie ,proszę.