nie ma Was.
mala jest przeziebiona, w nocy kaslala, popoludniu dostala goraczki, z racji tego, ze nie mamy jeszcze tu lekarza, a zwolnienie z pracy, zeby ja zapisac obecnie graniczyloby z cudem, pojechalam z mala na ostry dyzur, nie mialam pojecia gdzie, wiec wpadl mi na pomysl (i taksowkarzowi) szpital dzieciecy, zreszta kolo mnie, mala czula sie bardzo zle, ale byla dzielna, przez 2 godziny poprostu nic, siedziala jak zbity pies i pila herbate za herbata, az je zwymiotowala, wczesniej tez (z racji goraczki i tego, ze duzo jadla caly dzien) pare razy zwymiotowala, u niej to normalna reakcja na poczatku choroby.
cale szczescie, ze zwymiotowala, bo po 2 godzinach kwitniecia w holu wreszcie nas przyjeli! lekarka stazystka, nie miala zielonego pojecia co robi, czepila sie tylko wymiotow... i stwierdzila, ze jesli dziecko 3 razy zwymiotowalo, ma czerwone gardlo, goraczke ("az" 38,1) to ... kwalifikuje sie do szpitala! oslupialam, zapytalam po co do szpitala? pytam, ma zapalenie pluc, podejrzenie zapalenia opon mozgowych, podejrzenie czegokolwiek innego? odpowiedz lekarki, ze nie, no to pytam jeszcze raz po co do szpitala? co zamierzaja robic, podac jej kroplowki, no wiec pytam znow, ma podejrzenie odwodnienia? tymbardziej, ze pije, siusia itd... odpowiedzi lekarki, ze nie, no ale nawodnic trzeba. zapytaly mnie jeszcze po co przyjechalam do szpitala, powiedzialam, ze nie jestem z tego miasta i nie wiem, gdzie mam jechac, a Panie na izbie mogly mi podpowiedziec dyzurnego lekarza, a nie kazac tu zapuszczac korzenie
w miedzyczasie mala zasnela mi na rekach, a lekarka mloda wypadla z gabinetu i mowi, prosze ja napoic, ja mowie, przeciez spi, to jak, mam jej wlac do ust, a przed spaniem wypila, przeciez, jak to ludzie w holu uslyszeli to kilka osob sie zebralo i wyszlo
potem mowie, ze prosze jej przepisac leki i idziemy do domu! nastepna godzine trala walka, zostala wezwana lekarka doswiadczona, ktora rowniez nie odpowiedziala mi na pytanie, poprosilam wiec o zapisanie badan, ktore nalezy zrobi, jesli maja podejrzenie innej choroby i idziemy do domu... nie zgodzilam sie na antybiotyk, a jednak na sile jej daly
nie moglam sie dodzwonic do jej lekarki z mojego miasta
ale po cholere dziecko, ktore nawet nie ma ogromnej goraczki trzymac w szpitalu?
no tosmy poszly, mala niestety dostala antybiotyk, narazie, ale jutro skontaktuje sie z jej lekarka, ktora nigdy nie dala jej jeszcze antybiotyku i bylo dobrze