nienawidze swojej matki ...

Problemy z rodzicami lub z dziećmi.

Postprzez wera » 16 kwi 2011, o 23:46

Pozytywna...wiem jak to boli.
Kiedyś usłyszałam od swojej matki, że mnie nienawidzi i żałuje, że w ogóle mnie urodziła.
Avatar użytkownika
wera
 
Posty: 2932
Dołączył(a): 23 paź 2008, o 00:04
Lokalizacja: Szczecin

Postprzez Abssinth » 17 kwi 2011, o 01:29

boze.....brak mi slow.... :(

pozytywna...przesylam Ci sciski ... takie rzeczy sie nie powinny nigdy zdarzyc...

xxx
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Bianka » 17 kwi 2011, o 19:24

Pozytywna nie dziwie się że jej nienawidzisz :evil: nawet w osobach z nią nie związanych czyli np we mnie wyzwala taka kreatura podobne emocje :evil: Dodatkowo zniszczyła więz, miłość siostrzaną, tak siostrę wychowywała, nie do pojęcia...
Dla Ciebie :misiu:
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez zahipnotyzowana » 17 kwi 2011, o 21:00

Miałam już tu wcale na tym forum nie pisać, no ale nie umiem sie powstrzymac jesli chodzi o temat tego wątku.

Nienawidze mojej pokoooorwionej peerdolonej ścierwo rodzicielki. Nigdy na nią nie powiedziałam "mamo"NIGDY , zawsze mowilam do niej na bezosobowo,lecz mama nie wypowiedzialam., jej to wogole nie przeszkadzało. Ale szmacie odebrali prawa rodzicelskie,mieszkalam przez sporo lat za granicą , tam się nie pier##lą z bestiami,i oprawcami, (tylko polska to taki badziewiecki kraj,państwo prawie w niczym nie pomaga a interwencje trwaja latami),tam gdzie ruchałka była to o mały włos by nie gniła w więzieniu do tej pory, tylko ojciec taki zbyt litościwy był, i nie wniósł na nią donosu oskarżenia o pewne sytuacje, ale pozostałe osoby ostro oberwały od Państwa, a tamtej smato-kurwie sie upiekło dzieki mojemu ojcu (on nienalezy do osób msciwych,ja bym sucz w szambie utopiła)
Mam macoche, długo nie umiałam złapac z nią kontaktu (obrazy i slajdy z przeszłości w roli głownej była moja rodzielka)i wydarzenia i sceny przelatywały mi przed oczami z lat przeszłych wszystko przez moja ścierwo rodzicielke. Teraz z moją macochą kilka kluczowych spraw sobie wyjasliłysmy, rozmawiałysmy, jest juz duza poprawa.
Pozytywnieinna chciałam ci napisac że nie przejmuj się , że nie jesteś sama, ale to by było wyjatkowo głupie pocieszenie, przeraża mnie skala ile osób skrywają w sobie mroczne grzechy i czyny osób do których powinnismy mieć nawieksze zaufanie i oparcie.
Wolałabym byc jednostką która przeszła to co przeszła, ale wiem niestety i ubolewam że nie jestem w tym sama, a to mnie nie poioesza, wręcz jeszcze bardziej dołuje i doprowadza do mrocznych spazmów
zahipnotyzowana
 
Posty: 72
Dołączył(a): 16 lis 2010, o 08:18
Lokalizacja: LECH POZNAŃ

Postprzez pozytywnieinna » 17 kwi 2011, o 21:06

---------- 21:01 17.04.2011 ----------

zastanawiam sie, czy kiedykolwiek byl dzien, kiedy sie nie balam, z dziecinstwa z uczuc pamietam tylko strach, balam sie wszystkiego, a wlasciwie nie wiem czego, poprostu sie balam, krzyku? nieakceptacji? ze mnie wyrzuci? nie wiem, poprostu sie balam, nerwice mialam juz jako parolatka, mialam wtedy 3 moze 4 lata, kiedy rodzice zakleili mi wszystkie palce plastrami i tak kazali isc sie bawic, pamietam smiech dzieci na podworku... dlaczego zakleili? bo nerwowo obskubywalam skore palcow, az do krwi... nigdy nawet im nie przyszlo na mysl, czemu to robie, poprostu zakleili i tyle... pamietam jak chcialo mi sie plakac, kiedy dzieci sie smialy... takie sytuacje, kiedy osmieszala mnie przed dziecmi zdarzaly sie notorycznie, jej ulubionym bylo to, kiedy ktos przyszedl do mnie (rzadko sie to zdarzalo) to wychodzila i z durnym usmiechem pytala znajomych, czy sa tez takimi balaganiarzami, czy tez sa tacy niedobrzy dla rodzicow, itd.

---------- 21:06 ----------

zahipnotyzowana, wlasnie to mnie tez boli, ze jest koszmarnie wiele osob, ktore zostaly w ten sposob skrzywdzone, ktorych zycie moze nigdy juz nie bedzie takie jak powinno byc i niewiele mozna z tym zrobic. Panstwo fakt nie pomaga, ale ja wiem jedno, trzeba ratowac samego siebie i nie powielac bledow, dac sobie szanse na normalnosci nauczyc sie z tym zyc. ja z tym zyje 30 kilka lat i juz nie chce! chce przeciac nic, chce przestac sie wstydzic tego co bylo!
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez Bianka » 17 kwi 2011, o 21:32

Zastanawiam się skąd tyle zła w jednej osobie? skąd się biorą tacy ludzie? czy ona ma jakąś chorobę psychiczną i czemu nie oddała dzieci do adopcji? :evil:
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Filemon » 17 kwi 2011, o 21:38

zahipnotyzowana napisał(a):Miałam już tu wcale na tym forum nie pisać, no ale nie umiem sie powstrzymac jesli chodzi o temat tego wątku.


o... a dlaczego to chciałaś zrezygnować z pisania na tym forum?
myślałem, że Cię jeszcze tutaj czasami zobaczę... :)

zahipnotyzowana napisał(a):Nienawidze mojej pokoooorwionej peerdolonej ścierwo rodzicielki. Nigdy na nią nie powiedziałam "mamo"NIGDY , zawsze mowilam do niej na bezosobowo,lecz mama nie wypowiedzialam., jej to wogole nie przeszkadzało. Ale szmacie odebrali prawa rodzicelskie.....


pamiętam, kiedy dyskutowaliśmy w Twoim temacie, to pewnego razu naszła mnie taka właśnie myśl, co właściwie wydarzyło się między Tobą a Twoją matką, ale Ty tego wówczas nie podjęłaś... może nie chciałaś a może nie byłaś gotowa... widzę teraz, że moja intuicja dobrze mi wówczas podpowiedziała... ;)

zahipnotyzowana napisał(a):Mam macoche, długo nie umiałam złapac z nią kontaktu (obrazy i slajdy z przeszłości w roli głownej była moja rodzielka)i wydarzenia i sceny przelatywały mi przed oczami z lat przeszłych wszystko przez moja ścierwo rodzicielke. Teraz z moją macochą kilka kluczowych spraw sobie wyjasliłysmy, rozmawiałysmy, jest juz duza poprawa.....


cieszę się, że tak to obecnie wygląda jak piszesz... i w duchu przyjaźnie Ci kibicuję - żeby szło ku dobremu... :) bo myślę, że to jest dla Ciebie dobre, jeżeli mimo tego całego zła, którego doznałaś od rodzonej matki, będziesz potrafiła wejść jednak w jakąś bliższą, przyjazną i niewrogą relację z drugą kobietą, z którą związał się Twój ojciec i znaleźć w tym może chociaż trochę czegoś pozytywnego i jakąś wartość, czego zapewne nie dało się znaleźć w kontakcie z Twoją matką - jak wnioskuję z tego co tutaj napisałaś...

-=-=-=-=-=-=-

pozytywnieinna, przepraszam za tego offa w Twoim temacie, ale to było dla mnie ważne... skądinąd temat ten mnie też jest bliski i czytam go od początku...

ja nie byłem bity przez moją matkę - przynajmniej z tego co pamiętam, to tylko jeden jedyny raz i nie było to mocno ani długo... generalnie po prostu nie stosowała kar fizycznych...

ALE z moją matką jest coś nie tak EMOCJONALNIE... dlatego też doświadczyłem z jej strony przez całe życie, od kiedy pamiętam, wielu złych słów, poniżających, agresywnych, napastliwych, obelżywych i negatywnie oceniających moją wartość jako człowieka zarówno po całości, jak i w poszczególnych aspektach...

na dodatek czyniła tak wiedząc, że mam problemy lękowe, że chodzę całymi latami na psychoterapię, że walczę o to, żeby jakoś w miarę normalnie ułożyć swoje sprawy życiowe, bo przez długie okresy nie byłem w stanie się sam utrzymywać (pomagała mi babcia, z którą mieszkałem), musiałem przerwać studia z powodu ostrych lęków i potem przez wiele lat budowałem powoli jakąś życiową bazę związaną z pracą, czyli źródłem utrzymania się, kontaktami z ludźmi, pokonywaniem lęków i stanów depresyjnych, itp... i udawało mi się to coraz lepiej...

moja matka nie pomagała mi w tym niemal nigdy i prawie w ogóle - przeciwnie!!! właśnie całymi latami atakowała mnie, gnębiła psychicznie swoją agresją, ocenami, poniżającymi słowami i opiniami na mój temat...

to tyle - po prostu chciałem się tu podzielić moim własnym doświadczeniem związanym z tematem założonym przez Ciebie...

na razie nie chcę niczego więcej komentować - ani z Twoich wypowiedzi ani z moich własnych...

czuję smutek po tym kiedy to wszystko napisałem i chce mi się płakać...

czuję też ból i jakiś ciężar wewnętrzny, ale napisanie tych słów przyniosło mi jakby pewną ulgę w tym ciężarze - jak gdyby stał się trochę mniejszy, chociaż na tę chwilę...

pozdrawiam Was obydwie...
Avatar użytkownika
Filemon
 
Posty: 3820
Dołączył(a): 2 gru 2007, o 20:47
Lokalizacja: Matka Ziemia :)

Postprzez pozytywnieinna » 17 kwi 2011, o 21:59

no wlasnie Filemon! o to tu chodzi w mojej sytuacji! bo bicie, uderzenia, mozna (chyba) wybaczyc, ale psychicznego znecanie NIE! moja matka najbardziej pastwila sie nade mna kiedy mialam problemy, wyzywala mnie uzywajac slow, np. ciebie nikt nigdy nie pokocha, nikt z toba nie wytrzyma! nigdy nie byla dla mnie ZADNYM wsparciem!wlasnie wrecz przeciwnie, odkad pamietam, czy chodzilo, o przypadkowo popsuty dlugopis kolezanki, czy o rozpad zwiazku, nawet to, ze firma splajtowala, w ktorej pracowalam i stalam sie z dnia na dzien bezrobotna, to tez byla moja wina! bo zle wybralam, BO ONA, to wie!

bianko, wlasnie caly problem polega na tym, ze ona nie zdaje sobie sprawy zupelnie z tego co mi zrobila (robi)! ona sie uwaza, za idealna matke, tylko, ja jestem wredna i niewdzieczna corka! problem jest tez taki, ze moja matka tez miala taka matke i ona nie zna innej normalnosci i nie widzi, ze cos bylo (jest) nie tak!

NIGDY NIE BYLA DLA MNIE WSPARCIEM, NIE TYLKO FINANSOWYM, BO OD 16 ROKU ZYCIA SAMA NA SIEBIE PRACOWALAM, ALE PRZEDE WSZYSTKIM PSYCHICZNYM! NIGDY!

i jestem zla, wsciekla, ze ona tego nie widzi, ze zupelnie tego nie rozumie!

ja staram sie od lat walczyc z moja przeszloscia, zdaje sobie sprawe, ze mocno to wplynelo na mnie, moja siostra nie ma takiej wiedzy i dokladnie powiela schemat mojej matki, ich zachowania sa identyczne!
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez Sinusoida » 17 kwi 2011, o 22:01

Pozytywna - przeczytałam kiedyś gdzieś, że: "właśnie dlatego powstają łzy, że coś nie mieści się w słowach..." a teraz ciśnie mi się na usta: właśnie dlatego powstaje wściekłość, że coś nie mieści się w słowach... To, co opisujesz to totalna MASAKRA jakaś!!! Jestem tym bardziej pełna podziwu, że jesteś jaka jesteś, że nie dałaś się pomimo wszystko zniszczyć. To straszne przez co przeszłaś i zrobiło mi się bardzo żal tej małej, katowanej, obgryzającej paznokcie do krwi dziewczynki... Tak bym chciała móc podejść, przytulić ją i powiedzieć: już dobrze... Wściekaj się ile wlezie. Ja jak to czytam to wściekam się jak te emotki: Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez Bianka » 17 kwi 2011, o 22:07

Cieszę się że ten koszmarny ciąg dzięki Twojej świadomości się przerwał :kwiatek2:
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez pozytywnieinna » 17 kwi 2011, o 22:24

---------- 22:23 17.04.2011 ----------

hahah sin, gdzie kupilas taka machine strzelajaca, czasem by mi sie przydala! i tak czasem wygladam, jak juz mam nerwy na postronku :)
ale ostatnio lody w ilosci maxi bardzo mi pomagaja ostudzic emocje, zwlaszcza, ze zostaje dla mnie jedynie koncowka rozka, bo reszta laduje w brzuchu mojej krolewny *no czasem na nosie i wokolo!

no wlasnie lody, moja matka nigdy nie pozwala mi ich jesc, bo stwierdzala, ze napewno bede po nich chora i znow bedzie miala klopot, np. wstawac w nocy i mierzyc temperature, zreszta i tak nigdy tego nie robila, darla sie tylko, ze to moja wina, ze znow mam angine i zebym sie sama leczyla, bo ona tego nie wytrzyma i ze napewno dlatego, ze czapke zdjelam za rogiem, bo ona wie, ze zdejmuje itd. pamietam jak majac jakies 10 lat, bylam bardzo chora, wzielam leki wieczorem, ale nad ranem goraczka znow wzrosla, nie moglam wstac, mialam majaki, czekalam az ktos wstanie, bo nie moglam nawet zawolac, tak strasznie sie wtedy balam. w koncu wstala okolo 7, jak juz sie dowolalam to pierwsze co zaczela sie drzec, ze zyc jej nie daje i ze ona tego nie wytrzyma, ze mam co chcialam, wreszcie walnela tabletkami i woda w pokoju i poszla, nie wiem jakim cudem sie po nie dowleklam, ale wtedy pierwszy raz pomyslalam, ze chcialabym umrzec.

no moja krolewna je lody od 8 miesiaca i akurat po nich jakos chora nie byla :) wiem tez, ze jak miala goraczke, to nie spalam po kilka nocy, nastawialam budzik, zeby co 2-3 godziny sprawdzic czy nie wzrosla, nie wyobrazam sobie inaczej, nie wiem jak mozna dziecko zostawic w chorobie, zwlaszcza, ze jeszcze musialam toczyc wojne ze sluzba dunska. powtarzalam wtedy krolewnie, ze jej obiecuje, ze mama ja naprawi, ze bedzie dobrze :(

---------- 22:24 ----------

bianko nie przerwal sie, dopoki tu jestem i nie mam pracy! bo one beda to samo robic mojej krolewnie, tylko, ze ja wykorzystam WSZYSTKIE mozliwe sposoby, zeby ja chronic!
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez Sinusoida » 17 kwi 2011, o 22:30

Pozytywna tę machinę to Ci z chęcią pożyczę na tak długo jak potrzebujesz...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Postprzez pozytywnieinna » 17 kwi 2011, o 22:36

jest jeszcze cos, co mi przez cale zycie nie dawalo spokoju, sen, ktory mialam jako 5-6 latka, ktory powtarzal sie stale i niezmiennie, ze jestem zamknieta w wiezy i nie moge z niej wyjsc, biegam, po schodach, korytarzach, salach i tam sa potwory, ale nie ma wyjscia, nigdy nie mowilam o tym rodzicom, zreszta po co. ale koszmarnie balam sie tego snu i byl czas, ze balam sie zasypiac. jakies 2 lata temu znow mi sie to snilo i ciarki mnie przeszly, bo przez wiele lat sie nie pojawial.ale fakt, ze nikt mnie nie zaciagnie, na zadne latarnie, zwiedzanie zamkow, baszty itd.
jak mam tam wejsc, to az nie moge oddychac.
pozytywnieinna
 
Posty: 3447
Dołączył(a): 5 lut 2008, o 22:15
Lokalizacja: z piekla rodem ...

Postprzez Bianka » 18 kwi 2011, o 09:34

Wierzę że już niedługo uda Ci się uciec:)
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Postprzez Sanna » 18 kwi 2011, o 10:06

pozytywnieinna napisał(a):i jestem zla, wsciekla, ze ona tego nie widzi, ze zupelnie tego nie rozumie!


Ja też byłam wściekła na matkę że ona tego nie widzi i nie rozumie.

Z czasem przestałam - przyjęłam do wiadomości że ona tego nigdy nie zobaczy i nie zrozumie, bo nie jest do tego zdolna. Wściekać się o to to tak jakby się wściekać na deszcz że pada, albo na wiatr że wieje Ci w oczy.

Zrezygnowałam z wszelkich kontaktów z nią ( na szczęście mieszkam odzielnie). Pochowąłam moją matkę dla swoich potrzeb. I wiesz co? Nie odczuwam żadnego braku w moim życiu :). Obowiązki społeczne mam załatwione, bo brat urzymuje z nią kontakt więc nie jest samotną opuszczoną staruszką. Jak trzeba będzie to do kosztów domu opieki się dorzucę.

Bardzo Ci życzę, żebyś mogła się wyprowadzić jak najszybciej ze swojego ,, niby-domu"
A największą karą dla Twojej matki myślę że będzie starość spędzona z twoją siostrą. Już widzę jej czułą opiekę nad staruszką, która czegoś chce i czegoś się domaga...
Sanna
 
Posty: 1916
Dołączył(a): 27 lut 2008, o 15:05

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Rodzice

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 232 gości